Jakiej ustawy o ekonomii społecznej potrzebujemy? Podsumowanie debaty. Edwin Bendyk: Niezbędna i niebezpieczna
Wychodzi na to, że projekt ustawy jest słabą odpowiedzią na wyzwania przyszłości i jednocześnie grozi rozbiciem istniejącego niedoskonałego, ale jakoś funkcjonującego porządku.
W maju poznaliśmy długo wyczekiwany projekt ustawy o ekonomii społecznej. Przez ostatnie tygodnie debatowaliśmy o nim w portalu:
- Czy przedstawiona propozycja jest dobra czy zła?
- Jakie znaczenie ma dla organizacji społecznych?
- Czy jest spójna z funkcjonującym systemem pożytku publicznego, czy też jest dla niego zagrożeniem
- Jaki wpływ będzie miała na zasady współpracy organizacji pozarządowej z administracją?
- Jak wpłynie na rozwój podmiotów ekonomii społecznej, przedsiębiorstw społecznych, organizacji pozarządowych?
Dyskusję podsumowuje Edwin Bendyk, prezes zarządu Fundacji im. Stefana Batorego.
Projekt ustawy o ekonomii społecznej przedstawiony do konsultacji wywołał gwałtowne reakcje. Normatywne uregulowanie kwestii ekonomii społecznej i jej podmiotów jest niezbędne, trudno jednak znaleźć kogokolwiek zadowolonego z przedstawionych propozycji. Przeciwko projektowi protestują organizacje obywatelskie, zasadnicze wątpliwości wyrazili przedstawiciele środowisk spółdzielni socjalnych. Wszyscy apelują, by włączyć ich do procesu tworzenia ostatecznego tekstu ustawy, bo forsowana w obecnym kształcie zrealizuje pomysł, który nawet nie jest wyrazem czytelnego projektu politycznego, tylko przejawem arogancji władzy.
Da się przetrwać, ale…
O sposobie stanowienia prawa przez obecny obóz rządzący napisano już wiele, a projekt ustawy o ekonomii społecznej nie należy na pewno do najbardziej gorszących przykładów. Wszak nie został wprowadzony do obiegu inicjatywą poselską, by uniknąć konsultacji społecznych. Czy jednak musiał powstawać w ukryciu gabinetów, z pominięciem głosu interesariuszy w trakcie tworzenia założeń i tekstu ustawy? Szkoda, że takie pytania mają coraz bardziej retoryczny charakter.
Skoro więc nie ma co oczekiwać odpowiedzi, lepiej przyjrzeć się głosom w dyskusji wokół projektu ustawy, bo ujawniają wiele ciekawych problemów sektora społecznego w Polsce.
Ten najważniejszy, to kruchość organizacji społecznych angażujących w realizację zadań publicznych w ramach instytucji pożytku publicznego.
Stała się ona podstawą funkcjonowania sektora, a wypracowane zasady współpracy z jednostkami władzy publicznej, a więc w zdecydowanej większości samorządu terytorialnego zapewniają względnie przewidywalne ramy działania. Da się przetrwać, choć na pewno trudno mówić o rozwoju. Bo jednak ta stabilizacja ma mocno pozorny charakter i oparta jest na paternalistycznej relacji z władzą, która traktuje organizacje jako połączenie klienta z tanim podwykonawcą, a nie partnera we wspólnym identyfikowaniu potrzeb i kreowaniu rozwiązań dla lokalnych wspólnot i konkretnych grup. Czy jesteśmy skazani na takie relacje i z czego one wynikają?
Groźny klientelizm
Jedna odpowiedź jest oczywista – organizacje społeczne w Polsce są po prostu biedne, tylko nieliczne znalazły sposób na względną niezależność materialną umożliwiającą bardziej symetryczną relację z władzą dysponującą środkami.
W takiej sytuacji partnerstwo bardzo łatwo przekształca się nie tylko w paternalizm, ale także znacznie groźniejszy klientelizm.
Sektor społeczny obawia się, że ustawa o ekonomii społecznej w obecnym brzmieniu zdemontuje nawet tak niedoskonały wzór relacji i pozbawi organizacje społeczne źródeł finansowania w ramach instytucji pożytku publicznego i realizacji zadań publicznych, bo środki będą przekierowywane na usługi społeczne powierzane przedsiębiorstwom społecznym. Wymogi ustawowej definicji takiego podmiotu oraz powierzenie jej egzekucji wojewodom spowodują, że status przedsiębiorstwa społecznego będzie niedostępny dla wielu organizacji i jednocześni zmniejszy się pula środków dostępnych w obecnej formule.
Czy jakiekolwiek rozwiązanie ustawowe jest w stanie zapewnić pokonanie problemu niedostatku środków mimo obiektywnej potrzeby rozwijania usług społecznych w oparciu o nowe formy instytucjonalne? Nie chodzi jedynie o przedsiębiorstwa społeczne, ale także innowacyjne formy łączenia zasobów poprzez choćby wspomnianą w jednym z komentarzy w portalu ngo.pl spółdzielczość platformową, wykorzystującą do koordynacji działań cyfrowe platformy technologiczne.
Wychodzi na to, że projekt ustawy jest słabą odpowiedzią na wyzwania przyszłości i jednocześnie grozi rozbiciem istniejącego niedoskonałego, ale jakoś funkcjonującego porządku.
Trudno dziwić się organizacjom społecznym, że sprzeciwiają się propozycjom, które ten porządek mogą zniszczyć, nie oferując lepszej alternatywy. Jej stworzenie powinno być przedmiotem wszechstronnej debaty, a rozwiązania ustawowe powinny powstać dopiero w odniesieniu do jej wyników, które z kolei powinny być wyrazem szerokiego społecznego porozumienia lub przynajmniej wzajemnego zrozumienia.
Edwin Bendyk – prezes zarządu Fundacji im. Stefana Batorego. Dziennikarz. Twórca Ośrodka Badań nad Przyszłością Collegium Civitas. Wykładowca Graduate School for Social Research PAN. Publicysta tygodnika „Polityka”.
Źródło: informacja własna ngo.pl
Redakcja www.ngo.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy.