Ludzie nie czytają i nie działają? Pogadajmy, dlaczego. A potem dajmy im spokój [Felieton Dudkiewicza]
Ciężko znoszę nieustanne (lub cykliczne) narzekanie, że Polki i Polacy nie czytają. Nie angażują się społecznie. Do kina chodzą tylko na filmy Vegi, słuchają tylko Sławomira. Nie są aktywni fizycznie. Za każdym razem mam ochotę odpowiedzieć: a dajcież im wszyscy spokój.
1. Narzekaniem nie zmienicie postaw
Wątpię, czy od rytualnego rozdzierania szat – mocno podszytego przekonaniem o wyższości własnego stylu życia i swoich praktyk kulturowych nad wszelkimi innymi – ktokolwiek zmienił swoje zachowanie. Zdaje się, że jest raczej dokładnie odwrotne – wmuszanie w uczniów lektur rzadko kiedy skutkuje tym, że rzeczywiście przeczytają je z zainteresowaniem. Wpędzanie w poczucie winy z powodu – uzasadnionej lub nie – bierności w sferze aktywności społecznej mało kogo popchnęło do jej podjęcia. I tak dalej.
To nie wstyd jest najmocniej motywującą emocją – zamiast motywacji częściej budzi irytację, frustrację albo lekceważenie. Jeśli ktoś chce zachęcać ludzi do zmiany zachowania, niech odwoła się raczej do korzyści, nadziei, niekiedy gniewu. Ale niech nie wpędza ich w kompleksy.
2. Poczucie wyższości najwięcej mówi o tym, kto je odczuwa
Wpędzanie innych w kompleksy często zresztą świadczy o bardzo ograniczonych własnych horyzontach myślowych, które nie uwzględniają, że ktoś może żyć inaczej, niż sami uznajemy za słuszne.
To poczucie wyższości, z jakim moralne, medialne i kulturalne autorytety dywagują o ograniczeniach „ciemnego ludu”, więcej mówi o tych autorytetach, niż o ludziach bez jednej książki w domu, lubiących „Botoks” czy nieangażujących się w wolontariat.
Piewcy wolności – bo częstokroć te same osoby regularnie o niej mówią – powinni wreszcie zrozumieć, że wolność wyboru nie ogranicza się do wyboru spośród zachowań legitymizowanych i uznanych przez klasę średnią czy grono publicystów i publicystek, których twórczość (podobnie jak moje wynurzenia) mało kto czyta. I to wcale niekoniecznie dlatego, że ludzie nie czytają w ogóle. Nie ma tak łatwo!
3. Kultura i aktywność społeczna to znacznie więcej
Wpędzaniu innych w kompleksy towarzyszy zresztą często fetyszyzm. Oto w kulturze uczestniczy tylko ten, kto czyta książki. Oto aktywny społecznie jest tylko ten, kto jest formalnym wolontariuszem jakiejś organizacji. To wszystko świadczy – w mojej opinii – o niezrozumieniu zarówno kultury, jak i kwintesencji aktywności społecznej. Kultura się zmienia – nikt mnie nie przekona, że czytanie książek, niezależnie od ich wartości, jest lepsze od oglądania seriali bez względu na ich przekaz. Nie widzę dowodów na to, że ludzie czytający książki są w jakiś istotny sposób lepsi od tych, którzy wolą oglądać filmy (nawet mało mądre) czy słuchać muzyki (również tej niezbyt wyszukanej).
Ponadto należy koniecznie doceniać przejawy postaw prospołecznych w innych formach niż tylko zaangażowanie w organizacje społeczne (wykonujące, co jasne, ogromną i dobrą robotę) – pomoc i dobre stosunki sąsiedzkie, opiekowanie się dziećmi i innymi członkami rodziny, aktywność parafialną, rzetelne i uczciwe wykonywanie swoich obowiązków zawodowych… Te wszystkie postawy – i wiele więcej – także budują nasze społeczeństwo.
Niekiedy lepiej niż wolontariat w niektórych projektach, będących na przykład przejawem dostosowania swoich działań pod konkursy, a nie realizowania misji. Częstokroć lepiej niż kolejny felieton tego czy innego publicysty (tak, również mój).
4. Trzeba mieć czas, pieniądze i możliwość
Wreszcie, na czytanie, aktywność społeczną w organizacjach, oglądanie dobrych filmów czy aktywność fizyczną często trzeba mieć określone zasoby: przede wszystkim pieniądze i czas. Trzeba mieć również do nich dostęp. Jasne, są biblioteki. Ale gdy czytam, że z badań prowadzonych przez firmę Hays Poland wynika (dane za „Nowym Obywatelem”), że „połowa pracowników spędza na realizacji swoich zawodowych zobowiązań powyżej 40 godzin tygodniowo”, a „jednym z głównych powodów takiej presji jest brak zadowolenia z wysokości podstawowej pensji”, to trochę inaczej zaczynam patrzeć na tych, którzy – wymęczeni harówką, po powrocie do domu, często również po zajęciu się dziećmi, nie mają ochoty ani na książkę, ani na ambitny film, ani na jogging, ani na angażowanie się w działania lokalnie aktywnej fundacji.
Tym bardziej, gdy doczytamy, że z tych samych badań wynika, że w Polsce powszechne jest wymaganie wykonywania obowiązków służbowych podczas choroby, urlopu czy w nadgodzinach. To wszystko przekłada się także na relacje – te „bliskie utrzymujemy przeciętnie z 2-3 osobami”. Ponadto: „tej niewielkiej liczbie bliskich Polacy poświęcają mało czasu – partnerom życiowym średnio 6 godzin tygodniowo, a dzieciom tylko 9 godzin tygodniowo”. Znajdź tu jeszcze czas na ambitną kulturę!
„My też tak mamy!” – zakrzyknie zaraz zgodny chór, dodając: „w organizacjach też pracujemy po godzinach i w chorobie”. Nie ma się z czego cieszyć – odpowiem. Gdy usłyszę: „mimo zmęczenia staram się przynajmniej parę stron książki codziennie przeczytać”, odeprę: świetnie, ale nie oceniaj tych, którzy wolą sobie włączyć „Taniec z Gwiazdami”. Zresztą, nie wolelibyście móc przeczytać więcej?
A dobre filmy? Liczba lokalnych kin w Polsce w przeciągu ostatnich parudziesięciu lat zmalała wielokrotnie. Te, które są, niekiedy puszczają tylko najbardziej popularne, najbardziej kasowe i najczęściej oblegane filmy. Nie zawsze jest wybór.
Taka to wolność.
5. Zacznijmy od spraw systemowych
Słowem: zanim uznamy, że koniecznie „trzeba coś zrobić” i odpalimy kolejną wyższościową akcję w rodzaju „Nie czytasz? Nie idę z tobą do łóżka”, zastanówmy się nad dwoma zasadniczymi pytaniami. Po pierwsze, dlaczego aż tak nam na tym wszystkim zależy? Czasem może nie trzeba drzeć szat. Po drugie, dlaczego ludzie obecnie nie czytają/nie oglądają ambitnych filmów/nie działają społecznie/nie dbają o zdrowie (niepotrzebne skreślić).
Może zmienianie tego stanu rzeczy naprawdę lepiej zacząć od czego innego, niż moralizowanie i wywyższanie się? Na przykład od (to tylko kilka pomysłów z brzegu): lepszego przestrzegania praw pracowniczych, działań na rzecz zwiększenia pensji, zwiększenia jakości usług publicznych, takich jak wsparcie w opiece nad dziećmi i innymi członkami rodziny, zapewnienia większej dostępności kultury i ochrony zdrowia?
Mogłoby nas zaskoczyć, co by się nagle wydarzyło z naszym społeczeństwem, gdyby ludzie mieli więcej czasu, więcej środków i lepsze państwo.
Ignacy Dudkiewicz – redaktor naczelny Publicystyki w portalu ngo.pl, członek redakcji Magazynu „Kontakt”.
Komentuj z nami świat! Czekamy na Wasze opinie i felietony (maks. 4500 znaków plus zdjęcie) przesyłane na adres: redakcja@portal.ngo.pl
Redakcja www.ngo.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy.