Świat bez bezdomności jest możliwy. To decyzja polityczna [felieton Ignacego Dudkiewicza]
Gdy rozmawiamy o problemach i wyzwaniach społecznych, zbyt często zakładamy ich nieuchronność czy wręcz przerażającą „naturalność”. Dotyczy to także zjawiska bezdomności. Nie musi tak być.
Możliwy jest świat bez głodu. Przekonuje o tym lektura takich książek, jak „Głód” Martina Caparrósa czy „Geopolityka głodu” Jeana Zieglera. Ten drugi, były Specjalny Sprawozdawca ONZ ds. prawa do żywności, mówi chociażby: „Co pięć sekund dziecko poniżej dziesiątego roku życia umiera z głodu, co oznacza, że siedemnaście tysięcy dzieci w tym wieku umiera każdego dnia. A jednocześnie (…) dzisiejsze rolnictwo na całym świecie jest w stanie wyżywić dwanaście miliardów osób (…). Dlatego też nie może być mowy o nieuchronności tego zjawiska”. A jednak to wciąż od zasobności portfela zależy, czy należymy do ludzi, których stać na to, żeby na potęgę żywność marnować, czy też ludzi, których nie stać na podstawowe wyżywienie.
Możliwy jest świat bez łatwo wyleczalnych chorób. Codziennie na świecie ludzie umierają na choroby, na które dawno temu wynaleziono skuteczne i bezpieczne szczepionki czy lekarstwa. Mimo to światowa dystrybucja wiedzy medycznej, prawo patentowe ważniejsze od ludzkiego życia i wyniki sprzedaży istotniejsze od życia dzieci sprawiają, że ludzie umierają, choć mogliby żyć.
Możliwy jest świat ze znacznie mniejszą liczbą niewolników (obecnie jest ona najwyższa w historii). Gdyby bogate społeczeństwa Globalnej Północy wprowadziły i twardo egzekwowały zakaz sprowadzania towarów, przy których powstaniu wykorzystywana była praca niewolnicza – również dzieci – mniej ludzi byłoby pozbawianych wszelkich praw w imię naszych wygód. Jednocześnie moda na produkty pewnego technologicznego giganta nie zmniejszyła się ani trochę po ujawnieniu, że przez trzy lata nie zrywał współpracy z podwykonawcą, mimo pełnej świadomości, że korzysta z niewolniczej pracy dzieci i Ujgurów.
Gdy rozmawiamy o problemach i wyzwaniach społecznych, zbyt często zakładamy ich nieuchronność czy wręcz przerażającą „naturalność”. Dotyczy to także zjawiska bezdomności. A świat bez bezdomności także jest możliwy. Polska bez bezdomności jest możliwa.
Alternatywa istnieje
Jest jeden kraj w Europie, w którym bezwzględna liczba osób w kryzysie bezdomności maleje zamiast rosnąć. To Finlandia. Kraj, w którym – nie tylko w tej kwestii – wyjątkowo często o decyzjach politycznych decyduje tak rzadkie w polityce połączenie: serca i rozumu. Finowie i Finki poszli za tym, co słuszne – w imię praw człowieka, równości, ochrony życia ludzkiego i jego godności. Przy okazji poszli za tym, co opłacalne – bo w dłuższej perspektywie tańsze. Zainwestowali więc w programy oparte na idei „Najpierw mieszkanie” (w Polsce niestrudzenie promowanej przez Julię Wygnańską). Zadziałało. Podobnie jak – już nie w skali całych państw – w szeregu miast na świecie, w których władze poszły tą samą drogą.
W tym sensie decyzja o tym, by bezdomności nie było, to decyzja polityczna, a nie osobista. Jak niestrudzenie powtarza Adriana Porowska i wielu innych działaczy i działaczek na rzecz osób w kryzysie bezdomności: nie ma bezdomności z wyboru. Jest taka rzeczywistość ekonomiczno-społeczna, która w bezdomność wpycha (tak wielu z nas nie chce przyjąć do wiadomości, że przy braku zabezpieczeń społecznych i państwowych znaczną część populacji od bezdomności dzieli kilka niezapłaconych rat czy czynszów). Jest system pomocy, który na znaczącą skalę nie działa (jak mówił Adam Bodnar, gdy jako Rzecznik Praw Obywatelskich wielokrotnie interweniował w obronie praw osób w kryzysie bezdomności, „istnieje on tylko teoretycznie”). Jest polityka mieszkaniowa, która bezdomność i współtworzy, i nie daje szans, by ją pokonać w sposób sprawny, skuteczny i ostatecznie niosący za sobą najniższe koszty: zarówno dla osoby trafiającej na ulicę, jak i dla budżetów samorządów czy państwa.
To, że ludzie umierają z głodu czy na uleczalne choroby, pracują w niewoli czy zamarzają zimą na ulicy, to efekt tego, że tak urządziliśmy – ze szczególnym udziałem polityków oraz przedstawicieli kapitału – system społeczno-ekonomiczny. Jednocześnie daliśmy sobie wmówić, że nie da się inaczej, że tak musi być, że „taki już jest ten świat”, że „There Is No Alternative” („Nie ma alternatywy”).
Ale to nieprawda. Przekonują o tym nie tylko naiwni filozofowie utopiści, jak niżej podpisany, ale też eksperci i ekspertki, praktycy i praktyczki, działacze i działaczki organizacji społecznych i międzynarodowych.
Temat nieświąteczny i niepolityczny
Piszę to wszystko krótko po lub przed wielkimi świętami chrześcijaństwa i judaizmu, w trakcie świętego czasu w islamie, na Dzień Ludzi Bezdomnych. Ale bezdomność to temat mało odświętny. I wciąż mało polityczny. Dlatego chociaż piszę to również w trakcie kampanii wyborczej, to nie mam wątpliwości: w jej trakcie mało kto – o ile ktokolwiek – zająknie się o bezdomności. Mało kto – o ile ktokolwiek – wspomni o prawach osób, które nie mają gdzie mieszkać i od lat tkwią na ulicy bez skutecznej, bo systemowej i całościowej, pomocy. Mało kto – o ile ktokolwiek – wprost przyzna, że dekady zaniedbań wypychają na bruk kolejnych ludzi.
A mogłoby być inaczej. Inny świat jest możliwy. Ale wciąż tak mało prawdopodobny.
Ignacy Dudkiewicz – filozof, bioetyk, działacz społeczny, publicysta i dziennikarz. Były redaktor portalu NGO.pl. Redaktor naczelny Magazynu Kontakt (www.magazynkontakt.pl). Obecnie pracuje nad doktoratem o jakości polskiej debaty bioetycznej oraz książką o władzy w Kościele w Polsce.
Źródło: informacja własna ngo.pl
Redakcja www.ngo.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy.