Przemysław Czarnek: „Dalej będziemy wspierać tego typu znakomite organizacje, a jednostki szkodliwe i lewackie żadnych pieniędzy z MEiN nie otrzymają (…) 5 mln zł, z których nawet jedna złotówka nie trafia do tej fundacji. One w całości są przeznaczone na nieruchomość. Nie idą do kieszeni na wynagrodzenia, na ekspertyzy, na jakieś fałszywe projekty, na miękkie projekty. Ile miliardów wydaliście na tego typu rzeczy? Ile miliardów jest w waszych kieszeniach? Nasi radni we wszystkich miastach wojewódzkich składają do prezydentów z Platformy Obywatelskiej pytanie, ile środków finansowych, nie na nieruchomości, tylko do kieszeni”.
Houston, mamy problem! Jeśli ktoś chce się pocieszać, że minister Czarnek jest tylko na chwilę, a te 170 milionów (and counting), które wydał na wsparcie bliskich prawicowemu sercu organizacji pozarządowych to najtrudniejszy do przełknięcia koszt jego rządów, to bardzo się myli.
Byłabym nawet skłonna machnąć ręką na program trafnie nazwany „Willa+”, gdyby w awanturze wokół niego chodziło wyłącznie o pieniądze – nie takie kwoty wyrzucano już w błoto, a tutaj przynajmniej spora część publicznych pieniędzy trafi też do organizacji autentycznie wspierających oświatę i wcale nie podwieszonych pod politycznych patronów.
One co prawda pieniędzy na wille nie dostaną, ale coś im przy skarmianiu tych bliskich władzy gigantów skapnie, dla wspólnego pożytku. Choć będą musiały zapłacić za to wysoką cenę, nieświadomie i niezasłużenie wplątane w polityczną awanturę.
Po rozdawanych po uważaniu środkach Funduszu Sprawiedliwości wykorzystywanego do promowania partyjnej agendy Solidarnej Polski, i Funduszu Patriotycznego służącego w dużej mierze kupowaniu przez PiS politycznego poparcia w grupach mogących mu zagrozić po prawej stronie, „czarnkowe” nie powinno dziwić, bo czy minister edukacji ma być gorszy i się ograniczać tymi… no… standardami w dzieleniu publicznego grosza?
Pieniądz to tylko pieniądz, ostatecznie kilka (-naście? -dziesiąt?) mniej lub bardziej powiązanych z władzą organizacji wzbogaci się o własne nieruchomości i będzie przez kolejne lata żyło jak pączki w maśle, być może nawet wynajmując je na komercyjnych zasadach tym organizacjom, które na taką hojność władzy – ani tej, ani poprzedniej, ani żadnej następnej – liczyć nie mogą.
Dużo bardziej niż ich nadmierne wzbogacenie się kosztem oszczędności na wydatkach wiele potrzebniejszych oświacie martwi mnie wizerunkowa masakra, jakiej minister Czarnek, jego partyjni koledzy i sprzyjający władzy komentariat dokonuje na zbiorowym wizerunku organizacji pozarządowych, ze szczególnym uwzględnieniem fundacji.
Czego się dowiaduje z tej awantury przeciętny obywatel, który nie ma osobistych doświadczeń z sektorem pozarządowym i śledzi ją wyłącznie poprzez coraz bardziej agresywne i manipulatorskie przekazy z drugiej ręki?
❗ Po pierwsze, że fundacje dzielą się z grubsza na „lewackie” i „patriotyczne”. Te pierwsze chcą się wdzierać do szkół, żeby demoralizować i seksualizować dzieci, te drugie wspierają szkołę w patriotycznej i obywatelskiej edukacji.
❗ Po drugie, fundacje są bardzo bogate. Bo przecież rozdając milionowe dotacje na zakup nieruchomości, minister tylko „wyrównuje szanse” tych, które poprzednia władza dyskryminowała, bo dawała (w domyśle – także okazałe nieruchomości) innym fundacjom. Tym szkodliwym, lewackim.
❗ Po trzecie, wydatki na zakup majątku są z założenia uzasadnione, bo majątek zostaje, za to wydatki programowe – takie jak koszty wynagradzania pracowników, opracowywanie raportów – to po prostu pompowanie publicznych środków do prywatnych kieszeni.
W przeciwieństwie do inwestowania w nieruchomości, projekty „miękkie” są domyślnie „fałszywe”, to właściwie coś bliżej złodziejstwa. Minister to bardzo jasno wykrzyczał z sejmowej trybuny.
❗ Po czwarte, każda władza – czy to centralna, czy lokalna – dawała i daje ogromne pieniądze „na zachętę” także organizacjom bez żadnego dorobku, nie oczekując od nich ani szczegółowego przedstawienia planów, ani pokazania, że mają te plany kim zrealizować.
Zakładasz organizację, odczekujesz trzy dni i zgłaszasz się po swoją pierwszą willę. Albo chociaż skromne pół bańki. Wszyscy rządzący tak robią i wszystkie organizacje tak mogą.
Taki przekaz płynie właśnie szerokim strumieniem do opinii publicznej, akurat w czasie, kiedy wiele organizacji będzie prosić o podarowanie im 1,5% podatku. Gorszego momentu na czarnkowe brednie być chyba nie mogło, a doświadczenie niestety uczy, że brednie utrwalają się dużo szybciej niż weryfikowalne fakty.
Będę bardzo zdziwiona, jeśli efektem ubocznym „Willi+” nie będzie trwały spadek zaufania do organizacji pozarządowych, które w rządowej narracji jawią się jako hojnie obdarowywane rozmaitymi dobrami organizacje, z których obywatel ma ograniczony pożytek i może tylko bezsilnie patrzeć, jak przejadają jego podatki w kupionych za nie willach.
Ale tym, co mnie martwi szczególnie jest fakt, że sami zdajemy się być całkowicie bezradni i nie próbujemy (lub nie umiemy) się przed masowym oszczerstwem skutecznie bronić. Ani jako pojedyncze organizacje, ani jako umownie zwany „sektor”. I mam tu na myśli także siebie.
Katarzyna Sadło – trenerka, konsultantka i autorka publikacji poradniczych dla organizacji pozarządowych. Była wieloletnia prezeska Fundacji Rozwoju Społeczeństwa Obywatelskiego. Związana także z Ogólnopolską Federacją Organizacji Pozarządowych, Funduszem Obywatelskim im. Henryka Wujca i Stowarzyszeniem Dialog Społeczny. Członkini zarządu Fundacji dla Polski.
Źródło: informacja własna ngo.pl