#prosteNGO. Zmiana Minister czy zmiana podejścia? [komentarz Piotra Frączaka]
Nie ukrywam: liczę, że w dotychczasowych działaniach rządu w kwestii relacji z organizacjami pozarządowymi coś się zmieni. Jakie są moje oczekiwania? To akurat jest powszechnie wiadome, bo w komentarzach do informacji Biuletynu #prostengo staram się prezentować interesy sektora i formułować te oczekiwania. Oczywiście to mój punkt widzenia, co oznacza, że to tylko jedno z możliwych stanowisk - pisze Piotr Frączak.
Dodam tu od razu – bo ostatnio ktoś zapytał mnie, czy byłem na spotkaniu u jakiegoś ministra, by namawiać do jakiś rozwiązań czy zmian personalnych – że z założenia nie uczestniczę w nieformalnych ustaleniach z przedstawicielami administracji. Uważam to za złą praktykę. Jasne, że przy okazji różnych konferencji, spotkań jest okazja by nieformalnie wymienić opinie, informacje. Współpraca to również relacje międzyludzkie, a nie tylko międzyinstytucjonalne. Nic w tym zdrożnego. Ale już nieoficjalne spotkania, próby zakulisowego wpływu na decydentów, telefon do przyjaciela, to już coś zupełnie innego. Proces rzeczniczy powinien być transparentny. Od tego są oficjalne ciała dialogu, oficjalne stanowiska, debata w przestrzeni publicznej, np. właśnie dyskusje w Biuletynie.
Artykuł opublikowany został pierwotnie na stronie #prosteNGO, zob. Zmiana Minister czy zmiana podejścia?
Tak więc to, co napiszę to nic specjalnie nowego, ale może zebrane razem do czegoś się przyda.
A więc oczekiwałbym – mówię to oficjalnie i publicznie – zmian. Zmian w zakresie komunikacji, przestrzegania prawa, reprezentacji i programu merytorycznego. I to niezależnie kto (personalnie) będzie to realizował.
To władza jest od tego, by mianować swoich urzędników i ona odpowiada za to, co oni robią.
Komunikacja
Informacja jest podstawą współpracy czy współuczestniczenia (partycypacji). Brak informacji to nie tylko nierówność stron (jedni wiedzą), ale przede wszystkim chaos, domysły, niepewność.
Tu nie chodzi o dobrą czy złą wolę. Chodzi o to, że brak informacji to albo błąd, albo wyraz lekceważenia.
Jeżeli przedstawiciele organizacji pozarządowych od miesięcy nie wiedzą dlaczego powołana dopiero co Ministra jest nieobecna i czy ktoś podejmuje zasadnicze decyzje dotyczące kierunków prowadzonej polityki – to jest właśnie brak informacji. My nie wiemy, co jest robione, co odłożone, co zaniechane. Dostajemy sprzeczne sygnały i niewiele konkretów. Uporządkowana została, w zasadzie, kwestia NIW-u. Choć i tu pojawiają się pytania, np. dlaczego z budżetu wynika, że więcej będzie w kolejnym roku tylko na zatrudnienie dodatkowego personelu. Nie wiemy też co z siedzibą NIW-u, na którą w poprzednich latach poprzednia władza przewidywała (szczególnie tuż przed wyborami) znaczne środki? Ale to na marginesie.
Tak więc, jeśli pomiędzy organizacjami a rządem ma być dialog, to trzeba rozmawiać. A na razie rozmowa sprowadza się z jednej strony do tworzenia wrażenia otwartości (np. długie i skomplikowane procesy naboru) lub deklarowania, że oddaje się pole dla prezentowania oczekiwań sektora (grupy przy Przewodniczącym Komitetu ds. Pożytku Publicznego). Znów, zakładając dobrą wolę w obu przypadkach, to nie jest żaden dialog. To w zasadzie zgoda na dwa monologi, które dopiero w dialog mogą, ale nie muszą, się zamienić.
Czekamy na prawdziwy dialog, o tym niżej, ale też czekamy na pełną informację.
Liczę, że w Biuletynie Informacji Publicznej (a także na innych dedykowanych stronach np. Rządowego Centrum Legislacji) znajdziemy wszystkie ważne dokumenty tak, abyśmy nie musieli się domyślać i nie musieli tracić czasu na pytanie w trybie dostępu do informacji publicznej.
Przestrzeganie prawa
Współpraca opiera się na zaufaniu, ale też na przekonaniu, że przestrzegamy reguł. Dlatego tak ważne (tym bardziej, że poprzednia władza tak swobodnie podchodziła do prawa) jest przestrzeganie reguł prawnych. Twarde prawo, czasem głupie prawo, ale prawo. Organizacje też mają zastrzeżenia do wielu głupich formalności, do których muszą się stosować. Tego samego, a nawet znacznie więcej, powinniśmy wymagać od rządu. W końcu większość tych reguł to jego pomysły, a i też ma duże możliwości, by je poprawiać. Od razu dodajmy, że nie chodzi jedynie o formalności. Administracja centralna ma działać na podstawie i w granicach prawa. Oznacza to, że każde działanie ma podstawę prawną i realizowane jest zgodnie z prawem. Tylko tyle i aż tyle.
A przecież te tak oczywiste zasady są często, jeśli nie naruszane, to naginane. Dla mnie podstawowym przykładem jest podwójna rola posłów i ministrów. Tu problem braku niezależności władzy ustawodawczej od wykonawczej, konfliktu interesów stają się czymś codziennym. Na mniejszą skalę dzieje się to też w administracji. Dla przykładu: po co urząd Ministra i Przewodniczącego Komitetu ds. Pożytku Publicznego?
Albo inny przykład. NIW – zgodnie z ustawą – nie ma kompetencji, by zajmować się legislacją. Za poprzedniej władzy dyrektor NIW był jednocześnie sekretarzem Komitetu ds. Pożytku Publicznego, więc trudno było określić w jakiej roli bierze udział w dyskusjach nad kolejnymi aktami prawnymi. Teraz (co prawda zastępca dyrektora) jest jednocześnie współprzewodniczącym Rady Działalności Pożytku Publicznego i przewodniczącym grupy ds. uproszczeń. Oznacza to, że legitymacja NIW-u do zajmowania się rozwiązaniami prawnymi jest znacznie słabsza. Chyba, że o czymś nie wiem, ale to proszę o wyjaśnienia.
Reprezentacja i jej pozory
Cały dotychczasowy system dialogu (poza może komitetami monitorującymi) opiera się na pewnej fikcji. To rząd dobiera sobie partnerów do rozmowy (nominacje do RDPP, Rady NIW, grup roboczych), a potem chwali się, że rozmawia z sektorem. Nie można zjeść jabłka i nadal mieć jabłko. Pewne jest, że trzeba ten dylemat jakoś rozwiązać, ale na razie nikt się do tego nie pali. Ministra "oddała" jedno miejsce w Radzie NIW-u osobie zgłoszonej przez organizację, ale nominowanej już…przez siebie. Ładny gest, ale tylko gest. Tym bardziej, że kompetencje Rady NIW-u w istocie są iluzoryczne. Oczywiście aktywne i przebojowe osoby mogą w sprzyjających okolicznościach zrobić wiele dobrego (tak bywało i w RDPP), ale raczej za pomocą nieformalnych zabiegów i dobrej woli decydentów, a nie z uwagi na kompetencje Rady.
To trzeba zmienić. A – jak widzimy po historii z komitetami monitorującymi – jest to możliwe i dla rządu wcale nie niebezpieczne. Trzeba tylko chcieć.
Program
To rząd ma mieć strategię i pomysł na wsparcie (lub nie) sektora. Oczywiście mądry rząd skonsultuje swoje pomysły, a nawet dopuści organizacje do współdecydowania czy współrealizacji tych strategii. Czy możliwe jest działanie odwrotne? To znaczy pozwolenie, aby sam sektor się dogadał i coś zaproponował? Przynajmniej teoretycznie (a także w oparciu o niektóre zapomniane fragmenty naszej historii jak komitety obywatelskie 1914-1915 czy czas pierwszej Solidarności 1980-1981) tak.
Do tego nie potrzeba jednak żadnego urzędu, żadnego NIW-u. Musi być jedynie przestrzeń, z której państwo się wycofuje i wola obywateli. W innym wypadku mamy do czynienia raczej z chwytem marketingowym niż rzeczowym programem zmian. Organizacje jeszcze przed wyborami przyszły z gotowym pakietem zmian. I, mimo deklaracji podpisanych przez komitety wyborcze, dzisiejsze partie koalicyjne nie zechciały z tego skorzystać. Nowy rząd chciał jednak od nowa, po swojemu i… teraz powołana specjalna grupa ds. uproszczeń rekomendowała mu dwa z proponowanych przed wyborami rozwiązań. Naprawdę trzeba było prawie rok czekać, gdy do dyspozycji były projekty ustaw, przeprowadzone konsultacje, przedyskutowane propozycje?
Bowiem organizacje oczekiwały po nowym rządzie zmian. I to nie tylko w procedurach i w komunikacji, ale przede wszystkim w zmianie podejścia.
Nie wystarczą deklaracje, że organizacje są ważne. Trzeba dać im możliwość realnego działania. A to oznacza z jednej strony dobre prawo (reguły gry), z drugiej sensowne polityki publiczne.
No i jak widać w kwestii prawa w zasadzie nic się jeszcze nie zmieniło. Niewiele się też zmieniło w politykach publicznych. Nawet programu wspierania rozwoju społeczeństwa obywatelskiego pod nazwą „Korpus Solidarności – Rządowy Program Wspierania i Rozwoju Wolontariatu Długoterminowego na lata 2018–2030", który był konsultowany po zmianie władzy (specjalne spotkania konsultacyjne) nie zmienił się i nadal obowiązuje ten z dnia 12 czerwca 2023 r. To samo dotyczy innych programów. Znaczy programowo nic się nie zmieniło. Merytorycznie zatrzymaliśmy się na spadku po poprzedniej władzy. I to jest niepokojące.
Czego bym oczekiwał? Przede wszystkim, abyśmy mieli – jeśli już taka funkcja została utworzona – rzeczywistą Ministrę i Ministra. Osobę, która
- będzie informowała o swoich działaniach,
- wywiązywała się ze swoich obowiązków prawnych,
- rozmawiała z reprezentacją środowiska, a nie z mianowanymi przez siebie (nawet najlepszymi) doradcami
- i miała pomysł na to, dokąd chce dojść.
Jeśli to będzie kierunek, w którym chcą iść – przynajmniej w znaczniej części – organizacje, to chętnie pomogą. Najgorszy scenariusz, to dalsza centralizacja środków, brak pomysłu i próba ugłaskiwania organizacji kolejnymi konkursami. Tego nikomu nie życzę.
Artykuł opublikowany został pierwotnie na stronie #prosteNGO, zob. Zmiana Minister czy zmiana podejścia?
Masz swoją opinię w tej sprawie? Chcesz się nią podzielić? Zapraszamy! Pisz na adres: redakcja@portal.ngo.pl.
Ten głos ukazał się w debacie „Nowy minister – czego oczekują organizacje?”. Zobacz inne materiały →