Ci, którzy zaczynają przygodę ze szkołą teraz, skończą ją w 2035 roku.
Polski system edukacji ma coraz więcej problemów. Nic więc dziwnego, że powstają alternatywy oferujące autorskie podejście do nauczania dzieci.
W Poznaniu działa na przykład szkoła podstawowa Cogito, której organem prowadzącym jest nie samorząd, a Fundacja Ogólnopolski Operator Oświaty. Jak wspomina dyrektorka placówki, Marzena Kędra, na początku pracy jako nauczycielka, szukając czegoś nowego dla uczennic i uczniów, trafiła na filozofię Celestyna Freineta. Był to francuski pedagog, który swoje koncepcje oparł na obserwacjach dzieci i dostosowywaniu metod i narzędzi do ich potrzeb.
– Zależało mi, by nauka nie była stresem, by dzieci uczyły się chętnie i efektywnie, rozwijały swoją sprawczość – wspomina Marzena Kędra.
Cogito ergo sum
W Cogito najważniejszą zasadą wpisaną w program szkoły jest maksymalny rozwój osobowości dziecka w łonie ogólnie pojętej wspólnoty, której ono służy i z usług której korzysta. Z jednej strony więc uczennica lub uczeń dostają wsparcie w tworzeniu, kreowaniu, doświadczaniu najróżniejszych rzeczy, ale sami też muszą coś od siebie dać. Ma to także przygotować do funkcjonowania w świecie, którego się nie zna, w końcu nie wiadomo, jak będzie wyglądać przyszłość.
By to osiągnąć nacisk kładzie się na współdziałanie kadry pedagogicznej z dziećmi i między samymi najmłodszymi. Nauczycielka lub nauczyciel nie są mentorami, nieomylnymi osobami, które mają wiedzę i odpowiedź na każdy problem. Kiedy czegoś nie potrafią, mają odwagę o tym powiedzieć i wspólnie z dziećmi szukać rozwiązań. Współpraca jest też istotna w kontekście najbliższego środowiska, szkołą jest cały świat. Dlatego uczennice i uczniowie są mocno zanurzeni w lokalność, angażują się w różne akcje, do szkoły zaś przychodzą ciekawi ludzie, prowadzą warsztaty, z czego często rodzą się nowe inicjatywy.
Kolejnym istotnym elementem jest szacunek dla dziecka, jego swobodnej ekspresji, twórczości. Przejawia się to też w traktowaniu młodych ludzi poważnie – muszą widzieć sens tego, co robią.
Uczennice i uczniowie nie są zaskakiwani tym, co będzie działo się na zajęciach, znają cel pracy i ją planują. W młodszych klasach robią to co tydzień, w starszych nauka jest często obmyślana na 2-3 tygodnie do przodu.
– Zadania są też ustawiane na różnych poziomach trudności, co dodatkowo pozwala na personalizację. Podążamy za dziećmi, ich potrzebami i zainteresowaniami. Dzięki temu czują się one bezpiecznie, nie boją się eksplorować świata, zadawać pytań i szukać na nie odpowiedzi. To poczucie komfortu dają również zarówno kadra pedagogiczna, jak i przestrzeń, która jest kreowana wraz z dziećmi – tłumaczy Marzena Kędra.
W Cogito postanowiono też odejść od oceniania stopniami, pojawiają się one dopiero od 7 klasy, gdzie system jest mieszany, bo i tak bardzo ważny jest opis, poszerzona informacja zwrotna o postępach w edukacji.
W szkole nie ma też dzwonków, by nie wyrywać dzieci z nauki, kiedy są w coś maksymalnie zaangażowane. Najmłodsi mają realny wpływ na to, co dzieje się w miejscu, w którym spędzają dużą część życia, m.in. poprzez petycje do dyrektorki.
Wśród wartości kierujących życiem Cogito są poczucie sprawiedliwości, solidarności, wolności, tolerancji, bronienia praw dziecka. Autonomię mają też nauczycielki i nauczyciele, którzy mają pasję, charyzmę, zarażają energią zarówno uczennice i uczniów, jak i siebie nawzajem.
Oczywiście nie wolno zapomnieć o realizacji podstawy programowej, ale w Cogito robi się to w sposób jak najmocniej zintegrowany, w ramach interdyscyplinarnych bloków. Nie wypełnia się tu też ćwiczeń, jeśli już się one pojawiają, to są przygotowywane przez nauczycielki i nauczycieli, a podręcznik jest tylko materiałem źródłowym.
Wszystko to ma sprawić, że dzieci, które skończą szkołę będą miały otwartą, pełną pomysłów głowę, nie będą obawiały się zadawania pytań, a w szukaniu rozwiązań wykażą się kreatywnością i zaangażowaniem. Może dlatego trudno się dostać do Cogito, czasem są nawet trzy osoby na jedno miejsce.
Nawigacja w edukacji
Innym przykładem alternatywnego podejścia do edukacji jest sieć autorskich szkół Navigo. Pierwsza placówka powstała sześć lat temu we Wrocławiu, gdzie jest też pierwsza klasa liceum. W Warszawie i w Poznaniu szkoła podstawowa działa od trzech lat, a w przyszłości planowane jest także otwarcie liceum. W przyszłym roku kolejne placówki mają ruszyć w Krakowie i Gdańsku. Poszczególne szkoły współpracują ze sobą, ale mają zapewnioną autonomię w działaniu. Placówka w Poznaniu dużą wagę przykłada do rozwijania uważności u dzieci, a także do pomocy charytatywnej i działa między innymi razem z organizacją pozarządową pomagającą dzieciom z Ukrainy. Z kolei Navigo w Warszawie zaczyna łączyć siły z Fundacją W Związku z Naturą przy edukacji leśnej. Każda z placówek mocno wspiera kreatywność poprzez zajęcia muzyczno-plastyczne, gry matematyczne czy udział w międzynarodowym konkursie Odyseja Umysłu.
Jak mówi dr Agata Gruszecka-Tieśluk, założycielka i dyrektorka warszawskiej placówki, Navigo powstało jako niezgoda na to, co dzieje się w systemie edukacji, zarówno tym publicznym, jak i prywatnym.
– Z jednej strony jest nacisk na traktowanie wszystkich dzieci jednakowo i standaryzację w publicznej oświacie. Nie dostrzega się indywidualności dzieci. Z drugiej strony powstaje coraz więcej szkół prywatnych, z założenia opozycyjnych w stosunku do systemu, które całkowicie negują to, co obecnie oferuje polska szkoła. Chcieliśmy więc stworzyć szkołę środka – która wspiera dzieci w rozwoju naukowym, a jednocześnie duży nacisk kładzie na rozwój kompetencji społecznych, takich jak komunikacja, współpraca, kreatywność, krytyczne myślenie – wyjaśnia Agata Gruszecka-Tieśluk. – Zależało nam na stworzeniu miejsca, w którym dzieci będą się uczyć i do którego będą chciały przychodzić.
Dlatego w Navigo ważne jest to, by uczennice i uczniowie zdobywali wiedzę, rozwijali kompetencje nie tylko poznawcze, ale i społeczne. Tutaj też, podobnie jak w Cogito, istotne jest, by dzieci uczyły się uczyć, nabierały samodzielności, a odpowiedzialność za proces edukacji krok po kroku przechodziła na nie. Nie chodzi jednak o skok na głęboką wodę lub pozostawianie dzieci w całkowitej dowolności wyboru aktywności, ale danie im tyle wolności, ile w danym momencie mogą udźwignąć.
Ważne jest zatem patrzenie na każde dziecko indywidualnie, bo uczennice i uczniowie przychodzą z różnymi doświadczeniami i kompetencjami, które następnie mogą rozwijać. Dzieje się to przy pomocy autorskich narzędzi, jak mapy kompetencji czy pracy metodami aktywnymi, m.in. pracą projektową. W Navigo nie ma też ocen numerycznych czy symbolicznych (np. chmurek lub kropek), nauczycielki i nauczyciele posługują się rozbudowanymi informacjami zwrotnymi, a w starszych klasach oceny na świadectwie wystawiane są na podstawie całokształtu pracy. Dużą wagę przywiązuje się do łączenia przedmiotów i zagadnień. Całość wynika z tego, co udało się podpatrzeć w Finlandii, gdzie nacisk kładzie się na samodzielność, zaufanie, a przede wszystkim zdobywanie wiedzy połączone z umiejętnością jej praktycznego wykorzystania.
Jak przyznaje Agata Gruszecka-Tieśluk, trzeba dobrze czytać dokumenty, bo chociaż podstawa programowa to najważniejsze, co obowiązuje szkołę, można ją realizować w inny niż się przyjęło sposób. Właśnie przy wykorzystaniu różnorakich narzędzi. Wspomniane mapy kompetencji zbierają wymagania podstawy programowej i wyciągają z niej to, co najważniejsze oraz porządkują zdobywaną wiedzę. Mapy są wypełniane przez same uczennice i uczniów.
Dzieci zaznaczają, co już potrafią, co dopiero przed nimi, monitorują swoją edukację.
Co ważne, nie służą one do porównywania się z innymi, nie są więc formą oceniania. Mają właśnie za zadanie uczyć dzieci odpowiedzialności za swoją naukę i podtrzymywać ich pasję do poznawania świata. Pomaga to również przygotować dzieci na najróżniejsze wyzwania współczesnego świata. W końcu ci, którzy zaczynają przygodę ze szkołą teraz, skończą ją w 2035 roku i nie do końca wiadomo, jak będzie wtedy wyglądać świat. Jest jednak niemal pewne, że będzie się jeszcze szybciej i intensywniej zmieniać, dlatego też konieczna jest elastyczność, a także inne przydatne kompetencje, w tym społeczne, które pozwolą odnaleźć się w rzeczywistości. A to coś, czego nie da się przecenić.
– Bardzo zależy nam też na tym, by nie przemęczyć dzieci, które zwłaszcza w dużych miastach spędzają w szkole niekiedy nawet 8-10 godzin, bo rodzice pracują i nie są w stanie ich szybko odebrać. Kierujemy się zasadą, że mniej znaczy lepiej oraz że lepiej popracować przy zadaniach wymagających kreatywnego, twórczego myślenia, niż wbijać treści na pamięć. Pilnujemy też, by dzieci spędzały dużo czasu na świeżym powietrzu. Nie chodzi tylko o to, że dotleniony mózg lepiej się uczy, ale sam kontakt z naturą, przebywanie w niej dużo daje, uspokaja i wycisza – opowiada Agata Gruszecka-Tieśluk.
Zamiast klasy, las
Z NAVIGO współdziałać będzie wspomniana Fundacja W Związku z Naturą, która z kolei łączy siły z inicjatywą Połączeni Lasem, prowadząca Łąkę Rozwoju. Jej współzałożycielka (drugą jest Magdalena Szydło), Katarzyna Jaworska, wspomina, że gdy pracowała w przedszkolu, zaczęła myśleć o alternatywnej edukacji dla swoich dzieci. Kiedy jej najstarsza córka poszła do szkoły, szybko okazało się, że przebrnięcie przez system jest dla niej sporym wyzwaniem.
– Tak powstał pomysł, by zrobić miejsce do nauki dla dzieci do lat dziesięciu, znajdujących się w edukacji domowej. Mamy w lesie bazę, wiatę, dużo uczymy się w terenie poprzez projekty badawcze, czyli praktykę. Tematy projektów wybierają same dzieci, podążamy za ich zainteresowaniami, jednocześnie realizując zagadnienia z podstawy programowej – tłumaczy Katarzyna Jaworska.
Według niej w wielu tradycyjnych szkołach nie uczy się dzieci logicznego myślenia i samodzielności, zamiast tego ciągle powtarza się te same zagadnienia.
Jej celem jest to, by młode osoby same chciały poznawać nowe rzeczy, by sprawiało im to satysfakcję, ale i radość.
Dlatego też na Łące Rozwoju często gra się w planszówki, które rozwijają umiejętności społeczne, matematyczne, logikę.
Opieka nad dziećmi sprawowana jest od poniedziałku do piątku, ale ponieważ są tu też dodatkowe projekty warsztatowe, niektórzy przychodzą tylko na poszczególne zajęcia. Nacisk zawsze jest kładziony na praktyczne działanie. Przykładowo matematyki można uczyć się poprzez gotowanie – wpierw idzie się wspólnie do sklepu i kupuje potrzebne produkty, następnie wszystko waży i razem przygotowuje posiłek. Angielski z kolei można poznawać dzięki czytaniu książek i odgrywaniu różnorakich scenek w ramach zajęć teatralnych. Są też eksperymenty, które wykonują dzieci i tym samym dowiadują się, jak działają różne rzeczy.
O ile Łąka Rozwoju funkcjonuje już od dawna, o tyle Fundacja W Związku z Naturą dopiero się rozkręca. I ma duże plany, bo – jak mówi Marta Krawcewicz – edukacja alternatywna jest świetna, ale nie dociera do wszystkich. Są różne pomysły, by to zmienić. Jednym z nich, już niedługo, będzie zachęcanie placówek oświatowych do zakładania ogrodów permakulturowych, by zaangażować dzieci w opiekę nad roślinami i pokazać im, jak wygląda cały cykl, od przygotowania miejsca, po sadzenie i nawożenie. Dzięki temu będą wiedziały więcej o roślinach, a także lepiej rozumiały różne powiązania obecne w naturze. Obecnie jednak głównym celem jest to, by za jakiś czas każde dziecko przynajmniej raz w miesiącu, w ramach lekcji, wybrało się do lasu.
– Mamy przygotowane wychowanie leśne, mogą to być warsztaty, gry terenowe, wycieczka na Łąkę Rozwoju. Ważne, by było to regularne i połączone z praktyką. Ostatnio moje dzieci, które są w państwowej placówce zostały poproszone o przyniesienie liści i darów lasu. Nie lepiej po prostu zrobić te same zajęcia właśnie w lesie? – zastanawia się Marta Krawcewicz.
Tym bardziej, że przebywanie w naturze ma bardzo dobry wpływ na ludzi. Jest chociażby udowodnione, że przebywanie w lesie dwa razy w miesiącu po dwie godziny buduje naszą odporność fizyczną. Ostatnio nawet córka Marty Krawcewicz zauważyła, że jako jedyna z klasy jeszcze nie zachorowała. Kontakt z przyrodą, w tym i praca z ziemią, pomagają też w dbaniu o zdrowie psychiczne, a jest to szczególnie ważne obecnie, gdy pandemia jeszcze mocniej unaoczniła jak wiele jest braków w systemie wsparcia dla dzieci i młodzieży.
– Wciąż nie wszyscy to rozumieją, zarówno nauczycielki i nauczyciele, jak i rodzice. Pytają na przykład, co w związku z deszczem, śniegiem, kleszczami? Jesteśmy jako społeczeństwo mocno przyzwyczajeni do wygody, staramy się więc pokazywać, ile korzyści może dać pobyt w lesie. Można w nim być kreatywnym, ale i wyciszyć się: każdy znajdzie to, czego potrzebuje – wyjaśnia Marta Krawcewicz.
Katarzyna Jaworska cieszy się więc, że znaleźli się jednak rodzice gotowi zaufać Łące Rozwoju, jedna mama jest od samego początku i do dziś jest zadowolona, że jej dziecko może tu spędzać czas. Powoli, bo powoli, ale udaje się rozbijać różne stereotypy i obawy, w czym pomaga przykład chociażby Norwegii, gdzie uczennice i uczniowie spędzają bardzo dużo czasu w otoczeniu przyrody. W końcu, jak głosi tamtejsze powiedzenie: nie ma złej pogody, są źle ubrane dzieci. Wymaga to oczywiście wyjścia poza strefę komfortu, ale w końcu często zapewnia to rozwój. Tak, jak edukacja alternatywna.
Źródło: własna
Redakcja www.ngo.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy.