Młodzi w kryzysie bezdomności: postawmy na profilaktykę, a nie interwencję [wywiad]
O tym, jak wygląda sytuacja młodych osób w kryzysie bezdomności i co można zrobić, by im lepiej pomagać rozmawiamy z Agnieszką Sikorą, prezeską Fundacji po DRUGIE.
Jędrzej Dudkiewicz: Przybywa młodych osób w kryzysie bezdomności. To wynik pandemii i związanych z tym kryzysów na rynku pracy, np. zamkniętą gastronomią, albo coraz gorszą sytuacją psychiatrii dla dzieci i młodzieży?
Agnieszka Sikora: Nie odpowiem precyzyjnie, bo nie mamy badań, które mogą to potwierdzić. Fundacja po DRUGIE działa w Warszawie od dziesięciu lat i wydaje mi się, że to, iż zauważamy przyrost populacji młodych ludzi w kryzysie bezdomności jest związane z tym, że po prostu rozpoznają naszą organizację i wiedzą, jak do nas trafić. Młodzież to grupa osób znających się, chodzą innymi ścieżkami niż dorośli w kryzysie bezdomności, więc informacja o naszym wsparciu dociera do wielu. Pandemia spowodowała, że część młodych, którzy nie byli zainteresowani przyjściem do nas, zostało po prostu do tego zmuszonych, jako że sposoby funkcjonowania, które były im znane i pozwalały utrzymać się na powierzchni przestały istnieć. Przykładowo zamknięto galerie handlowe. Jest to więc coś pozytywnego, bo mogą dostać profesjonalną pomoc. Osób, które straciły pracę wprost z powodu pandemii i w związku z tym znalazły się w kryzysie bezdomności jest raczej niewiele. Ci, którym się to przytrafiło znaleźli inne zajęcie, nie wpadli w życiowy dół.
Czyli macie więcej pracy, wspomniała Pani też o braku badań. Czy to znaczy, że system jest wadliwy, bo chociażby szkoły są przeciążone i nie zawsze zauważają, że ktoś znika, nie mówiąc już o tym, że sytuacja na rynku mieszkaniowym jest coraz bardziej patologiczna?
– Nie powiedziałabym, że system jest tak bardzo wadliwy, tym bardziej, że współpracujemy i jesteśmy jego częścią.
Wśród naszej młodzieży są osoby, które przyszły ze swoją nauczycielką, która zauważyła, że coś jest nie tak, zainteresowała się i zaoferowała pomoc.
Jeśli chodzi o badania, to Ministerstwo Rodziny i Polityki Społecznej co jakiś czas robi ogólnopolskie liczenie osób w kryzysie bezdomności. Ostatnie było pod koniec 2019 roku i wyszło, że w całym kraju jest 784 osób w kryzysie bezdomności w wieku od 18 do 25 lat. Dużo i mało. Czemu mało? Uważam, że do bardzo wielu młodych ludzi nie dotarliśmy, tym bardziej, że oni rzadko korzystają z noclegowni, schronisk, jadłodajni, ośrodków pomocy społecznej. Nie przebywają też raczej w miejscach, w których są osoby dużo starsze. Do tego są mobilni i często nie widać po nich bezdomności. W ich przypadku ona się dopiero zaczyna. Są więc dobrze ubrani, mają smartfony, słuchawki na uszach. Badania nie są prowadzone w galeriach handlowych, w których oni przebywają, nie jesteśmy też w stanie dotrzeć na wszystkie squaty. Jako fundacja w 2019 roku zrobiliśmy na terenie stolicy, dofinansowane ze środków miasta, mikro badanie. Trzy grupy rachmistrzów w ciągu dwóch nocy policzyły 105 młodych osób doświadczających bezdomności. Jeśli więc porównamy to do wspomnianej liczby 784 w całej Polsce, to widać, że tych osób jest o wiele więcej.
Niedawno spotkałem nad Wisłą parę młodych osób, która czekała na przyjęcie do waszej fundacji. Powiedzieli, że nie ma miejsca, gdzie mogliby być razem i muszą się rozdzielić. Czy także dlatego młodzi niechętnie zgłaszają się do schronisk, czy noclegowni?
Młodzi nie chcą korzystać z systemowej pomocy, bo często nie jest ona dostosowana do ich potrzeb. Wyobraża pan sobie mieć 18 lat i trafić do schroniska, gdzie jest 30-osobowa sala, a średnia wieku powyżej 50 lat?
Oni się przeważnie nie odnajdują w takim miejscu, które nie jest też przygotowane, by z nimi pracować. Młodzież jest głośna, aktywna, wymaga niekiedy więcej uwagi.
Młodzi ludzie często przyjmują postawę, pt. „jestem z partnerką lub partnerem i mamy cały czas być razem”. A przecież rozdzielenie się na dwa miesiące, by pobyć w mieszkaniu treningowym fundacji, rozwiązać różne problemy, podjąć pracę nie jest wielką przeszkodą. Potem można wspólnie coś wynająć i zacząć nowe życie. Ta postawa to zatem trochę wymówka. Na różne rzeczy trzeba po prostu zapracować. Nie jest to oczywiście proste. Osoby, które do nas trafiają mają bardzo trudne doświadczenia, często jest to przemoc od najmłodszych lat, zaniedbanie, przebywanie w ośrodkach wychowawczych, domach dziecka, zakładach poprawczych, a niekiedy i otarcie się o zakład karny.
90% z nich nie ma wykształcenia ponadgimnazjalnego.
Bywają to osoby uzależnione lub z zaburzeniami psychicznymi. I tak, na pewno możemy za to obwiniać też system, bo to my, dorośli, jesteśmy odpowiedzialni za to, że młodzi doświadczają bezdomności.
Do Warszawy przyjeżdżają niekiedy z mniejszych miast, ze wsi. Czy jedną z przyczyn bezdomności może być też zderzenie z realiami metropolii?
– Młodzież, która przyjeżdża z mniejszych ośrodków zwykle doświadczyła bezdomności już tam. Wierzą, że tu jest raj i że tu rozwiążą się wszystkie ich problemy. Ale nie mają zasobów, które pozwoliłyby na szybkie ogarnięcie się, podjęcie pracy, utrzymanie jej i wynajęcie czegoś, choćby miał to być pokój w hotelu pracowniczym.
Czy taki bagaż doświadczeń rodzi też agresję, wobec siebie i innych?
– Konflikty typu bijatyka to raczej sporadyczne sytuacje. Na przestrzeni lat nikomu nic poważnego się nie stało, częściej – na przykład – zdarzają się kradzieże. Od jakiegoś czasu mamy zamontowane kamery na korytarzu. Przychodzą do nas jednak ludzie w różnym stanie, na przykład pod wpływem środków psychoaktywnych. Przyjeżdżają karetki pogotowia, bo zdarza się, że osoby mają myśli samobójcze, albo wręcz podejmują próby odebrania sobie życia.
Co jest najtrudniejsze w pomocy młodym w kryzysie bezdomności? Jak do nich dotrzeć i pokazać, że jest jakaś nadzieja, skoro w takim wieku spotyka ich tyle złych rzeczy?
– Dotarcie do nich to zwykle proces, często rozłożony na lata. Młody człowiek, który trafia do jednego z naszych mieszkań treningowych, również dofinansowanych ze środków m.st. Warszawy, początkowo jest zmotywowany – pójdzie do pracy, nie będzie pić alkoholu, albo palić marihuany. Ale to nie wystarcza. Niekiedy okazuje się, że nie jest gotowy do rozpoczęcia prawdziwej zmiany postawy.
Naszą rolą jest więc tak pokierować młodym człowiekiem, dać tyle uwagi, zainteresowania, żeby zachciało się mu chcieć.
Może u nas skorzystać z pomocy specjalistów, psychologa, terapeuty uzależnień, prawnika, doradcy zawodowego. Organizujemy szereg warsztatów, szkoleń, wspólnych wyjść piknikowych. Prowadzimy całą masę działań, które sprawią, że dotknięty bezdomnością poczuje, że życie może wyglądać inaczej. Młodzi często nie umieją spędzać wolnego czasu. Na przykład, dwa lata temu kolega zaproponował sobotni rejs po Wiśle. Przyszło jedynie kilka osób, bo reszta nie rozumiała, że relaksowanie się na statku i bezpośredni kontakt z przyrodą może być formą odpoczynku. Nie znają tego. Takie spędzanie wolnego czasu to dla nich wielki wysiłek. Dziwne, wiem, ale przede wszystkim smutne. Staramy się więc zaproponować całe pakiety pomocowe, by można było poczuć sens, a potem rozpocząć zmiany.
Czy młodym trudno jest prosić o pomoc?
– Chyba nam wszystkim jest trudno; to nie jest cecha tylko młodych ludzi. Wymaga to odwagi, przełamania się. Wiele osób, zanim do nas przyszło, bardzo długo się nad tym zastanawiało. Nie wiedziały, czego się spodziewać. Łączyłabym to z doświadczeniami, które mieli wcześniej.
Przychodził na przykład pracownik socjalny, kurator i ich zabierał z rodzinnego domu. Z ich punktu widzenia nie rozwiązywał żadnych problemów, chociaż odizolowanie od przemocowych rodziców mogło uratować życie.
Boją się, że u nas będzie podobnie. Bywa, że jak mówimy „dobrze, zamieszkasz w naszym mieszkaniu treningowym, tu są klucze”, to pojawia się pytanie „a będę mógł wychodzić?”, bo wcześniej byli w placówce zamkniętej. To z kolei też rodzi dodatkowy problem, jako że rzeczywistość szybko się zmienia i nie zawsze nasi podopieczni są w stanie poradzić sobie z chodzeniem po urzędach, czy – w ogóle – rozmową z obcym człowiekiem.
Co można by zmienić w systemie, żeby lepiej działał?
– Przede wszystkim o wiele więcej trzeba myśleć o profilaktyce, mniej o interwencji, tak by młodzi w ogóle nie musieli trafiać do ośrodków pomocowych, czy też mieszkań treningowych.
W ostatnich latach w Polsce wydarzyło się dużo dobrych rzeczy w pomocy społecznej, poszerzają się metody pracy z rodziną. O tym się nie mówi. O pracownikach socjalnych, czy kuratorach mówimy przy okazji dramatów i wtedy wieszamy na nich psy. A oni często są fantastyczni, zaangażowani w to, co robią. Nie może jednak być tak, że jeden pracownik socjalny ma pod opieką sto rodzin. Jak on ma wtedy komukolwiek pomagać?
Tak samo asystentów rodziny powinno być o wiele więcej, bo to fenomenalny sposób, by reagować na to, co dzieje się w danym domu. Do tego powinna dojść szersza edukacja nauczycielek i nauczycieli, przygotowywanie ich do reagowania na to, że uczeń czy uczennica czegoś potrzebuje, wyłapywania sygnałów, że dzieje się coś złego. Jeśli myślimy o młodych, to na tym powinniśmy się skupić, a nie na wprowadzaniu coraz większej liczby narzędzi do pracy, kiedy już wpadną w kryzys bezdomności. Trzeba zrobić wszystko, żeby młodzi nie wpadali w tę pułapkę, by ktoś wychodzący np. z domu dziecka miał jakieś wykształcenie, przygotowanie do pracy zawodowej. A jak musi wrócić do rodziny, to żeby i w jej funkcjonowaniu się coś zmieniło na lepsze.
Czy samemu można coś zrobić? Przykładowo wspomnianej wcześniej młodej parze kupiłem jedzenie, czy to jest w porządku?
– Jak najbardziej, jednak najlepiej jest wysłać takie osoby do miejsc, które udzielają profesjonalnej pomocy. Można oczywiście kupić bułkę, kiełbasę czy kefir, bo jak się najedzą, to będzie im łatwiej dotrzeć, gdzie trzeba. Choć z drugiej strony niekiedy mogą nie zgłosić się po pomoc, bo będą mieć zaspokojoną podstawową potrzebę.
Generalnie nie każdy jest przygotowany do udzielania pomocy, nawet jeśli jest bardzo wrażliwy.
Zapraszam więc do nas, a w innych miejscach warto skierować albo i potowarzyszyć w dotarciu do OPS, gdzie na pewno będzie ktoś, kto wskaże różne możliwości.
To jeszcze proszę powiedzieć, co Panią napędza przez te wszystkie lata?
– Nie wiem, już się nad tym nie zastanawiam. Weszłam do tego pociągu, a raczej jestem jego lokomotywą i staram się dołączać jak najwięcej nowych wagoników. Udaje się, bo mam wrażenie, że fundacja dobrze się rozwija. Ale dobrze, najbardziej napędzającą siłą jest po prostu młodzież, z którą lubię pracować. Dają bardzo dużo energii, chociaż potrafią też ją odebrać, nierzadko wracam do domu i jestem załamana jakimś odkryciem. Za chwilę jednak pojawia się nowa osoba, kolejne wyzwanie. Nie ma co się użalać, trzeba robić swoje i starać się dążyć do tego, by młodzi zrobili coś ze swoim życiem. Nam się to zresztą opłaca jako społeczeństwu. Jak uratujemy ich dziś, to nie będą dożywotnio bezdomni, nie trafią do zakładu karnego, nie będą kraść albo stwarzać zagrożenia, nie będą klientami pomocy społecznej. Zamiast tego będą żyć uczciwie, pracować, płacić podatki. To zatem także ważny społecznie cel. Nie z każdym się uda, ale jeśli nawet tylko mały procent potrzebujących wsparcia w ułożeniu sobie przyszłości zmieni swoje podejście do życia, to jest to bardzo dużo.
Agnieszka Sikora – Z wykształcenia dziennikarka i pedagożka resocjalizacyjna, założycielka i prezeska Fundacji po DRUGIE, która od 10 lat zajmuje się rozwiązywaniem problemu bezdomności młodzieży oraz wspieraniem młodych osób zagrożonych wykluczeniem społecznym.
W listopadzie i grudniu zapraszamy w Portalu Organizacji Pozarządowych ngo.pl do debaty "Mieszkanie prawem, nie towarem". Jesteśmy ciekawi zdania pracowników i pracowniczek organizacji społecznych, a także działaczy, aktywistek, publicystek i dziennikarzy na temat polityki mieszkaniowej - przyczyn jej braku oraz możliwych rozwiązań. Chcemy oddać głos praktykom i praktyczkom, by spojrzeli także na problem mieszkalnictwa z różnych perspektyw - osób w kryzysie bezdomności oraz oczekujących na lokale wspomagane. Chcemy aby w przestrzeni portalu wybrzmiał artykuł 75 Konstytucji RP: "Władze publiczne prowadzą politykę sprzyjającą zaspokojeniu potrzeb mieszkaniowych obywateli, w szczególności przeciwdziałają bezdomności, wspierają rozwój budownictwa socjalnego oraz popierają działania obywateli zmierzające do uzyskania własnego mieszkania”.
Czekamy na wasze komentarze.
Źródło: własna
Redakcja www.ngo.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy.