Włącz organizacje w życie szkoły. Raport „W stronę współpracy: organizacje społeczne i szkoły”
Według Jędrzeja Witkowskiego, prezesa Centrum Edukacji Obywatelskiej, potencjał tego, co mogą robić wspólnie szkoły i NGO będzie rósł. I to niezależnie od tego, kto będzie u władzy, bo tak czy siak coraz większy nacisk będzie trzeba kłaść na kompetencje i postawy, a mniejszy na wiedzę encyklopedyczną.
Polska szkoła – zwłaszcza w ostatnich latach – znajduje się pod ciągłą presją. Jak nie wielkie reformy, które zmieniają cały system, to politycy, z ministrem edukacji i nauki na czele, zgłaszają mniejsze, ale potencjalnie bardzo istotne zmiany w prawie oświatowym. A do tego wszystkiego dochodzi trwająca od ponad półtora roku pandemia koronawirusa, która również mocno wpłynęła na sytuację w wielu placówkach.
Warto pamiętać, że wiele z nich poradziło (i nadal radzi) sobie z przeróżnymi problemami dzięki wsparciu organizacji pozarządowych. Dlatego też pojawiła się potrzeba, by nieco mocniej przyjrzeć się współpracy szkół z NGO, co zrobiła Fundacja Pole Dialogu oraz Centrum Edukacji Obywatelskiej, które w ramach projektu Włącz szkołę! przygotowały raport „W stronę współpracy: organizacje społeczne i szkoły”. Jak podkreślają twórcy, jest to pierwsze tego typu badanie w naszym kraju.
To, że szkoły potrzebują organizacji pozarządowych i vice versa nie ulega wątpliwości. Raport przybliża jednak, na podstawie rozmów z przedstawicielkami i przedstawicielami obu stron, kilka barier, które mogą sprawiać, że podjęcie wspólnych działań jest utrudnione.
Po pierwsze, o czym mówi się od dawna, polski system edukacji jest z jednej strony niedofinansowany, z drugiej przeciążony. Szkoły nie zawsze mogą sobie pozwolić na skorzystanie z odpłatnej oferty NGO, tym bardziej, że nauczycielki i nauczyciele często nie mają przestrzeni i czasu na to, by to zrobić, bo muszą realizować wymagającą podstawę programową. Po drugie, zwłaszcza w ostatnim czasie, mamy do czynienia z niesprzyjającą zaufaniu atmosferą polityczno-medialną. Dyrektorki i dyrektorzy mogą po prostu bać się zapraszać organizacje społeczne do swoich placówek.
– Pojawiają się w związku z tym różnego rodzaju wymogi formalne, by w razie co nie mieć problemów z kuratorium. Pamiętam z badania wypowiedź dyrektorki, która zgodziła się na przeprowadzenie przez organizację zajęć z praworządności. Odpowiedzialne za to osoby przyszły w koszulkach z napisem „Konstytucja” i niedługo potem dyrektorka dostała telefon z kuratorium, że to upolitycznianie szkoły. Przyznała więc, że obecnie trzy razy zastanawia się, czy ponownie kogoś wpuścić na lekcje, rozważa wszystkie za i przeciw – tłumaczy współautor raportu, Paweł Zalewski z Fundacji Pole Dialogu.
Nie poddać się efektowi mrożącemu
Innymi słowy pojawia się efekt mrożący, który może powodować, że NGO coraz rzadziej będą pojawiać się na terenie szkół. Jak przyznaje Przemysław Sadura, socjolog, Uniwersytet Warszawski, czasy są takie, że lista potencjalnie kontrowersyjnych tematów, które mogą narażać osoby pracujące w szkole na konsekwencje, jest coraz dłuższa. Jednocześnie jednak uważa on, że lęk często jest niepotrzebny, bo póki organizacje pozarządowe będą pomagać w realizacji podstawy programowej, to zarówno nauczycielki i nauczyciele, jak i dyrektorki i dyrektorzy mogą spać spokojnie.
– Współpraca szkół z organizacjami społecznymi musi stać na wysokim poziomie i być profesjonalna. Zwłaszcza teraz, kiedy sygnały płynące z ministerstwa edukacji i nauki nakłaniają do edukacji mocno konserwatywnej. NGO mogą być siłą równoważącą ten wpływ i warto z tego korzystać – mówi Przemysław Sadura.
Raport „W stronę współpracy: organizacje społeczne i szkoły” pokazuje również, w jaki sposób można to robić, bowiem niekoniecznie musi chodzić o fizyczną obecność przedstawicielek i przedstawicieli NGO w szkołach. Wśród innych działań oferowanych szkołom przez organizacje można wymienić m.in. programy rozwoju, rankingi, olimpiady tematyczne, zajęcia terapeutyczne (a na marginesie można dodać, że 1600 placówek jest po prostu prowadzona przez NGO). Dyrektorki i dyrektorzy podkreślają zresztą, że potrzebują wsparcia organizacji społecznych chociażby w działaniach z zakresu profilaktyki zdrowia psychicznego dzieci i młodzieży oraz kadry pedagogicznej, rozwijaniu ich różnorakich kompetencji, unowocześnianiu prowadzenia lekcji, przekazywania wiedzy i korzystaniu z nowych technologii.
Według Jędrzeja Witkowskiego, prezesa Centrum Edukacji Obywatelskiej, potencjał tego, co mogą robić wspólnie szkoły i NGO będzie rósł. I to niezależnie od tego, kto będzie u władzy, bo tak czy siak coraz większy nacisk będzie trzeba kłaść na kompetencje i postawy, a mniejszy na wiedzę encyklopedyczną.
– Warto pamiętać, że mnóstwo tematów weszło do szkół właśnie dzięki organizacjom pozarządowym. Mam na myśli zarówno kwestie klimatu, migracji, ale też pierwszej pomocy, wolontariatu, samorządności uczniowskiej, patriotyzmu. W tym sensie NGO są źródłem innowacji w systemie edukacji. Ciekawym wątkiem raportu jest to, na ile mogą one wpływać na twarde jądro tego, co dzieje się w szkole, a na ile są podmiotami, które mają za zadanie ją uatrakcyjnić – mówi Jędrzej Witkowski.
Konkurencja plus współpraca
To kolejny wątek, który mocno wybrzmiewa w raporcie „W stronę współpracy: organizacje społeczne i szkoły”. Z jednej strony następuje swoiste zderzenie dwóch różnych podmiotów – NGO są często bardziej elastyczne, szkoła natomiast jest instytucją dość skostniałą, wolniej się zmieniającą. Z drugiej strony dyrektorki i dyrektorzy mają określone kryteria i pomysły, które mogą zaspokajać organizacje społeczne. Do współdziałania dochodzi więc głównie wtedy, gdy przecinają się ze sobą trzy elementy: projekty, które przygotowują NGO w odpowiedzi na różnorakie konkursy, potrzeby konkretnych szkół oraz podstawa programowa.
W tym kontekście powstaje też pytanie, czy system edukacji nie staje się zbyt mocno wpisany w logikę kapitalistycznej, wolnorynkowej konkurencji, w której łatwo o zwiększenie nierówności.
Przemysław Sadura uważa jednak, że jako iż nie mamy podobnego komfortu, co kraje skandynawskie, w których poziom żadnej szkoły nie spadnie poniżej wcześniej określonego, musimy w jakiś sposób kontrolować jakość nauczania.
– Chodzi tylko o to, by nie petryfikować podziałów, by nie nakładały się na siebie mechanizmy wykluczenia, co spowodowałoby powstanie szkół hiper sukcesu i szkół porażek. Należy to więc monitorować, a gdy trzeba wspomagać. Myślę, że warto byłoby zrobić duże badanie ilościowe na temat współpracy szkół z otoczeniem, w tym właśnie z NGO. Mogłyby pojawić się sygnały, na ile dana placówka jest zamknięta na to, a na ile przygotowuje młodych ludzi do przyszłości, w której otwartość jest podstawą – wyjaśnia Przemysław Sadura.
Z tym, że konkurencja w systemie edukacji nie musi być zła zgadza się również Jędrzej Witkowski, który dodaje jednak, że konieczne jest bliższe przyjrzenie się szkołom branżowym, które często są zaniedbane, zwłaszcza jeśli chodzi o edukację obywatelską.
– Jako społeczeństwo odpuściliśmy sobie trochę kształcenie obywatelskie uczennic i uczniów szkół branżowych, bo uznaliśmy, że mają pasować do rynku pracy. Tym na pewno należy się zająć, ale też nie jest tak, że mamy do czynienia z sytuacją patologiczną. Zwłaszcza, że pojawiają się różne ważne inicjatywy, jak chociażby tworzony na podstawie opinii uczniów. Ranking szkół przyjaznych LGBT+, który jest moim zdaniem forpocztą silniejszego głosu młodych ludzi. Musimy go w końcu usłyszeć na poziomie systemowym i sprawdzić, jak w ogóle czują się oni w szkole, bo niestety niewiele o tym wiemy – przekonuje Jędrzej Witkowski.
Wstęp do wspólnej przyszłości
W tym też może pomóc raport „W stronę współpracy: organizacje społeczne i szkoły”, który dla wielu – zwłaszcza mniejszych, nie mających jeszcze dużego doświadczenia – NGO-sów może być wręcz swoistym przewodnikiem po tym, w jaki sposób nawiązać kontakt ze szkołami. Bo chociaż z badania jasno wynika, że to właśnie organizacje przychodzą do szkół, a nie na odwrót, to jednak nie wszystkie wiedzą, co zrobić, by zachęcić do skorzystania ze swojej oferty. Pomóc w tym mogą zresztą i większe organizacje, które działają w ten sposób od wielu lat.
Jest to ważne o tyle, że cały czas mówi się o proponowanych przez Ministerstwo Edukacji i Nauki zmianach w prawie oświatowym, które zwiększą kontrolę nad tym, co dzieje się w szkole. Między innymi poprzez dodatkową biurokrację i dwumiesięczny okres oczekiwania na decyzję z kuratorium, czy w ogóle dana organizacja społeczna może przyjść na zajęcia. Oczywiście są różnego rodzaju sposoby, by – jeśli zmiany te wejdą w życie – ominąć te przeszkody, na przykład poprzez korzystanie z materiałów przygotowanych przez organizacje pozarządowe.
Przemysław Sadura twierdzi wręcz, że może to być impuls do tego, by na fali protestu wygenerować lepszy klimat do współpracy między NGO i szkołami.
A dodatkowym pomysłem może być wspólna, skoordynowana akcja zasypania kuratoriów propozycjami zajęć, które jeśli tylko będą wpisywać się w realizację podstawy programowej, to nie będzie podstaw do tego, by je odrzucić.
– Widzę bardzo dużą rolę organizacji społecznych w tym, żeby ściślej współpracowały między sobą i ze szkołami, by przekuwać potencjalne zagrożenia w szanse. Taki jest właśnie też cel naszego badania i raportu: postawiliśmy diagnozę, co dzieje się w obszarze wspólnego działania NGO i szkół, a teraz będziemy zajmować się pogłębianiem sieciowania między obiema stronami, by z czasem przemyśleć różne kwestie i wypracować rozwiązania, które sprawią, że wszystko to będzie jeszcze ciekawsze i bardziej efektywne. Jasne, sytuacja nie jest łatwa, ale tym bardziej musimy być zmobilizowani i pracować na rzecz tego, by przeciwstawiać się problemom – podsumowuje Paweł Zalewski.
Źródło: informacja własna ngo.pl
Redakcja www.ngo.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy.