Zwady na Zawadach. Mieszkańcy mówią „nie” osiedlu komunalnemu w Wilanowie [felieton Orchowskiej]
Na świecie na popularności zyskują osiedla społeczne, dostępne dla ludzi w różnym wieku i o różnym poziomie zamożności. W Polsce jednak wciąż brakuje długofalowej polityki mieszkaniowej nastawionej na wyrównywanie szans i tworzenie godnych warunków życia dla wszystkich.
Jednorodzinne domki, szklarnie, traktory. To Kępa Zawadowska w Wilanowie, gdzie powstać ma osiedle komunalne. Pomysł nie spodobał się jednak okolicznym mieszkańcom. Sprawę opisał na łamach „Gazety Stołecznej” Wojciech Karpieszuk. W sieci zawrzało. Internauci nie zostawili na protestujących suchej nitki, nazywając ich „lemingami” i „słoikami”, zarzucając uprzedzenia i klasizm. Sprzeciw ten skupia jak w soczewce społeczne dylematy rozwoju miast wokół różnorodności społecznej, prawa własności, czy suburbanizacji. Ale może stać się też przyczynkiem do szerszej debaty na temat polskiej polityki mieszkaniowej.
Wilanów wiejski, Wilanów podmiejski
Na Zawady i Kępę Zawadowską z historycznego centrum Wilanowa można dotrzeć jedną ulicą – Zygmunta Vogla. Dla osoby takiej jak ja, czyli niezmotoryzowanej, jest to nie lada wyzwanie. Komunikacja publiczna w te rejony kursuje rzadko. Jedyna stacja rowerów miejskich znajduje się tuż przy wjeździe na Zawady, co uniemożliwia podróże w głąb osiedli. Zresztą czasem i samochód niewiele by tu pomógł – w godzinach szczytu cała ulica stoi. W korku można przynajmniej oglądać okolicę. Na Zawadach dominuje zabudowa jednorodzinna (którą dobrze opisuje określenie „urbanistyka łanowa”). Dookoła jest dużo zieleni, gdzieniegdzie wciąż znajdują się pola uprawne, połyskują szklarnie. W powietrzu słychać świst piłek z sąsiedniego pola golfowego.
Wilanów uchodzi za dzielnicę luksusową. Swoją opinią przyciąga wielu nowych mieszkańców. W jego nadwiślańskich częściach – na Zawadach i Kępie Zawadowskiej, położonych na tyle historycznego pałacu, wciąż jest sporo niezagospodarowanych obszarów. Jest miejsce na budowę okazałych willi i przestronnych apartamentowców. Dodatkowo, ceny na tych terenach przez długi czas były niższe niż w Miasteczku Wilanów, nie wspominając już o Wilanowie Niskim i Wysokim. Można było pobudować się w prestiżowej dzielnicy, jednocześnie nie należąc do grona najbogatszych Polaków. W zamian trzeba było liczyć się z kilkoma niedogodnościami: utrudnioną komunikacją, sąsiedztwem elektrociepłowni i oczyszczalni ścieków, brakiem kanalizacji, czy kilometrami do najbliższej publicznej szkoły podstawowej i przychodni zdrowia.
Rysa na wizerunku dzielnicy
To właśnie na Kępie Zawadowskiej, a w zasadzie na jej obrzeżach, przy samej granicy Warszawy, wybucha bunt przeciwko budowie osiedla komunalnego. Głos zabierają osoby, które wprowadziły się do dzielnicy kilka-kilkanaście lat temu. Jak przekonują, ich sprzeciw wynika z obaw o zmianę charakteru okolicy. Zawady i Kępa Zawadowska wpisują się w ideał podmiejskiego zamieszkiwania – łączą w sobie zarówno cechy miejskie i wiejskie. Napływ nowej ludności miałby zagrozić realizacji wizji życia swobodnego i wolniejszego. Protestujący nie uwzględniają przy tym, że to właśnie ich przybycie stało się jednym z motorów urbanizacji tego terenu, zamieszkanego wcześniej przez rolników i gospodarzy.
Dodatkowo, mieszkańcy swoje stanowisko uzasadniają dużym obciążeniem finansowym, z jakimi wiązał się dla nich zakup nieruchomości. Finansowali je za pomocą kredytów. Osiedle komunalne w sąsiedztwie przyczynić by się miało do spadku wartości nieruchomości, ale nie tylko – stoi w kontrze do wizji, jaka towarzyszyła mieszkańcom podczas przeprowadzki do tego miejsca. Badania socjologa Mikołaja Lewickiego („Społeczne życie hipoteki”, Warszawa 2019) pokazują, że kredyt nie jest tylko prostą czynnością finansową, ale pociąga za sobą szereg oczekiwań i aspiracji. Według Lewickiego wiąże się on z wizją zapewnienia dobrobytu jedynie dzięki indywidualnemu wysiłkowi, określa szanse życiowe kredytobiorców.
Kontrastuje to silnie ze wciąż pokutującym w Polsce stereotypem lokatora, jako kogoś, kto żyje na koszt państwa i nie pracuje.
Osiedle komunalne w Wilanowie mogłoby stanowić rysę na jego wizerunku jako dzielnicy willowej i prestiżowej.
Gdzie buduje się osiedla, a gdzie budować się powinno
Bunt ten koncentruje w sobie niepokoje społeczne związane z przemianami przestrzeni miast – dotyczącymi wielkości zbiorowości mieszkańców, stopnia jej zróżnicowania społecznego, zamożności, czy preferowanych stylów życia. Zamiast jednak linczować protestujących, warto skupić się na meritum, czyli na tym, jaki model polityki mieszkaniowej proponuje miasto.
Po pierwsze, czy obrzeża Kępy Zawadowskiej, przy granicy Warszawy, bez dobrej komunikacji publicznej, z dala od usług publicznych i miejsc pracy, są dobrą lokalizacją dla osiedla komunalnego? To pytanie stawiał w tekście Karpieszuk. Mieszkańcy będą skazani na długie dojazdy, z którymi wiążą się duże koszty – finansowe i czasowe.
Potwierdzają się słowa Iwony Tereszczak, lokatorki z Warszawskiego Stowarzyszenia Lokatorów, że w naszym kraju „trzeba być biednym, żeby dostać mieszkanie komunalne, ale bogatym, by móc w nim żyć”.
Po drugie, do jakiego stopnia model, w którym osiedle budowane jest wyłącznie dla przedstawicieli jednej, określonej warstwy społecznej, jest skuteczny? Efektem budowy domów komunalnych na odizolowanych od reszty miasta terenach może być wzrost segregacji przestrzennej oraz – wykluczenie osób tam mieszkających. Na świecie na popularności zyskują osiedla społeczne, dostępne dla ludzi w różnym wieku i o różnym poziomie zamożności. W Polsce jednak wciąż brakuje długofalowej polityki mieszkaniowej nastawionej na wyrównywanie szans i tworzenie godnych warunków życia dla wszystkich.
Justyna Orchowska – socjolożka, aktywistka miejska. Pracuje w Centrum Europejskich Studiów Regionalnych i Lokalnych EUROREG na Uniwersytecie Warszawskim. Członkini Stowarzyszenia „Miasto jest Nasze”.
Źródło: własna
Redakcja www.ngo.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy.