Bartłomiej Sienkiewicz: „Ten fałszywy, emocjonalny ton moralnego oburzenia – dla mnie przykładem jest to, co powiedziała szefowa Amnesty International, pani Anna Błaszczak-Banasiak, że ‘poszukiwanie lepszego życia w UE nie jest przestępstwem, które powinno być karane karą śmierci w polskim lesie’. No przepraszam bardzo, ale to jest ten stopień […] populizmu, takiej retoryki już zupełnie po bandzie. Rodzaj manipulacji, hipokryzji, jakie środowiska ochrony praw człowieka zademonstrowały w ostatnich 24 godzinach, jest niebywały. Tylko potwierdza, że to są ludzie kompletnie odklejeni od rzeczywistości”.
Nowa minister ds. społeczeństwa obywatelskiego obejmuje stanowisko w momencie, kiedy niektóre organizacje pozarządowe – akurat te, które były największymi sojusznikami obecnej władzy, gdy ta była jeszcze opozycją – przekonują się, jak bardzo kruchy był to sojusz.
Bo choć wojna hybrydowa na polsko-białoruskiej granicy trwa od kilku lat, i od kilku lat zwyzywane dziś przez byłego ministra kultury środowiska zajmują w tej sprawie takie samo stanowisko, to w jednej chwili precyzyjnie wyznaczonej wypowiedzią premiera na partyjnej konwencji z niedawnego sojusznika w walce o władzę stały się wrogiem w sprawowaniu tej władzy.
Tak, wiem, może przesadzam i za chwilę premier zażąda od swojego kolegi stosownych przeprosin, ale słowa padły i emocje, jakie za nimi stoją są szczere.
Friendship ended. Obywatel zrobił swoje, obywatel niech nie przeszkadza.
I wcale nie chodzi mi o tę wypowiedź europosła, ona jest tylko jednym z symptomów niespecjalnie zaskakującego przecież zjawiska.
Nowo powołana minister ds. społeczeństwa obywatelskiego stoi zatem przed bardzo trudnym zadaniem, być może tym z gatunku „mission impossible”. Nie ma własnego politycznego zaplecza, nie ma dużego doświadczenia w polityce, obejmuje urząd o marginalnym dla rządu i jego elektoratu znaczeniu i trudno nawet powiedzieć, czy ten urząd to na poważnie, czy jest tylko ukłonem władzy w stronę środowiska pozarządowego, które w czasach walki o władzę było naturalnym sojusznikiem.
Nie wiem zatem, czy przy najlepszych chęciach pani minister w ogóle możliwe jest załatwienie, z jej systemowo i personalnie słabej pozycji, rzeczy naprawdę dla obywateli i ich organizacji ważnych. Zwłaszcza jeśli okażą się bardzo trudne lub dla władzy (tej, tak samo jak każdej innej) niewygodne.
Ale skoro zostałam zaproszona do tego koncertu życzeń, podzielę się moimi marzeniami, których oczekiwaniami nie odważę się nazwać, żeby nie wyjść na nadmiernie naiwną.
Po pierwsze, na już
Pani minister powinna aktywnie włączać się do nierównej dyskusji między władzą a organizacjami, niekoniecznie zawsze zajmując stanowisko zbieżne z tym prezentowanym przez organizacje – wystarczy wyrównywanie pola i organizowanie platformy do dyskusji nad podnoszonymi przez nie problemami.
Byłoby więc bardzo miło, gdyby pani minister uświadomiła kolegów z rządu, że przedstawiając kolejne pomysły warto chociażby wysłuchać pozostałych interesariuszy, zamiast z góry zapowiadać, że „nie będzie żadnych negocjacji, z nikim”.
Przed panią minister pierwszy sprawdzian, czyli odnalezienie się w sporze między rządem a organizacjami prawoczłowieczymi.
Po drugie, na jutro
Udział organizacji pozarządowych i aktywnych obywateli w publicznej debacie nie powinien zależeć od widzimisię tej czy innej władzy, ani tym bardziej od tego, czy w danej sprawie zajmują zbieżne z jej planami stanowisko. Jeśli zmiana ma być odczuwalna, trzeba stworzyć procedury, a przede wszystkim wypracować praktykę wsłuchiwania się i merytorycznego rozpatrywania także głosów najbardziej krytycznych. Żadna władza tego nie umiała i żadna władza tego nie chce, ale społeczeństwo obywatelskie to nie tylko obywatele chcący wziąć odpowiedzialność za swoje państwo, ale także władza im na to pozwalająca.
W tym obszarze od nowej minister oczekuję nie tylko pilnowania, że władza pozwoli obywatelom korzystać ze wszystkich już dostępnych narzędzi partycypacji publicznej, ale też że spróbuje wprowadzać nowe – takie jak np. panele czy narady obywatelskie.
We wrześniu marszałek Hołownia zapowiedział „rewolucję, jeśli chodzi o sprawczość w legislacji” – od listopada każdy posiadacz profilu zaufanego ma mieć możliwość komentowania projektów ustaw. Brzmi interesująco, ale jeśli nie pójdzie za tym mądry pomysł „konsumowania” tych obywatelskich głosów, efekt może być odwrotny od zamierzonego – obywatele utwierdzą się w przekonaniu, że władza nawet jak ich pyta, to potem nie słucha, co mają do powiedzenia. Władza zaś może dostać argument, że słuchać nie musi, bo większość ich spontanicznych komentarzy nic nie wnosi.
Na niedawnej uroczystości nadania jednej z sejmowych sal imienia Henryka Wujca marszałek Hołownia deklarował, że to dopiero początek i symbol jego intencji „wpuszczenia” obywateli do Sejmu i stworzenia tam stałej platformy debaty między władzą a społeczeństwem. Warto dopilnować i tej obietnicy.
Po trzecie, na pojutrze
Przez ostatnie lata organizacje zgłosiły już tyle postulatów dotyczących ułatwienia im funkcjonowania, że nic, tylko czerpać z ich gotowców i sukcesywnie wdrażać. Wiele z tych propozycji nie jest specjalnie kontrowersyjnych, trudnych do realizacji czy kosztownych dla budżetu.
W wielu przypadkach jedyną chyba barierą we wdrażaniu ich było to, że organizacje pozarządowe są ciągle tak słabym partnerem do dyskusji, że władzy się po prostu nie chce nowelizować prawa, żeby jednym przepisem im ułatwić życie.
Po czwarte, na kiedyś
Marzy mi się, żeby minister ds. społeczeństwa obywatelskiego jako osoba stojąca na pograniczu dwóch światów – pozarządowego i rządowego – choćby spróbowała zmierzyć się z problemami, o których się od dawna wie, ale się nie mówi, bo naruszają interesy bardziej wpływowych od nas.
Jednym z takich problemów jest patologizacja systemu 1,5%, czyli na przykład zbieranie 1,5% na osoby prywatne lub podmioty nieuprawnione do korzystania z tego przywileju, zwłaszcza jeśli jest to związane z pobieraniem od nich prowizji za „udzielenie” swojego numeru KRS do takiej zbiórki. Problem zresztą dotyczy nie tylko 1,5%, ale także innych zbiórek i zrzutek, gdzie ich organizator pobiera prowizję za udzielenie swojego konta. Opisywałam kiedyś to zjawisko tutaj i marzy mi się, żeby ktoś kiedyś mądrze, ale systemowo do tego podszedł, nie bacząc na to, że nie wszystkim taka ingerencja się spodoba.
Kończąc ten chaotyczny i wybiórczy festiwal niespełnialnych życzeń, nowej pani minister życzę powodzenia w nadawaniu sensu urzędowi, który może zmienić dużo, lub nie zmienić nic.
Katarzyna Sadło – trenerka, konsultantka i autorka publikacji poradniczych dla organizacji pozarządowych. Była wieloletnia prezeska Fundacji Rozwoju Społeczeństwa Obywatelskiego. Związana także z Ogólnopolską Federacją Organizacji Pozarządowych, Funduszem Obywatelskim im. Henryka Wujca i Stowarzyszeniem Dialog Społeczny. Członkini zarządu Fundacji dla Polski.
Masz swoją opinię w tej sprawie? Chcesz się nią podzielić? Zapraszamy! Pisz na adres: redakcja@portal.ngo.pl.
Ten głos ukazał się w debacie „Nowy minister – czego oczekują organizacje?”. Zobacz inne materiały →
Źródło: informacja własna ngo.pl