Dlaczego Polki coraz rzadziej chcą rodzić dzieci? [polemika]
Siedemdziesiąt procent mam, które czeka powrót do pracy, boi się, że nie będą w stanie pogodzić pracy z obowiązkami macierzyńskimi tak, jakby tego chciały.
Na początku chcę zaznaczyć, że ogólna diagnoza postawiona przez Jana Mencwela obiera słuszny kierunek. Problem, jaki mam z komentarzem Janka jest jeden – to kolejny głos w sprawie kobiet wygłoszony przez mężczyznę, diagnozujący kobiecy problem i wskazujący przyczyny kobiecych decyzji. Niemal wyjęty z książki Rebekki Solnit „Mężczyźni objaśniają mi świat”.
Dlaczego Polki coraz rzadziej chcą rodzić dzieci? [komentarz Mencwela]
Znam Janka osobiście, zdarza nam się współpracować i doceniam jego ogromny wysiłek w działalność społeczną. Jestem również zwolenniczką włączania się mężczyzn w działalność feministyczną i wspieranie ruchów kobiecych. Jednak na kryzys demograficzny i problem pt. „Polki nie chcą rodzić dzieci”, składa się wiele wątków, na które feminista, a uznaję za niego Jana Mencwela, mógłby zwrócić uwagę innym mężczyznom. Przytoczę kilka z nich.
Skąd tak ogromny rozjazd między deklaracjami a życiem?
Macierzyństwo w większości przypadków wiąże się z rezygnacją z dotychczasowej formy życia zawodowego. Niestety to kobiety ponoszą tzw. karę za macierzyństwo i to nadal „kobieta ma dziecko”, a nie „dziecko pojawia się w rodzinie”.
Jak wynika z badań przeprowadzonych przez Fundację Rodzic w mieście, aż 94,4% nieaktywnych zawodowo matek chciałaby wrócić do pracy („Macierzyństwo a aktywność zawodowa”, 2020). Dane są jednak jednak zatrważające – ich udział w rynku pracy wynosi zaledwie 44% (McKiney&Company, 2021).
Jak to się dzieje, że tak wiele z nich jednak nie pracuje? Skąd tak ogromny rozjazd między deklaracjami a życiem?
Przy naszym systemie opieki nad dziećmi, tj. mało dostępną infrastrukturalnie i jakościowo opieką dla maluchów, brakiem dofinansowania do alternatywnych form opieki, systemu pracy placówek przedszkolnych i szkół, posiadanie dzieci jest bardzo trudne i zwyczajnie nie jest do pogodzenia z życiem zawodowym. Przynajmniej w takim systemie jak jesteśmy nauczeni i przyzwyczajeni pracować. A to jest główną przyczyną wypadania matek z rynku pracy.
Mężczyźni nie uczestniczą w obowiązkach rodzicielskich.
Z urlopu rodzicielskiego w Polsce korzysta niecały 1 procent ojców (!).
Nie biorą oni „L4 na chore dziecko”, wolnego na okienko między świętem a weekendem i nie wychodzą w trakcie spotkania, mówiąc „przepraszam, ale zaraz zamykają przedszkole”. Nic więc dziwnego, że to oni traktowani są jako rzetelni pracownicy, im powierza się odpowiedzialne funkcje i zadania, oni są awansowani i premiowani. Zarabiają więcej od kobiet. Luka płacowa powoduje, że nawet jeśli ojciec może skorzystać z urlopu rodzicielskiego, dzięki czemu kobieta szybciej wróci do pracy, a ojcowie będą bardziej aktywnymi rodzicami, to i tak tego nie robi. Budżet rodzinny się nie kalkuluje. Nie ma miejsca w żłobku, albo dziecko się nie chce zaadaptować? To kobieta decyduje się na przedłużenie urlopu wychowawczego. To się bardziej opłaca. Koło się zamyka.
70 procent mam, które czeka powrót do pracy, boi się, że nie będą w stanie pogodzić pracy z obowiązkami macierzyńskimi tak, jakby tego chciały.
Czyli tak, żeby nie „wrzucać” dziecka do żłobka, gdy ma gorszy dzień i chce się dłużej poprzytulać, bo za chwilę wybije godzina wyjścia do pracy. Tak, żeby nie siedzieć jak na szpilkach na spotkaniu, zastanawiając się, jakich tym razem słów użyć usprawiedliwiając się, by je opuścić i zdążyć przed zamknięciem przedszkola. Tak, żeby nie prosić rodziny „o przysługę” i nie szukać co rok gorliwie na forach opiekunki do dziecka na przerwę wakacyjną.
To mężczyźni, kształtując przez dziesięciolecia kulturę polskiego biznesu, ułożyli ją tak, że matka traktowana jest jak pracownik, w którego nie warto inwestować. To panowie, nie dopuszczając do zarządów i na kierownicze stanowiska kobiet, utrwalają status quo, w którym to decyzje biznesowe zapadają przy drinkach na firmowej kolacji.
Ostatecznie to oni jako ojcowie, nie korzystając ze swoich praw rodzicielskich, znikają na zaledwie dwa tygodnie, gdy żona czy partnerka wraca z noworodkiem ze szpitala. Pracodawca pewnie nawet nie zauważy, że to z powodu pojawienia się na świecie nowego człowieka, a nie wypadu w góry z kolegami.
Gdy już kobieta zostaje matką, z piedestału dość drastycznie spada
Warto pochylić się również nad pozycją matki w naszymi społeczeństwie. W deklaracjach, na sztandarach, hasłach politycznych, przy świątecznym stole – wynoszona jest na piedestał. Może dlatego posiadanie rodziny nadal dla większości Polek – 86% jest jednym z priorytetów. Jednak gdy już kobieta zostaje matką, z piedestału dość drastycznie spada w kategorię: matki roszczeniowej, gdy już w styczniu nalega na ustalenie harmonogramu wakacyjnych urlopów; matki 500+, gdy stojąc z dziećmi w kolejce sklepowej słyszy wyliczanie pięćsetek; matki karierowiczki, gdy wraca do pracy „zbyt szybko”; matki bez ambicji, gdy decyduje zostać z dzieckiem w domu; matki żebraczki, gdy zbiera fundusze na leczenie swojego dziecka z niepełnosprawnością; matki patologicznej, gdy decyduje się na dużą rodzinę. A tata? „Tata wymiata” – jak głosiło hasło kampanii Ministerstwa Rodziny, gdy wybierze się z maluchem na plac zabaw w niedzielne popołudnie.
Efekt? Jedynie 44 procent matek jednego dziecka deklaruje chęć posiadania kolejnego. Rzeczywistość matki jest brutalna.
I tutaj jest ogromne pole do popisu dla nas wszystkich, ale szczególnie dla Was, drodzy mężczyźni. Wspierajcie nas, łamiąc patriarchat i stereotypy. Bierzcie na siebie ciężar rodzicielstwa, które wymaga kompetencji na poziomie wyższego szczebla managerskiego, ale trzeba je dobrze maskować w CV. Zauważcie w nas więcej niż kandydatkę na asystentkę. Zrezygnujcie z własnych przywilejów. Odważcie się powiedzieć szefowi, że macie w domu małe dziecko, do którego chcecie wrócić, by odciążyć jego matkę. Odwagi, Panowie!
Agnieszka Krzyżak-Pitura – założycielka i prezeska Fundacji Rodzic w mieście, aktywistka, feministka, matka trójki dzieci.
Źródło: informacja własna ngo.pl
Redakcja www.ngo.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy.