Jakiej szkoły chcemy? Łukasz Korzeniowski, Stowarzyszenie Umarłych Statutów: Rządy się zmieniają, lecz polityka edukacyjna powinna być jedna [debata]
Jeśli zapytam o to, jak bardzo zmieniła się szkoła od czasów PRL-u, to odpowiedź brzmi: nieznacznie.
Jakiej szkoły chcemy? Pytamy we wrześniu. A gdyby spojrzeć na system edukacji z poziomu meta i w dłuższej perspektywie czasowej? To właśnie proponujemy, zapraszając do debaty – młodzież, nauczycieli, rodziców. Liczymy na doświadczenie ekspertów i ekspertek z organizacji społecznych.
- Na teksty (do 2 tys. znaków) czekamy pod adresem redakcja@portal.ngo.pl
To, że polska szkoła potrzebuje zmian, to trywializm. Wie to każdy i każdy to powtarza. Stąd też chyba to przekonanie rządzących, że mają legitymację, by w system edukacji ingerować i czynić go takim, jakim go sobie wyobrażają. Bo przecież w końcu są przedstawicielami Narodu i po to zostali wybrani, by zmieniać, a że szkoła zmian potrzebuje – co mówią wszyscy – no to zmieniają. A potem przychodzą kolejni i też zmieniają. Nim się jedna reforma zadomowi, zostaje zreformowana inną reformą. A tak nie powinno być.
Czy wiesz, że…
W Polsce działa około 10 tys. fundacji i stowarzyszeń, które zajmują się edukacją i wychowaniem. Co o nich wiemy?
Przeczytaj w raporcie z badania „Kondycja organizacji pozarządowych 2021”: https://kondycja.ngo.pl/.
Po pierwsze: stałość
Edukacja nie lubi ciągłych zmian, które często są nagłe i nieprzemyślane. Szkoła potrzebuje planu naprawy, opracowanego w długoterminowej perspektywie, wdrażanego niezależnie od politycznych
Potrzeba nam ogólnonarodowego konsensusu w tej sprawie i wprowadzania w życie wypracowanych w nim założeń przez każdy rząd.
Bo rządy się zmieniają, lecz polityka edukacyjna powinna być jedna.
Istotne jest, by zanim zasiądziemy do radzenia nad tym, jak będziemy zmieniać, zastanowić się nad tym, co będziemy zmieniać. To kluczowy punkt. Jakiekolwiek zmiany muszą zasadzać się na dogłębnej, niezakłamanej, niezideologizowanej, nieuproszczonej analizie problemów polskiego systemu edukacji. Analizie, która powinna być przy okazji wielką debatą o edukacji, w której bardzo silny głos muszą mieć ci, których sprawa edukacji najmocniej dotyczy: przede wszystkim uczniowie, o których notorycznie się zapomina (chyba w myśl powiedzenia, że dzieci i ryby głosu nie mają), nauczyciele i rodzice, dyrektorzy.
Taki proces wymaga czasu, stąd piszę na początku o stałości. Nie da się w taki sposób przeprowadzić reformy, jeśli co rząd, to inna wizja systemu edukacji. I gdy myślę o tym, w jaki sposób o tę stałość w reformowaniu oświaty zadbać, na myśl przychodzi mi Komisja Edukacji Narodowej – która gdzieś ciągle z nami jest, bo przecież 14 października każdego roku świętujemy jej powstanie. „Nowa” KEN to organ, który widziałbym w roli tego, które zaprogramuje i przeprowadzi zmiany w polskiej edukacji. Organ ekspercki, niepolityczny, zbierający głosy od lewa do prawa, mediator dążący do wypracowania kompromisu.
Po drugie: przestrzeganie prawa i nowy model oceniania
To, co teraz jest dużą skazą na systemie edukacji, to wbrew pozorom wcale nie obecny minister edukacji, a lekceważące podejście do prawa szkół i nauczycieli. To stwierdzenie to być może dla niektórych gorzka pigułka, ale myślę, że warto ją przełknąć. I zaraz potem zastanowić się, jak sytuację zmienić.
Polskie prawo oświatowe wcale bowiem nie jest takie złe. Tyle, że po prostu jest nieprzestrzegane.
Szkoła żyje podług swoistego folkloru prawnego, gdzie zwyczaj i przyzwyczajenie więcej znaczy niż ustawa. Ile się słyszy o tym, że uczniowie mają za dużo zadań domowych, za dużo kartkówek, za dużo się od nich wymaga itp. – i jednocześnie nie mówi się o tym, że wcale tak nie musi być! Że może istnieć szkoła bez zadań domowych, bez „ocenozy”, bez śmiesznych punktów z zachowania, które się zbiera niczym w Hogwarcie, bez ciągłego odpytywania, bez kucia na pamięć podręczników (bo to wcale nie jest tak, że wszystko co w podręczniku odpowiada podstawie programowej!). Może w końcu istnieć szkoła bez stopni, w której nie stawia się jedynek, nie robi karnych kartkówek, w której nie liczy się skrupulatnie średniej ocen do dwóch miejsc po przecinku.
Pierwszym krokiem więc niech będzie przestrzeganie prawa w szkołach, podmiotowe traktowanie ucznia, z poszanowaniem jego godności, respektowanie ustawowych zasad prowadzenia nauczania i oceniania, a także innych aspektów szkolnego życia. Jeśli w szkołach zapewnimy działanie zgodne z prawem, to niemal od ręki zobaczymy pozytywny efekt.
Drugim krokiem niech będzie wykorzystywanie możliwości, jakie daje system edukacji, czyli nauczanie i ocenianie inne niż dotąd, ale realizowane wciąż w tych samych ramach prawnych. Trzeci krok to zmiana prawna odpowiadająca potrzebom, które zostaną zidentyfikowane.
Po trzecie: odciąć pępowinę
Szkoła potrzebuje wreszcie zmiany paradygmatu.
Jeśli zapytam o to, jak bardzo zmieniła się szkoła od czasów PRL-u, to odpowiedź brzmi: nieznacznie.
Oczywiście, nie mamy już kar cielesnych, zostawania w „kozie”, dostrzegamy uczniów z trudnością edukacyjnymi lub specjalnymi potrzebami w tym zakresie, mamy nowe przedmioty. Ale te wszystkie zmiany, które się dzieją, dzieją się w tym samym paradygmacie. Wciąż szkoła XXI w. nie odcięła pępowiny od szkoły XX w.
Bo proszę mi powiedzieć, czy to tak powinno wyglądać, że zajęcia religii są od 1 klasy szkoły podstawowej po 2 godziny tygodniowo, a informatyki w tym czasie średnio 1 godzina tygodniowo (i żeby to jeszcze była informatyka „na poziomie”, a nie kurs obsługi Painta i Worda), że dalej uczymy według przedmiotów na lekcjach po 45 minut, siedząc w ławkach, że WF to niejednokrotnie „bieganie za piłką” zamiast sensownych ćwiczeń?
Nie wiem, jaki ma być nowy paradygmat szkoły. Być może nikt nie wie, być może mamy w głowie tylko niektóre elementy tego, jak być powinno. Pora więc się zebrać i te nasze puzzle do siebie dopasować.
Łukasz Korzeniowski – prezes i założyciel Stowarzyszenia Umarłych Statutów, student III roku prawa na Uniwersytecie Jagiellońskim. Zainteresowany szczególnie prawem oświatowym, prawem karnym i prawem konstytucyjnym. Od 4 lat działa na rzecz praw uczniów (i jeszcze mu się to nie znudziło)
Źródło: Jakiej szkoły chcemy?
Redakcja www.ngo.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy.