PODURGIEL: System zapomniał, że zmiana dopiero na koniec tworzy procedurę, reguły i plany. Pierwszy jej etap to wartości, pasje, kreatywność, myślenie poza schematami, pragnienia, potencjał. Kto chce zobaczyć cuda, niech da wolność organizacjom pozarządowym!
Ignacemu, redaktorowi ngo.pl, powiedziałam, że napiszę o destruktywnym wpływie pieniędzy unijnych na ideowość organizacji pozarządowych. Miałam nawet myśl, żeby zachęcić do bezwzględnej rezygnacji z tych niecnych milionów, podnieść rewoltę przeciwko wszelkim wskaźnikom, wnioskom o płatność, wykasować z pojęć jakiekolwiek RPD, IZ, IP i przestać zadawać się w końcu z projektowymi beneficjentami! Być może to przez nich zeszłam z światłej drogi, którą chciałam podążać jako prawdziwy pozarządowiec?
Jak pisać, żeby „przeszło”?
Piszę z humorem, ale prawdą jest, że jestem zmęczona. Napisałabym „cholernie zmęczona”, ale nie wiem, czy można.
Mamy do czynienia z systemem, który zapomniał, że zmiana dopiero na koniec tworzy procedurę, reguły i plany. Pierwszy jej etap to wartości, pasje, kreatywność, myślenie poza schematami, pragnienia, potencjał.
Można myśleć, że jest na to przestrzeń w momencie tworzenia tak zwanego projektu, ale ostatecznie przychodzi podporządkować się wizjom wytyczonym przez programy tworzone przez wąskie grupy strategiczne. Czy kryją one ich pasje i myślenie poza schematami? Nie wiem. Czasem wątpię. Na pewno składający projekty szukają odpowiedzi na pytania: co się podoba instytucji pośredniczącej (IP) i jak pisać, żeby „przeszło”. Jeżeli nie współtworzymy wizji zmiany lub robimy to w małym stopniu, zostaje nam spróbować uczynić te wizje swoimi, inaczej będziemy jedynie pustymi realizatorami zadań.
Gdzie uciekają nasze wartości?
My sprawdzamy, czy ciągle jesteśmy blisko naszych wartości jako organizacja. Odpowiadamy sobie na pytania, czy warto i dlaczego warto, dystansując się od finansów i etatów. Szukamy uzasadnienia i sensu w przytłaczającej ilości oczekiwań. Oczekiwania ma od nas IP, oczekiwania mają samorządy, oczekiwania mają ludzie, których dziwi, że nie możemy tak wprost im powiedzieć: „jasne, bez problemu!”, a zaczynamy od: „zaraz sprawdzę; a jest Pan/Pani bezrobotna?; a może z NGO?; ale wszystkim to nie możemy…”.
Na prawie każdym spotkaniu zespołu rozmawiamy, jak pomagać i być skutecznym, nawet gdy się wydaje, że nie bardzo możemy, gdy pieniędzy dodatkowych na swobodę nie ma, a czas zabiera nam zapełnianie segregatorów. Czasem mnie to przytłacza i czuję się, no właśnie, cholernie zmęczona.
Ale czepiam się wówczas myśli, że tak właśnie bronimy swoich ideałów. W ten sposób bronimy się przed staniem fabryczką mielącą pieniądze unijne.
Czuję się dumna, gdy słyszę kogoś z zespołu, jak mówi przez telefon: „dobrze, spotkamy się, porozmawiamy, coś wymyślimy”. Jestem dumna, gdy działacze i działaczki nie poddają się i pamiętają o wartościach. W moim największym kryzysie i zagubieniu to one były moim kołem ratunkowym. Zapytana o nie przez partnerkę w rozwoju zaczęłam wymieniać owe wartości, przypominając sobie, dlaczego założyłam stowarzyszenie. Niezależność, równość, wspieranie w rozwoju każdego, kto tego potrzebuje, różnorodność, tolerancja, dobro, sprawiedliwość… I niby właściwie większość uzna, że słuszne i ważne, a jednak gdzieś potrafią uciec w nadmiarze wytycznych, wąskich, dla których kluczowa wydaje się być kontrola i grupa docelowa.
Nie ma do nas zaufania
Kilka lat temu oczywiste było, że korzystanie ze środków unijnych da nam rozwój i pracę w miejscu, które było naszą pasją.
Nie przyszło mi do głowy, że w tym wszystkim będzie coraz mniej nas, a coraz więcej różnych odgórnych koncepcji.
Jako nieliczni zajmowaliśmy się ekonomią społeczną, zanim pojawiła się w programach unijnych. Z pasją napisaliśmy pierwszy projekt, pełen autorskich pomysłów. Potem przyszła standaryzacja, akredytacja, potem przyszły definicje ekonomii, z którymi do dziś nie do końca się zgadzam. Niby coś konsultujemy, niby nas pytają, ale zaufania w tym do nas nie ma. Coraz częściej mam deja vu, że ktoś zabiera mi kompetencje, chce mnie wyręczać i mówić, jak mam coś robić. Za często do inżynierów społecznych w moim zespole mówię: „nie da się, nie przejdzie”.
Jesteśmy jak Drużyna Pierścienia
Patrzę na zespół i myślę, że – jak w Drużynie Pierścienia – w nadmiarze ciężarów rozpada nam się jedność. Ratujemy się więc tym powrotem do naszych wartości, szukając nowych pasji, ucząc się elastyczności w nieelastycznym. Przez ostatni rok, dwa lata doświadczyliśmy sporego kryzysu, mając żal do siebie nawzajem, że inaczej miała wyglądać ta nasza praca i aktywność w stowarzyszeniu. Od kilku miesięcy szukamy dobrego pomysłu. Od zajęcia się bardziej działalnością gospodarczą, która ma nas uwolnić od środków projektowych, po wolontariat pracowniczy, który w dobie EFS o dziwo może mieć sens.
Na razie rozmawiamy, spotykamy się, by znowu za chwilę rozpaść się i zginąć w „bieżączce”.
Wiemy tylko, że czegoś nam trzeba – sensu, którego nie potarga żadne rozporządzenie.
Świadomi, że mamy w sobie potencjał nie tylko do kreowania zmiany, tworzenia innowacji, ale również do ich wdrażania. Nie chcemy być tylko realizatorami. Pociesza mnie, że tak wielu w naszej gromadce ciągle pamięta tę miłość pierwotną, którą uruchomiliśmy kilkanaście lat temu.
Chcecie zobaczyć cuda? Dajcie wolność NGO!
Pojawiły się już organizacje, które świadomie zrezygnowały z dotacji EFS. Uznały, że jeżeli ich innowacja nie ma szans na pojawienie się na szczytach strategicznych kontraktów, jeśli uwiążą się realizacją cudzych koncepcji – to nie warto. Niektóre uznały wprost, że ich wartości z propozycjami programów regionalnych i ich rozwiązań są niekompatybilne. Jedno jest pewne, coś nam nie wychodzi zarządzanie społecznościowe, a kompetencje NGO przejmuje samorząd.
Nie wyniszcza nas ta fala sporych pieniędzy i wielość zadań ani nawet wskaźników. Zagraża zabieranie nam serca.
Sercem NGO jest zmiana, kreatywność, niezależność, suwerenność, wolność, różnorodność, innowacja, możliwości… Zagraża zabieranie nam sprawczości, bo potrafimy skutecznie wdrożyć najwłaściwszą zmianę.
Kto chce zobaczyć cuda, niech da wolność organizacjom pozarządowym!
Czym żyje III sektor w Polsce? Jakie problemy mają polskie NGO? Jakie wyzwania przed nim stoją. Przeczytaj debaty, komentarze i opinie. Wypowiedz się! Odwiedź serwis opinie.ngo.pl
Nie wyniszcza nas ta fala sporych pieniędzy i wielość zadań, ani nawet wskaźników. Zagraża zabieranie nam serca.