Krótka historia o dwóch kobietach ratujących swoje organizacje [Felieton Dudkiewicza]
Oto nagle i niespodziewanie (choć z zupełnie różnych powodów) z dużych, prężnych i ważnych organizacji odchodzą ich charyzmatyczni szefowie i twórcy. A organizacje muszą przetrwać. I pewnie przetrwają – pod kierownictwem silnych kobiet.
W Stowarzyszeniu „Wiosna”, prowadzącym Szlachetną Paczkę, do zmiany szefostwa doszło po upublicznieniu zarzutów mobbingu i wyzysku stawianych jego twórcy, księdzu Jackowi Stryczkowi. W Fundacji Integracja i Stowarzyszeniu Przyjaciół Integracji wymusiła ją nagła i niespodziewana śmierć ich dotychczasowego prezesa, nieodżałowanej pamięci Piotra Pawłowskiego.
Ktoś powie: to przecież dwie skrajnie różne historie. Zgoda.
Te dwie tak niepodobne do siebie historie łączy jednak ciekawy wspólny mianownik. Są nim odważne i silne kobiety, które w kryzysowej sytuacji zgodziły się wziąć stery w swoje ręce, by poprowadzić te zasłużone organizacje poprzez sztorm.
Przejąć stery w trakcie sztormu
A przecież niełatwo wejść w trakcie burzy na mostek kapitański. Nie może być prostym pokierowanie dalej statkiem, gdy trzeba jednocześnie zastąpić dotychczasowego kapitana (jest to trudne niezależnie od tego, jaki był, bo trzeba albo udowodnić, że potrafi się działać inaczej, albo sprostać oczekiwaniom i porównaniom), łatać kadłub i wesprzeć psychicznie załogę. A także – przynajmniej w przypadku Szlachetnej Paczki – odbudowywać nadszarpnięty wizerunek i poradzić sobie z niepewnością dotychczasowych partnerów, co będzie dalej.
Na jednym mostku kapitańskim stanęła Joanna Sadzik, nowa prezes Stowarzyszenia „Wiosna”. Sama przyznała, że nie obejmuje stanowiska w euforii, bo bycie prezesem „Wiosny” to nie jest konfetti i tort. Zapytana w wywiadzie dla Onetu, dlaczego podjęła się tego zadania, powiedziała: „Rozmawiałam z moimi przyjaciółmi z harcerstwa z dawnych lat. Powiedzieli, że harcerz musi brać odpowiedzialność i w obliczu kryzysu nie ucieka. A nasza organizacja, z którą czuję się związana i która zbudowała jedną z najważniejszych społecznych akcji jednoczących Polaków wokół pomocy – stoi dziś w obliczu dużego kryzysu”.
Już to, że nie odmówiła wywiadu właśnie temu medium, które opublikowało artykuł o praktykach zarządczych księdza Stryczka, budzi nadzieję, że mówimy o osobie, dla której najważniejsze będzie dobro prowadzonych akcji społecznych (i – miejmy nadzieję – także pracujących przy nich ludzi).
Sadzik przyznała również, że niektóre działania i słowa, które padły pod adresem dziennikarzy z ust poprzednich władz stowarzyszenia, były nieprawdziwe i niepotrzebne. Zapowiedziała zmianę sposobu działania. Potwierdziła, że ksiądz Stryczek nie ma już wpływu na to, co się dzieje w stowarzyszeniu.
Wreszcie: przeprosiła za wszystko, co było nie tak. Bez wykrętów. Poprosiła o zaufanie i zapowiedziała próby jego odbudowy. I można już teraz powiedzieć, że przynajmniej wizerunkowo zrobiła wiele, by to się udało.
Wiemy już, że w obecnej edycji Szlachetnej Paczki znów wezmą udział choćby piłkarze polskiej reprezentacji. Do partnerów dołączyła Coca Cola. Ruszyła akcja łączenia rodzin, jest nowy klip, pani prezes – choć dotąd unikała mediów i nie ma ambicji, by być, jak ksiądz Stryczek, jednoosobową twarzą Paczki – pojawiła się w telewizji śniadaniowej i stara się promować ideę, która, jak się wydaje, ma szansę dzięki niej przetrwać. A przecież jest dopiero koniec listopada!
Trzeba jej życzyć powodzenia.
„Integracja przetrwa”!
W niezmiernie trudnym momencie stery w Integracji przejęła również Ewa Pawłowska. Budzi to tym większy podziw, że nie mówimy przecież o przypadkowej zbieżności nazwisk z jej wielkim poprzednikiem na stanowisku szefa, Piotrem Pawłowskim.
Oto Ewa Pawłowska, która przeżyła największą osobistą tragedię, postanowiła wziąć odpowiedzialność za dalsze losy dzieła swojego męża, któremu całe życie – także w pracy, jako wieloletnia członkini zarządu – była wsparciem i oparciem. Jak widać – jest nim niejako także po jego śmierci.
17 listopada podczas Wielkiej Gali Integracji występowała już w nowej roli. I poradziła sobie świetnie. Wcześniej pisała między innymi: „będziemy kontynuować Jego dzieło tworzenia świata bez barier, świata dla wszystkich. Wspólnie z Przyjaciółmi Integracja przetrwa ten trudny czas i znów podejmie walkę”. A także: „Mamy doświadczenie, nakreśloną misję i oddanych Przyjaciół, których zapraszamy do współpracy. Mamy też bardzo dobry Zespół pracowników zaprawionych w wieloletnich bojach”.
Nie mogę się oprzeć wrażeniu, że dla znalezienia siły, jaką pokazuje Ewa Pawłowska, kluczową rolę odgrywa jej doświadczenie jako pielęgniarki i położnej – pracy w roli pięknej, ale przecież wszyscy wiemy, jak w Polsce niewdzięcznej.
Trzeba się nie bać żadnych wyzwań, by ją podjąć. Teraz przed Ewą Pawłowską kolejne – być może równie wielkie.
Przyszłość jest kobietą
W obu przypadkach, nawet jeśli wyzwania stojące przed organizacjami są w dużej mierze odmienne, mamy więc do czynienia z podobnym mechanizmem. Oto nagle i niespodziewanie (choć z zupełnie różnych powodów) z dużych, prężnych i ważnych organizacji odchodzą ich charyzmatyczni szefowie i twórcy.
A organizacje muszą przetrwać. I pewnie przetrwają – pod kierownictwem silnych kobiet.
Myślę, że to nie tylko przypadek tych dwóch konkretnych organizacji. Gdy patrzę na najbardziej rozpoznawalne twarze polskiego sektora pozarządowego, poza Jerzym Owsiakiem, widzę dziś głównie kobiety: Janinę Ochojską, Annę Dymną, Ewę Błaszczyk, Ewę Kulik-Bielińską, siostrę Małgorzatę Chmielewską, Urszulę Jaworską…
Gdy więc czytam, jak Joanna Sadzik mówi: „wierzę, że przyszłość jest kobietą”, to myślę, że ma rację. I że dotyczy to również sektora obywatelskiego.
Redakcja www.ngo.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy.