Pod lupą: Jak osiągnąć dziś zmianę? Galia Chimiak: Powrotu do przeszłości nie ma. I niekoniecznie jest to zła wiadomość
– Jeżeli organizacje prawo-człowiecze, czy też promujące wartości progresywne, zostały określone jako ideologiczne, to jaki mają wybór? Wchodzić w dyskusje o tym, jak nazwać ich działalność, czy też po prostu realizować swoją misję, która jest motywowana przekonaniem, że prawa człowieka są wartością uniwersalną? – z dr hab. Galią Chimiak z IFIS PAN, rozmawiamy m.in. o tym, z czego wynika słabsza kondycja organizacji rzeczniczych w Polsce i na świecie, wyjaśniamy, co to jest filaryzacja i astroturfing oraz jak te zjawiska wpływają na działalność rzeczniczą.
POD LUPĄ to cykl portalu ngo.pl i Badań Klon/Jawor, w którym bierzemy na warsztat wybrane zagadnienie dotyczące życia organizacji społecznych. Zapraszamy na jego dziesiątą odsłonę: Jak osiągnąć dziś zmianę? O rzecznictwie NGO.
Magdalena Dobranowska-Wittels: - Dlaczego rzecznictwo jest tak ważne dla społeczeństwa obywatelskiego?
dr hab. Galia Chimiak, IFIS PAN: – Rola organizacji rzeczniczych jest z tylko jedną z funkcji, którą spełnia zinstytucjonalizowane społeczeństwo obywatelskie. Natomiast w ostatnich latach staje się to kluczową funkcją, dlatego że rzecznicze organizacje pozarządowe, zwłaszcza te sprawcze, odgrywają role strażników wartości liberalnych i praw człowieka. Często krytycznie spoglądają na działania władzy. I przez to, zwłaszcza władza autorytarna, postrzega je jako byty polityczne i odpowiednio próbuje ograniczać ich działania. Jeśli chodzi o typologię organizacji pozarządowych, w której organizacje rzecznicze są jakoś uwzględnione, najbardziej aktualna wydaje się ta, do której też odnosimy się w raporcie. Rozróżnia rzecznicze organizacje pozarządowe, organizacje typu non profit, które dostarczają usługi oraz tak zwane lojalne organizacje pozarządowe.
Organizacje non profit, które świadczą usługi, też mogą prowadzić działania rzecznicze?
– To jest jedna z wielu typologii, o tyle aktualna, ponieważ wyodrębnia organizacje rzecznicze pozarządowe. W literaturze naukowej, zwłaszcza anglojęzycznej, mamy podział na NGO studies i nonprofit studies. Ta pierwsza część często bada organizacje rzecznicze, a druga – organizacje świadczące usługi. Owszem są podmioty, które zarówno świadczą usługi, jak i działają rzeczniczo. W idealnym świecie każda organizacja zajmowałaby się zarówno jednym, jak i drugim rodzajem działań. Kto byłby lepszym rzecznikiem osób neuroatypowych, jeśli nie same osoby neuroatypowe i ich rodziny? Czyli organizacja, która świadczy usługi oraz reprezentuje te osoby, bo z pierwszej ręki zna ich potrzeby i problemy z jakimi się spotykają.
Z raportu, którego jest Pani współautorką razem z badaczkami Stowarzyszenia Klon/Jawor wynika, że w organizacjach świadczących usługi, które do tej pory też zajmowały się rzecznictwem, ta rzecznicza działalność schodzi trochę na dalszy plan.
– Nie tyle schodzi na dalszy plan, co musi być realizowane innymi środkami.
Przy czym musimy zastrzec, że kwestie ograniczania czy też trudności w podejmowaniu działań rzeczniczych dotyczą tych organizacji, które zajmują się prawami człowieka, praworządnością, czy też ochroną środowiska, czyli tym wszystkim, co przez niektórych jest określane jako zaangażowanie ideologiczne.
Czy to znaczy, że jeżeli rzecznictwo dotyczy na przykład praw osób z niepełnosprawnościami, to wtedy te organizacje nie odczuwają takich ograniczeń?
– Działalność rzecznicza w przypadku organizacji, które reprezentują osoby z różnego rodzaju niepełnosprawnościami bardziej zależy od tego, jak działa ustawodawstwo i z jakiego rodzaju problemami spotykają się te osoby. To także wynika z badania, które przeprowadziliśmy: niektóre z organizacji reprezentujących osoby z niepełnosprawnościami, działające od dłuższego czasu, zauważają, że teraz pojawiają się nowe organizacje, reprezentujące tę samą grupę, natomiast mające zupełnie inne podejście, które niekoniecznie od razu jest akceptowane przez te doświadczone organizacje. Oznacza to, że w ramach tej samej podgrupy, reprezentującej pewne zbiorowości, są różne nurty, które niekoniecznie się między sobą zgadzają. Odnotowujemy takie zjawisko. Nie chodzi zatem tylko o to, że są jakieś zewnętrzne okoliczności, które decydują o tym, jak funkcjonują organizacje pozarządowe, konkretnie rzecznicze, ale są też wewnątrzsektorowe uwarunkowania.
Dopytuję o te organizacje świadczące usługi, a równocześnie prowadzące działania rzecznicze, ponieważ wydaję mi się, że tym organizacjom jest prościej trafić do ludzi z przekazem, że takie działania są też w interesie społeczeństwa. Natomiast tym, które zajmują tymi tematami powiedzmy „ideologicznymi”, trudniej uzasadnić obywatelom, że są potrzebne.
– Te „ideologiczne” organizacje pozarządowe, które – inaczej mówiąc – promują wartości uniwersalne, bo prawa człowieka są wartością uniwersalną, mogą mieć o tyle trudniejsze zadanie, że ich działania dotyczą wspólnej sprawy i wspólnego interesu. A to jest bardziej abstrakcyjne i mniej namacalne niż to, czym zajmują się np. organizacje lobbystyczne, które reprezentują konkretne grupy. Weźmy na przykład Związek Łowiecki: organizacja lobbystyczna, która też zajmuje się rzecznictwem, ale nie odnosi się do uznawanych za abstrakcyjne pojęć takich jak prawa człowieka. A prawa człowieka mają jak najbardziej zastosowanie w naszym życiu codziennym i mają znaczenie również dla jakości naszego funkcjonowania w przestrzeni publicznej.
CZY WIESZ, ŻE…
W ciągu ostatnich kilku lat zmalała grupa organizacji, które zajmują się rzecznictwem. Dlaczego?
Dowiedz się i pobierz bezpłatny raport „Efekt mrożący. O kondycji rzecznictwa organizacji pozarządowych”: kondycja.ngo.pl.
Rola organizacji podważana
Wspomniała Pani, że ten podział na organizacje rzecznicze, świadczące usługi i lojalne wobec władz jest charakterystyczny dla ustrojów autorytarnych albo takich, gdzie ten autorytaryzm powraca. Z kolei w raporcie napisała Pani, że złota dekada dla funkcjonowania organizacji pozarządowych trwała do lat 90. XX wieku. Co takiego wydarzyło się więc w przeciągu tych ostatnich trzydziestu lat, że rola organizacji się zmniejszyła?
– Tutaj muszę zrobić mini wykład historyczny, który jednak nie jest zbędny, ponieważ aby zrozumieć, co takiego się wydarzyło, trzeba sięgnąć do wiedzy transdyscyplinarnej.
Zacznijmy od tego, że sama nazwa „NGO”, „non-governmental organization” została wymyślona, żeby podkreślić rolę podmiotów społecznych, które miały doradzać Organizacjom Narodów Zjednoczonych po zakończeniu II wojny światowej. Czyli sam rodowód NGO-sów jest międzynarodowy. Chodziło też o organizacje, które mają doradzać, czyli wiedza ekspercka jest wpisana w naturę organizacji pozarządowych, nie świadczenie usług. To drugie jest też potrzebne, ale przede wszystkim ONZ-towi chodziło o wiedzę ekspercką NGO-sów. Rzecznictwo jest w naturze organizacji pozarządowych.
Później organizacje pozarządowe, także te międzynarodowe, były niezbędne organizacjom międzyrządowym w realiach zimnej wojny. Rola organizacji pozarządowych cały czas rosła, szczególnie w różnych projektach rozwojowych, które prowadziły organizacje międzyrządowe w krajach tak zwanego Trzeciego Świata. Po upadku Muru Berlińskiego i rozpadzie Związku Radzieckiego nastąpił stosunkowo krótki etap funkcjonowania dobrego rządzenia (good governence), gdy organizacjom pozarządowym przypisano kluczową rolę. Działo się tak dlatego, że zagranicznym darczyńcom łatwiej było współpracować z organizacjami pozarządowymi niż z instytucjami państwowymi. Potem jednak zaczęło się zmieniać myślenie o tym, w jaki sposób realizować tę współpracę.
Organizacje pozarządowe zaczęły tracić swoje znaczenie, co zbiegło się z atakami terrorystycznymi w Stanach Zjednoczonych 11 września w 2001 roku. Te wydarzenia podważyły kluczową rolę przypisywaną trzeciemu sektorowi dla rozwoju jako projekt polityczny.
Tutaj trzeba wspomnieć o takiej instytucji międzyrządowej, jak Grupa Specjalna do spraw Przeciwdziałania Praniu Pieniędzy (Financial Action Task Force – FATF), która opracowała Międzynarodowe Standardy Przeciwdziałania Praniu Pieniędzy i Finansowaniu Terroryzmu oraz Proliferacji, w tym tzw. Rekomendację 8, która dotyczy organizacji pozarządowych. Instytucja ta ma na celu wypracować standardy w dziedzinie przeciwdziałania praniu pieniędzy, finansowania terroryzmowi i innych powiązanych zagrożeń. Jak najbardziej uzasadnione powstanie tej instytucji i jej działania zostały wykorzystane przez niektóre kraje. Przykładem tego jest prawo Federacji Rosyjskiej, dotyczące „zagranicznych agentów” z 2012 r. Także w innych krajach zaczęliśmy obserwować pełzającą sekurytyzację, czyli rozpowszechnienie się nowego ustawodawstwa, mającego na celu kontrolę zagranicznego wsparcia dla organizacji pozarządowych.
Kolejne, również bardzo ważne, zjawisko, które ogranicza funkcjonowanie zwłaszcza organizacji prawo-człowieczych, to filaryzacja, czyli pionowy podział społeczeństwa obywatelskiego. Sektor obywatelski czasami sam się segreguje wewnętrznie. Zjawisko to wpisuje się w polaryzację społeczną i przez to sprzyja wzrostowi populizmu oraz mobilizacji ruchów ekstremistycznych na całym świecie. Z jednej strony można powiedzieć, że została ograniczona rola darczyńców, którzy wspierali i wspierają wartości progresywne. Ale równocześnie mamy coraz większy wpływ darczyńców, także zagranicznych, którzy wspierają tak zwane wartości tradycyjne. Zjawiska te również mają wpływ na funkcjonowanie organizacji pozarządowych, nie tylko to jaką politykę prowadzą rządy.
Wyjaśnijmy może bardziej, co to znaczy „filaryzacja”?
– To oznacza, że sektor pozarządowy staje się podzielony na „silosy”, nieprzenikające się środowiska. Czego zresztą doświadczyłyśmy szukając respondentów do naszego badania. Przedstawiciele niektórych organizacji, które chciałyśmy włączyć w to badanie, po prostu odmówili albo w ogóle nie odpisali na zaproszenie.
Jestem badaczką społeczeństwa obywatelskiego od ponad dwudziestu lat. Do niedawna była dobra praktyka współpracy osób zaangażowanych w sektora pozarządowego z badaczami i badaczkami. Obecnie obserwuję pewne psucie obyczajów, ponieważ przedstawiciele niektórych z tych „silosów” w ogóle nie poczuwają się do komunikowania się, nie mówiąc już o poświęceniu godziny swojego cennego czasu. Nie chcieli wziąć udziału w tym badaniu. Nie chcę tutaj nadinterpretować, dlaczego to zrobili. Mogli powiedzieć, że na przykład nie mają czasu. Ale jeżeli w ogóle się nie odpowiada na zaproszenie, to każdy może sobie wyciągnąć wnioski.
Różnorodność to już nie wartość?
Do tej pory popularne było takie stwierdzenie, że sektor jest różnorodny, różne organizacje powstają, różnie działają, wyznają różne wartości, ale ta różnorodność była postrzegana jako pewna wartość. Czy to zostaje podważone?
– Zdecydowanie. To jest próba odwrócenia, uznanego za niepożądany, wpływu zachodnich darczyńców, którzy na początku transformacji mieli być odpowiedzialni za narzucenie polskiemu społeczeństwu liberalnych i progresywnych wartości, czyli nie rodzinnych. Pozwolę sobie zacytować wypowiedź publicysty Bronisława Wildsteina, który w 2016 roku w Polskim Radio powiedział o Fundacji im. Stefana Batorego, że „Polakom zaczęto sprzedawać to, co społeczeństwem obywatelskim nie jest. Trudno powiedzieć, że są to obywatelskie inicjatyw spontaniczne, bo to fundacje sponsorowane przez multimiliardera narzucającego swoją koncepcję ideologiczną i polityczną”. Oczywiście chodzi o Sorosa.
Dla równowagi zacytuję jednego z respondentów badania, które przeprowadziłam kilka lat temu wśród polskich organizacjach pozarządowych, działających za granicą. Ta osoba jeszcze na początku lat 90. pracowała w organizacji, która była sponsorowana przez zachodnich darczyńców. Powiedziała tak: „Mieliśmy dwóch donorów amerykańskich. Może za mało się wtrącali… Ta fundacja bardzo liberalna, postępowa, amerykańska, dawała w ciemno pieniądze, które później trafiały do dość konserwatywnych środowisk w Polsce, bo dostawali wszyscy. Nikt nie był dyskryminowany. Dostawali zarówno ci, którzy promowali progresywne wartości, jak i bardzo konserwatywne środowiska”.
Kilka lat temu w „Tygodniku Powszechnym” zwróciło moją uwagę zdjęcie jednego z członków Młodzieży Wszechpolskiej, który powiedział tak: „Macie żyć tak, jak my żyjemy”. Podobne stwierdzenie wybrzmiało podczas ostatniego zjazdu socjologicznego we wrześniu w 2022 roku, gdy koleżanki przedstawiały badania, dotyczące między innymi młodzieży identyfikującej się jako prawicowa. Młodzież ta czuje, że ma prawo narzucić wszystkim innym, jak mają żyć, że mamy uznawać ich wartości. W tym miejscu chciałabym zacytować Jana Pawła II, gdyż do jego dziedzictwa odwołują się także konserwatywni wyznawcy patriotyzmu. Jan Paweł II powiedział, że „polskość to wielość i pluralizm, nie ciasnota i zamknięcie”. Co więcej, nawoływał, aby polski patriotyzm nawiązywał do patriotyzmu otwartego z okresu Jagiellońskiego.
Ujmując to, co się dzieje w Polsce w bardziej globalne ramy, trzeba powiedzieć, że z próbami ograniczenia zagranicznego finansowania dla organizacji pozarządowych mamy do czynienia w ponad sześćdziesięciu krajach. To nie jest coś, co się dzieje tylko w Rosji. W rzeczywistości jest to element sprzeciwu wobec liberalnego porządku międzynarodowego, który od lat finansuje organizacje pozarządowe, działające na rzecz praw człowieka i ochrony środowiska. Wbrew deklaracjom, że prezentowany jest w tym przypadku interes dobra wspólnego, na przykład wspierana z zagranicy mobilizacja antygenderowa, nie stanowi oddolnego ruchu. Jej źródłem jest głębokie osadzenie w antyegalitarnych przekonaniach elit politycznych i społecznych. Jest to próba odwrócenia mozolnie następującego upodmiotowienia grup społecznie marginalizowanych w celu zacementowania władzy i przywilejów dotychczasowych elit.
Czy to właśnie ta antyegalitarna postawa spowodowała, że Polska w ostatnich dziesięciu latach odnotowała jeden z największych spadków w indeksie Freedom in the World, który ocenia rzeczywiste prawa i wolności obywatelskie w poszczególnych krajach?
– Generalnie wszystkie wskaźniki, indeksy i badania są bardzo cenne. Jako badaczka też z tego żyję. Natomiast nie chcę opierać się tylko na jednym badaniu, ponieważ ma ono konkretną metodologię. Pytanie, co mierzy ten wskaźnik. W tym konkretnym badaniu jednostki oceniają swoje prawa i wolności. Jest to ich subiektywna ocena, do której jak najbardziej mają prawo. Niemniej jednak warto przy tym podkreślić, że wpływ na nasze subiektywne poczucie wolności mają nie tylko instytucje państwowe, ale również różne ponadnarodowe podmioty, o których wspominałam, mając na myśli finansowanie antygenderowe.
Z jednej strony mamy do czynienia z ograniczeniem przestrzeni dla środków masowego przekazu i organizacji obywatelskich, które uznają nadrzędność wartości progresywnych i praworządności. A z drugiej strony obserwujemy – i wspominają też o tym respondenci w naszym badaniu – wsparcie dla istniejących oraz nowych podmiotów, które promują tzw. wartości tradycyjne.
Choć nieraz jest to zabieg marketingowy, aby pod przykrywką obrony wartości tradycyjnych, ograniczyć wolności jednostek oraz grup do samostanowienia. I najczęściej, co istotne, są to jednostki z grup albo zmarginalizowanych albo w sytuacji wrażliwej, jak na przykład osoby nieheteronormatywne, ofiary przemocy, czy po prostu kobiety w ciąży.
Fundatorzy ekstremistów
Z raportu Stowarzyszenia Klon/Jawor wynika dość jednoznacznie, że coraz mniej organizacji w Polsce podejmuje działania rzecznicze. A jak ten spadek wpisuje się w globalne procesy? Czy to na świecie też tak wygląda?
– Tutaj trzeba by rozwinąć wątek o sprzeciwie wobec liberalnego porządku międzynarodowego. Istnieje raport, w którym opisano antygenederowe finansowanie zagraniczne pochodzące z konserwatywnych think tanków, partii politycznych, ponadnarodowych sojuszy organizacji pozarządowych, mediów oraz od osób o wysokich dochodach z sektora prywatnego i sieci klerykalno-arystokratycznych. Jest to raport, który ukazał się w 2021 roku i został przetłumaczony też na język polski. Autorem jest Neil Datta. Po polsku jego tytuł brzmi „Wierzchołek Góry Lodowej. Fundatorzy ekstremistów religijnych przeciwników praw człowieka do zdrowia seksualnego i reprodukcyjnego w Europie w latach 2009-2018”. To jest kontekst międzynarodowy, o którym warto cały czas pamiętać.
Czyli, że te zjawiska nie są charakterystyczne tylko dla Polski i organizacje w innych częściach Europy, świata borykają się z podobnymi problemami.
– W tym raporcie autor zbadał, jak funkcjonują fundatorzy ekstremistów religijnych przeciwko prawom człowieka. Działają oni na całym świecie. To są darczyńcy zagraniczni, którzy pochodzą z Europy, z Federacji Rosyjskiej i także ze Stanów Zjednoczonych. Jest to grupa, o której warto pamiętać, ponieważ cały czas, trochę odruchowo, mówiąc o zagranicznych darczyńcach, mamy na myśli tych, którzy od początku transformacji wspierali w Polsce organizacje, między innymi prawo-człowiecze. Natomiast coraz bardziej widoczny w przestrzeni publicznej, także w Polsce, jest inny rodzaj darczyńców, którzy też mają coraz większe wpływy.
CZY WIESZ, ŻE…
Zawrotne tempo stanowienia prawa, trudności w pozyskaniu niezależnego finansowania, polaryzacja to tylko niektóre z czynników ograniczających działania rzecznicze organizacji społecznych. Jakie inne bariery napotykają organizacje w swoich działaniach rzeczniczych?
Obejrzyj: Pod lupą: Jak osiągnąć dziś zmianę? Jakie są wyzwania organizacji rzeczniczych w Polsce? [film]
Ograniczenia nie są specyficznie polskie
W raporcie Stowarzyszenia Klon/Jawor opisano szereg różnych czynników ograniczających działanie organizacji rzeczniczych w Polsce. To są te związane z procesem stanowienia prawa w Polsce, ale też z finansowaniem, z wypaleniem zawodowym ludzi pracujących w organizacjach. Czy te czynniki są uniwersalne? Czy w innych państwach też się je dostrzega, czy one są specyficznie polskie?
– Nie są specyficznie polskie. Zresztą to widać na przykładzie tego wskaźnika, do którego się Pani odwołała. Te zjawiska są tam pokazane na przykładzie Stanów Zjednoczonych, Ameryki Łacińskiej, Brazylii. Do tego też odnosi się wspomniana już filaryzacja, czyli zarówno zewnętrzne, jak i wewnętrzne podzielenie sektora pozarządowego.
Polaryzacja, która następuje, źle wpływa nie tylko na prawo-człowiecze organizacje rzecznicze, ona źle wpływa na cały sektor. Mówi o tym także jeden z naszych respondentów. Jest to przedstawiciel organizacji rzeczniczej: „Niestety, ja jestem sam konserwatystą, tak. Na przykład nie jest dla mnie problemem aksjologicznym to, że nami rządzi partia konserwatywna. Ale ewidentnie to, co jest takim minusem zakodowanym bardzo mocno w środowiskach, które z politykami publicznymi nic nie mają wspólnego, ale kojarzą wszystko z polityką, to że NGO-sy to jest generalnie coś co najmniej podejrzanego, że idea społeczeństwa obywatelskiego zbudowana na takich liberalnych wartościach to też coś podejrzanego. Jest obawa, że zaraz ktoś mnie odstrzeli z tego elektoratu, który mnie rozlicza poprzez rządzących, że agendę liberalno-lewicową, że tak powiem wprowadzam”. Oznacza to, że społeczeństwo obywatelskie, które na początku transformacji stanowiło takie „buzzword”, do którego wszyscy w projektach musieli się odnosić, nagle stało się pojęciem „brudnym”, podejrzanym. Czyli nie jest tak, że podziały krzywdzą tylko organizacje prawo-człowiecze. Psują klimat dla całego społeczeństwa obywatelskiego.
Wiemy już, że ta sytuacja nie jest specyficznie polska. A jak w takim razie organizacje w innych krajach reagują na te zjawiska? Czy coś z ich doświadczeń udaje się przenieść na nasz grunt?
– W tym raporcie tego nie badałyśmy. Nie siliłabym się na przenoszenie jakiś szczególnych dobrych praktyk z zagranicy na grunt polski, ponieważ organizacje w Polsce funkcjonują podobnie jak zagraniczne. Obserwujemy w Polsce takie rozwiązania i o tym też w jednym z komentarzy w raporcie wspominałam: sojusze ponad podziałami. Jest to bardzo ciekawe zjawisko, ponieważ dotyczy nie tylko szerszego grona interesariuszy, ale także różnorakich relacji pomiędzy uczestnikami procesu. Nie są to sojusze tylko między organizacjami pozarządowymi. W książce, którą przywołuję, opisano przykład organizacji pozarządowej, która wspólnie z samorządem występuje przeciwko korporacji międzynarodowej, żeby działać na rzecz miejscowej społeczności.
Jeśli chodzi o kontekst polski, to np. nasi respondenci, osoby, które działają w organizacjach rzeczniczych coraz częściej widzą, że aby osiągnąć skuteczność, muszą na przykład brać udział albo działać wspólnie z protestami społecznymi. Czyli nie tylko działać instytucjonalnie, ale również, zmieniając metodę, dołączać do protestów społecznych albo wspólnie z tymi protestami opracować strategię.
Jest to strategia, która została, można powiedzieć, wymuszona, ale jest to odpowiedź konstruktywna. W mojej ocenie, daje to dużą nadzieję, że – wbrew przeciwnościom – organizacje prawo-człowiecze przezwyciężą swoje dotychczasowe zwyczaje, które ograniczały ich skuteczność. I odpowiadają aktywnie. Nie są pasywnymi odbiorcami polityk publicznych ku nim skierowanych, są aktywnymi uczestnikami tego procesu.
Jeden z respondentów cytowany w raporcie, powiedział, że te okoliczności wymuszają zmianę strategii działania, aby nie skupiać się wyłącznie na policy, ale też wejść w politics, czyli w działalność polityczną. To nie jest miecz obosieczny?
– Być może, ale jeżeli organizacje prawo-człowiecze, czy też promujące wartości progresywne, zostały określone jako ideologiczne, to jaki mają wybór? Wchodzić w dyskusje o tym, jak nazwać ich działalność, czy też po prostu realizować swoją misję, która jest motywowana przekonaniem, że prawa człowieka są wartością uniwersalną? Jeżeli jedna strona stwierdza, że macie żyć tak, jak my żyjemy, to druga strona stwierdza: masz prawo żyć tak, jak chcesz, o ile mnie nie krzywdzisz. Ale nie będziesz mnie ograniczał w moich wyborach życiowych.
Astroturfing już tu jest!
W raporcie pojawia się także takie pojęcie, jak astroturfing, brzmiące dość egzotyczne. Co to znaczy i jaki ma wpływ na działalność organizacji rzeczniczych?
– Astroturfing rzeczywiście brzmi egzotycznie. Natomiast ono już tutaj jest, to „zwierzę” do nas przyjechało i od paru dobrych lat tutaj się gości. Astroturfing to jest nowy rodzaj działania rzeczniczego. Pamiętajmy cały czas, że rzecznictwo to nie są tylko „pięknoduchy” z organizacji prawo-człowieczych. Jest to strategia, którą stosują również przedstawiciele innych organizacji pozarządowych.
Według słownika Merriam-Webster astroturfing to zorganizowana działalność, która ma na celu stworzenie fałszywego wrażenia szerokiego, spontanicznie powstającego ruchu oddolnego na rzecz lub w opozycji do czegoś, na przykład polityki, ale która w rzeczywistości jest zainicjowana i kontrolowana przez ukrytą grupę lub organizację. Nie tylko przez partie polityczne. Mogą być to także korporacje albo różne sieci współpracy.
Astroturfing został już przebadany na świecie i z tych badań wynika, że to zjawisko skutkuje podkopaniem zaufania do wszystkich organizacji rzeczniczych, zarówno prawo-człowieczych, jak i pozostałych.
Pięć lat temu w sieci internetowej krążyły takie informacje, że Czarny Poniedziałek, czy też protesty związane z obroną sądów, miały być produktem astroturfingu. W lipcu 2017 roku prawicowe media ogłosiły, że za tymi protestami stał oczywiście George Soros. Natomiast Digital Forensic Research Lab zbadała ponad szesnaście tysięcy tweetów i ustaliła, że ktoś wykorzystał dziesiątki fałszywych kont na Twitterze oraz boty, aby opublikować te prawie szesnaście tysięcy tweetów, w których o generowanie sztucznego ruchu oskarżano stronę przeciwną. Czyli zarzut wyrafinowanej manipulacji został skonstruowany przy pomocy właśnie astroturfingu. OKO.Press dość szczegółowo opisało to zjawisko. Także astroturfing już u nas w Polsce jest i ci, którzy go stosują, przypisują astroturfing protestom społecznym, oddolnym.
To zaufanie jest podważane na wielu płaszczyznach. W zasadzie nikomu nie można ufać, bo nigdy nie wiadomo, gdzie jest źródło informacji.
– Jedyny ratunek to korzystać ze sprawdzonych źródeł i nie poddawać się emocjom. Na emocjach i generowaniu tego rodzaju negatywnych przekazów żerują środowiska, czy też jednostki, które stosują astroturfing.
Działać!
Jak powinny być kształtowane przyszłe polityki publiczne, aby głos organizacji rzeczniczych wrócił do swojego dawnego znaczenia? Czy to w ogóle jest możliwe?
– Powrotu do przeszłości nie ma. I niekoniecznie jest to zła wiadomość, ponieważ mimo przeciwności znaczna część organizacji rzeczniczych znajduje, albo cały czas szuka sposobów„sprawczych , aby realizować swoją misję. Część z nich, jak wynika też z naszego raportu, poszła w kierunku dostarczania usług.
Natomiast przede wszystkim trzeba się zastanowić, co najlepiej służyłoby wartościom, o które zabiegają i które chronią te organizacje. Z badań wynika, że największą skuteczność mają podmioty zaangażowane zarówno w dostarczanie usług, jak i w prowadzenie działań rzeczniczych, o czym już rozmawiałyśmy. W związku z tym, jeżeli moglibyśmy zacząć planować polityki publiczne, które wspierałyby funkcjonowanie sprawczych organizacji rzeczniczych, to właśnie powinny być takie polityki, które umożliwiałyby zarówno dostarczanie usług, jak i prowadzenie działań rzeczniczych.
Powiedziałam o „sprawczych organizacjach rzeczniczych”, a być może ktoś, czytając tą rozmowę mógłby się zastanowić „zaraz, przecież organizacje lobbystów są jak najbardziej skuteczne”. Owszem, są. Tak zwane organizacje sekcyjne, grupy nacisku, czyli lobbystyczne, to także jest odmiana organizacji rzeczniczych. Ich funkcjonowanie nie jest tak ograniczane. Musimy pamiętać, że mówiąc o trudnościach czy ograniczeniach, których doświadczają w tej chwili organizacje rzecznicze, mamy na myśli przede wszystkim organizacje prawo-człowiecze, działające na rzecz praworządności, czy też ochrony środowiska. Muszą powstać, zostać przywrócone albo wspierane warunki do niezakłóconego funkcjonowania sprawczych organizacji rzeczniczych.
Na wypadek, gdyby ktoś się zastanawiał, czy te sprawcze organizacje rzecznicze to jest coś rodzimego, czy czasem nie zostało nam to znowu narzucone przez jakichś zewnętrznych, wrogich, liberalnych, zachodnich ideologów, to przypomnę koncepcję wzoru demokraty Marii Ossowskiej. Jest to Polka, bardzo znana i ceniona w nauce. Zwróciła ona uwagę, że osobie biorącej udział w życiu publicznym potrzebna jest odwaga cywilna, czyli odwaga głoszenia i obrony swoich przekonań, nawet gdy naraża przez to swoje żywotne interesy. Ossowska przypomina nam, że wzór demokraty nie jest ani elitarny, ani klasowy, obejmuje zarówno mężczyzn, jak i kobiety. Pozostaje nam zatem pracować nad inkluzywnym, czyli włączającym kapitałem społecznym oraz respektować prawa do samostanowienia wszystkich uczestników i uczestniczek życia publicznego w Polsce.
Ładnie powiedziane. Tylko, co zrobić, żeby to przekuć w praktykę.
– Działać. Niech każdy działa, pracuje w swojej działce najlepiej jak umie. W ten sposób do tego dojdziemy. I oczywiście stosując sojusze ponad podziałami.
Ponadpodziałowa współpraca musi się chyba jednak opierać na wspólnych wartościach? Różnice mogą dotyczyć metod działania, podejścia, ale rdzeń musi być wspólny…
– Tak, musi być wspólny. Ale na tym właśnie polega ta innowacja.
Ponieważ pewne kanały zostały zablokowane, to – żeby móc bronić praw człowieka, czy też praw pracownika – należy wyjść poza strefy komfortu, w które każdy z nas wpadł. Funkcjonujemy w tym swoim świecie, ja w świecie naukowym, Pani w świecie organizacji pozarządowych, mediów. Ale są wspólne sprawy, które mogą nas jednoczyć. I te partnerstwa, czy te sojusze ponadpodziałowe właśnie temu mają służyć.
Jeżeli trudniej jest nam działać jako organizacja rzecznicza, to wtedy się rozglądamy, patrzymy z kim jeszcze moglibyśmy osiągnąć swoje cele, spośród innych działaczy w sferze publicznej, wychodząc zarówno poza sektory, ale też poza dotychczasowe przyzwyczajenia, sposoby myślenia i współpracy.
Wachlarz możliwości może być szeroki: naukowcy, politycy, firmy….
– Nie bójmy się tego, że zaraz nam łatkę przykleją: „Ojej, to żadne społeczeństwo obywatelskie, bo oni są polityczni”. My się tego nie boimy, bo tak czy owak jesteśmy nazywani tak, jak jesteśmy nazywani. Szukajmy sojuszy, aby realizować wartości, które służą wszystkim i nikogo nie krzywdzą.
Dziękuję za rozmowę.
dr hab. Galia Chimiak jest profesorem w Instytucie Filozofii i Socjologii PAN. Jej zainteresowania naukowe dotyczą społeczeństwa obywatelskiego oraz międzynarodowej współpracy na rzecz rozwoju. Wykładała w Polsce oraz w Irlandii. Jest główną redaktorką czasopisma naukowego VOLUNTAS: International Journal of Voluntary and Nonprofit Organizations (wyd. Springer Nature) oraz organizatorką pracy grupy roboczej ds. społeczeństwa obywatelskiego w Development Studies Association Ireland.
Poznaj wcześniejsze odsłony cyklu „Pod lupą”
- Pod lupą ngo.pl: Czy tu zaszła zmiana? Sektor społeczny w XXI wieku
- Pod lupą ngo.pl: Jacy jesteśmy? Kondycja III sektora
- Pod lupą ngo.pl: Postfilantropia? Jak pomagamy w XXI wieku
- Pod lupą ngo.pl: Wieś, obywatele, działanie
- Pod lupą ngo.pl: Rok w pandemii
- Pod lupą ngo.pl: Jak Polki i Polacy widzą organizacje społeczne?
- Pod lupą ngo.pl: Praca wzbogaca? O pracy w NGO
- Pod lupą ngo.pl: Organizacje wobec pandemii
- Pod lupą ngo.pl: Style zarządzania
Źródło: informacja własna ngo.pl