Szkoła powinna być wolna, a nie odgórnie sterowana [wywiad]
O przygotowanej przez koalicję organizacji pozarządowych akcji #WolnaSzkoła oraz o tym, jak zmiany proponowane przez Ministerstwo Edukacji i Nauki mogą wpłynąć na system edukacji, rozmawiamy z Igą Kazimierczyk, prezeską Fundacji Przestrzeń dla Edukacji oraz Agnieszką Jędrzejczyk z akcji społecznej #WolnaSzkoła.
Jędrzej Dudkiewicz: – Czy pomysł na akcję #WolnaSzkoła wziął się stąd, że z roku na rok z polską edukacją jest coraz gorzej?
Iga Kazimierczyk: – Pomysł wziął się z bezradności, rozpaczy oraz przekonania, że powinniśmy teraz rozmawiać o tym, jak rozwijać polską szkołę, jak czynić ją bardziej nowoczesną oraz lepszą dla dzieci i młodzieży. I byliśmy już na tym etapie, bo przez kilka miesięcy, w grupie kilkunastu organizacji społecznych, zrzeszonych w inicjatywie SOS dla edukacji, pracowaliśmy w niewielkich zespołach nad tym, co zrobić, by jakość pracy w szkołach była po prostu lepsza. Staraliśmy się jak najmniej koncentrować na zmianach całego systemu.
W międzyczasie pojawiła się jednak propozycja zmian w prawie oświatowym, nazwana Lex Czarnek, która kompletnie wywróciła stolik, zrujnowała poczucie, że funkcjonujemy w bezpiecznej i przewidywalnej rzeczywistości i że możemy coś zaplanować. Uznaliśmy, że musimy pokazać, że takie zmiany w prawie oświatowym dramatycznie wpłyną na jakość pracy szkół. Okazało się bowiem, że będzie trzeba bronić ich samodzielności i przypominać, że za chwilę nie będzie miał kto w nich pracować.
Agnieszka Jędrzejczyk: – Proponowane przez ministerstwo zmiany wyglądają na czysto techniczne, niektórzy mogą wręcz uznać, że dzięki nim będzie prościej i łatwiej. Tymczasem jest to mechanizm, który dotknie każdego, bo szkoła będzie od góry do dołu zarządzana przez strach przed możliwa karą za brak ideologicznej czujności. Zacznie działać efekt mrożący, ludzie staną się z jednej strony bardziej ostrożni, z drugiej będą nadmiarowo reagować na każdy nieprzewidziany przypadek. Nie będą też twórczy, bo komuś może się to nie spodobać.
I to jest najbardziej przerażające, bo szkoła, która nie jest twórcza, podcina skrzydła dzieciom.
Co jeszcze się stanie, jeśli proponowane przez ministra Czarnka zmiany wejdą w życie?
I.K.: – Jeśli to nastąpi, to o tym, jak rozwija się szkoła, de facto będzie decydować kurator. Będzie on miał chociażby wpływ na to, jakie organizacje społeczną mogą działać w szkole. Może warto podkreślić, że nie chodzi tylko o to, na co część polityków jest zafiksowana, czyli edukację seksualną. Intencją zmian jest ograniczenie współpracy ze wszystkimi organizacjami społecznymi. To kurator uzna, które z nich mogą prowadzić zajęcia dodatkowe i pomagać w realizacji podstawy programowej.
Drugim problemem jest to, że kurator będzie faktycznie wybierał i odwoływał dyrektora. Samorządy będą ponosić pełne koszty finansowe utrzymania szkoły, będą mieć jednak ograniczony wpływ na jakość zarządzania placówką. Kurator będzie mógł pozbywać się niepokornych dyrektorów w wyniku prowadzonych kontroli i z uzasadnieniem „niewykonania zaleceń pokontrolnych”. I nie przewiduje się żadnej ścieżki odwoławczej, więc ani uczennice i uczniowie, ani rodzice, ani samorząd nie będą mogli się sprzeciwić.
Ten mechanizm już zaczyna działać, bo wiedząc, co się święci, kolejne nauczycielki i nauczyciele odchodzą ze szkoły.
A.J.: – Tak więc organizacje społeczne, które od dawna współpracowały ze szkołami, często nie będą mogły tego dłużej robić. Najpierw, na dwa miesiące przed zajęciami, będzie trzeba uzyskać zgodę kuratora, a ten będzie się zastanawiał, czy te zajęcia nie są aby „demoralizujące”. Kurator będzie musiał zachować czujność, by brakiem przenikliwości lub pobłażliwością nie narazić się ministrowi i nie wypaść gorzej niż inny, bardziej czujny ideologicznie kurator. Także dyrektor czy dyrektorka szkoły dwa razy się zastanowią, czy wychylać się z jakąś propozycją, bo może to skończyć się niezapowiedzianą kontrolą w szkole.
Tymczasem organizacje miłe ministerstwu będą do niej bez problemu wpuszczane. Niewykluczone, że dyrektor będzie je zapraszać, żeby nie wyglądać źle w oczach kuratora. Zarówno uczennice i uczniowie, jak i rodzice nie będą mieli na to żadnego wpływu. Czyli cały ekosystem szkoły i jej otoczenia zostanie zwichrowany, zniknie wszystko, co zostało wypracowane przez ostatnie lata.
Szykuje się ciężki rok szkolny, tym bardziej, że może wrócić pandemia. Dużo Panie mówią o lęku. Czy jednak to, że jest tak głośno o tym, co się dzieje, są kolejne akcje sprzeciwu przeciwko ministrowi Czarnkowi, nie jest też jakimś pozytywnym sygnałem, że nauczyciele wciąż chcą robić dobre i fajne rzeczy? Ostatnio rozmawiałem z przyjaciółką, która jest świetną nauczycielką i powiedziała mi – ja się Czarnka nie boję. Czy można powiedzieć cokolwiek optymistycznego o tym, co się obecnie dzieje w polskim systemie edukacji?
I.K.: – Trudno powiedzieć cokolwiek pozytywnego. Dużo optymizmu pojawiło się przy okazji strajku nauczycielek i nauczycieli, widać było, że grupa się skonsolidowała, stanęła wtedy w obronie swojej godności. Jednocześnie jednak nieprzychylne opinie o ich pracy, które pojawiały się w trakcie i po proteście sprawiły, że wiele osób niedługo potem się podłamało, a część z nich odeszła z zawodu. Teraz także nauczyciele postępują racjonalnie w kontekście swoich życiowych wyborów, czyli po prostu rezygnują z pracy.
Postawa nauczycielki, o której pan mówi – tak jak podobne deklaracje innych osób pracujących w szkole – zasługuje oczywiście na najwyższy szacunek.
Nie możemy jednak budować odpowiedzialnego społecznie systemu bazującego na tym, że ktoś jest siłaczką lub siłaczem. Mamy obowiązek zapewnić uczennicom i uczniom bezpieczne warunki nauki, a nauczycielkom i nauczycielom stabilne zatrudnienie.
To, co nas czeka, jest tak naprawdę gigantyczną reformą, dokonaną za pomocą zmiany kilku przepisów i wytycznych. A raczej nie tyle reformą, co destabilizacją systemu. To, że dzieje się to teraz, jest zatrważające. Jesteśmy jednocześnie po i w trakcie pandemii, potrzebujemy działań naprawczych, odbudowania kapitału społecznego, a nie zwiększenia kontroli.
Zamiast iść śladem chociażby Wielkiej Brytanii, która od razu po otwarciu szkół uruchomiła fundusz, z którego NGO mogą dostać dotacje, by zgodnie z zasadą pomocniczości pomagać na miejscu, nasi rządzący robią wszystko, by to się u nas nie wydarzyło.
Organizacje społeczne są w szkołach od dekad pomagały je rozwijać, przeprowadzały przez lata wiele szkoleń dla uczniów. Prowadziły także programy dla kadry pedagogicznej, realizowane we współpracy z ośrodkami doskonalenia nauczycieli. Mamy do czynienia z przecięciem tej bardzo skutecznej, sensownej i korzystnej symbiozy.
Dlatego trudno mi powiedzieć coś optymistycznego, bo zamiast kumulować energię, by zaopiekować się polską szkołą w pandemii, dzieje się dużo rzeczy, które jeszcze bardziej ją jakościowo, organizacyjne i społecznie osłabią.
A.J.: – Warto na to spojrzeć jeszcze z perspektywy uczennic i uczniów. Nie będą oni mogli mieć zajęć, które pozwalały im się rozwijać, przezwyciężać problemy i przeszkody.
Najgroźniejszą rzeczą dla młodego człowieka może być to, że zobaczy, iż nauczycielka lub nauczyciel, których ceni, przestaną o czymś mówić, wygłaszać poglądy, które kiedyś były dla nich oczywiste. Zamiast tego będą opowiadać coś innego, coś, w co nie wierzą, ale będą musieli to robić. To dewastujące, to niszczenie całego pokolenia młodych ludzi, którzy będą uczyć się konformizmu i oportunizmu.
Możemy liczyć na bohaterów i bohaterki, jak wspomniana przez pana nauczycielka, ale na bohaterstwie nie zbuduje się cywilizacji. Dlatego chcemy skłonić wszystkich do tego, by zorientowali się, co się dzieje i dlaczego jest to groźne. Jeśli się zainteresujemy tym wszyscy, to będziemy mogli wspólnie działać i realizować pozytywny program, który udało się przygotować.
No właśnie, wiemy już przeciwko czemu będzie protestować #WolnaSzkoła, to pierwszy etap akcji. Jednak potem, przez cały rok szkolny, będzie promowane to, co w ostatnich miesiącach wypracowały organizacje społeczne. Jakie są rekomendacje i rozwiązania dla systemu edukacji – jaki mógłby on być, w bardziej sprzyjających okolicznościach?
I.K.: – Zakładając, że warunki byłyby stabilne, chcielibyśmy porozmawiać o rozwiązaniach, które nie wymagają kolejnej reformy i nie odwołują się do popularnego oraz oczywistego hasła, że na edukację trzeba przeznaczyć więcej pieniędzy. Rekomendacje zostały wypracowane na trzech poziomach, z których najważniejsze są dwa. Pierwszy to konkretne szkoły, drugi to lokalne polityki samorządowe. Najmniej czasu poświęcamy na to, co można zrobić systemowo, bo do takich zmian potrzebna jest i wola polityczna i wieloletnia praca. Teraz wolimy skupić się na tym, co można wprowadzić w życie bez przebudowy całego systemu.
A.J.: – Wszystko polega tak naprawdę na tym, żeby zamiast wbijać dzieciom do głowy informacje, kształcić kompetencje pomagające zmierzyć się z przyszłością, której nie znamy.
Świat się zmienia, jest wielokulturowy, nie wiadomo, gdzie dzisiejsi uczniowie i uczennice będą mieszkać, czym zajmować, przed jakimi problemami stawać. Podejrzewamy jednak, że problemy te trzeba będzie rozwiązywać wspólnie, a nie indywidualnie. Dlatego oprócz wyników testów z wiedzy, także umiejętność współpracy, widzenia w drugiej osobie szansy, a nie zagrożenia, będą ważne. O tym powinniśmy rozmawiać.
Materiały, które zostały zgromadzone na stronie www.organizacjespoleczne.org.pl, efekt kilku miesięcy prac ekspertów i ekspertek, dają bardzo wiele podpowiedzi, co uczennice i uczniowie, rodzice, nauczycielki i nauczyciele oraz wspólnoty samorządowe mogą realizować już teraz. Istnieje mnóstwo sposobów, by odchodzić od strachu na rzecz współdziałania, od „zakuć-zdać-zapomnieć” do tego, jak się uczyć w lepszy sposób, w tym także demokracji, praw człowieka i tolerancji.
Jednocześnie bardzo ważnym aspektem jest zadbanie o dobrostan psychiczny dzieci i młodzieży, ponieważ zwłaszcza w pandemii kryzysy psychiczne są powszechne, więc tym bardziej młodzi ludzie potrzebują wsparcia. Tego reforma Czarnka w ogóle nie obejmuje, a wręcz pogłębia problem. Nasz projekt jest bardzo przyjazny i w większości możliwy do realizacji już teraz.
Czyli polska szkoła nie potrzebuje kolejnej wielkiej rewolucji, tylko tego, żeby na spokojnie porozmawiać o przyszłości i wprowadzić zmiany, które sprawią, że będzie ona dla wszystkich – przede wszystkim uczennic i uczniów – łatwiejsza?
A.J.: – Istotą tych zmian jest to, że są one oddolnie przemyślane i wspólnie wypracowane. Eksperci i ekspertki z Sieci Organizacji Społecznych dla edukacji niczego nie narzucają, bo tak się nie stworzy szkoły, w której uczymy się wspólnie, a nie zakuwamy, by zdać i zapomnieć.
Poprawa szkoły, by dawała młodym szanse, zaczyna się od rozmowy, a nie od karania i straszenia.
Iga Kazimierczyk: Doktorka nauk pedagogicznych, prezeska fundacji „Przestrzeń dla edukacji”, ekspertka ruchu „Obywatele dla edukacji”. Od 15 lat związana z sektorem pozarządowym i organizacjami działającymi w obszarze edukacji. Trenerka, autorka materiałów dla nauczycieli. Zawodowo zajmuje się edukacją dzieci do lat trzech. Naukowo – badaniem kultury pracy szkoły. Prowadzi zajęcia dla studentów na Wydziale Pedagogicznym UW.
Agnieszka Jędrzejczyk: Przez lata dziennikarka i redaktorka zajmująca się sprawami społecznymi, do niedawna – urzędniczka zajmująca się komunikacją publiczną w Biurze RPO.
Więcej o kampanii: www.wolnaszkola.org.
Organizacje i instytucje, które chcą przyłączyć się do kampanii Wolna Szkoła proszone są o kontakt z sekretariat@siec.org.pl.
Źródło: informacja własna ngo.pl