Śnicie! Tak! To konieczne! Ten sen może spełnić się jutro.
Oczekujecie zbyt wiele! Ależ tak! I nie wstyd nam być „Niewolnikami Nadziei”.
Chcecie za wiele! Ależ tak! To nasze święte prawo, więcej, to nasz obowiązek!
LLuis Llach „Śnimy”
Wielu z nas w kończący się właśnie rok wkroczyło z ogromną, ale przecież wcale nieprzesadną nadzieją na naprawdę wielkie zmiany – takie nam przecież obiecywała partia z obywatelskością w nazwie, zawdzięczająca swoje wyborcze zwycięstwo w dużym stopniu aktywnym obywatelom, którym przez długie osiem lat się chciało, a im było gorzej, tym chciało im się bardziej. Maszerować, protestować, ryzykować, działać, a na ostatniej prostej – stać w długich kolejkach do wyborczych urn.
Choć trudno to policzyć i udowodnić, więc może przemawia przeze mnie tęsknota za wzniosłością, mam wrażenie, że inaczej niż w wielu poprzednich wyborach wygrywanych trafnymi spotami oraz obietnicami tym bardziej hojnymi, im bardziej nikt ich nie zamierzał zrealizować, w wyborach październikowych ostateczne zwycięstwo i będąca jego konsekwencją zmiana władzy były w dużo większym stopniu efektem ogromnego zaangażowania tysięcy zwykłych i niezwykłych ludzi, konstruktywnie niezadowolonych ze sposobu urządzania przez polityków naszego wspólnego państwa i konsekwentnie domagających się zmian. 15 października mieli okazję się policzyć i naprawdę poczuć architektami najbardziej okazałego, jeśli chodzi o siłę mandatu wyborczego, zwycięstwa od 1989 roku.
Miałam wtedy wrażenie, że nawet nowa władza przez chwilę poczuła się dłużnikiem obywateli, a to przecież zjawisko w III RP nieznane.
I choć miesiąc miodowy trwał bardzo krótko, a ci z nas, którym nie wystarczy odsunięcie i rozliczenie poprzedniej władzy, mają prawo czuć się rozczarowani kierunkiem i tempem zmian, na nowy rok sobie i Wam życzę, żeby tamte nadzieje i marzenia w sobie hołubić i nie przykrawać ich do politycznej rzeczywistości zbyt szybko, nawet jeśli dzisiaj wydają się mało realne i rozum może podpowiadać, że trzeba się pogodzić z rzeczywistością, której nie da się zmienić.
Obecna władza bardzo szybko odnalazła się w patologicznym systemie, który przez ostatnie osiem lat krytykowała tak przekonująco, że można było tę krytykę wziąć za obietnicę radykalnej sanacji. Sanacji nie było i prawdopodobnie nie będzie – gruntowne naprawianie państwa nie jest w interesie władzy, bo wymaga wysiłku, wyrzeczeń i samoograniczania się, a do tego wcale nie gwarantuje sukcesu w kolejnych wyborach. Wyborcom, którym bardzo przeszkadzało psucie państwa przez władzę, której nie popierali, rzadko przeszkadza nienaprawianie go przez tę, którą wybrali.
Trudno się dziwić, że władza – każda – wybiera rządzenie łatwiejsze, zwłaszcza jeśli rządzi społeczeństwem, które normalnego państwa w zasadzie nie zdążyło mieć i nie ma punktu odniesienia.
Na nowy rok życzę nam wszystkim pogodzenia się z tym, że władza nie ma żadnego długu wdzięczności wobec aktywnych obywateli i ich organizacji, nawet jeśli przed wyborami i zaraz po nich sprawiała takie wrażenie.
Sama świadomość, że to właśnie obywatele i organizacje walnie przyczynili się do jej zwycięstwa nie musi przekładać się na realne zobowiązania. Na pewno zaś nie na takie, które sama sobie wyznaczy i bez zewnętrznej presji zrealizuje. Wszystko, na czym nam zależy będziemy musieli na władzy wymuszać, jeśli nasze postulaty będą dla niej trudne, niewygodne lub sprzeczne z jej polityką.
Życzę nam, żebyśmy mieli wystarczająco dużo odwagi, siły, wiary i nadziei, żeby walczyć o wartości, nawet gdyby trzeba było w ich obronie stanąć w jednym szeregu z tymi, z którymi nam całkiem nie po drodze, przeciwko tym, których sami wybraliśmy.
Katarzyna Sadło – trenerka, konsultantka i autorka publikacji poradniczych dla organizacji pozarządowych. Była wieloletnia prezeska Fundacji Rozwoju Społeczeństwa Obywatelskiego. Związana także z Ogólnopolską Federacją Organizacji Pozarządowych, Funduszem Obywatelskim im. Henryka Wujca i Stowarzyszeniem Dialog Społeczny. Członkini zarządu Fundacji dla Polski.
Źródło: informacja własna ngo.pl