Nasza kultura, wyznająca kult młodości, wypycha starość na margines. Potrzebujemy nestorów, ale szukamy ich głównie wśród młodych celebrytów na Instagramie.
Podsumujmy. Od początku roku minęło zaledwie sześć tygodni. W tym czasie: staliśmy się ekspertami od afrykańskiego pomoru świń oraz masowego odstrzału dzików; zamordowany został prezydent Gdańska, a my odbyliśmy debatę na temat przemocy w życiu publicznym; zrezygnował lider największej akcji charytatywnej w Polsce, by po tygodniu zmienić swoje zdanie; jeden z najbardziej zasłużonych polskich klubów piłkarskich znalazł się na skraju bankructwa, ale ostatecznie został uratowany przez pospolite ruszenie kibiców; doszło do spięcia między rządem a ECS o kształt polityki historycznej, co tylko zmobilizowało sympatyków tej instytucji do jej wsparcia; rozpędu nabrała afera o wynagrodzenia w NBP, uruchamiając dyskusję o jawności płac w instytucjach publicznych; prezes największej partii został nagrany w swoim biurze, co otworzyło temat finansowania partii politycznych oraz patologii związanych z planowaniem przestrzennym w miastach; wystartowała nowa lewicowa partia niosąca na sztandarach wyraziste postulaty światopoglądowe, więc zaczęliśmy dyskusję o aksjologii obowiązującej Konstytucji; umarł premier, którego rząd „dawno, dawno temu” upadł w atmosferze skandalu, prezydent ogłosił dwudniową żałobę narodową, a my przypomnieć sobie musieliśmy dawne spory o lustrację i dekomunizację.
O każdym z tych tematów moglibyśmy dyskutować przez całe sześć tygodni. Nie mamy jednak na to czasu, bo świat mknie do przodu. Twitter codziennie wypluwa z siebie coraz to nowe tematy, którymi koniecznie musimy się zająć. Więc ślizgamy się po nich jak po tafli lodu i pędzimy dalej.
Zachwiana równowaga
Nie jest to problem nowy, choć w erze społeczeństwa informacyjnego staje się on szczególnie palący. Wszystkie znane nam cywilizacje tworzyły przecież instytucje, które miały nie poddawać się dyktatowi „bieżączki”. Dziś jednak dawne rozwiązania przechodzą wyraźny kryzys. Senat pomyślany jako „izba refleksji”, gdzie zasiadają nobliwi obywatele przyglądający się państwu z dala od bieżącej polityki, jest dziś taką samą „maszynką do głosowania” jak izba niższa. Sędziowie, którzy kiedyś mieli być obywatelami z bogatym życiowym doświadczeniem oraz szczególnym społecznym autorytetem, dziś są po prostu kolejną grupą zawodową. Wśród prawników bycie sędzią nie jest traktowane jako zwieńczenie kariery, ale po prostu jedna ze specjalizacji, nie tak dobrze opłacana jak posiadanie własnej kancelarii, do tego mająca wiele wspólnego z pracą urzędnika. Nawet uniwersytety, ta wydawałoby się ostoja tradycji i refleksji, coraz bardziej przypomina korporacyjny wyścig szczurów o granty, publikacje i referaty na prestiżowych konferencjach.
Największy kryzys przechodzi chyba jednak instytucja „dziadków”. W poprzednich dekadach, gdy obowiązywał model wielopokoleniowej rodziny, te ciągłe interakcje pomiędzy zanurzonymi w świat „młodymi” a zachowującą coraz większy dystans „starszyzną” dawały zdrowy balans. Ich historie z czasów młodości, które słyszeliśmy tyle razy, ale i tak chcieliśmy ich słuchać bez końca, pozwalały zobaczyć i nasze życie w perspektywie długiego trwania.
Obcowanie ze starymi kredensami, ryngrafami na pamiątkę chrztu czy starą suszarką wyprodukowaną jeszcze w DDR, uświadamiało nam tę podstawową prawdę o świecie, że ludzie dawnych czasów także suszyli włosy.
Penetrowanie ich szaf i strychów było jak wyprawa archeologiczna w poszukiwaniu śladów starożytnych cywilizacji, nawet jeśli na końcu nam się obrywało: „Znowu coś wygrzebałeś!? A to jeszcze będzie mi potrzebne”. W erze mobilności społecznej tych interakcji między „młodymi” i „starszyzną” jest już dużo mniej. Dostęp do dziadków mamy głównie przez Skype’a.
Dlatego jedną z najpilniejszych potrzeb jest dziś wypracowanie nowych instytucji pasujących do realiów społeczeństwa informacyjnego, które będą dla nas schronieniem przed dyktatem „bieżączki”. Trzy ważne trendy możemy zaobserwować już dziś.
W poszukiwaniu mentora, ciszy i pomocy
Pierwszym z nich jest niezwykła popularność „internetowych mentorów”, którzy tłumaczą nam świat i porządkują naszą wiedzę. Chcesz dowiedzieć się, jak oszczędzać pieniądze – możesz wejść na bloga Michała Szafrańskiego. Nie wiesz, jak schudnąć oraz utrzymać dobrą kondycję – Ewa Chodakowska chętnie ci pomoże. Masz rozterki duchowe i myślisz o tym, jak wreszcie ułożyć sobie sprawy z Bogiem – o. Adam Szustak jest do twojej dyspozycji. Popularność youtuberów, a jeszcze bardziej długich podcastów, które mają być przeciwwagą dla coraz mniej strawnych mediów ery infotainment, to sygnał, że poszukujemy wiarygodnych przewodników.
Drugi interesujący symptom to rosnąca popularność wyjazdów typu „offline”. Mój znajomy, właściciel funduszu inwestycyjnego, raz w miesiącu wyjeżdża ze swoim dorastającym synem na „weekendy przetrwania”. Spędzając noc w zbudowanym przez siebie igloo, budując szałas w lesie, lub próbując przedostać się przez podmokłe tereny, by o świcie posłuchać śpiewu ptaków, doświadczają bliskości natury, przy okazji wyłączając się kompletnie z potoku kolejnych internetowych postów. Podobne propozycje oferuje coraz więcej instytucji. Czasem będzie to długi weekend jogi w plenerze, innym razem tygodniowe rekolekcje ignacjańskie w zupełnej ciszy.
Wreszcie trzeci ważny symptom, to rosnąca lawinowo potrzeba pomocy psychologicznej. W natłoku chaotycznych zdarzeń, które nie układają się w żadną spójną całość, następuje również dekompozycja nas samych. Dlatego coraz więcej osób poszukuje pomocy specjalisty. Decydując się na terapię, chcemy popatrzeć na swoje życie w perspektywie dłuższych procesów i lepiej zrozumieć mechanizmy, które nami rządzą. A jak pilna jest to potrzeba, niech świadczą badania Instytutu Psychiatrii i Neurologii. Według nich na różnego rodzaju zaburzenia psychiczne cierpi już osiem milionów dorosłych Polaków, a gdyby dodać dzieci i młodzież, liczba ta wzrosłaby o dalszych kilka milionów. Nasze tragiczne trzecie miejsce pod względem wskaźnika samobójstw w krajach UE świadczy pośrednio o tym, że wielu z nas nie otrzymuje odpowiedniej pomocy. Dlatego tak pilna jest kompleksowa reforma systemu opieki psychiatrycznej, by na terapię było stać nie tylko najzamożniejszych.
Nestorzy ery Instagrama
Świata nie zatrzymamy. Internetu chyba także nie uda nam się wyłączyć. Nie pozostaje nam zatem nic innego, jak nauczyć się żyć w świecie pełnym bodźców i natłoku nowych informacji. By jednak człowiek nie był wobec nich zupełnie bezradny, społeczeństwo musi wypracować nowe formy ochrony przed walcem „bieżączki”.
Paradoks polega na tym, że najlepszą ochroną byłby stały kontakt z kimś od nas bardziej doświadczonym, kto z niejednego pieca już chleb jadł, dzięki czemu zachowuje zdrowy dystans. Tymczasem nasza kultura, wyznająca kult młodości, wypycha starość na margines. Potrzebujemy nestorów, ale szukamy ich głównie wśród młodych celebrytów na Instagramie.
Krzysztof Mazur – były Prezes Klubu Jagiellońskiego, ekspert ds. polityki, spraw obywatelskich i zarządzania publicznego. Doktor nauk politycznych. Pracownik naukowy Uniwersytetu Jagiellońskiego. Członek Narodowej Rady Rozwoju przy Prezydencie RP. Członek redakcji kwartalnika „Pressje”.
Komentuj z nami świat! Czekamy na Wasze opinie i felietony (maks. 4500 znaków plus zdjęcie) przesyłane na adres: redakcja@portal.ngo.pl.
Źródło: informacja własna ngo.pl
Redakcja www.ngo.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy.