Mieszkanie prawem, nie towarem. Julia Wygnańska: Gdy tak nie jest, dzieje się krzywda, za którą wszyscy płacimy
To, że mieszkanie jest prawem oznacza, że możliwość pobytu w nim nie jest wykorzystywana do wymuszenia na uczestniku jakiegoś sposobu rozwiązywania problemów zdrowotnych, zawodowych, rodzinnych, np. zabierzemy klucze jeśli nie pójdziesz na terapię lub nie będziesz przyjmował leków, itd.
W listopadzie i grudniu zapraszamy w Portalu Organizacji Pozarządowych ngo.pl do debaty "Mieszkanie prawem, nie towarem". Jesteśmy ciekawi zdania pracowników i pracowniczek organizacji społecznych, a także działaczy, aktywistek, publicystek i dziennikarzy na temat polityki mieszkaniowej - przyczyn jej braku oraz możliwych rozwiązań. Chcemy oddać głos praktykom i praktyczkom, by spojrzeli także na problem mieszkalnictwa z różnych perspektyw - osób w kryzysie bezdomności oraz oczekujących na lokale wspomagane. Chcemy aby w przestrzeni portalu wybrzmiał artykuł 75 Konstytucji RP: "Władze publiczne prowadzą politykę sprzyjającą zaspokojeniu potrzeb mieszkaniowych obywateli, w szczególności przeciwdziałają bezdomności, wspierają rozwój budownictwa socjalnego oraz popierają działania obywateli zmierzające do uzyskania własnego mieszkania”.
Czekamy na wasze komentarze.
Chyba wszyscy się zgadzamy, że człowiek potrzebuje miejsca do mieszkania. Czujemy to, choć czasem ciężko nam precyzyjnie określić, czym to miejsce jest. Wiadomo, rodzimy się z innymi genami, żyjemy w rożnych środowiskach, mamy różne aspiracje. Dla jednych domem jest własna willa z basenem, dla innych mieszkanie socjalne przyznane na trzy lata przez urząd miasta. Czasem ważniejszy jest jakiś szczególny wymiar domu np. dzielnica, koszt, poczucie bezpieczeństwa lub możliwość decydowania o tym, co robimy na co dzień.
Płacimy krocie, bo zależy nam na lokalizacji, czasem bezpieczniej być na kanapie u koleżanki niż we własnym łóżku z przemocowym partnerem, cierpienie jest mniejsze na dworcu niż w mieszkaniu rodziców, którzy nie akceptują naszej tożsamości.
Dom to...
Podkreślamy różne aspekty domu, ale minimalna esencja jest taka: dom to miejsce, w którym jest ciepło i sucho, w którym można się zamknąć, jak jest taka potrzeba, z którego wiadomo, że nie będziemy wyrzuceni, i w którym możemy żyć w sposób zgodny z naszymi wyborami i celami życiowymi. Debata dotyczy tego, w jaki sposób człowiek ma pozyskać dostęp do takiego miejsca, jakich środków używać, żeby każdy je miał, czy każdy ma je mieć, czy ono się należy, czy trzeba się go dorobić.
Duża część tej debaty jest prowadzona przez ludzi, którym trudno zrozumieć wszystkie wymiary mieszkania, ponieważ zawsze mieli do niego dostęp. Bynajmniej nie jest to zarzut tylko stwierdzenie faktu: większość ludzi ma gdzie mieszkać. Definicja, którą przytoczyłam wyżej, to definicja stworzona przez ludzi z branży bezdomności, specjalistów od braku mieszkania.
Spróbujmy zatem popatrzeć na kwestię „prawa do mieszkania” z perspektywy osób, które latami nie miały dostępu do miejsca spełniającego definicję domu, funkcjonowały w społeczeństwie, w którym mieszkanie jest wszystkim, tylko nie prawem, a ktoś bez domu może liczyć w zasadzie tylko na piętrowe łóżko w schronisku. Jest to perspektywa osób doświadczających bezdomności w Polsce, gdzie wciąż podstawową formą wsparcia jest dach nad głową w zbiorowej instytucji jako pomoc adekwatna do wysiłku zdaniem społeczeństwa wkładanego przez człowieka w to, żeby go mieć.
Jak nie zapracował to znaczy, że tak wybrał lub jest leniem?
Po pierwsze, ludzie posiadający takie doświadczenie nie wierzą, że pobyt w mieszkaniu jest możliwy. W konsekwencji od chwili przeprowadzki do lokalu upływa dużo czasu zanim zaczną wykorzystywać tę szansę. Jeśli zdecydują się na udział w programie „Najpierw mieszkanie” dostają do ręki umowę pobytu na dwa lata, klucze, wyposażony samodzielny lokal i możliwość decydowania, o tym co robią. Terapeuci są gotowi do wsparcia w każdej chwili, choć swoimi pomysłami nie wyprzedzają próśb o pomoc ze strony uczestników. I co? Ludzie biorą klucze, ale niewiele zmieniają w swoich zachowaniach i funkcjonują tak, jakby spali na krawężniku. Praca nad zmianą zaczyna się dopiero po kilku miesiącach, gdy otoczenie udowodni, że pobyt w mieszkaniu naprawdę jest prawem.
Po drugie, boją się porażki: że stracą mieszkanie, że zdradzili znajomych, którzy wciąż są na ulicy, że nie dadzą rady z obowiązkami i wrócą przegrani i żałośni do pustostanu, po tym jak głupio rzucili się z motyką na słońce, na coś, co im się nie należy, o czym każdy przecież wie, a bezdomny to już naprawdę powinien.
Po trzecie, zwyczajnie nie potrafią funkcjonować w tych czterech ścianach. Dotyczy to zwłaszcza osób, które wcześniej były w zbiorowych placówkach. Muszą uczyć się podstaw czyli przebywania w środku, spania w środku, sprzątania, robienia zakupów dla jednej osoby, nie gromadzenia na zapas, przeznaczania części dochodów na czynsz, liczenia się z sąsiadami oraz kontrolowania zachowań, które im szkodzą, na przykład nadmiernego picia. Są bezradni.
Po czwarte, gdy funkcjonowali w instytucjach, w których dach nad głową był formą pomocy, a nie prawem nie mieli jak się nauczyć, że obowiązki wynikające z tego, że się mieszka są ważne dla nich samych. Nauczyli się, że są ważne ze względu na czyjś regulamin, polecenie kierowniczki, sankcję zewnętrzną. Tymczasem gdy trafiają do mieszkania, liczy się tylko to, co sami sobie narzucą. I nie narzucają fałszywie rozumiejąc wolność jako stan bez zobowiązań.
Tak się dzieje gdy mieszkanie jest traktowane jako dobro, na które każdy sam musi zapracować, a jak nie zapracował to znaczy, że tak wybrał lub jest leniem, więc jedyne co może, to mieszkać na ulicy lub w schronisku.
Można to odwrócić, ale potrzeba na to czasu, intensywnego wsparcia zespołu specjalistów oraz dostępu do mieszkania, które jest prawem.
To, że mieszkanie jest prawem oznacza, że możliwość pobytu w nim nie jest wykorzystywana do wymuszenia na uczestniku jakiegoś sposobu rozwiązywania problemów zdrowotnych, zawodowych, rodzinnych, np. zabierzemy klucze jeśli nie pójdziesz na terapię lub nie będziesz przyjmował leków itd.
Jednocześnie asertywnie monitorowane jest zachowywanie przez uczestnika obowiązków stricte lokatorskich: przeznaczanie określonej części dochodów na opłaty mieszkaniowe, przestrzeganie zasad współżycia sąsiedzkiego oraz warunków umowy dotyczących liczby najemców (nie przyjmowanie „na waleta”). Takie są zasady programów „Najpierw mieszkanie”, w których od 70 do 90% uczestników po dwóch latach wsparcia osiąga sukces w postaci stabilnego, zgodnego z normami społecznymi utrzymywania się w mieszkaniu.
Na poziomie ideologicznym uważam, że mieszkanie jest prawem każdego człowieka, ale rozstrzygający jest dla mnie argument praktyczny znany z pracy z ludźmi, którzy doświadczyli braku mieszkania. Gdy mieszkanie jest prawem ludzie żyją dużo lepiej w wymiarze indywidualnym oraz w większej zgodzie z normami społecznymi. Gdy tak nie jest dzieje się krzywda, za którą wszyscy płacimy.
Większość z nas płaci pieniędzmi przeznaczanymi przez państwo na utrzymanie nieefektywnego systemu. W Polsce ponad połowa ludzi liczonych jako „osoby bezdomne” doświadcza tego stanu dłużej niż pięć lat mimo tego, że korzystają ze wsparcia. Osoby w kryzysie bezdomności płacą cierpieniem, wykluczeniem, pogardą, poczuciem braku wartości swojego życia i przekonaniem, że może być tylko gorzej, więc nie ma co próbować.
Julia Wygnańska - wiceprezeska Fundacji Najpierw Mieszkanie Polska, która od 2020 r. działa na rzecz tworzenia osobom doświadczającym długotrwałej bezdomności i kryzysu psychicznego warunków do powrotu do pełnego zdrowia i trwałego zakończenia bezdomności. Fundacja upowszechniania wiedzę o wartościach, systemach i programach „Najpierw mieszkanie" wśród osób prywatnych, aktywistów, urzędników i polityków. Obecnie Fundacja uczestniczy w Partnerstwie „Najpierw mieszkanie – innowacyjne metody trwałego rozwiązania chronicznej bezdomności”, współrealizowanym przez Fundację Fundusz Współpracy, Biuro Polityki Lokalowej m.st. Warszawy oraz fińską fundację Y-Saatio. W ramach partnerstwa rozpoczyna właśnie prowadzenie Portalu Najpierw Mieszkanie www.najpierwmieszkanie.org. Julia Wygnańska jest współautorką koncepcji Programu Najpierw Mieszkanie wdrażanego przez Partnerstwo, wieloletnią współpracowniczką Europejskiego Obserwatorium Bezdomności FEANTSA, inicjatorką, koordynatorką i uczestniczką projektów w obszarze bezdomności w Polsce i Europie.
Źródło: własna
Redakcja www.ngo.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy.