Marzy mi się, by aktywiści obywatelscy wszystkich barw wchodzili do polityki, startując w wyborach starali się zmienić ją od wewnątrz. Choć nie ma we mnie naiwnego przekonania, że taki proces odbędzie się bezboleśnie.
Idą kolejne wybory. Znowu polityka nie będzie schodziła z ekranów naszych smartfonów. Znowu damy się wkręcić w wir niejednej fejsbukowej dyskusji. Znowu pokłócimy się z inaczej myślącymi przyjaciółmi, jeśli jeszcze nie zerwaliśmy z nimi kontaktu przy okazji poprzednich wyborów.
Wchodzić czy nie na listy?
Wybory to zawsze także wyzwanie dla organizacji społecznych i ich działaczy. Lewica tworząca właśnie swoje listy pewnie będzie chciała zaangażować aktywistów walczących o ekologię czy prawa osób LGBT+. Platforma Obywatelska, wobec fiaska stworzenia jednej opozycyjnej listy, z przyjemnością powitałaby u siebie niejednego aktywistę miejskiego walczącego o lokalną szkołę lub ścieżki rowerowe. Wreszcie: Zjednoczona Prawica, choć wobec wysokich sondaży oraz rozpadu klubu Kukiz’15 tłok tam niemiłosierny, pewnie również zagospodaruje liderów grup rekonstrukcyjnych czy organizatorów lokalnych biegów ku czci Żołnierzy Wyklętych. We wszystkich tych przypadkach dylemat aktywistów pozostanie ten sam: „wchodzić czy nie wchodzić?”.
Zdania w tym temacie nie zmieniłem. Jeśli da się wejść na uczciwych zasadach i ma się do tego wewnętrzne przekonanie, to trzeba próbować.
W pierwszym wywiadzie dla NGO.pl sprzed blisko 2 lat tak o tym mówiłem, polemizując przy okazji z terminologią „trzeciego sektora”: „podział świata społecznego na trzy sektory jest sztuczny. Wywodzi się z myślenia antagonizującego społeczeństwo w opozycji do państwa. A w moim myśleniu państwo jest emanacją społeczeństwa, a nie czymś, co się od niego oddziela i z nim walczy. Do tego wiele problemów publicznych rozgrywa się we wszystkich tych przestrzeniach: politycznej, ekonomicznej i społecznej. Nie zgadzam się na to, że kiedy rozwiązuję je jako organizacja, to jestem w porządku, bo to trzeci sektor, a kiedy stosuję inne metody, to słyszę pełne dezaprobaty głosy, że angażuję się w politykę. Mierzą się z tym na przykład ruchy miejskie. Działanie w organizacji na rzecz zieleni oraz próba stworzenia listy i wystartowania w wyborach, by swoje postulaty wprowadzić w życie, to dla mnie tak samo obywatelskie działanie”.
Politycy mają te same wady, co my sami
Dlatego marzy mi się, by aktywiści obywatelscy wszystkich barw wchodzili do polityki, startując w wyborach starali się zmienić ją od wewnątrz. I nie ma we mnie naiwnego przekonania, że taki proces odbędzie się bezboleśnie. Polityka to bardzo trudna gra, w której poziom ambicji, niezdrowej rywalizacji i brudnych gierek sprawia, że łatwo stracić wszelki zapał do jakiegokolwiek działania publicznego.
Ale próbować trzeba, bo w polityce mamy wpływ na konkretne regulacje oraz podział środków publicznych. Bez dobrej polityki wiele z naszej aktywności obywatelskiej idzie na marne.
Droga do takiego zaangażowania prowadzi przez odrzucenie błędnego mitu. Bazuje on na wywodzącym się jeszcze z czasów „Solidarności” fałszywym przekonaniu o „dobrym społeczeństwie” i „złej władzy”. Moim zdaniem polityka jest emanacją życia społecznego. Wszystkie jej wady są wyeksponowaniem (bo politykom patrzy się na ręce) oraz skondensowaniem (bo władza to większe pokusy) naszych wad społecznych. Krytykujemy polityków za nepotyzm? Słusznie, ale rozejrzyjmy się wokół nas, a dostrzeżemy ten sam „amoralny familiaryzm” w wielu firmach, fundacjach, na uczelniach, w urzędach, w ochronie zdrowia itd. Krytykujemy ich za chodzenie na skróty i naginanie prawa? Wszystko zgoda, ale dlaczego nie krytykujemy równie ochoczo firm zalegających z płatnościami, fundacji zatrudniających bez poszanowania zasad kodeksu pracy czy naszych doradców podatkowych specjalizujących się w optymalizacjach? Pozwólcie, że oszczędzę wam wymieniania kolejnych tak oczywistych wad jak przywiązanie do kasy, zbyt rozrywkowy tryb życia, zdrady małżeńskie, kłótliwość czy głupota, które strasznie oburzają nas u polityków, a jakoś dużo mniej u naszego szwagra.
Szanuję upór społeczników w polityce
Wniosek z obalenia tego mitu płynie dość oczywisty. Polityka nie jest domeną czystego zła, więc wchodząc do niej nie należy z automatu „porzucać wszelką nadzieję”, przy okazji wyrzekając się wszystkich istotnych dla nas wartości. Z drugiej jednak strony, nie należy się spodziewać łatwych i szybkich efektów.
Wszelka działalność publiczna jest po prostu cholernie trudna. Wymaga od nas nie tylko wielkiej cierpliwości, ale również podejmowania wielu decyzji, przed którymi nigdy nie chcielibyśmy stanąć.
Przyglądając się z bliska działalności na przykład konkretnych radnych miejskich, którzy chcąc działać na rzecz swojej wspólnoty lokalnej zapisali się do jakiejś partii, mam do nich duży szacunek. Choć obrywają często za rzeczy, na które nie mieli wpływu, bo odbyły się one daleko, w Warszawie, ponad ich głowami, to dalej starają się załatwiać konkretne sprawy. Szanuję ich upór. Widzę w ich działaniu więcej ideowości, niż u niejednego działacza organizacji obywatelskiej wygodnie żyjącego z grantów publicznych.
Nie róbmy kordonu sanitarnego
Bardzo ważne jest przy tym zachowanie otoczenia, które dowiaduje się o starcie takiego aktywisty. Zazwyczaj szybko otacza go kordon sanitarny, bo przekroczenie tej granicy oznacza dla reszty zdradę ideałów oraz wkroczenie w sferę zła. Do niedawna ideowiec, a dziś już osoba moralnie skażona, zostaje w swojej misji politycznej kompletnie osamotniona. I ta społeczna próżnia, która tworzy się wokół niej czy niego, jest najprostszą drogą do tego, by szybko przyjąć wszystkie najgorsze mechanizmy funkcjonujące w polityce. Jak w samospełniającym się proroctwie.
Odczarować politykę to zatem zobaczyć ją taką, jaka ona jest. A jest to po prostu kolejny wymiar działania człowieka, gdzie – podobnie jak w gospodarce czy życiu społecznym – niskie i wzniosłe motywacje mieszają się ze sobą. Co ostatecznie z tego zostanie? Jakie będą prawdziwe skutki takiego zaangażowania? Tego dowiemy się, niestety, dopiero po latach.
Krzysztof Mazur – były Prezes Klubu Jagiellońskiego, ekspert ds. polityki, spraw obywatelskich i zarządzania publicznego. Doktor nauk politycznych. Pracownik naukowy Uniwersytetu Jagiellońskiego. Członek Narodowej Rady Rozwoju przy Prezydencie RP. Członek redakcji kwartalnika „Pressje”.
Komentuj z nami świat! Czekamy na Wasze opinie i felietony (maks. 4500 znaków plus zdjęcie) przesyłane na adres: redakcja@portal.ngo.pl.
Redakcja www.ngo.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy.