Czuję się trochę tak, jak kibic, którego drużyna ma szansę trafić właśnie do pierwszej ligi. Dodatkowo pojawia się „okienko transferowe” i nadzieje na wzmocnienie składu drużyny. Czy nowa kadencja Rady Działalności Pożytku Publicznego pozwoli tej „drużynie” wejść w lepszy okres?
Nadużywając sportowej przenośni, należałoby jeszcze podyskutować o jakości i pozycji trenera. Ale to byłoby już chyba za wiele. Skoncentruję się więc na rozważaniach o składzie oraz próbie ustalenia, w jakiej właściwie lidze prowadzone są te rozgrywki.
Zakończył się nabór kandydatów na członków Rady Działalności Pożytku Publicznego VIII kadencji [KLIKNIJ]. Kto trafi do Rady. Ma to znaczenie [KLIKNIJ].
Przyznam: opuściłem ostatnio sporo meczów. Przestałem relacjonować posiedzenia Rady Działalności Pożytku Publicznego mniej więcej na początku 2023 roku. Wcześniej w portalu staraliśmy się opisać każde posiedzenie plenarne (te artykuły można wyłowić ze zbioru pod adresem https://publicystyka.ngo.pl/kategoria/rdpp). Informacje z posiedzeń miały konkretny cel: zapoznać organizacje pozarządowe ze zmianami w prawie, które mogą mieć znaczenie dla ich funkcjonowania. Z założenia to właśnie na posiedzeniach RDPP dowiadywaliśmy się najważniejszych szczegółów o szykowanych nowelizacjach i ich konsekwencjach. Do czasu.
Druga liga oraz... rozgrywki niedostępne dla publiczności
Dlaczego RDPP omija debata nad najważniejszymi regulacjami dotyczącymi III sektora, czyli – wracając do terminologii sportowej – dlaczego Rada spadła do drugiej ligi? Usprawiedliwiając Radę, można właściwie ocenić, że od jakiegoś czasu w ogóle zawieszono rozgrywki. Kiedy ostatnio toczyła się, zainicjowana w rządzie, debata nad ważnymi dla organizacji pozarządowych regulacjami? Na pewno w latach 2022-2024 nie było jej wiele. Można więc zrozumieć, że RDPP nie miała dużo do roboty. Jednak różne przykłady z ostatnich dwóch kadencji Rady (poszerzamy nieco horyzont czasowy) pokazują, że ta teza nie jest chyba prawdziwa.
Przypomnę ważną propozycję: ustawę o sprawozdawczości organizacji pozarządowych. W Radzie działa Zespół dedykowany temu tematowi, a zapowiedź powstania regulacji pada na jednym z posiedzeń Rady. Co dzieje się potem? Dostajemy gotowy projekt. Rada i wspomniany Zespół poznaje go w chwili upublicznienia i debatuje nad nim na tych samych zasadach, co wszyscy pozostali zainteresowani – w ramach konsultacji.
A przecież jeśli RDPP traktujemy (rząd traktuje) poważnie, to tu powinny toczyć się pracę nad projektem. To Rada powinna go stworzyć.
Drugi przykład: ustawa o kołach gospodyń wiejskich. To przykład skrajny – ustawa w ogóle nie trafiła do Rady, ani do konsultacji. I trzeci przykład: przepisy covidowe (np. posiedzenia zdalne i przedłużenie kadencji zarządów).
Rada zawsze miała pod górkę, jeśli chodzi o identyfikowanie i „przejmowanie” ważnych dla organizacji pozarządowych regulacji. Po prostu rząd to dość dynamiczne środowisko, nie zawsze grające „do jednej bramki”, dodatkowo dość często zmuszone do szybkich i zdecydowanych reakcji. Wydaje się jednak, że od powstania RDPP do 2015-2017 roku można było obserwować progres – coraz lepszą orientację Rady w tym, co się działo, coraz skuteczniejsze wyłapywanie istotnych dla nas regulacji, rosnące znaczenie głosu RDPP w debacie nad nimi. Potem coś się zaczęło psuć.
Jednocześnie „w okolicach Rady” zaczęły funkcjonować ciała, które pracowały nad ważnymi regulacjami, ale w sposób zaskakująco nietransparentny.
Nie jest jasne, dlaczego dwa zespoły sprzed kilku lat – jeden pracujący nad zmianami w ustawie o pożytku, a drugi nad ustawą o Radzie Dialogu Obywatelskiego – działały „w zaciszu gabinetów”. Działo się to za milczącą akceptacją Rady i z udziałem jej członków.
Prace zakończono konkretnymi propozycjami,… które również nie ujrzały światła dziennego (upublicznił je dopiero OFOP, uzyskując efekty prac zespołów w trybie dostępu do informacji publicznej).
Reprezentacja
Pojawia się kolejne słowo sugerujące, że ciągniemy porównania sportowe. I po części tak będzie. Hasłu „reprezentacja” w dyskusjach o Radzie Działalności Pożytku Publicznego towarzyszy zawsze frustracja i niedosyt. Ustawa raczej nie próbuje wyłonić do Rady „reprezentacji” III sektora rozumianej jako zrównoważona grupa przedstawicieli, którzy będą „po równo”, z należną legitymacją i mocnym mandatem prezentować wszystkie możliwe (albo chociażby te najważniejsze) odsłony świata pozarządowego. Mimo stawianych kandydatom wymagań co do liczby poparć, nie zapisano mechanizmu, który nakazywałby Przewodniczącemu/Przewodniczącej kierowanie się w wyborze treściami zgłoszenia. A nawet gdyby taki mechanizm funkcjonował, to przy tak licznym i różnorodnym sektorze zawsze ktoś byłby pokrzywdzony – niereprezentowany.
Ale w sporcie „reprezentantem” nie jest ten, kto zbierze największe poparcie, kto wywodzi się z najsilniejszego lub zasłużonego „teamu”, największego miasta, odwrotnie – z lokalnej społeczności, czy też z jakiejś istotnej „branży”. Reprezentant to ktoś, kto w drodze rywalizacji okazał się najlepszy. Nawet nie jest tak, że go wybieramy – znacznie lepszym określeniem będzie tu selekcja.
Może w przypadku Rady warto by skończyć z odwieczną frustracją wskazującą na „niereprezentatywność” tego ciała? Może przyjmując kryteria sportowe, moglibyśmy uznać, że powinni do niego trafiać najlepsi?
I tu wraca (a jednak!) postać trenera – selekcjonera. I znów podobnie jak w sporcie przypominamy sobie, jak wielkie kontrowersje potrafi wywołać jego wybór. Zawsze.
Zły Komitet
Pierwsze dwie refleksje (nad ligą i reprezentacją) można dopasować do kadencji obecnych i przeszłych – to odwieczne problemy Rady. Jednak problem, jaki stworzyło pojawienie się Komitetu do spraw Pożytku Publicznego odnosi się już tylko do dwóch ostatnich. Coś, co miało lepiej spozycjonować problemy organizacji w łonie rządu, osłabiło RDPP. Jednocześnie Komitet niczego nie wzmocnił. Nie działał, nie zajmował się tym, co trzeba, trudno właściwie cokolwiek powiedzieć o jego aktywności i wpływie na sytuację trzeciego sektora. Pisał o tym m.in. Piotr Frączak w artykule Komitet do spraw Pożytku Publicznego to w zasadzie fikcja i fasada.
Co Komitet zepsuł? Wydaje mi się, że osłabił mobilizację członków rządu do aktywnej pracy w Radzie. Przychodzą, bo muszą. Niekiedy przygotowują się, bo wiedzą, że będą odpytywani z konkretnych spraw. Zdarza się, że tłumaczą też RDPP (czyli w jakimś sensie sektorowi) przepisy – ale często takie, które właśnie zostały wprowadzone.
Nie taki jest cel obecności strony rządowej na posiedzeniach.
Zakładam, że Rada ma współtworzyć – w wersji minimum intensywnie konsultować – regulacje istotne dla trzeciego sektora, a nie oswajać NGO-sy z trudnym dla nich przepisami.
Jeśli w rządzie pojawia się jakiś pomysł, który ma wpływ na prawne otoczenie organizacji, to powinien pojawić się na Komitecie i na Radzie. Komitet działa zbyt opieszale, żeby tak było. Na Radzie bywa lepiej, ale zwykle też jest już za późno, żeby jej uwagi zostały uwzględnione. A jeśli RDPP coś już wypracuje, to w łonie członków pozarządowych. Niewiele jest wspólnej pracy z pomysłodawcami, którzy przyszliby sami i zaproponowali „mamy tu taki problem – rozwiążmy go razem”. I w jakimś sensie może być to zrozumiałe, kiedy przedstawiciele ministerstw niemal to samo (choć w nieco innym gronie) mają robić w dwóch miejscach.
A jednak nadzieje
To, co napisałem powyżej nie brzmi różowo. Skąd więc nadzieja w tytule? Opisaną tu złą sytuację, realnie pogarszającą się pozycję Rady można poprawić. Dla mnie kluczem są ludzie. Wbrew temu, co tłumaczyłem wcześniej (rozwodząc się nad zgubnym wpływem KPP), nie czuję, żeby podstawowym problemem, a w sytuacji renesansu Rady – szansą, były kwestie formalne, to jak wyglądają przepisy o RDPP.
To nie regulacje, ale członkowie Rady tworzą jej pozycję. Nie ich ilość, ale jakość. Nie to, jak dobrze reprezentują, ale to, jak są zaangażowani. Nie to, jak potrafią zabiegać o swoje, ale to, czy umieją wypracować kompromis.
Z członkami w ostatnich kadencjach nie było najlepiej. Symbolem mogą być tacy, którzy rezygnowali z pracach w Radzie po tym, jak zaczynała się nimi interesować prokuratura. Ale chyba większym problemem był brak zaangażowania i przygotowania do debaty o korzystnych dla sektora rozwiązaniach. Zdarzały się też oczywiście osoby zaangażowane i kompetentne. Te ostatnie, choć wiedziały, co się w Radzie dzieje, prawdopodobnie z poczucia lojalności i przekonania, że w każdej sytuacji coś pozytywnego da się zrobić, nie wykraczały jednak z krytyką poza ramy posiedzeń (tu przykład). Szkoda.
Czy wybór, który właśnie trwa, spowoduje, że RDPP otrzyma kolejną szansę? Że trafią do niej osoby zdolne zaproponować (o czym mówią m.in. bohaterzy wywiadu „Nadać Radzie nowy sens”) nowy pomysł na Radę? Zaangażowane do tego stopnia, że swoim zaangażowaniem skłonią stronę rządową do poważnego traktowania tego ciała i omawianych w nim problemów?
Podobno nadzieja (również kibica) umiera ostatnia. Jesteśmy już pewnie trochę zmęczeni wyborami do rad, komitetów, zespołów etc., ale te obecne są moim zdaniem w ostatnim okresie najważniejsze. Życzę nam wszystkim dobrych reprezentantów w nowej kadencji Rady Działalności Pożytku Publicznego.
Rafał Kowalski – dziennikarz ngo.pl, redaktor serwisu poradnik.ngo.pl.
Źródło: informacja własna ngo.pl
Redakcja www.ngo.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy.