W pociągu do Gdańska. Odwiozłam psa, Jasia, zorganizowałam trzy najbliższe dni pozostałym dzieciom, poupychałam, co się dało na następny tydzień i jadę uczestniczyć w zajęciach szkoły terapeutów refleksologii. Wrzucając walizkę na regał zastanawiam się, po co mi to i jak to wszystko pomieścić.
Bycie mamą, liderem, koordynatorem, doradcą, konsultantem, coachem, trenerem, neuroterapeutą i wiecznym studentem. Za mną trzy podyplomówki, kilkadziesiąt szkoleń i kursów i od kilkunastu lat był chyba tylko jeden rok, w którym nie pojechałam na żadne szkolenie. Rok po urodzeniu Jasia.
Pęd strachu przed nieistnieniem. Mam jedno wyraźne wspomnienie z mojego dzieciństwa. Leżę w swoim łóżku i jestem przerażona. Uświadomiłam sobie, że kiedyś nie będę istnieć. Tak rozumiałam śmierć. Nie będzie mnie, a świat będzie przeżywał swoje historie beze mnie. Pewien niepokój czuję do dziś, gdy uświadamiam sobie, ile fantastycznych rzeczy dzieje się na całym świecie, ile jest cudownych miejsc, których nie widziałam, a o których marzę, żeby je zobaczyć. Niepokój ten rodzi również moja świadomość. Ile nie wiem, nie rozumiem, nie poznałam. Mam wrażenie, że z tego powodu coraz mniej we mnie cierpliwości do rzeczy mało istotnych, do małostkowości, do roztrząsania spraw wzbudzanych bardziej przez emocje niż rzeczywiste poszukiwanie prawdy. Szkoda mi czasu na urazy, zatory i rozwiązywanie konfliktów.
Często w ostatnim czasie wraca do mnie pytanie, jak my „wspieracze” mamy wspierać siebie? Skąd czerpać energię i zachować równowagę. Jak nie uwikłać się w sprawy niepotrzebne, co zostawiać i kiedy?
Jest kilka rzeczy, które rozumiem dziś, a którym nie poświęcałam swojej uważności w istotnych momentach.
Wewnętrzna motywacja
Rozumienie, z jakiego powodu wybieram ten, a nie inny cel i przedmiot lub podmiot działania. Czy to moja osobista historia, czy potrzeba bycia w centrum, czy zabieganie za akceptacją, czy dojrzały wybór i świadomości mocnych stron?
Każda nie do końca jasna i obiektywna motywacja będzie nas spalać.
Osobista historia nie jest kłopotem, kłopotem staje się, gdy ciągle jest to miejsce w nas żyjące, bolesne, rezonujące tak mocno, że choć pozornie robimy to dla innych, robimy dla siebie. Nie będzie w tym uważności, obiektywizmu ani właściwego słuchania innych, bo nie innym, a sobie będziemy pomagać w sposób, w jaki sami chcemy otrzymać wsparcie. A wszystkich wewnętrznych głodów nie zaspokoi nic z zewnątrz. Latami możemy za nimi biegać próbując się nasycić, w efekcie pustoszejąc coraz bardziej. Ja uciekałam od lęku nieistnienia, braku wpływu, bojąc się prozaicznej codzienności, która jawiła się mi jako klatka. Dziś mogę zmieniać świat bez istnienia w pierwszej setce ekspertów.
Ekologia
Nie mam na myśli braku plastików i produktów bio, choć jest mi to bliskie. Mam na myśli dbanie o to, żeby to, co robimy nie było kosztem innych, naszej rodziny, bliskich, innych ważnych relacji, kosztem naszego odpoczynku i regeneracji. Przypominam sobie wiele sytuacji, w których mówiłam: ale to ważne, istotne, to sprawa wielu ludzi, jeszcze chwilę, będę potem, to nic, nadrobimy…. A potem nic się nie nadrabia, poza mnożeniem ran w bliskich, często cichych, niewypowiedzianych. Wielkimi sprawami wiele da się wyjaśnić.
Przekonania
Jest ich wiele i choć jesteśmy często ich świadomi, ciągle w nas są. „Dobra mama ogarnia dom i dzieci”, „Dobry szef wychodzi z biura ostatni i pracuje za trzech”, „Dbanie o samopoczucie innych jest ważniejsze od moich potrzeb”, „Jestem odpowiedzialna za to, żeby wszystko się udało, zatem trzeba ratować tych, którzy dają ciała”….
Konsekwencją wielu przekonań jest ten głos w nas: „należy”, „powinno” i „trzeba”. Na „należy” i „powinno” buduje się w naszej kulturze poczucie wartości. Jeśli robisz, jak należy, jesteś dobrym człowiekiem.
W efekcie trudno nam odmawiać, w spokoju ducha mieć czas tylko dla siebie, tłumaczymy się z każdej chwili relaksu i lenistwa. Zapętla to i mnoży działania, obciąża. Sprawdzamy innych, siebie, mnożymy kontrolę i nadmierną troskę. To trzeba, tamto trzeba… mam te dźwięki w sobie chyba każdego dnia, próbując zmienić je we wdzięczność z tego, co już jest.
Odpowiedzialność
Jak zauważyć, za co jesteśmy odpowiedzialni, a za co nie? Kiedy chcemy, żeby nasze zespoły były dobrymi zespołami, to czy jesteśmy odpowiedzialni za konflikty w nich, czy nie? Czy jesteśmy odpowiedzialni za to, żeby ludzie się ze sobą dogadywali, czy nie? Łatwiej jest załatwić za kogoś sprawę, łatwiej wejść między ludzi jako rozjemca niż zgodzić się na konflikt i porażkę.
I właściwie kluczową kwestią jest zasada, że nie jesteśmy odpowiedzialni za ludzi, a za narzędzia, których im dostarczamy. Odpowiadamy za to, żeby wiedzieli, jak rozmawiać, jak działać, za organizację możliwości tej rozmowy, ale nie odpowiedzialni za to, że ktoś komuś nie powiedział o swoich potrzebach, nie powiedział o swoich emocjach, uciekł od konfrontacji.
Lider to nie terapeuta i nie lekarz.
To dla mnie największe wyzwanie, zostawić, jak w praktyce edukacji demokratycznej, ludzi i proces sam sobie. Poczekać, gdy będę naprawdę potrzebna, pozwalając ludziom się rozwijać, ryzykując, że nie będzie, jak chcę, że może sobie nie poradzą.
Wizerunek
I chyba to moje największe wyzwolenie. Miłość do mnie samej. Nie muszę być idealna. Nie muszę być zaradna. Nie muszę mieć wpływu i kontroli na wszystko, co wokół mnie. Zgodzić się na to, co przychodzi w spokoju, znajdując ścieżki, drogi do dalszego podążania. Płynąć wśród różnorodności spraw i ludzi. Jak woda przyjąć piasek w nurcie, ale i kamień. Mieć różne brzegi, nie kopać rowów melioracyjnych, raz wylać, raz być wartką i szybką. Spore to dla mnie wyzwanie. Dla dziewczyny lubiącej perfekcyjność, dobry wizerunek.
W tej transformacji, gdy wielu mówi: gdzie się podziewasz, dlaczego cię nie widać, ja świadomie jak nigdy planuję działania. Zadaję odważne pytania w mojej organizacji, szukam narzędzi do zmiany fundamentalnej. I gdy tego nie widać w Warszawie, Olsztynie, Elblągu, ja w Ełku mam coraz więcej dobrych pozarządowych relacji służących zmianie.
Urszula Podurgiel – założycielka i prezeska Stowarzyszenia Adelfi oraz Fundacji Kocham Jaśka związanej z jej chorym synkiem Jasiem; w ciągłym rozwoju zarówno menagerka, coach, trenerka, jak i terapeutka muzykoterapii dogłębnej komórkowej oraz edukatorka własnych dzieci. Absolwentka programu Liderzy Polsko-Amerykańskiej Fundacji Wolności, wielokrotnie nagradzana za swoją społeczną aktywność.
Komentuj z nami świat! Czekamy na Wasze opinie i felietony (maks. 4500 znaków plus zdjęcie) przesyłane na adres: redakcja@portal.ngo.pl