POD LUPĄ: Pandemia i co dalej? Co już zmieniła i co jeszcze zmieni? PAH: W naszej działalności zmieniła wszystko, a jednocześnie nic
Czasami musimy sprostać zupełnie nowym sytuacjom. Tak jak w wyjątkowo mocno zniszczonym przez wojnę irackim Mosulu. Tam o koronawirusie trzeba opowiadać ludziom bezpośrednio.
Kiedy zastanawiam się jak bardzo pandemia koronawirusa zmieniła pracę PAH, to myślę – choć upraszczam – że zmieniła wszystko, a jednocześnie nie zmieniła nic. PAH od lat specjalizuje się w działaniach wodno-sanitarnych. Niektórzy kojarzą nas z przysłowiowym już wręcz kopaniem studni w Afryce i jest to oczywiście część prawdy, ale nasze prace są dużo bardziej skomplikowane i dalece bardziej kompleksowe.
Walcząc z dezinformacją
Nie zmieniło się nic, bo to, co PAH od lat robi na swoich misjach i w czym się specjalizuje – dostarczanie czystej i bezpiecznej wody, wiercenie studni, stawianie ujęć wodnych i sanitariatów, szkolenia z higieny, wszystkie te zabiegi, które przyczyniają się do poprawy warunków życia ludzi w kryzysie humanitarnym i zapobiegają chorobom tropikalnym, teraz nabierają fundamentalnego znaczenie w kontekście ograniczania rozprzestrzeniania się koronawirusa.
Zmieniło się wszystko, bo pracujemy w obszarach toczących się konfliktów zbrojnych, gdzie dostęp do ludzi, którym pomagamy jest zawsze trudny. Teraz, w związku z pandemią, ten dostęp stał się jeszcze bardziej skomplikowany. Lokalne władze, podobnie jak w krajach Północy, również narzuciły szereg ograniczeń i restrykcji, którym podlegają wszyscy, nie wyłączając organizacji pomocowych. Czasami są to utrudnienia dużo bardziej drastyczne niż te znane z Europy. Godziny policyjne, odcięte drogi dojazdowe, wyłączony transport publiczny, zakazy gromadzenia się, to tylko część ograniczeń, z którymi mierzą się lokalni mieszkańcy i nasi pracownicy. Żadna organizacja nie chce w tym czasie zostawiać ludzi bez pomocy, choć to trudne, tym bardziej, że środków na działania wcale nie przybywa.
Czasami musimy sprostać zupełnie nowym sytuacjom. Tak jak w wyjątkowo mocno zniszczonym przez wojnę irackim Mosulu. Tam o koronawirusie trzeba opowiadać ludziom bezpośrednio.
O chorobie krąży dużo plotek, zasłyszanych i niesprawdzonych opinii, a de facto panuje dezinformacja. Ale najgroźniejsze jest ignorowanie zagrożenia – ludzie są przekonani, że zaraza ich nie dotyczy, bo w mieście nie ma stwierdzonych przypadków. To oczywiście nieprawda, ale faktem jest, że oficjalnych przypadków jest niewiele, bo testów wykonuje się dużo poniżej potrzeb.
Wobec tego, to na barkach pracowników humanitarnych spoczywa przekazywanie rzetelnej wiedzy – od drzwi do drzwi, bo na środki masowego przekazu nie można liczyć.
Czasami to właśnie od nas ludzie po raz pierwszy dowiadują się, że wirus jest dużo bardziej zjadliwy i zaraźliwy niż zwykła grypa czy przeziębienie.
W obozach dla uchodźców nie ma wody i mydła
Takie sesje uświadamiające przeprowadzamy też w Somalii i Sudanie Południowym. Tam, w Afryce, czasami z zaangażowaniem lokalnego radia, którego fale docierają do ludzi zamieszkujących oddalone od centrów miast obozy dla uchodźców. To właśnie w obozach warunki do rozprzestrzeniania się wirusa są wyjątkowo sprzyjające.
Największa zmora to brak wody i środków czystości, co uniemożliwia umycie rąk.
Trudno też byłoby kogokolwiek wyizolować i wysłać na kwarantannę w razie wystąpienia objawów. W obozach panuje często niewyobrażalne stłoczenie. Bywa, że na 3 metrach kwadratowych mieszkają sześcioosobowe rodziny. Gdy ktoś zachoruje, ludzie będą się od siebie zarażać w piorunującym tempie. I wcale nie ratuje ich młody wiek.
To ludzie wycieńczeni, często niedożywieni, z już osłabionym systemem odpornościowym. Gdy rozmawiałem z uchodźcami w Jemenie, na zdrowie skarżył się prawie każdy. Od wszechobecnego i natarczywego pustynnego pyłu na choroby płuc zapadały już dzieci.
Zachorowaniom na covid-19 nie podoła też lokalna służba zdrowia – brakuje zwykłych łóżek szpitalnych, nie mówiąc o intensywnej terapii czy dostępie do respiratorów. W tej sytuacji najważniejsza jest prewencja, która w przypadku Polskiej Akcji Humanitarnej polega na zintensyfikowaniu i rozszerzeniu działań. Więcej szkoleń z higieny i świadomości o wirusie, więcej dystrybucji mydła i środków czystości. A także pilne budowy punktów mycia rąk, rozdawanie środków higienicznych, wiader na wodę i żeli odkażających. Jest trudniej, bo przez restrykcje czasami trzeba czekać kilka dni wydanie zgody na przejazd.
Dużo większym wyzwaniem jest też organizacja dystrybucji, bo nie możemy dopuszczać do zgromadzenia się ludzi. Brzmi to może dość trywialnie, ale działamy w warunkach, w których z pozoru najprostsze problemy potrafią urosnąć do rangi dużych przeszkód, a teraz wszystko się komplikuje jeszcze bardziej. Chociażby dlatego, że wszyscy pracownicy muszą być obowiązkowo zaopatrzeni w rękawiczki i maseczki, a jak pewnie Czytelnicy się domyślają, skoro w daleko bardziej rozwiniętych gospodarkach był z tym problem, to w krajach afrykańskich jest to nie lada wyzwanie.
Na linii frontu
Zupełnie inaczej wygląda sytuacja w Ukrainie, w której PAH prowadzi stałą misję pomocową od 5 lat. Na wschodzie kraju, wzdłuż tzw. linii kontaktu, wygodnego eufemizmu oznaczającego po prostu linię frontu, wciąż mieszkają 3 miliony ludzi. Pracujemy z grupą wysokiego ryzyka – zostało tam dużo osób starszych, schorowanych, często opuszczonych przez rodziny, które wyjechały szukać bezpieczeństwa na zachodzie kraju. To przeważnie kobiety, w niektórych wsiach mieszkają tylko one. I to właśnie te osoby wcześniej były objęte wielorakimi działaniami pomocowymi PAH. Oprócz wsparcia materialnego, otrzymywały także pomoc psychologiczną, bo wiele z nich prócz z doskwierającą im samotnością, mierzy się z codziennym strachem o własne życie.
Zabłąkany pocisk, czy odłamek rakiety może dosięgnąć w każdej chwili – na ulicy, podwórku czy za domem. To nie są sytuacje wyjątkowe, to codzienność na tym obszarze.
Teraz, kiedy tak szczególnie mocno myślimy o chronieniu osób starszych, nasi podopieczni są w podwójnie trudnej sytuacji, bo wymuszona izolacja pogłębia samotność i odciska negatywne piętno na psychice. A także bardzo utrudnia i tak znojne codzienne funkcjonowanie w najbardziej podstawowym zakresie – każde wyjście do sklepu wiąże się z ryzykiem zakażenia. Dlatego teraz pracownicy PAH w Ukrainie, zamiast spotkań twarzą w twarz, utrzymują stały kontakt telefoniczny z osobami, którym pomagają. To zwykłe ludzkie rozmowy – pytanie o zdrowie, samopoczucie, przypominanie o zasadach bezpieczeństwa. W razie potrzeby, problemów z poruszaniem się, niemożliwością dotarcia do sklepu (transport publiczny w Ukrainie teraz nie działa) to właśnie pracownicy PAH robią zakupy i przynoszą je do domów. Obowiązkowo w maseczkach i rękawiczkach. Byłoby dramatem, gdyby ktoś z nich przywlókł chorobę do starszej osoby.
Oprócz tego, żeby jak najskuteczniej przytrzymać ludzi w domach, kilka tysięcy osób otrzyma niedługo paczki z artykułami żywnościowymi i higienicznymi. Powinno to wystarczyć na długo.
Fakty, które koronawirus okrutnie obnażył
Na razie nikt nie podejmuje się wróżenia z fusów jak będzie wyglądał świat za kilka miesięcy. Kraje Globalnego Południa są na pewno daleko przed szczytem zachorowań. Duża skala epidemii byłaby z pewnością w tych tak bardzo wrażliwych i bardzo pokrzywdzonych społeczeństwach katastrofalna w skutkach. Już teraz ludzie ci mają obawy, że z powodu światowego kryzysu gospodarczego, środków na pomoc humanitarną będzie mniej. A przecież duża część z nich nie poradzi sobie bez wsparcia z zewnątrz.
Dla organizacji takich jak PAH, czas ten oznacza to nie tylko wytężoną pracę w terenie, ale też nieustającą potrzebę przekonywania społeczeństw krajów Północy do dość prostej prawdy.
Fakty są takie, że koronawirus okrutnie obnażył jak bardzo współczesny świat jest od siebie zależny.
Oznacza to też, że dopóki nie wygasimy wszystkich istniejących ognisk choroby, to nigdy nie będziemy mogli poczuć się w pełni bezpiecznie. Zapominanie o reszcie świata byłoby w tej sytuacji wyjątkowo niefrasobliwe i krótkowzroczne.
Rafał Grzelewski – rzecznik prasowy Polskiej Akcji Humanitarnej, wcześniej związany z telewizyjnym dziennikarstwem newsowym.
POD LUPĄ to cykl portalu ngo.pl i Badań Klon/Jawor, w którym bierzemy na warsztat wybrane zagadnienie dotyczące życia organizacji społecznych i przyglądamy mu się z różnych stron. Już wkrótce przedstawimy kolejne materiały, w których przyjrzymy się, co zmieniła i co zmieni pandemia w funkcjonowaniu organizacji.
Komentuj z nami świat! Czekamy na Wasze opinie i felietony (maks. 4500 znaków plus zdjęcie) przesyłane na adres: redakcja@portal.ngo.pl
Źródło: informacja własna ngo.pl
Redakcja www.ngo.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy.