Wraz z Grupą do Spraw Wyzwań Cyfrowych i Stowarzyszeniem Gazet Lokalnych zapraszamy do dyskusji w portalu o tym, po co nam dziś media. Przez najbliższe tygodnie ukazywać będą się teksty, których autorzy i autorki – zarówno z organizacji społecznych, jak i mediów – będą szukać odpowiedzi na to pytanie. Na komentarze do 2 tys. znaków czekamy również pod adresem: redakcja@portal.ngo.pl
Największą grupą Czytelniczek i Czytelników portalu ngo.pl – jak sama nazwa wskazuje – są osoby związane z organizacjami społecznymi. Kiedy w lutym tego roku opublikowałam krytyczny komentarz o projekcie ustawy nakładającej na media nowe, zagrażające im zobowiązania finansowe (przy dalece bardziej łagodnym obchodzeniu się z gigantami cyfrowymi), na Facebooku pojawiło się kilka dających mi do myślenia komentarzy: jest część III sektora - a nie widać tego z Warszawy, która na mediach się zawiodła (podobnie jak inną rozczarowują na poziomie ogólnokrajowym powszechnie chwalone samorządy). Dlaczego?
Największą grupą Czytelniczek i Czytelników portalu ngo.pl - jak sama nazwa wskazuje - są osoby związane z organizacjami społecznymi. Kiedy w lutym tego roku opublikowałam krytyczny komentarz o projekcie ustawy nakładającej na media nowe, zagrażające im zobowiązania finansowe (przy dalece bardziej łagodnym obchodzeniu się z gigantami cyfrowymi), na Facebooku pojawiło się kilka dających mi do myślenia komentarzy: jest część III sektora - a nie widać tego z Warszawy, która na mediach się zawiodła (podobnie jak inną rozczarowują na poziomie ogólnokrajowym powszechnie chwalone samorządy). Dlaczego?
Wyobrażam sobie, że dla wielu, a zwłaszcza lokalnych NGO-sów projekt kolejnej ustawy stwarzającej zagrożenie dla pluralizmu – tzw. Lex TVN - również nie jest tematem, któremu poświęcają jakąkolwiek uwagę, a jeśli już się pojawia, to gdzieś na dalekim planie. Choć - jak kilka niecałe pół roku temu napisał na Twitterze Jan Mencwel z Miasto jest Nasze – „Bez niezależnych mediów aktywizm nie ma sensu”.
Działacze i działaczki organizacji społecznych i ruchów nieformalnych mają zapewne różne doświadczenia współpracy – jak i różną jej wizję – z dziennikarzami i dziennikarkam. Zresztą w małych miejscowościach obie grupy doświadczają niekiedy dokładnie tych samych problemów. „Naciski miejscowych władz, polityków i establishmentu na lokalne media to częsta praktyka w mniejszych ośrodkach. Znają siłę ich oddziaływania na społeczność, często więc próbują ograniczać im niezależność lub wykorzystywać je do własnych celów, w tym promocji prominentnych działaczy czy politycznych gier” – pisze Marek Szymianiak w książce „Zapaść. Reportaże z mniejszych miast”. W kontekście projektowanej, a ostatecznie nieprzyjętej ustawy, o której była mowa na samym początku, Karol Wilczyński odnotował zaś: „Niewielkie, regionalne NGO'sy – nie angażujące się zwykle politycznie, ale jednak podnoszące problemy niewygodne dla władzy, bo wskazujące na zaniedbania w zakresie np. wykluczeń społecznych czy ochrony środowiska – zostały bowiem pozbawione naturalnego sojusznika, jakim są wolne, niezależne, lokalne media”.
Niektóre z organizacji zapewne dobrze też pamiętają, jak w 2017 roku stały się obiektem ataku ze strony Telewizji Publicznej: „Wiadomości” kreśliły mapę tajemniczych powiązań, tworząc tym samym wokół nich atmosferę podejrzliwości. Badania Stowarzyszenia Klon/Jawor z zeszłego roku pokazują skalę kryzysu mediów publicznych: ufa im zaledwie 28 procent respondentów (to spadek o 12 punktów procentowych w stosunku do 2017 roku). Jakiś czas temu Katarzyna Sadło zapytała w portalu ngo.pl, czy III sektor nie za łatwo je sobie odpuścił. I przypomniała fragment tekstu „Strategie rozwoju społeczeństwa obywatelskiego”, który 16 lat temu opublikowali Maria Rogaczewska, Piotr Frączak i Kuba Wygnański:
„Środki masowego przekazu są zarówno największą szansą, jak i największym zagrożeniem dla funkcjonowania społeczeństwa obywatelskiego, dlatego szczególną wagę należy przywiązywać do niekomercyjnych, społecznie zaangażowanych środków przekazu. Publiczne media powinny tworzyć płaszczyznę wymiany idei, poszukiwania prawdy i promocji działań, których celem jest dobro wspólne. Nie będzie to możliwe bez sprawnej kontroli społecznej nad mediami publicznymi i wpływu opinii publicznej na kształt mediów komercyjnych”.
A jeśli do tego wszystkiego dodamy jeszcze wątek rosnącego znaczenia mediów społecznościowych, które z jednej strony stają się platformą dezinformacji i fake newsów (bywa, że z nich zasysanych i powielanych przez choćby portale internetowe), a także podwyższają już krytyczną temperaturę debaty publicznej, a z drugiej mogą stwarzać wrażenie, że te konwencjonalne nie są już potrzebne, skoro można komunikować się ze światem bezpośrednio, to naprawdę jest o czym debatować.
Po co nam więc dziś media? Do dyskusji zapraszamy nie tylko organizacje społeczne, ale również dziennikarzy i dziennikarki mediów ogólnokrajowych i lokalnych: dobrze byłoby wreszcie w ten sposób się ze sobą spotkać.
Źródło: informacja własna ngo.pl
Redakcja www.ngo.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy.