O człowieku, zwłaszcza zaś o ważnej postaci historycznej, jaką niewątpliwie był Henryk Wujec, można mówić na wiele sposobów. Henryk był fizykiem, politykiem, mężem… Tekst ten dotyczy jednak szczególnego wymiaru jego życia. Społecznego zaangażowania. A w tym zakresie biografia Henryka jest lekcją dla nas wszystkich. Mam bowiem głębokie przekonanie, że takich osób – silnie zaangażowanych w sprawy publiczne, skromnych, ale jednocześnie świadomych celu i upartych, takich, które choć często działają w drugim szeregu, są w istocie niezastąpione – zawsze brakuje.
Początki
Gdy Henryk dostał się w końcu na swoją wymarzoną fizykę na Uniwersytecie Warszawskim, rzucił się w wir życia studenckiego. Sam podkreślał, że „ten czas studiów to jest właściwie taki szczególny czas kształtowania człowieka, charakteru. Dla mnie to było środowisko zupełnie nowe, domagające się jakby wyzwań, rozszerzające horyzonty”. Przez spotkania w akademickim kościele św. Anny trafił do Klubu Inteligencji Katolickiej. Kluby te powstały po 1956 roku jako forma ideowej organizacji katolików świeckich. To były tolerowane przez władze peerelowskie i współpracujące z episkopatem „oazy wolności” intelektualnej.
Z tym środowiskiem związał się Henryk na stałe. Potrzeba działania skłaniała go jednak również do organizowania w akademiku klubu dyskusyjnego, co z kolei zakończyło się prewencyjną rozmową ze Służbą Bezpieczeństwa (taki chrzest bojowy opozycjonisty), ale i kontaktami z innymi środowiskami. Tak trafił do Politycznego Klubu Dyskusyjnego na Uniwersytecie Warszawskim, organizowanego przez Karola Modzelewskiego i Jacka Kuronia. Klub władza rozwiązała, a Kuroń i Modzelewski za swój list do partii z 1965 roku trafili do więzienia. Na studiach Henryk znalazł się więc w dwóch absolutnie różnych środowiskach („rewizjonistów” i „kikowców”) opozycyjnych wobec władzy. Przypieczętowały tamten czas wydarzenia 1968 roku, gdy Henryk, będąc na ostatnim roku fizyki, brał udział jako jeden ze studentów w wydarzeniach marcowych.
Komitet Obrony Robotników i samoobrona społeczna
Po grudniu 1970 roku, po masakrze stoczniowców nastąpiła kolejna „odwilż polityczna”. „Zaczęliśmy – jak wspominał Henryk – się spotykać prywatnie w domach, żeby ze sobą rozmawiać. Czy coś można zrobić, czy w ogóle jest człowiek bezradny. I na początek, bardzo skromnie, założyliśmy, że nie będziemy robić jakiejś od razu rewolucji, bo nie mamy [o tym] pojęcia. Najpierw zobaczmy, poznajmy ten nasz system, w którym żyjemy, jak on został skonstruowany”.
Zaczynali zatem od samokształcenia i wzajemnego poznawania się. Zrozumienia, że „między innymi dlatego przegrywaliśmy, że każdy był samodzielny, że każdy [działał] na własną rękę”. To właśnie w czasie tych dyskusji, według Henryka, powstawały zaczątki przyszłej opozycji. Protesty w 1976 roku, między innymi w Ursusie i w Radomiu, oraz represje wobec protestujących były tylko katalizatorem, wezwaniem do działania. Henryk jeździł do Ursusa, spotykał się z potrzebującymi, uciekał milicji, organizował pomoc.
Komitet Obrony Robotników, ten gest solidarności (jeszcze przez małe „s”), wyznaczył kierunek działania. Gdy po słynnej głodówce w kościele św. Marcina, wiosną 1977 roku, ostatni zatrzymani opuszczają więzienia, powstaje Komitet Samoobrony Społecznej KOR. Staje się on rodzajem „federacji” różnych pomysłów na działanie. Było ich wiele: niezależne wydawnictwa, uniwersytet latający i… dwutygodnik „Robotnik”. To w „Robotniku” oboje Wujcowie – Ludka i Henryk – odgrywali ważną rolę, a redakcja deklarowała: „Trzeba stworzyć taką sytuację, w której robotnicy mogliby bronić swoich interesów i wpływać na decyzje władz codziennie, na bieżąco. Chcemy zapoczątkować dyskusję nad sposobami tworzenia przedstawicielstw robotniczych”.
„Solidarność” – działacz związkowy
Gdy wybuchła „Solidarność”, Henryk zaangażował się bez reszty. Wspomina: „[…] jak nastała Solidarność, wrzesień [19]80 roku, to sobie trudno wyobrazić, co to była za ciężka praca, jak ciężkośmy wtedy pracowali”. A warto przypomnieć, że wówczas praca w związku bardziej przypominała aktywność społeczną niż dzisiejszą działalność związkową. To było budowanie, w opozycji do władzy, nowej struktury społecznej. „Solidarność” była czymś więcej niż związkiem zawodowym, była masowym ruchem społecznym. A Henryk w tym ruchu był nie tyle ekspertem, ile pełnoprawnym działaczem. Działał w Międzyzakładowym Komitecie Założycielskim, a w 1981 roku był już członkiem Zarządu Regionu Mazowsze i delegatem na I Walny Zjazd Delegatów NSZZ „Solidarność”. Tam został wybrany do ogólnopolskiej Komisji Koordynacyjnej. To była aktywność na najwyższych obrotach. Skończyło się 13 grudnia 1981 roku internowaniem i więzieniem (łącznie trzy lata).
Później znów aktywnie działał w odradzającej się „Solidarności”. Został członkiem jawnych gremiów związkowych – w 1986 roku Regionalnej Komisji Wykonawczej na Mazowsze, a po 1987 roku – Krajowej Komisji Wykonawczej.
„Solidarność” – komitet obywatelski
W 1989 roku to jednak nie struktura związkowa (jak to było w 1980 roku) okazała się najskuteczniejsza. Ogromną rolę odegrały komitety obywatelskie, powstające lokalnie (a nie w zakładach pracy) na wzór Komitetu Obywatelskiego przy Lechu Wałęsie (Henryk Wujec został jego sekretarzem), który był zapleczem merytorycznym obrad okrągłego stołu i całego ruchu komitetów obywatelskich. Bez nich nie byłoby zwycięstwa w częściowo wolnych wyborach do sejmu i senatu w 1989 roku i sukcesu w wyborach samorządowych w 1990 roku.
Koniec tego kolejnego wielkiego ruchu na skutek „wojny na górze” kojarzy się ze słynnym faksem skierowanym przez Wałęsę do Wujca: „Henryku, czuj się odwołany”. Teraz życie społeczno-polityczne zdominowały słabe, efemeryczne partie. Henryk został posłem na sejm. Był tam przez cztery kadencje.
Trzeci sektor
Po 2000 roku Henryk na nowo stał się głównie działaczem społecznym. Obszar jego zainteresowań był szeroki. Interesowały go między innymi relacje polsko-ukraińskie. Został przewodniczącym rady Forum Polsko-Ukraińskiego i współorganizatorem Komitetu Obywatelskiego Solidarności z Ukrainą. Zasiadał w Międzynarodowej Radzie Oświęcimskiej i w radzie Fundacji Auschwitz-Birkenau. Działał w radzie społecznej przy Rzeczniku Praw Obywatelskich. Interesował się wsią (prezes Polskiej Izby Produktu Regionalnego i Lokalnego) i ekonomią społeczną (przewodniczący Stałej Konferencji Ekonomii Społecznej).
Przeczytaj też: Henryk Wujec: Pomóc społecznej przedsiębiorczości
W coraz większym stopniu zajmował się jednak również w ogóle samoorganizacją. Angażował się jako tutor (rodzaj nauczyciela doradcy) w ramach Szkoły Liderów. W kancelarii Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej Bronisława Komorowskiego kierował zespołem, który między innymi doprowadził z inicjatywy organizacji do nowelizacji Prawa o stowarzyszeniach. Wszedł również do Rady Programowej Ogólnopolskiej Federacji Organizacji Pozarządowych.
Przeczytaj też: Nowelizacja stowarzyszeń. Ewolucje i rewolucje, by stowarzyszeń było więcej
Nie sposób wymienić wszystkich aktywności Henryka, mam tylko nadzieję, że nie zgubiłem w tym natłoku czegoś naprawdę istotnego. Tym jednak, co w każdej takiej biografii chyba najważniejsze, jest to, co z niej wyczytamy dla siebie, ogólna nauka.
Z innymi i dla innych
W licznych wspomnieniach o Henryku na pierwszy plan wybijają się jego pracowitość i skromność. To cechy prawdziwego działacza społecznego, który poświęcił się sprawie, dla którego od własnego ego ważniejsze jest osiągnięcie wspólnego celu. To typ człowieka, bez którego najwspanialsze idee będą tylko utopijnymi pomysłami, mrzonkami, a najbardziej złotouści liderzy – wodzami bez armii. To reprezentant tych wszystkich, którzy w codziennym trudzie pchają sprawy do przodu. Pilnują szczegółów, nie zapominając o pryncypiach. To tytularni, społeczni prezesi, którzy pracują więcej niż zarządzani przez nich ludzie. To sekretarze, na których wisi powodzenie wielkich spraw. To ludzie idei – tak mężczyźni, jak i kobiety – dla których to, co wspólne, jest najważniejsze. To członkowie zespołu, którzy nie są jednak tylko wykonawcami, ale także osobami o własnych poglądach.
Przeczytaj też: "Jego śmierć osłabia Polskę". Basil Kerski o Henryku Wujcu
Przeczytaj też: Jakub Wygnański: To, że był z nami Henryk bardzo podnosiło nas na duchu [Wywiad]
Wydaje się, że dla Henryka najważniejsza była pomoc innym. To w działaniach takich jak konkretna pomoc konkretnym ludziom z Ursusa odnajdywał się najlepiej. To przecież idea „Robotnika”, a później pierwszej „Solidarności” – być dla innych. „Jeden za wszystkich, wszyscy za jednego”. „Jeden drugiego brzemiona noście”. Ale w tej walce, była to bowiem prawdziwa walka, był również element chrześcijańskiej pokory, wybaczenia. Rzeczywiście, była to walka bez przemocy, w której miała zwyciężać siła racji, a nie racja siły. Henryk, jak podkreśla wielu jego przyjaciół i znajomych, potrafił rozmawiać z każdym. Z przedstawicielami represyjnego systemu, którego metod działania sam wielokrotnie doświadczał (od zwalniania z pracy, przez pobicia, po aresztowania), z różnymi środowiskami opozycyjnymi. Nie bez przyczyny Fundusz Obywatelski, dla którego szczególnie ważna jest idea rozmów mimo różnic, tak szybko uznał go za swojego patrona.
Przeczytaj też: Wygnański. Fundusz Obywatelski – pierwsze rozdanie
Poszukiwanie w działaniu
Są ludzie, którzy wiedzą, i ci, którzy szukają. Ale i w tym wypadku Henryk był człowiekiem „kompromisu”. Miał silne przekonania, wciąż jednak był ciekawy, chciał się uczyć. Z jednej strony tym, co uderza w jego biografii, jest wyraźna stałość poglądów. Jak się już związał z jakimś środowiskiem, to na dobre i na złe. Na całość. Jego społeczno-katolickie poglądy to wyraźne kontinuum.
Był również jednym z nielicznych, którzy chętnie odwoływali się po latach do idei Samorządnej Rzeczypospolitej – programu „Solidarności” z 1981 roku. Nie traktował bowiem organizacji, do których należał, instrumentalnie. Czy był to Kościół katolicki, czy związki zawodowe, czy samorząd pracowniczy. Wierzył w to, co robił.
Z drugiej strony – był jednak otwarty na innych, na nowe pomysły. Uważał, że rozmowa (dyskusja) i edukacja są podstawą działania. Pokazuje to jego zaangażowanie – od klubów dyskusyjnych na studiach, przez udział w Towarzystwie Kursów Naukowych, po inicjowanie Wszechnicy Robotniczej w czasie karnawału „Solidarności”.
Dziś często cytuje się jego słowa: „Nigdy nie wiesz, czy twoje działanie czegoś nie zmieni!” jako szczególną zachętę do działania. I rzeczywiście, niejednokrotnie swoją obecnością wspierał inicjatywy małe, które były raczej poszukiwaniami, bardzo lokalnymi próbami działania. Zdarzało mi się namówić go na zupełnie zwariowane wyjazdy – do Słupska, Dąbrowy Górniczej, Gliwic.
Za tę otwartość, gotowość na nowe pomysły (zgodził się być „studentem honoris causa” i nosił znaczek pozarządowego AntyUniwersytetu) wdzięczny mu jestem najbardziej.
Dla mnie Henryk jest drogowskazem, wzorem dla sektora, ponieważ swoim życiem pokazał, że przekonania powinny być ważniejsze niż prywatny interes, służba wspólnej sprawie ważniejsza niż indywidualny sukces, a obrona słabszych to rzecz najważniejsza.
Działalność organizacji, z którymi był związany, takich jak Klub Inteligencji Katolickiej (tolerowany przez autorytarne państwo), Komitet Obrony Robotników (jawnie opozycyjny wobec władzy), czy w początkowym okresie NSZZ „Solidarność” – wielki ruch przemian społecznych, powinna być przedmiotem refleksji dzisiejszych działaczy społecznych z prawdziwego zdarzenia. A biografia Henryka Wujca – źródłem realnych inspiracji, a nie tylko oczywistego szacunku.
Cytaty za: Henryk Wujec – relacja świadka historii. Relacja mówiona zarejestrowana i spisana w ramach Programu Historia Mówiona realizowanego w Ośrodku „Brama Grodzka – Teatr NN” (www.historiamowiona.teatrnn.pl).
Artykuł został opublikowany w ostatnim, podwójnym numerze „Kwartalnika Trzeci Sektor” (Nr 51-52, 3-4/2020), www.kwartalnik3sektor.pl.
Dziękujemy za możliwość jego przedruku.
O autorze
Piotr Frączak, społecznik, działacz i współtwórca organizacji pozarządowych. Wieloletni prezes Ogólnopolskiej Federacji Organizacji Pozarządowych. Prezes Stowarzyszenia Dialog Społeczny. Związany również z Fundacją Rozwoju Społeczeństwa Obywatelskiego. Na początku lat 90. został jednym z animatorów ruchu organizacji pozarządowych w Polsce. Prowadził redakcje pism Asocjacje, Dziękuję i Federalistka. Współtworzył m.in. Stowarzyszenie Wspierania Inicjatyw Społecznych „ASOCJACJE”, Stowarzyszenie na rzecz Forum Inicjatyw Pozarządowych, Stowarzyszenie Dialog Społeczny, Stowarzyszenie Liderów Lokalnych Grup Obywatelskich. Odznaczony Krzyżem Oficerskim Orderu Odrodzenia Polski.
Redakcja www.ngo.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy.