W ciągu ostatniego roku zmienił się tryb funkcjonowania organizacji i potrzeby odbiorców ich działań, ale nie idee i cele. Jak trzeci sektor radzi sobie w pandemii COVID-19?
Czwartego marca 2020 r. pierwszy raz stwierdzono w Polsce zakażenie COVID-19. Tydzień później rząd poinformował o zamknięciu wszystkich placówek oświatowych na okres dwóch tygodni. Od tego czasu właśnie minął rok. Szkoły i uczelnie wyższe nadal w zdecydowanej większości funkcjonują w trybie zdalnym, a dzienne liczby zachorowań, które z zapartym tchem śledziliśmy w marcu, kwietniu czy maju zeszłego roku, dziś wydają się śmiesznie niskie.
Rok później
Pod każdym względem było to trudne i intensywne dwanaście miesięcy, zarówno dla nas jako społeczeństwa, jak i dla każdego z osobna. Pandemia sprawiła, że musieliśmy zmienić nasze przyzwyczajenia i codzienne rytuały. Rozmydliła, a niekiedy nawet zniosła granice, które dotychczas organizowały nasz dzień, takie jak podział na przestrzeń pracy i relaksu, offline i online, czy na życie zawodowe i rodzinne. Pokazała koszty zaniedbań i niedociągnięć kolejnych rządów w obszarze ochrony zdrowia czy oświaty. A także wymiary przywilejów, z których wcześniej mogliśmy nie zdawać sobie sprawy. Niektórzy z nas mogą pracować zdalnie, inni zaakceptować musieli nowe ryzyko wpisane w wykonywany zawód. Jedni dzięki lockdownowi skończyli pisać rozprawy doktorskie, inni doświadczyli w tym czasie nasilenia się objawów chorób i zaburzeń psychicznych. Niektórzy przechorują COVID-19 jak zwykłe przeziębienie, dla innych zakażenie oznacza realne zagrożenie życia. Jedni martwią się, że nie mogą pójść do ulubionej restauracji, a drudzy tym, że zamknięcie gastronomii oznacza dla nich utratę zatrudnienia. Przykłady można by mnożyć.
Wszelkie prognozy, obawy, nadzieje i plany, które snuliśmy przed rokiem zostały zweryfikowane. O dotychczasowe doświadczenia, jak i przewidywania, pytaliśmy w maju zeszłego roku przedstawicielki i przedstawicieli kilku organizacji pozarządowych w debacie „Pandemia i co dalej?”. Jędrzej Witkowski, prezes zarządu Centrum Edukacji Obywatelskiej, pisał wówczas: „Mierzymy się z wyzwaniem weryfikacji postawionych sobie celów, ponownego naszkicowania działań, które możemy podjąć, a także zdobycia na te zmiany zgody naszych partnerów i sponsorów. (…) Sprawdzian z organizacyjnej zwinności staje się jednocześnie sprawdzianem determinacji w realizowaniu naszej misji oraz wartości, które leżą u jej podstaw”. Choć słowa te dotyczyły organizacji pracujących w obszarze edukacji, spokojnie można je odnieść do całego trzeciego sektora. W końcu – choć zmienił się tryb funkcjonowania organizacji czy potrzeby odbiorców ich działań – idee pozostały niezmienne.
Wracam do uczestników i uczestniczek zeszłorocznej debaty, by opowiedzieli mi, jak ich organizacje poraziły sobie z tym niełatwym sprawdzianem i jakie są ich perspektywy na przyszłość.
Offline i online
W ciągu ostatniego roku również organizacje pozarządowe musiały przejść na pracę zdalną. Z jednej strony oznaczało to zmianę sposobu pracy zespołu, z drugiej – nowy sposób komunikacji z adresatami działań organizacji. Jak pokazują badania przeprowadzone w grudniu 2020 i styczniu 2021 roku przez Stowarzyszenie Klon/Jawor, 19% zespołów pracuje w całości z biura, a 61% w trybie mieszanym lub całkowicie zdalnie. Jeśli chodzi o działania kierowane „na zewnątrz”, 39% organizacji praktycznie żadnych działań nie prowadzi online, a 22% - mniejszość działań przeniosła na tryb zdalny. Z kolei 11% organizacji wszystkie działania kierowane do swoich odbiorców prowadzi zdalnie.
Dane te mogłyby potwierdzać intuicję, która podpowiada, że prostsze do przeniesienia „w eter” są działania organizacyjne i administracyjne, niż te programowe. Sprawa jest jednak znacznie bardziej skomplikowana. Jak mówi Kamila Płowiec, Dyrektorka Wspólnoty Roboczej Związków Organizacji Socjalnych:
„W pracy zdalnej może wyjść sporo nieporozumień między członkami organizacji. W biurze można na bieżąco rozwiązywać problemy i konflikty, poprzez Zoom jest to trudniejsze. Kontakt przez platformy nie daje ludziom odwagi powiedzenia różnych rzeczy – w końcu nie siedzimy w domu sami, a łączenie pracy z życiem rodzinnym bywa krępujące.”
Wskazuje również na fizyczne koszty pracy zdalnej: „Spotkania online są dla mnie dużym obciążeniem. Po dwóch godzinach mam dosyć siedzenia sztywno i patrzenia się w ekran komputera”.
Z drugiej strony, rok pandemii pokazał, że przeniesienie do Internetu działań programowych może mieć duże plusy. Jak mówi Dyrektorka Programowa Sieci Obywatelskiej Watchdog Polska Katarzyna Batko-Tołuć, praca zdalna pozwoliła na spontaniczne organizowanie wydarzeń, które w przestrzeni offline wymagałyby sporych nakładów finansowych i skomplikowanej logistyki: „Internet pozwala nam realizować projekty, na które w innych okolicznościach byśmy się nie zdecydowali. Jesteśmy elastyczni jeśli chodzi o liczbę uczestników, odpadają też koszty i logistyka związane z wynajęciem sali, noclegami czy podróżą. Decyzję o organizacji wydarzenia można podjąć właściwie od ręki”. Przeniesienie działalności organizacji do przestrzeni on-line nie odbyło się jednak z dnia na dzień. Batko-Tołuć mówi o procesie: „Przed pandemią prowadziliśmy Szkołę Inicjatyw Strażniczych. Spotkania odbywały się w formie pięciu weekendowych zjazdów. Gdy przyszedł lockdown, obserwowałam bunt – ludzie uznali, że nie ma sensu spotykać się inaczej, niż w realu. Niedawno ogłosiliśmy kurs (Bez)Nadzieja Małej Gminy. Przyszło sto dwadzieścia zgłoszeń na spotkania online. W ciągu ostatniego roku nastąpiła zmiana myślenia – ludzie korzystają z tego co jest i nie narzekają”.
Alina Gałązka, przewodnicząca Branżowej Komisji Dialogu Społecznego ds. Kultury, zwraca jednak uwagę, że, przynajmniej w kontekście jej pola działań, przeniesienie działań do sfery on-line wymaga czegoś więcej niż dobrego łącza: „Obserwuję zalew rzeczy bardzo niskiej jakości. Pokazywanie treści w Internecie wymaga zupełnie nowego podejścia, nie wystarczy po prostu postawić kamerę i zrobić pokaz na Zoomie albo Facebooku. Wiele osób kultury wpadło w to niebezpieczeństwo.” Po chwili dodaje:
„Kiedy myślę o onlinie, robi mi się słabo”.
Są też organizacje, które swojej działalności programowej zwyczajnie nie mogą przenieść do Internetu. Należy do nich Polska Akcja Humanitarna, która nie zawiesiła działań pomocowych, musiała je jednak przeorganizować w taki sposób, by spełniały pandemiczne obostrzenia: „Organizacje humanitarne podlegają takim samym ograniczeniom jak wszyscy inni, w rezultacie trzeba więc było niejednokrotnie czekać na możliwość wyjazdu w teren do osób, którym pomagamy. Musieliśmy też zrezygnować z dużych dystrybucji i prowadzić je dla mniejszych grup, żeby nie tworzyć niebezpiecznych skupisk. To powodowało całą masę problemów logistycznych” – opowiada Rafał Grzelewski, rzecznik prasowy PAH-u.
Nie wszędzie jednak bezpośredni kontakt z odbiorcami działań był możliwy do utrzymania: „W Ukrainie skupiamy się na pomocy seniorom. Są to osoby żyjące w bardzo trudnych warunkach tuż przy linii frontu, zwykle samotne, schorowane, a więc szczególnie narażone na zakażenie COVID-19. Kontakt z nimi musiał więc zostać ograniczony do absolutnego minimum np. poprzez zostawienie pomocy pod drzwiami. To pogłębiało izolację i samotność tych osób, a w rezultacie wzmagało ich depresję. Rozwiązaniem był kontakt telefoniczny, co oczywiście nie zastępuje relacji z żywym człowiekiem” – mówi Grzelewski.
Co dalej z pracą zdalną? Czy, jeśli kiedyś wrócimy do przedpandemicznej normalności, radośnie pobiegniemy do biur, czy raczej, przyzwyczajeni do pracy z domu, zostaniemy przy komunikacji on-line? Jędrzej Witkowski przewiduje opcję pośrednią:
„Nie ma powrotu do normalności, którą znaliśmy sprzed pandemii. Oswoiliśmy się z technologią, więc o ile to możliwe, będziemy odważniej sięgali do różnych form pracy zdalnej. Ale na pewno nie odejdziemy całkowicie od spotkań stacjonarnych. Głęboka praca, podczas której poddajemy refleksji naszą praktykę zawodową możliwa jest tylko twarzą w twarz”.
Prawdziwych przyjaciół poznaje się w biedzie
Pandemia sprawiła, że musiała się zmienić nie tylko forma działań organizacji, ale również ich treść. Nowa rzeczywistość wytworzyła nowe potrzeby, na które trzeci sektor odpowiedział. Centrum Edukacji Obywatelskiej przełączyło się na tryb kryzysowy, by jak najlepiej wspierać wrzuconych w edukację zdalną nauczycieli i nauczycielki: „Rozwinęliśmy osobną część działalności programowej, którą nazywamy 'Odporna szkoła'. Są to działania skierowane do nauczycieli i nauczycielek, dyrektorek i dyrektorów, którzy dotychczas z nami nie pracowali, ale w tej specyficznej sytuacji sięgnęli po naszą pomoc. Prowadzimy webinaria, regularne kursy internetowe, publikujemy w Internecie narzędzia i wskazówki” – mówi Jędrzej Witkowski. Jak tłumaczy, CEO stara się w ten sposób wspierać nauczycielki i nauczycieli zarówno technicznie, jak i dydaktycznie: „Podpowiadamy, jakie metody sprawdzają się w edukacji zdalnej, a także jak w tych warunkach zarządzać szkołą i tworzyć rozwijające dla uczniów doświadczenia szkolne”. Zainteresowanie tym wsparciem jest ogromne:
„Zwykle w ciągu roku docieraliśmy do ok. 20 tysięcy nauczycieli, a w 2020 było to 100 tysięcy. W roku szkolnym 2020/21 regularnie pracujemy z ok. 40 tysiącami pracowników szkół” – mówi Witkowski.
O nowych działaniach szytych na miarę pandemicznej rzeczywistości opowiada też Rafał Grzelewski: „Dość mocno przeobraził się nasz program „Pajacyk”. Szkoły, a co za tym idzie – stołówki szkolne, przez wiele miesięcy były zamknięte, więc żeby nie zostawiać dzieci bez wsparcia, dystrybuowaliśmy w całej Polsce paczki z żywnością. To było dla nas wielkie wyzwanie, bo na co dzień nie zajmujemy się udzielaniem pomocy rzeczowej w Polsce. W rozwożeniu paczek pomagali nam pracownicy klubów fitness, strażacy a nawet siostry zakonne”. Działalność „Pajacyka” nie przestaje ewoluować. Rafał Grzelewski mówi, że, widząc negatywny wpływ pandemii na kondycję psychiczną dzieci i młodzieży, PAH postanowił prowadzić w ramach „Pajacyka” programy wsparcia psychologicznego dla dzieci. Pilotażowa akcja ruszyła 1 marca.
Dla Rafała Jachimiaka, wiceprezesa Akademickiego Związku Sportowego Warszawa, pandemia stała się pewną szansą na rozwój i naukę nowych umiejętności: „Dzięki spotkaniom on-line zaczęliśmy się kontaktować częściej z naszymi koleżankami i kolegami z AZS-ów z całej Polski. Wymienialiśmy się doświadczeniem i wspólnie interpretowaliśmy dynamicznie zmieniające się przepisy. W efekcie postanowiliśmy zorganizować kilka wydarzeń wspólnie z ekipą z Lublina czy Wrocławia. Nauczyliśmy się od siebie nawzajem wielu ważnych rzeczy, podpatrywaliśmy ciekawe rozwiązania i dzieliliśmy się własnymi dobrymi praktykami. Tworzenie wspólnych projektów to nowa wartość, która by się nie pojawiła, gdyby nie pandemia” – mówi.
„Dzięki trudnej sytuacji nasz zespół stworzył się na nowo. Wiemy co robimy, wiemy, czego potrzebujemy i przede wszystkim wiemy, że możemy na siebie liczyć. Środowisko się wspiera, a relacje cementują. Prawdziwych przyjaciół poznaje się w biedzie” – dodaje.
W tej beczce miodu jest i łyżka dziegciu. Jak mówi Rafał Jachimiak, zmienne i niejasne przepisy okazały się sporym problemem: „Mieliśmy zaplanowane duże zawody pływackie na sobotę. W czwartek po południu premier zapowiedział, że zamyka baseny, więc odwołaliśmy imprezę. Ale już w piątek wieczorem wydano nowy akt prawny, zgodnie z którym zawody mogły się odbywać”.
Alina Gałązka opowiada o koncercie, który odbył się pod koniec lutego: „Zagraliśmy dwa razy z rzędu, bo wszyscy chętni nie zmieściliby się w rygorze pandemicznym. Zespół zgodził się zagrać podwójny koncert, a część widzów czekała półtorej godziny na występ. Wzruszające było widzieć, że ludzie są tak wytęsknieni i tak bardzo potrzebują żywego kontaktu, że są gotowi wysiedzieć na zimnie w maskach, tylko po to, żeby zobaczyć coś na żywo”.
Rafał Jachimiak wspomina bieg, który AZS pod koniec października zorganizował w Rembertowie: „Uczestnicy bez mrugnięcia okiem zastosowali się do wszystkich pandemicznych wymogów: rozstawili się na starcie w odpowiednich odstępach, wszyscy mieli maseczki. A po wszystkim podchodzili, żeby nam podziękować”.
Wiele NGO-sów „egzamin z organizacyjnej zwinności” zdało śpiewająco i bez problemu przestawiło się na pracę zdalną, dostosowując jednocześnie swoją ofertę do nowych potrzeb jej odbiorców. Pomimo tych sukcesów, jak wynika z moich rozmów, elementem przedpandemicznej rzeczywistości, którego najbardziej brakuje zarówno pracownikom organizacji, jak i adresatom ich działań, jest spotkanie z drugim człowiekiem. Twarzą w twarz, a nie ekranem w ekran.
Hanna Frejlak – redaktorka działu Poza Centrum w Magazynie Kontakt, współpracowniczka portalu ngo.pl i Fundacji Polska Gościnność. Pisze pracę magisterską w Instytucie Etnologii i Antropologii Kulturowej UW. Prowadziła badania wśród uchodźców z Afryki Zachodniej na Sardynii.
POD LUPĄ to cykl portalu ngo.pl i Badań Klon/Jawor, w którym bierzemy na warsztat wybrane zagadnienie dotyczące życia organizacji społecznych. Zapraszamy na jego piątą odsłonę: „Rok w pandemii”.
Poznaj wcześniejsze odsłony cyklu „Pod lupą”
Źródło: informacja własna ngo.pl
Redakcja www.ngo.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy.