WUJEC: Nie jestem zwolennikiem „wojen pokoleniowych” – starsi powinni korzystać z siły i energii młodości, a młodzi z mądrości i doświadczenia starszych. Powinniśmy traktować siebie nawzajem jak partnerów.
Jednym z podstawowych problemów organizacji pozarządowych w Polsce jest dziś niechęć ludzi do uczestniczenia w życiu publicznym, tak w skali krajowej, jak i lokalnej. Społeczeństwo złożone z zamkniętych na innych jednostek staje się przedmiotem łatwych manipulacji. Ktoś, kto posiada skuteczne narzędzia propagandy, jak na przykład armię botów internetowych lub całą telewizję publiczną, może łatwo manipulować opinią społeczną. Ta kwestia staje się szczególnie paląca, gdy obecny rząd podporządkowuje sobie kolejne aspekty życia społecznego: edukację, kulturę, wymiar sprawiedliwości. Na celowniku są również organizacje pozarządowe, które znalazły się w niezwykle trudnym położeniu – z jednej strony nie chcą wojny z władzą, potrzebują raczej współdziałania, z drugiej zaś, nie zamierzają się tej władzy podporządkować.
Najistotniejszą kwestią dla sektora jest więc w tym momencie decyzja, jaką przyjąć strategię i jak zaangażować ludzi w sprawy publiczne, by nie pozostawali obojętni na niedemokratyczne działania władz.
Obywatel to nie pionek
Problemy z zaangażowaniem obywateli w życie publiczne nie biorą się znikąd. Mam wrażenie, że sposób funkcjonowania społeczeństwa jest w Polsce niedomyślany. Budując na nowo nasze państwo w latach 90., tworzyliśmy klasyczny model demokratyczno-liberalny z gospodarką wolnorynkową i ze sprawnie działającymi instytucjami państwa. Nie zastanowiliśmy się jednak, gdzie w ramach tego systemu jest miejsce dla obywatela, jak powinien on funkcjonować w społeczeństwie.
Zapomnieliśmy, że obywatel to ktoś więcej niż tylko pionek, który co cztery lata idzie do urny z kartą do głosowania.
Nie czuła tego także poprzednia ekipa rządząca, choć miała w nazwie przymiotnik „obywatelska”. A przecież obywatel powinien mieć poczucie, że jest gospodarzem we własnym państwie, że jest odpowiedzialny za kształt swojej ojczyzny w różnych jej wymiarach. Powinien także być budowniczym swojego społeczeństwa, rodziny, najbliższego otoczenia.
Edukacja (nie)obywatelska
Można mieć wrażenie, że organizacje pozarządowe zdominowane są przez ludzi starszych, ukształtowanych przez doświadczenia opozycji demokratycznej, którzy działają w sektorze od czasów transformacji. By stworzyć społeczeństwo ludzi zaangażowanych i zachęcić „nowe twarze” do czynnego udziału w tego typu działaniach, konieczna jest odpowiednia edukacja. Poziom wiedzy uczniów, którzy skończyli polskie szkoły jest często większy, niż ich rówieśników ze Stanów Zjednoczonych, niestety zdecydowanie brakuje u nas edukacji obywatelskiej. Nie chodzi tu wyłącznie oznajomość funkcjonowania organów państwa, ale o poczucie odpowiedzialności za ten kawałek świata, który jest wokół mnie.
Wychowanie powinno oznaczać pokazywanie młodym ludziom, że są częścią większej wspólnoty i mają związane z tym obowiązki, jak konieczność współpracy z innymi, wrażliwość na krzywdę społeczną, czy na trudną sytuację innych ludzi.
Często ważniejsze jest, by młodzi pomagali potrzebującym, niż dostawali kolejny ładunek wiedzy. Bez tego trudno oczekiwać, że nagle na masową skalę zaczną angażować się w protesty czy w działalność organizacji pozarządowych. Pozostaje pytanie, na jakich zasadach ta „edukacja obywatelska” powinna się odbywać.
Partnerska współpraca
Doświadczenie mojego pokolenia z czasów działalności w Komitecie Obrony Robotników pełne jest przykładów doskonałej współpracy między młodym a starszym pokoleniem. Osoby starsze, jak ksiądz Jan Zieja, mecenas Aniela Steinsbergowa lub profesor Edward Lipiński, dzieliły się z nami – wówczas młodymi ludźmi – swoją mądrością i doświadczeniem, my z kolei mieliśmy więcej energii, „dynamitu”. Także i dziś widzę dużo pól, na których możemy współpracować i uczyć się od siebie nawzajem.
Istnieją wartości, na przykład kwestie ekologiczne, na które młodzi ludzie są znacznie bardziej uwrażliwieni niż moje pokolenie, mają zatem szansę odmienić nasz sposób działania, pokazać nowe aspekty życia społecznego, w które warto się angażować.
My z kolei możemy ich uwrażliwiać na kwestie wspólnotowości, które dziś zanikają: pokazywać, że każdy z nas jest częścią większej struktury, powinien zatem liczyć się z innymi, uczyć, że nawet najwznioślejszy cel, który całkowicie nas pochłania, nie może przysłaniać drugiego człowieka i jego potrzeb.
Umiejętność wzajemnego szacunku, doceniania siebie nawzajem i współpracy, są najlepszym, co może się przydarzyć w każdym działaniu społecznym. Nie jestem zwolennikiem „wojen pokoleniowych” – starsi powinni korzystać z siły i energii młodości, a młodzi z mądrości i doświadczenia starszych, powinniśmy traktować siebie nawzajem jak partnerów. Wszyscy jesteśmy przecież częściami jednej całości, gdzie każdy młody będzie kiedyś starszy i stanie się kontynuatorem tego wysiłku.
Redakcja www.ngo.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy.