Powstanie w Getcie. „Tylko umarli mają rację” [felieton Dudkiewicza]
Jeśli Kertesz pisał, że „tylko umarli mają rację”, to mają ją wszyscy umarli. Zagłodzeni, wyniszczeni przez choroby, zastrzeleni i zagazowani. Ci, którym odebrano życie w gettach, obozach, po kryjówkach i lasach. Ci, którzy zginęli, walcząc, i ci, którzy drapali ściany komór gazowych i krzyczeli o pomoc.
Pierwsza żona mojego dziadka i ich dziecko zostali zamordowani w Treblince, po wywiezieniu z getta białostockiego. Nie wiem, czy ich zastrzelono, zagazowano, umarli z głodu, czy w wyniku rozprzestrzeniających się w nieludzkich warunkach chorób. Nie znam szczegółów, ale niezależnie od nich nie umiem użyć słowa: „zmarli” czy „zginęli”.
„My, żydki-niedopałki”
Dziadek przeżył – ukrywał się na Polesiu, trafił do Auschwitz, po jego ewakuacji, do Mauthausen, Amstetten i Ebensee. Ocalał. Napisał zbiór opowiadań oświęcimskich, był sekretarzem Międzynarodowego Komitetu Oświęcimskiego, zeznawał w jednym z procesów norymberskich. Ożenił się jeszcze dwa razy, miał kolejne dzieci.
Dlaczego on przeżył, a jego pierwsza żona i dziecko nie? Dlaczego miał życie „po wojnie”, dlaczego mógł doświadczyć, jak sam mówił, drugiego narodzenia (do końca życia urodziny obchodził w dniu wyzwolenia z obozu, nie w dniu, który miał w papierach), a tak wielu innych nie? O sobie i innych Ocalałych mówił brutalnie: „my, żydki-niedopałki”.
Imre Kertesz, inny Ocalały, laureat literackiego Nobla, stwierdzał, że to „wypadki przy pracy”. W książce „Dossier K.”, będącej w istocie wywiadem z samym sobą, pisał: „Siedzimy wygodnie i bezpiecznie na końcu naszej historii i zadowoleni wspominamy zwycięski pochód. Nie grozi nam już poczucie ryzyka, bo każdy nasz krok prowadzi do celu i każdego swojego kroku możemy być całkowicie pewni: robimy same słuszne rzeczy, gdyż zbliżamy się do celu. Dlatego siedzieliśmy w pociągu wlokącym się do Auschwitz, dlatego nie popchnął nas na lewą stronę prowadzący selekcję lekarz w Birkenau, dlatego jakieś dobrotliwe ręce wyciągnęły nas spod stosu trupów i tak dalej… Aż wreszcie historia się dopełni, tylko że to nie będzie historia Hioba, jak ci się może wydaje, ale ordynarny kicz, bo nie będzie wiarygodna. Każdy człowiek, który przeżył, dowodzi jedynie, że zdarzały się tam wypadki przy pracy. I tylko umarli mają rację, nikt więcej”.
Kto decyduje, jak należy umierać?
Te wszystkie myśli i słowa świszczą mi w uszach, gdy myślę o zbliżającej się rocznicy wybuchu powstania w getcie warszawskim.
Można mnożyć pytania o to, dlaczego w tym miejscu powstanie wybuchło, a w tak wielu innych nie. Co pchnęło bojowników do straceńczej, skazanej na niepowodzenie walki? Czy to miało sens? Jaki? Co wtedy czuli?
Kogóż o to dziś pytać, gdy od niemal półtora roku nie żyje już żaden z uczestników tego zrywu?
Można mnożyć też odpowiedzi, mówić o tych, którzy zginęli z bronią w ręku, że chcieli śmierci „godnej”. Ale czy śmierć gazowanych w komorach mężczyzn, kobiet i dzieci była mniej godna?
Cóż to znaczy? Kto ma prawo decydować, jak należy umierać? Czy doprawdy wiemy, co znaczy stanąć przed wyborem: pójść wyprostowanym na Umschlagplatz, zostać tam zawleczonym czy też stanąć do samobójczego starcia? Czy nadzieja tych, którzy wierzyli, że może uda im się przetrwać piekło Auschwitz czy Treblinki, była mniejszą nadzieją od tej żywionej przez przywódców i powstańców Żydowskiej Organizacji Bojowej?
A może uczciwiej jest mówić o beznadziei jednych i drugich? Czy jednak ci, którzy przeżyli powstanie, również nie są – używając słów Kertesza, do których on ma prawo, a których sam bym nie ośmielił się wypowiedzieć – „wypadkiem przy pracy” machiny metodycznie wyżynającej i dopalającej getto wraz z powstańcami?
Nie szukam odpowiedzi. Milczę
Niegodnym jest układanie hierarchii tych śmierci, tych nadziei lub ich braku.
Chylę głowę przed bohaterstwem walczących w powstaniu. Klękam przed bohaterstwem Janusza Korczaka i wszystkich matek i ojców, którzy do ostatniej chwili trzymali swoje dzieci za ręce. Kłaniam się przed ofiarą wszystkich tych, o których śmierci niektórzy chcieliby może powiedzieć, że nie spełnia kulturowych kryteriów bohaterstwa. Tyle tylko, że to kryteria nieprzystające, mylące, wprowadzające zamęt i błąd. Jeśli Kertesz pisał, że „tylko umarli mają rację”, to mają ją wszyscy umarli.
Zagłodzeni, wyniszczeni przez choroby, zastrzeleni i zagazowani. Ci, którym odebrano życie w gettach, obozach, po kryjówkach i lasach. Ci, którzy zginęli, walcząc. Ci, którzy zostali zamordowani, gdy trzymali dzieci na rękach, podpierali rodziców, drapali ściany komór i krzyczeli o pomoc.
Oni wszyscy mają rację.
Nie zadaję więc pytań. Nie szukam odpowiedzi. Trwam w ciszy.
Ignacy Dudkiewicz – redaktor naczelny Magazynu „Kontakt”, stały współpracownik portalu NGO.pl, działacz społeczny.
Komentuj z nami świat! Czekamy na Wasze opinie i felietony (maks. 4500 znaków plus zdjęcie) przesyłane na adres: redakcja@portal.ngo.pl
Źródło: informacja własna ngo.pl
Redakcja www.ngo.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy.
Skorzystaj ze Stołecznego Centrum Wspierania Organizacji Pozarządowych
(22) 828 91 23