Wiele spośród osób pozbawionych centralnego naprawdę nie stać na dogrzanie się, więc zimą zwyczajnie marznie. W mieszkaniach takich osób temperatura spada do 14, a czasem nawet 10 stopni.
Temat sezonu zimowego w polskim internecie to morsowanie. Jedni chwalą się zdjęciami ze swojego pierwszego zanurzenia w lodowatej wodzie, inni robią o nich szydercze memy. Sprawa jest zerojedynkowa: kochasz albo nienawidzisz, albo cię to ziębi, albo grzeje.
Bliżej mi zdecydowanie do tych pierwszych, bo sam dla zdrowia lubię czasem się zimą trochę schłodzić. Ostatnio jednak sen z powiek spędza mi myśl, że morsując, funduję sobie luksus, na który mogą sobie pozwolić uprzywilejowani: ci, którzy na co dzień nie marzną. Bo wbrew pozorom nadal, w trzeciej dekadzie XXI wieku, dla wielu Polek i Polaków ciepło we własnym mieszkaniu, to wcale nie taka oczywista sprawa.
W pierwszej kolejności powinniśmy się martwić o osoby w kryzysie bezdomności
Nie myślę tutaj tylko o osobach w kryzysie bezdomności – choć to o nich w pierwszej kolejności powinniśmy się martwić w największe mrozy. Pięć lat temu, w 2016 roku, zima była dość ciepła, a i tak zamarzło wtedy prawie sto osób w całej Polsce. W przypadku takich ataków mrozu, z jakimi mieliśmy do czynienia ostatnio, ta liczba niestety rośnie lawinowo.
Warto pamiętać, że zajęcie się osobami w kryzysie bezdomności to ustawowy obowiązek gminy. Niestety, wiele z nich go nie realizuje – brakuje noclegowni, ogrzewalni, czy umywalni. Na szczęście są organizacje pozarządowe, które coraz częściej oprócz bezpośredniej pomocy, działają także jako rzecznicy praw tych osób.
To, co dla nas jako obywateli może być istotne w kontekście mrozów, to fakt, że możemy, a nawet powinniśmy zgłosić Straży Miejskiej (lub policji, jeśli straży nie ma w naszej miejscowości) fakt, że w naszej okolicy jest osoba bezdomna, której może grozić zamarznięcie. Taki telefon potrafi przyczynić się do uratowania czyjegoś życia.
Myśląc o tych, którzy marzną co roku w największe mrozy, nie mam jednak na myśli tylko osób w kryzysie bezdomności.
Ile stopni masz w mieszkaniu?
Równolegle z największymi mrozami w ostatnim tygodniu Polskę ogarnął znowu rekordowy smog. Zjawiska tego nie da się sprowadzić tylko do słynnego „palenia śmieciami”, które tak chętnie jest stygmatyzowane w debacie publicznej przy okazji kolejnych epizodów smogowych. Warto pamiętać, że w naszym kraju nadal, według danych z 2018 roku, ponad 5% obywateli nie jest w stanie dogrzać swojego domu zimą, bo zwyczajnie ich na to nie stać. W tym miejscu z pomocą powinno przyjść państwo lub samorząd – najlepiej podłączając centralne ogrzewanie.
Niestety, ta wydawałoby się podstawowa zdobycz cywilizacji, nadal dla wielu mieszkańców nawet tak bogatych miast, jak Warszawa, jest niedostępna.
W stolicy Polski aż 50 tysięcy osób korzystających z mieszkań komunalnych, nie posiada w nich ogrzewania i musi dogrzewać się sama. W niektórych dzielnicach, jak choćby Włochy, odsetek takich miejskich mieszkań to nawet 70%!
„Żeby otrzymać mieszkanie od miasta, trzeba być biednym, żeby je ogrzać – bogatym” – mówią o tym paradoksie działacze Warszawskiego Stowarzyszenia Lokatorów. Co bardzo ważne, wiele spośród osób pozbawionych centralnego naprawdę nie stać na dogrzanie się, więc zimą zwyczajnie marznie. W mieszkaniach takich osób temperatura spada do 14, a czasem nawet 10 stopni. Długotrwałe przebywanie w takiej temperaturze skutkuje ryzykiem licznych chorób, a także rozwijaniem się w mieszkaniu pleśni i innych niebezpiecznych dla zdrowia zjawisk.
Paradoks polega na tym, że podczas gdy milcząca mniejszość marznie w swoim mieszkaniu, większość Polaków notorycznie się w domach… przegrzewa. Temperaturę ponad 22 stopni utrzymuje w swoich mieszkaniach ponad połowa z nas – wynika z badania przeprowadzonego w ubiegłbym roku dla Izby Gospodarczej Ciepłownictwo Polskie. To odbija się nie tylko na rachunkach i nadmiernych emisjach dwutlenku węgla, ale także na naszym zdrowiu. Przegrzane pomieszczenia sprzyjają infekcjom górnych dróg oddechowych. Nie trzeba tłumaczyć, jak istotne to jest w czasach pandemii koronawirusa, gdzie ogólny stan zdrowia może zadecydować o tym, jak ostro przejdziemy COVID-19.
Problem ciepła to, jak widać, problem społeczny, a nierówności w dostępie do tego dobra i zwyczaje związane z korzystaniem z niego potrafią odbić się na naszym zdrowiu i życiu: jakości powietrza, odporności, przewlekłych chorobach.
Tym bardziej zatem niezrozumiałe jest, dlaczego w polskich miastach dysponowanie strategicznym zasobem, jakim jest miejskie ciepłownictwo, oddano w ręce prywatnych, do tego często zagranicznych podmiotów. W samej Warszawie sprywatyzowane dekadę temu miejskie przedsiębiorstwo SPEC przynosiło miastu zyski, ale mimo to ostatecznie dzisiaj o tym, kto będzie miał w mieszkaniu ciepło, a kto nie, decyduje francuski gigant Veolia. Efekt? Jak donosi na Facebooku stowarzyszenie Dla Pragi: Veolia odmawia podłączenia miejskich budynków do c.o., zasłaniając się „niską opłacalnością” (…). Utrudniona jest również komunikacja z Veolią. Kilkukrotnie na prośbę mieszkańców próbowaliśmy od spółki wydobyć terminy podłączania do c.o. poszczególnych kamienic. Niestety spółka odmówiła nam podania informacji, podając przy tym zawiłą argumentację prawną związaną z udostępnianiem informacji publicznej.
Na koniec mały apel do morsujących. Jeśli dobrnąłeś do tego miejsca tekstu, to być może wiesz już, że hobby polegające na dobrowolnym wychładzaniu się jest luksusem. A gdybyś tak wykorzystał swoją uprzywilejowaną pozycję i za każde morsowanie przekazywał datek na organizację pomagającą osobom, dla których zimno to największy wróg i zagrożenie życia? Takie morsowe akcje pomocowe są organizowane już teraz w całej Polsce – ludzie zakładają internetowe „skarbonki“ i morsując, sami wpłacają pieniądze na pomaganie oraz zachęcają do tego innych. W takim kontekście selfie z morsowania, najbardziej wyszydzona rzecz w Internecie tej zimy, nabiera dodatkowego sensu.
Jan Mencwel – aktywista, prezes Miasto Jest Nasze, publicysta.
Komentuj z nami świat! Czekamy na Wasze opinie i felietony (maks. 4500 znaków plus zdjęcie) przesyłane na adres: redakcja@portal.ngo.pl
Źródło: informacja własna ngo.pl
Redakcja www.ngo.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy.