Czasem wystarczy komputer, a nawet sam telefon z dostępem do Internetu, żeby pomóc. #zostańwdomu
O tym, w jaki sposób pomagać bez konieczności wychodzenia z domu – opowiadają Paulina Boguta-Miller i Paulina Kaśnikowska, e-wolontariuszki Stowarzyszenia na rzecz ochrony zwierząt – Nasielsk.
Dorota Kaczmarek, ochotnicy.waw.pl: – Skąd pomysł na wolontariat?
Paulina Boguta-Miller: – Przede wszystkim dlatego, żeby zrobić coś, co ma znaczenie. Wydaje mi się, że w życiu po prostu przychodzi taki moment, gdy chce się pomóc innym. Zwierzęta zawsze były dla mnie ważne. Odkąd pamiętam uważałam, że dorosłym czy dzieciom zawsze ktoś pomoże, a o wiele mniej jest chętnych, by dbać o prawa zwierząt.
Paulina Kaśnikowska: – W mojej głowie od jakiegoś czasu kiełkowała myśl o tym, aby zaangażować się w jakąś formę wolontariatu. Zawsze jednak pojawiało się pytanie, czy znajdę na to czas, czy mogę się temu poświęcić? Podczas adopcji psa poznałam fantastycznych ludzi, którzy zaprosili mnie do współpracy. Los zdecydował za mnie! Weszłam w to jednak z całą odpowiedzialnością.
Jak mają się Twoje wyobrażenia do rzeczywistości? Czy udaje Ci się łączyć obowiązki zawodowe z wolontariatem? Czy forma wolontariatu zdalnego ma tu znaczenie?
P.K.: – Tak! Jednak na chwilę obecną nie wyobrażam sobie innej formy wolontariatu niż zdalny. Jest bardzo elastyczny i daje szerokie możliwości. Jak mam przerwę w pracy i chwilę na herbatę, zaglądam na media społecznościowe, portale, sprawdzam statystyki, odpowiadam na wiadomości, czasem wrzucę nowe ogłoszenie. Mogę do tego zajrzeć wtedy, kiedy mi pasuje. I to jest ogromny plus.
P.B-M.: – Dokładnie! Dodatkowo nie muszę nigdzie dojeżdżać, co też jest zaletą, ponieważ nie mam prawa jazdy.
Mieszkacie w Warszawie, dlaczego zdecydowałyście się na wolontariat w Stowarzyszeniu na rzecz ochrony zwierząt – Nasielsk?
P.K.: – To małe stowarzyszenie, które utrzymuje się ze środków własnych i potrzebuje dużego wsparcia, aby przetrwać. Wykonuje genialną robotę, ale rąk do pracy jest bardzo mało. Duże schroniska mają o wiele większą szansę na pozyskanie osób chętnych do tego, aby je wspierać. Zarówno fizycznie, jak i online. Tu jest inaczej. Jest jeszcze jedna rzecz. Nasielsk to mała gmina otoczona wsiami, gdzie świadomość dotycząca rozrodu suk i praw zwierząt jest bardzo znikoma. Psiaki porzucane są w przydrożnych rowach – suki z młodymi, same szczeniaki, jest mnóstwo takich przypadków, więc trzeba działać szybko, skala bezdomności zwierząt jest bardzo wysoka!
Czym zajmujecie się w Stowarzyszeniu? Na czym polegają Wasze zadania?
P.K.: – Promuję psy do adopcji na różnych portalach internetowych. Dodatkowo chodzę z moim psem na wizyty przedadopcyjne i dbam o techniczną organizację pracy naszej grupy.
P.B-M.: – Ja natomiast prowadzę @bonzodyzio – profil stowarzyszenia na Instagramie. Redaguję też teksty ogłoszeń adopcyjnych. Ostatnio zaangażowałam się również w organizację imprezy charytatywnej na rzecz suk i szczeniąt znajdujących się pod opieką stowarzyszenia. Polegało to nie tylko na promowaniu samej akcji, ale też poszukiwaniu sponsorów i partnerów.
Jakie umiejętności przydają się w tych działaniach?
P.B-M.: – Z mojego punktu widzenia jest to znajomość mediów społecznościowych, a także narzędzi wspomagających tworzenie postów i relacji na Instagramie.
P.K.: – Brak znajomości mediów społecznościowych nie jest jednak przeszkodą. Przydają się również umiejętności redakcyjne, graficzne. Ogólnie staramy się uzupełniać nasze umiejętności – każdy wolontariusz wnosi coś innego do grupy.
Jakie widzicie korzyści z wolontariatu zdalnego, a jakie trudności z nim się wiążą?
P.K.: – Plusem jest tu wspomniana wcześniej elastyczność – czyli działasz wtedy, kiedy możesz, kiedy masz chwilę. To też kontakt z ludźmi – mimo tego, że pracujemy online, to także się spotykamy – np. na wspólne spacery z psami. Osobiście nie odczuwam żadnych trudności z tym związanych.
P.B-M.: – Owszem, same sobie ustalamy, kiedy zajmujemy się wolontariatem, ale ja muszę się czasem pilnować, by social media nie pochłonęły mnie na cały dzień! Czasem trudnością jest też brak danych do stworzenia postu, trzeba zbierać informacje od innych wolontariuszy, którzy działają stacjonarnie i bezpośrednio opiekują się zwierzętami, co niekiedy wydłuża proces promocji i może wywoływać poczucie dreptania w miejscu.
Co ułatwia Wam organizację pracy online?
P.K.: – W świecie cyfrowym jest dostępnych wiele bezpłatnych narzędzi, które ułatwiają pracę. Jak dołączyłam do wolontariatu, to cała komunikacja odbywała się na konwersacji na Facebook’u i im więcej osób do nas dołączało, im więcej psów trzeba było promować, tym większy wkradał się chaos. Wtedy górę wzięło moje doświadczenie wyniesione z pracy i praca z wieloma osobami jednocześnie. Zaproponowałam pewne rozwiązania i myślę, że udało się nam zapanować nad wszystkim w odpowiedni sposób – także, jak widać, wiedzę zdobytą w pracy bardzo łatwo można wykorzystać w wolontariacie.
Co daje Wam największą satysfakcję?
P.B-M.: – Widok szczęśliwych psów w nowych domach.
P.K.: – Zgadzam się. Te wszystkie momenty bardzo wzruszają, cieszą i motywują do dalszych działań.
Komu poleciłybyście wolontariat na rzecz zwierząt? Dlaczego warto?
P.K.: – Wszystkim, bez wyjątku. Czasem wystarczy komputer, a nawet sam telefon z dostępem do Internetu, żeby pomóc.
P.B-M.: – Dlaczego warto?
Bo wolontariat daje niesamowitą satysfakcję! Jestem wolontariuszką od września 2019. Od tamtej pory wraz z koleżankami doprowadziłyśmy do adopcji blisko 50 psów i kotów, co wydaje mi się niesamowitym wyczynem w przypadku stowarzyszenia działającego w małej miejscowości i mającego ograniczone środki.
Wolontariat wzbogaca – odkąd jestem wolontariuszką, poznałam niesamowite, zaangażowane, wrażliwe osoby, nauczyłam się wiele o sobie i innych. To emocje, nie zawsze pozytywne, ale bardzo w życiu potrzebne.
Artykuł pochodzi z Miejskiego Portalu Wolontariatu www.ochotnicy.waw.pl
Źródło: ochotnicy.waw.pl
Skorzystaj ze Stołecznego Centrum Wspierania Organizacji Pozarządowych
(22) 828 91 23