Bez społeczeństwa obywatelskiego. Czy partie same wygrywają wybory?
Partie opozycyjne, zagubione w grach politycznych, wydają się nie dostrzegać tych, którzy na co dzień bronią praworządności, praw człowieka, edukują, pomagają najsłabszym, bronią mniejszości…
Oczywiście, dziękują za pomoc dla uchodźców z Ukrainy, ale organizacje dla nich to nie partner. Co najwyżej można je wykorzystać, współorganizując z nim demonstrację, czy obywatelską akcję kontroli wyborów. Najważniejsi są pojedynczy obywatele, którzy wrzucają głos do urny, a nie ich organizacje. I to przecież organizacje apolityczne, wymagające, pytające, krytykujące…
A może bez społeczeństwa obywatelskiego nie wygrywa się wyborów?
Wydaje się, że zrozumiał to Kukiz, który – dzięki temu, że docenił pomijanych do tej pory aktywistów organizacji pozarządowych – wszedł kiedyś do Sejmu. Wie o tym dobrze także Prawo i Sprawiedliwość, które już przed wyborami 2015 roku zaczęło budować "swoje" społeczeństwo obywatelskie, a teraz nadal je wspiera, choć "podsypuje" też grosza organizacjom apolitycznym i rozbudza w ten sposób nadzieję.
Bo może jednak to, jak głosują obywatele zależy od tego, jak są zorganizowani? A w krańcowym wypadku "jak nie są zorganizowani"? Nie będzie silnego społeczeństwa obywatelskiego, to będzie społeczeństwo nieobywatelskie, łatwe do manipulowania.
Silnego społeczeństwa obywatelskiego nie tworzy się z dnia na dzień
Przez czterdzieści lat transformacji próbowano wykorzystać zapał obywateli do realizowania polityk publicznych, drenując w ten sposób kapitał społeczny. Tego nie da się odwrócić tuż przed wyborami. Jeśli jednak chce się wzbudzić w społecznikach nadzieję, że coś się zmieni, trzeba to przede wszystkim zadeklarować. Nie obiecać, ale właśnie zadeklarować. Od tego trzeba zacząć zmianę, a zmiana jest konieczna.
Partie opozycyjne uciekają od tematu. Organizacje mają przygotowane konkretne projekty ustaw. Tylko brać, wybierać. Ktoś odwalił kawał roboty.
Opozycja zdaje się tego nie dostrzegać, chociaż czasem w rozmowach kuluarowych uznają wagę przygotowanych propozycji.
Jednak ciągle nie wierzą (nie wiedzą), że prawdziwe zmiany dokonuje się ze społeczeństwem, a nie dla społeczeństwa. A społeczeństwo jest silne samoorganizacją – gdy obywatele robią coś wspólnie i dla dobra wspólnego. Może czas wziąć to pod uwagę i uznać za priorytet, nawet gdyby nie przełożyło się to w najbliższym czasie na zmiany w sondażach. Długofalowo to będzie dobra inwestycja.
Wszystko wiedzący partyjni „bossowie”?
A może ja się nie znam? Może w zaciszu gabinetów już powstały lub tworzone są propozycje, które zostaną przedstawione organizacjom pozarządowym? A partie opozycyjne mają pełne szuflady projektów legislacyjnych, w których – lepiej niż to mogą wymyśleć eksperci pozarządowi od lat zajmujący się tymi tematami – rozwiążą problemy związane ze słabością społeczeństwa obywatelskiego i partycypacji obywateli, praworządnością, klimatem, edukacją itd. itp.
Może rzeczywiście partie mają tę cudowną cechę, że znają się na wszystkim? Jeśli tak, to ja, prosty obywatel chciałbym o tym wiedzieć. Choćby po to, by iść na wybory i wybierać ze wstydem nie mniejsze zło, ale z radością większe dobro.
Byłbym wdzięczny za informację
Szczególnie w temacie, którym się interesuję. Dotyka on bezpośrednio ok. 70 000 działających podmiotów prawnych, w których zarządach zasiada pewnie ok. 210 000 aktywnych obywateli, a w których działania angażuje się znacznie, znacznie więcej aktywistów i aktywistek.,
Co z Narodowym Instytutem Wolności? Partie opozycyjne wielokrotnie krytykowały NIW, na etapie powstawania i funkcjonowania.. Od nazwy zaczynając, na sposobie rozdzielania środków kończąc. Bardzo jesteśmy ciekawi, jak będą reformować tę instytucję (poza zmianą nazwy)? A może mają jakąś ciekawszą propozycję dla organizacji? Jedno jest pewne: rozdzielanie środków publicznych musi być sprawiedliwe, transparentne i pod społeczną kontrolą. Pytanie, jak to będzie robione?
Co z Komitetem Pożytku Publicznego i Ustawą o działalności pożytku publicznego i o wolontariacie? W środowisku pozarządowym powtarzamy już od jakiegoś czasu, że sama ustawa wymaga gruntownych zmian, a instytucja KPP – zastąpienia ciałem dialogu obywatelskiego. Jakie rozwiązania prawne ma w tej kwestii przygotowane opozycja? Jeśli ich nie ma, to zorganizowani obywatele mają propozycje.
Jak zapewnić więcej środków finansowych na działania, a zarazem dać organizacjom niezależność? Jak, odchodząc od upolityczniania procesu przyznawania dotacji, zwiększyć potencjał niezależnych i samorządnych organizacji pozarządowych? Czy wreszcie rząd (niezależnie jaki) przestanie udawać, że zlecając usługi publiczne, wspiera organizacje, i przyzna, że w rzeczywistości w ten sposób buduje swój wizerunek kosztem społecznej aktywności?
I na koniec, w jaki sposób nowy rząd wykorzysta potencjał, tkwiący w organizacjach? Potencjał, którego dowodem są przedstawione gotowe projekty ustaw lub założenia do konkretnych aktów prawnych. Czy po raz kolejny nie zostanie on zmarnowany?
Oj, jak czekam na odpowiedź na te pytania! Może nie tylko ja? Jeśli również chcielibyście usłyszeć te odpowiedzi, to musicie sprawić, aby politycy usłyszeli nasze pytania. Zadawajcie je przy każdej możliwej okazji!
Piotr Frączak – absolwent Wydziału Pedagogicznego Uniwersytetu Warszawskiego i studiów podyplomowych „Kontrola administracji”. Specjalizuje się w historii i teorii polskiej samoorganizacji. Autor wielu publikacji m.in. „Trzeci sektor w III Rzeczypospolitej” (2002), „W poszukiwaniu tradycji. Dwa dwudziestolecia pozarządowych inspiracji” (2013), serii „Poprzednicy dzisiejszych organizacji pozarządowych” (2020). Działacz społeczny, m.in. prezes Stowarzyszenia Dialog Społeczny. Pracuje w Federacji Organizacji Pozarządowych jako koordynator Programu Rzecznictwa Krajowego.
Ten artykuł ukazał się w cyklu „Wybory 2023”.
Zobacz inne materiały →
Źródło: informacja własna ngo.pl
Redakcja www.ngo.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy.