Rozpoznawanie dezinformacji to skill i da się go nauczyć w szkole [opinia]
Pandemia, szczepionki, wojna, kryzys energetyczny – wszystkie wielkie i emocjonalne problemy pociągają za sobą jedną rzecz w internecie: zalew dezinformacji. Ludzie, którzy tworzą fejki mają różne cele, ale jednym z nich jest podzielenie naszego społeczeństwa, nastawienie różnych grup społecznych przeciwko sobie. Czyli osłabienie nas.
Szkoła, jaką znamy, nie musiała nigdy odpowiadać na tego rodzaju wyzwanie w tej skali w cyfrowej rzeczywistości. Brakuje nam – dorosłym i dzieciom – narzędzi, dzięki którym moglibyśmy rozpoznać dezinformację i propagandę. Potrzebujemy ich, by jasno opierać się im i świadomie podejmować decyzje, tak ważne dla nas, jako jednostek i dla całego kraju.
Uważam, że kluczowym jest, by wyposażyć całe społeczeństwo, a szczególnie młode pokolenie, w wiedzę potrzebną do obrony przed manipulacją i dezinformacją.
Potrzebujemy twardych narzędzi, które pozwolą odróżnić wiedzę przekazywaną przez autorytety i naukę, od poglądów głoszonych przez podmioty cynicznie wykorzystujące powszechny i zrozumiały strach przed nieznanym.
To najwyższy czas, by zacząć mówić o problemie głośno i otwarcie. Dezinformacja, jak widać w ostatnich latach, nie znika, ale zmienia kształt. Wykorzystuje nowe metody i techniki manipulacyjne, by wpłynąć na nas i wyrządzić szkodę społeczną.
Edukacja medialna oraz edukacja o dezinformacji to złożone tematy, które w sposób całościowy powinny być włączone w program nauczania na różnym etapie rozwoju uczniów.
Chociaż już teraz część kluczowych elementów wiedzy potrzebnych do rozpoznawania dezinformacji znajdziemy w podstawie programowej, to wciąż brakuje nam podejścia całościowego.
Na języku polskim jeszcze na poziomie szkoły podstawowej powinniśmy móc rozmawiać o technikach manipulacyjnych, zabiegach retorycznych i erystycznych wykorzystywanych przy dezinformacji, a nie tylko o rozróżnianiu faktów od opinii.
Lekcje informatyki czy technologii informacyjnej mogłyby uwzględniać wiedzę o metodach rozpoznawania przerobionych zdjęć lub filmów pokazujących fikcyjną rzeczywistość. Moglibyśmy uczyć (się), jak rozpoznawać fałszywe konta w mediach społecznościowych lub boty.
Wiedza o Społeczeństwie (a obecnie również Historia i Teraźniejszość) tworzy natomiast doskonałą przestrzeń do poszerzonej dyskusji na temat szerszego zjawiska, jakim jest dezinformacja, a także reklamy politycznej, wojny informacyjnej ze strony obcych państw i prób wpływania na decyzje wyborcze.
Rozpoznawanie dezinformacji nie zawsze jest łatwe, ale naprawdę da się go nauczyć.
Jeśli nie zawsze będziemy w stanie sami znaleźć odpowiedź na pytanie o prawdę, to szkoła powinna pomóc nam znaleźć miejsca z wiarygodnymi informacjami. Powinna pomóc nam odnaleźć się w gąszczu informacji w internecie, dać drogowskazy, jak się po nim poruszać.
Warto docenić uwzględnienie pojęć dezinformacji i manipulacji na poziomie szkół średnich (znajdziemy je w podstawie programowej języka polskiego dla liceum i technikum). Uważam jednak, że nauka o tych zjawiskach powinna zaczynać się wcześniej. Potrzebujemy pogłębionej dyskusji o tym, w jaki sposób uczyć o dezinformacji. Na jakich etapach edukacji wprowadzać jakiego rodzaju treści i jakie umiejętności kształtować. Możliwości jest tak dużo, jak problemów. Czas najwyższy zacząć działać.
Rozpoczęliśmy oddolną inicjatywę, by faktycznie coś zmienić. Zbieramy podpisy pod petycją do Ministerstwa Edukacji i Nauki, by zmienić podstawę programową tak, żeby szkoła na różnych etapach uczyła rozpoznawania dezinformacji.
Magdalena Wilczyńska – ekspertka od badania dezinformacji na Polsko-Japońskiej Akademii Technik Komputerowych, stypendystka Landecker Democracy Fellowship oraz Humanity in Action, z których środków finansowana jest kampania wokół petycji.