Tylko podpis prezydenta dzieli Lex Czarnek od wejścia w życie. Zmiany proponowane przez Ministerstwo Edukacji i Nauki uderzą w szkoły, rodziców, organizacje pozarządowe, ale przede wszystkim w młodych ludzi. Ci ostatni dobrze o tym wiedzą i dlatego cały czas głośno protestują przeciwko nowym przepisom.
Zuza Karcz, Wpisz do kalendarza, Fundacja GrowSpace
Nie jestem już uczennicą, ale mam sporo wspomnień związanych z obecnością organizacji pozarządowych w mojej szkole.
Te kilka lat temu nie zwracałam na to aż takiej uwagi, ale dużo o tym myślałam i jestem pod wrażeniem tego, ile NGO miały i mają do zaoferowania.
Większość mojej pozaformalnej działalności wynika zresztą właśnie z tego, że moja szkoła tak mocno współpracowała z organizacjami. I nie chodzi tylko o Fundację Szkolną im. Stanisława Staszica (to także patron liceum), która dokłada się chociażby do stypendiów dla zdolnych osób.
Przede wszystkim miałam możliwość brać udział w najróżniejszych zajęciach – od profilaktyki przeciwko rakowi piersi, po szeroko pojętą edukację obywatelską.
Mam na myśli zarówno tydzień konstytucyjny, jak i ofertę Centrum Edukacji Obywatelskiej, czego przykładem jest program Młodzi głosują, który pozwala na przeprowadzenie symulacji wyborów w szkole. Już wtedy interesowałam się polityką i nastrojami społecznymi, więc było to dla mnie bardzo istotne doświadczenie. Obecnie CEO znalazło się na liście kuratorki Nowak. Obawiam się, że obecność tej i innych organizacji w szkole będzie blokowana, chociaż nie robią nic złego, nikogo nie indoktrynują, ani nie degenerują młodzieży.
Wręcz przeciwnie, NGO zapełniają dziury, które pozostawia podstawa programowa, a przede wszystkim sprawiają, że uczennice i uczniowie stają się lepszymi obywatelkami i obywatelami.
Obecnie sama działam w organizacjach pozarządowych, które przeciwdziałają na przykład dyskryminacji, starają się zapewnić lepszą edukację dla wszystkich. Marzy mi się, żeby ta praca nie została zaburzona, a ustawa, o której rozmawiamy do tego doprowadzi. W Polsce i tak trudno jest budować społeczeństwo obywatelskie, ale wiele rzeczy się udało i udaje, a obecnie to, co zostało wypracowane może zostać zaprzepaszczone. Także w kontekście feminizmu, bo – nie ma co ukrywać – na zakazanej liście kuratorki Nowak większość organizacji pozarządowych zajmuje się prawami kobiet. Zarówno ona, jak i minister uznali, że to coś niebezpiecznego. Tymczasem równość płci to podstawa ustroju demokratycznego i bardzo bym nie chciała, żeby w szkole bano się mówić o równości płci.
Szkoła powinna być wolna, mieć swoją podmiotowość, w tym zapewniać rodzicom wpływ na to, co się w niej dziele. Tego wszystkiego nie będzie, jeśli nowe przepisy wejdą w życie.
Wiktoria Magnuszewska, Fundacja Lex Q, Rada Konsultacyjna Ogólnopolskiego Strajku Kobiet, Fundacja Otwarty Dialog
Proponowane przepisy łamią prawa i wolności gwarantowane między innymi przez Konstytucję, na przykład prawo do równości czy rodziców do wychowywania swoich dzieci w zgodzie ze swoimi przekonaniami. Wydaje mi się, że największym zagrożeniem jest to, że minister edukacji i nauki jest fundamentalistą religijnym, który chce, żeby w szkołach było jak najwięcej ludzi o poglądach podobnych do jego. Nie boję się użyć sformułowania fundamentalizm religijny. Na spotkaniu z ministrem Czarnkiem i jego resortem sprzeciwiłam się indoktrynacji w szkołach. W odpowiedzi usłyszałam, że prawdopodobnie jestem nieprzychylnie nastawioną do chrześcijańskich wartości ateistką.
Ograniczenie działalności organizacji pozarządowych w szkołach przyczyni się do pogłębienia zachowań dyskryminacyjnych względem społeczności LGBT+, a jej sytuacja już teraz jest dramatyczna – niemal połowa osób przyznaje, że boryka się z depresją lub myślami samobójczymi. Dodatkowo szkoła w wizji ministra będzie miała na celu wychowywanie dziewczyn do słynnych „cnót niewieścich”, co oznacza przede wszystkim bycie uległą i podporządkowaną.
Jako nieheteronormatywna kobieta, która walczy o swoje prawa, chce iść do przodu i się rozwijać. Nie pozwolę na to, by minister czy kurator decydowali, czym jest moja kobiecość.
Kolejnym zagrożeniem jest to, że prawo karne ma stanowić bicz na dyrektorki i dyrektorów, a ingerencja kuratoriów – czyli de facto rządu, do którego mam bardzo nikłe zaufanie – w życie szkoły znacznie się zwiększy. Te ostatnie będą decydować o tym, które NGO mogą wejść do szkoły i wyraźnie widać, że blokowane będą te, które mówią o prawach człowieka, edukacji seksualnej, edukacji antydyskryminacyjnej.
Ich brak przyczyni się do pogłębienia najróżniejszych problemów i zmniejszenia świadomości społecznej uczennic i uczniów.
Dominik Kuc, Ranking Szkół LGBTQ+
Ta ustawa zamyka usta dyrektorkom i dyrektorom szkół oraz wprowadza znacznie limity we współpracy organizacji pozarządowych ze szkołami. Niestety, nie będzie możliwości swobodnego współdziałania, bo zostanie ono poddane kontroli. Jest to szczególnie niebezpieczne w sytuacjach, w których liczy się czas.
Jeśli pojawi się osoba w kryzysie psychicznym albo po próbie samobójczej, to nie będzie szans na szybką i sprawną reakcję, bo wejście do szkoły NGO, która mogłaby wesprzeć nauczycielkę lub nauczyciela zostanie obwarowane różnorakimi obostrzeniami.
Pracujemy z tymi placówkami, dla których szczególnie istotne są prawa człowieka i działają na rzecz tego, by tworzyć bezpieczne i różnorodne środowisko edukacyjne. Nie będą mogły dłużej tego robić, bo kuratorka Barbara Nowak już teraz opublikowała listę organizacji, którym zabierze dostęp do szkół. I to mimo, że nowe prawo jeszcze nie obowiązuje! To zresztą już się dzieje, bo niezależnie od stanu legislacyjnego, pojawia się efekt mrożący. Jak wynika z badań Biura Edukacji, w Warszawie połowa nauczycielek i nauczycieli myśli o odejściu z zawodu. Z jednej strony są ci, którzy nie mają nic do stracenia i chcą pracować mimo tego, co się dzieje, protestują, przemawiają publicznie i sprzeciwiają się ustawie. Z drugiej są osoby, które niestety ulegają strachowi prowadzącemu do tego, że w zeszłym roku szkoły wycofywały się z programów oferowanych przez m.st. Warszawę. I to nie tylko wtedy, kiedy ich tematyka dotyczyła różnorodności.
Przede wszystkim zagrożeniem jest jednak odebranie dostępu do wiedzy uczennicom i uczniom.
Chodzi o kształtowanie osób, które nie będą myśleć krytycznie, zadawać pytań, pozbawione zostaną informacji spoza podstawy programowej, a dostawać będą tylko to, na co zgodę wyrazi ministerstwo. Przez brak edukacji obywatelskiej, antydyskryminacyjnej, klimatycznej ucierpią głównie młode osoby.
Źródło: własna
Redakcja www.ngo.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy.