Ma ten, który głośniej krzyczy [felieton Agnieszki Krzyżak-Pitury]
W Polsce jakakolwiek próba podjęcia rozmowy o tym, jak inaczej mogą wyglądać ulice naszych miast, sprowadza się do sporu o wolność osobistą. Mocno sprzeciwiająca się zmianom „frakcja kierowców” grzmi o tym, że odbiera im się, pierwotne dla nich, prawo wjechania samochodem gdzie tylko zechcą oraz – co jeszcze chyba ważniejsze – zaparkowania samochodu wszędzie, gdzie potrzebują. Zapominają jednak o tym, że ich prawo do wolności kończy się tam, gdzie zaczyna się prawo innych.
Kim jest wróg?
Lewacy, aktywiści, a ostatnio najczęściej rowerzyści. To ci źli, którzy chcą zmienić status quo polskich miast. Wróg musi być zidentyfikowany, ale nie konkretny. Na tyle inny od nas, żeby można było w jego stronę kierować hejt, wyzwiska i nienawiść, ale jednak dość anonimowy, żeby przypadkiem nie stawić czoła człowiekowi.
Co ciekawe, mimo że w prowadzonym przez nas projekcie „Alternatywna Warszawa – Nowa Szkolna Ulica” głównymi odbiorcami działań są dzieci, nie zmienia to fali hejtu, która zalewa jakąkolwiek próbę pokazania, jak przyjazna dla nich przestrzeń może wyglądać.
Rzeczywistość kształtowana przez boomerów
„Jadę samochodem, wożę się szeroko raczej, otwarte okno, zawsze spoko” – śpiewa Fisz w utworze „Ok, boomer”, który jest satyrą nad postrzeganiem rzeczywistości i swojego miejsca w niej, przez obecnych czterdziesto- i pięćdziesięciolatków. Ludzi, którzy nie zauważyli jeszcze, że ich czas przeminął, a przyszłość będzie wyglądała zupełnie inaczej. Inaczej niż oni to zaplanowali. „Lubię młodzież. Bo młodzież jest nadzieję tego świata” – dodaje bohater utworu. Brzmi to jak szerokie deklaracje naszych decydentów, od prezydenta po wójtów, że przecież „dzieci są najważniejsze”. Czy rzeczywiście?
Obecnie w Polsce żyje 5 136 500 dzieci w wieku 0-12 lat, co stanowi 13,3% populacji. Prawie trzy miliony z nich żyje w miastach [1]. Te trzy miliony dzieci codziennie korzysta z miasta, podobnie jak my, dorośli. Tutaj się rodzą, dorastają, uczą, bawią. Czy stworzyliśmy dla nich odpowiednie do tego warunki? Oczywiście, że nie. Tylko dlaczego nie uczymy się na swoich błędach?
Rocznie dwa miliony dzieci choruje na astmę z powodu zanieczyszczeń związanych z ruchem samochodowym – takie wnioski płyną z badania przeprowadzonego w George Washington University [2]. W dużych miastach Polski, takich jak Warszawa, ruch samochodowy odpowiada nawet za 70% zanieczyszczenia powietrza szkodliwymi dla zdrowia pyłami. Nic dziwnego, do stolicy codziennie wjeżdża 1,3 mln samochodów. Mimo to władze samorządowe boją się niepopularnych działań, które mogłyby tę sytuację zmienić.
Patrząc na zmiany, jakie dzieją się w Paryżu, z którym w 2019 r. Warszawa podpisała porozumienie właśnie dotyczące współpracy na rzecz poprawy jakości powietrza w obu miastach, wydawać się może, że w Polsce czas stanął w miejscu. Burmistrzyni francuskiej stolicy – Anne Hidalgo – śmiało deklaruje, że „nie jest przeciwniczką samochodów, jest przeciwniczką smogu i hałasu” i wyznacza kolejne strefy czystego powietrza, ograniczonego ruchu samochodowego, tworzy drogi rowerowe. Zaś Rafał Trzaskowski nie mówi nic. A mimo to zostaje Ambasadorem Europejskiego Paktu Klimatycznego.
Ma ten, który głośniej krzyczy
W social mediach zdecydowanie są bardziej widoczni. Betonowi przeciwnicy zmian, tłumaczący, że „strefa płatnego parkowania to wyzysk najbiedniejszych”. Najczęściej bezdzietni lub twierdzący „że dzieci przecież lubią samochody, bo się nimi ciągle bawią”. Ale ilu w rzeczywistości jest przeciwników zakazu parkowania na chodniku, przekształcania podwórek w parkingi czy tworzenia buspasów. Tego nikt nie wie, bo nie nikt nie wydaje się być zainteresowany rzetelnym zbadaniem potrzeb mieszkańców.
Według danych dostarczanych przez ZDM, jedynie 22% dzieci z warszawskich podstawówek dociera do szkoły samochodem. Pozostałe wybierają drogę spacerem (42%), komunikacją miejską (8%), rowerem (8%) lub inaczej (8%) [3]. Barometr Warszawski pokazuje, że „codziennie lub prawie codziennie” z komunikacji miejskiej korzysta 52 proc. warszawiaków, a kolejne 19% korzysta z niej „nie codziennie, ale przynajmniej raz w tygodniu”. Jedynie 8%. mieszkańców nie korzystało wcale z komunikacji miejskiej [4].
Dla kogo zatem utrzymujemy szkodliwy stan rzeczy? Dlaczego zgadzamy się na to, że nasze miasta zamiast być dla nas i naszych dzieci bezpiecznym, zdrowym i przyjemnym miejscem do życia, są betonowymi parkingami, w których samochód może zaparkować nawet na przystanku autobusowym, drodze rowerowej, na środku chodnika?
Pewne zawody i pełnione stanowiska wymagają pewnych predyspozycji. Od rządzących, zarówno na szczeblu krajowym, jak i samorządowym, oczekuję odwagi. To właśnie predyspozycja, którą powinni wykazywać się ludzi podejmujący się trudnego zadania, jakim jest kształtowanie rzeczywistości innych. Chciałabym, aby szumne deklaracje o działaniach ekologicznych, kolejne dokumenty strategiczne realizujące Cele Zrównoważonego Rozwoju, czy w końcu niesiona na sztandarach „troska o dzieci” zmaterializowała się konkretnymi działaniami. Nie musimy ich wymyślać. Wystarczy spojrzeć na Paryż, Wiedeń, Londyn.
Agnieszka Krzyżak-Pitura, prezeska Fundacji „Rodzic w mieście”, koordynatorka projektu „Alternatywna Warszawa – Nowa Szkolna Ulica”.
[1] Rocznik statystyczny 2021, GUS.
[2] Badanie prof. Susan Anenberg z George Washington University, przeprowadzone w ponad 13 tysiącach amerykańskich miast, źródło: (http://dx.doi.org/10.1016/S2542-5196(21)00350-8))
[3] „Droga na szóstkę”, ZDM Warszawa
[4] Barometr Warszawski 2019
Źródło: informacja własna ngo.pl