Umowy zlecenia, umowy o pracę, wolontariat. Jak zatrudniają NGO-sy?
Organizacje pozarządowe, jak wszystkie inne podmioty, zatrudniają pracowników i pracownice na różne typy umów lub opierają się na wolontariacie. Na przykładzie trzech NGO pokazujemy, z czego to wynika i z czym się wiąże.
Przyjaciele, nie współpracownicy
– Duża część ludzi, którzy przychodzą do nas, by zaangażować się w działania robi to nie ze względów finansowych, ale dla idei – mówi Iwona Pawelec-Burczaniuk, dyrektorka Stowarzyszenia Animacji Kultury Pogranicza Folkowisko.
Główną misją organizacji jest budowanie mostów między narodami i kulturami. Realizowane projekty skierowane są do osób na pograniczu polsko-ukraińskim, w województwie podkarpackim i mają służyć integrację ludzi. Wśród najważniejszych działań jest coroczny Festiwal Folkowisko. Od niego wszystko się zaczęło. Podczas organizacji tego wydarzenia stowarzyszenie nawiązało kontakty z różnymi organizacjami i instytucjami z Polski i ze świata. Pomogło to w ostatnim czasie, kiedy Folkowisko zaangażowało się w pomoc humanitarną na rzecz osób z Ukrainy.
Chociaż we wsi Gorajec, gdzie znajduje się siedziba organizacji, przebywa kilka osób działających w stowarzyszeniu, ma ona o wiele więcej członkiń i członków, rozproszonych po całym kraju. We wszystkie działalności angażuje się mniej więcej siedemdziesiąt osób. Pracują przy organizacji festiwalu lub wykonują tłumaczenia.
Osoby zajmujące się tłumaczeniami zatrudnieni są na umowy zlecenie, zwykle na czas określony – kilku miesięcy – albo jednorazowe. Na co dzień wykonują inną pracę, w której mają zapewnione wszelkie potrzebne rzeczy, jak chociażby ubezpieczenie zdrowotne. Angażują się jednak dodatkowo w działania stowarzyszenia Folkowisko. Z kolei festiwal przygotowywany jest głównie siłami wolontariuszek i wolontariuszy.
– Sam fakt, że organizujemy go po raz trzynasty i jest grono osób, które są z nami od samego początku świadczy, że szukają one tu czegoś innego niż wynagrodzenia. Stawiamy na dobrą atmosferę i współpracę, nie ma przełożonych wskazujących, jakie zadania należy wykonać, wszystko planujemy i realizujemy wspólnie. To bardziej grupa przyjaciół, niż współpracowników – opowiada Iwona Pawelec-Burczaniuk.
Oczywiście jest rotacja: co roku przychodzi ktoś nowy, niektórzy potrzebują przerwy i po kilku latach oddalają się. Inni angażują się jednorazowo, bo chcą na przykład zrealizować swoje pomysły, a w trakcie festiwalu mają ku temu przestrzeń. Dodatkowo osoby podejmujące się wolontariatu mają zapewnione zakwaterowanie i wyżywienie na czas imprezy, jak również przechodzą różnego rodzaju szkolenia. W tym roku dotyczyły one m.in. kompetencji miękkich, będą też warsztaty związane z pierwszą pomocą.
Iwona Pawelec-Burczaniuk przyznaje, że stowarzyszenie prowadzi coraz więcej działań, pojawiają się nowe projekty, przez co powstaje potrzeba tworzenia struktur, zwłaszcza w obszarze promocji.
– Bardzo chcielibyśmy mieć większe możliwości zatrudniania osób, ale zdobycie na to środków nie jest łatwe. Mam nadzieję, że z czasem uda się to zmienić – podsumowuje.
Słuchanie potrzeb ludzi
– Praca w organizacjach pozarządowych nigdy nie będzie wiązała się z wynagrodzeniami rynkowymi, ale warunki muszą być takie, żeby dobrzy ludzie chcieli u nas działać – mówi Katia Roman-Trzaska, prezeska Fundacji Samodzielność od Kuchni (SOK).
Organizacja przez dłuższy czas zajmowała się przede wszystkim wsparciem dzieci i młodzieży z pieczy zastępczej, od 24 lutego ubiegłego roku prowadzi projekty na rzecz dzieci uchodźczych z Ukrainy. Uznano, że najważniejsze dla ich dobrostanu są znajomość języka oraz równowaga emocjonalna. Przyjeżdżają bowiem często z PTSD, traumą wojenną, mierzą się z wysokim poziomem stresu, wynikającym z doświadczeniem śmierci, pobytem taty na froncie, przerwanym dzieciństwem. Do tego dochodzi jeszcze nowy kraj. Dlatego Fundacja SOK przygotowuje nauczycielki i nauczycieli do tego, jak uczyć polskiego jako języka obcego, jak pracować z klasami wielokulturowymi, jakie zajęcia przygotowywać, by przeciwdziałać stresowi. W ten sposób wspiera zarówno dzieci z Ukrainy, jak i polską szkołę.
Jako że projekty są duże i jest ich więcej, niedawno stały zespół organizacji powiększył się z czterech do siedmiu osób. Są one zatrudnione na różne typy umów: o pracę, zlecenie, a także B2B. Żadna z nich nie jest odgórnie narzucana i zależy wyłącznie od potrzeb pracownic i pracowników. Katia Roman-Trzaska mówi, że trzeba słuchać ludzi, dlatego w ogłoszeniu o naborze wyraźnie zapisano nie tylko otwartość na różne typy umów, ale też widełki płacowe, ustalone na takim poziomie, by wynagrodzenie zapewniało możliwość godnego życia.
– Jeżeli ktoś woli umowę o pracę, bo czuje, że zapewnia mu większą stabilizację, daje staż pracy, ubezpieczenia, które pokrywa pracodawca, to mu ją zapewnimy. A jak ktoś woli mieć mniejsze koszty oraz większą elastyczność, to może wybrać inny typ umowy. Dodatkowo jesteśmy otwarci na różne benefity, jak mentoring i szkolenia, ale też oferujemy dodatkowe dni urlopu – opowiada Katia Roman-Trzaska.
Prezeska Fundacji SOK wierzy bowiem, że kiedy robi się coś, co ma sens, a miejsce pracy jest uczciwe, zapewnia dobrą atmosferę, to konieczne są również odpowiednie warunki pracy.
A wszystko zaczyna się właśnie od takiej umowy, z której osoba zatrudniona będzie zadowolona. Może dzięki temu z Fundacją SOK chce współpracować dużo dobrych i kompetentnych ludzi.
Stabilność i przestrzeganie standardów
– Budowanie organizacji, która ma robić duże rzeczy i działać na skalę ogólnopolską, w tym brać odpowiedzialność za to, co dzieje się w temacie kontroli obywatelskiej wymaga dobrego, stałego zespołu osób, które specjalizują się w tych zagadnieniach – mówi Agnieszka Zdanowicz, dyrektorka zarządzająca w Sieci Obywatelskiej Watchdog Polska.
Watchdog od dawna zajmuje się społeczną kontrolą władzy i edukowaniem ludzi na temat ich praw. Stara się pokazywać, że warto interesować się nie tylko tym, na kogo zagłosować raz na cztery czy pięć lat, ale na bieżąco sprawdzać, co robią polityczki i politycy, zadawać im pytania. Tak, by wiedzieli, że to, co mówią może zostać zweryfikowane. W ten sposób możliwe jest przeciwdziałanie nieprawidłowościom, by osoby rządzące, wpływające na nasze życie i wydające publiczne pieniądze robiły to w lepszy i bardziej przemyślany sposób.
Organizacja ma szesnastoosobowy zespół, w którym wszyscy są zatrudnieni na umowę o pracę. Tak było zresztą od zawsze. Jak przyznaje Agnieszka Zdanowicz wynika to też między innymi z faktu, że Watchdog ma dość wysoki budżet, na który składają się w połowie granty, w połowie zaś wolne środki przekazywane w ramach darowizn i mechanizmu 1,5%. Każda złotówka jest transparentnie rozliczana, o wszystkim można przeczytać w sprawozdaniach finansowych, jasno też komunikuje się, że duża część pieniędzy jest przeznaczana na wynagrodzenia.
– Uważam, że organizacje pozarządowe powinny więcej mówić o tym, że spora część budżetu to są pensje i że trzeba zdobyć na nie finansowanie.
Wszyscy mamy umowy o pracę. Po pierwsze, przekłada się to na skuteczność i stabilność, większość osób pracuje u nas ponad pięć lat. Mamy zespół, jakiego potrzebujemy, a nie na jaki pozwalają granty. Po drugie, istotne są dla nas prawa pracownicze. Jak kogoś zatrudniamy, to ta osoba wchodzi w strukturę, spełnia warunki przewidziane w kodeksie pracy, więc dostaje odpowiedni typ umowy. Skoro pilnujemy przestrzegania standardów u innych, to sami musimy świecić przykładem – podsumowuje Agnieszka Zdanowicz.
Źródło: informacja własna ngo.pl
Redakcja www.ngo.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy.