Dlaczego Polki coraz rzadziej chcą rodzić dzieci? [komentarz Mencwela]
Jak wynika z opublikowanego w tym roku raportu GUS „Praca a obowiązki rodzinne“, w Polsce brakowało około 372 tys. miejsc w żłobkach. Tylu rodziców nie korzystało z tej formy wsparcia mimo, że deklarowało taką potrzebę. Ale duża poprawa w dostępie do tych instytucji była chyba najbardziej „prorodzinną“ zmianą, jaka wydarzyła się w ostatnich latach w Polsce.
W ubiegłym roku w Polsce urodziło się najmniej dzieci od zakończenia II wojny światowej. Obecny rok prawdopodobnie będzie niewiele lepszy bądź nawet gorszy.
Nie jest to wcale tylko efekt pandemii, bo także poprzednie lata, mimo wielkich transferów socjalnych w postaci programu 500+, nie zachęciły Polek i Polaków do zostawania rodzicami. Za rogiem czai się kryzys demograficzny, którym prędzej czy później będziemy się musieli zająć.
Żłobki to za mało...
Dlaczego Polki coraz rzadziej chcą rodzić dzieci? Trudno dziś pisać na ten temat nie biorąc pod uwagę drastycznego zaostrzenia przepisów antyaborcyjnych, do którego doprowadził zeszłoroczny wyrok Trybunały Konstytucyjnego. Niestety, już wiemy, że dzieje się to, przed czym przestrzegały organizacje kobiece: w Polsce mamy ofiary śmiertelne nowych, fundamentalistycznych przepisów, które miały rzekomo „chronić życie”. W dniu Wszystkich Świętych organizacje kobiece i działaczki feministyczne zapaliły w oknach świece z hasłem #AniJednejWięcej. To sposób na upamiętnienie ciężarnej kobiety, która zmarła, bo lekarze musieli czekać, aż jej płód obumrze – na przerwanie ciąży nie pozwalały nowe przepisy.
Ta tragiczna historia, która nie powinna była się wydarzyć, niweczy wysiłki wielu instytucji – organizacji pozarządowych, ale przede wszystkim samorządów – by zachęcić młodych ludzi do zostawania rodzicami.
Mam na myśli przede wszystkim rozwój sieci placówek opiekuńczych. Mało kto wie, ale w Polsce w ostatnich latach w szybkim tempie przyrastało żłobków. Na koniec 2018 r. instytucje takie, jak żłobki, kluby dziecięce oraz dzienni opiekunowie funkcjonowały w 38% wszystkich gmin w Polsce. To o 6% więcej, niż w poprzednim roku. To oczywiście nadal zbyt mało.
Jak wynika z opublikowanego w tym roku raportu GUS „Praca a obowiązki rodzinne“, w Polsce brakowało około 372 tys. miejsc w żłobkach. Tylu rodziców nie korzystało z tej formy wsparcia mimo, że deklarowało taką potrzebę. Ale duża poprawa w dostępu do tych instytucji była chyba najbardziej „prorodzinną“ zmianą, jaka wydarzyła się w ostatnich latach w Polsce.
... i za mało żłobków
Wiem co mówię, bo jako rodzic trójki dzieci korzystałem i korzystam z publicznego żłobka. Mam to szczęście, że mieszkam na warszawskim osiedlu, na którym dostęp do tych usług jest bardzo dobry: mam do wyboru kilka żłobków w odległości spaceru od domu. Ale to rzadkość nawet w bogatej Warszawie i efekt tego, że moje osiedle powstawało jeszcze w innych czasach, gdy o dostępie do usług publicznych myślano już na etapie planowania, a nie dopiero po wprowadzeniu się mieszkańców.
Gdy nie ma możliwości dostania się do publicznego żłobka lub punktu dziennej opieki, pozostaje żłobek prywatny albo zatrudnienie niani. Inaczej jedna osoba spośród rodziców – najczęściej oczywiście matka – musi po prostu zrezygnować z planów zawodowych.
Ale, co gorsza, koszt takich usług na rynku prywatnym w Polsce jest bardzo wysoki. Wiele par musi oddawać większość jednej z miesięcznych pensji, by opłacić nianię lub miejsce w prywatnym żłobku. W połączeniu z koniecznością spłacania mieszkania na kredyt, sprawia to, że wiele młodych rodzin jest w sytuacji, w której większość dochodu przeznacza na zapewnienie podstawowych potrzeb dla siebie i swojego dziecka. To ten wymiar sytuacji na polskim rynku pracy, o którym mówi się zdecydowanie zbyt rzadko.
Rozwój sieci publicznych żłobków punktów dziennej opieki był kluczowym elementem polityki prorodzinnej ostatnich lat, bo zdejmował z głowy rodziców jedno z głównych obciążeń: jak pogodzić pracę i rolę rodzica. W sytuacji, gdy wiemy, że możemy liczyć na placówkę publiczną, darmową lub bardzo tanią, nie musimy myśleć o tym, że zostanie rodzicem przekreśla nasze zawodowe plany bądź nakłada na nas olbrzymie obciążenie finansowe, które znacznie przekracza wsparcie oferowane przez państwo w programie 500 plus.
Niestety, cały ten wysiłek jest właśnie na naszych oczach niweczony przez efekty zaostrzenia prawa antyaborcyjnego.
Żadne miejsca w żłobkach, zapowiadane przecież także w programie Nowy Ład (ma wg niego zostać zbudowanych 10 tysięcy nowych żłobków), nie przekonają do zajścia w ciążę, gdy wiąże się to z zagrożeniem życia kobiety – bo o takiej sytuacji musimy niestety znowu mówić , co pokazuje ostatnia tragiczna historia pacjentki, której odmówiono mogącego ją uratować zabiegu.
Akcja #AniJednejWięcej to wołanie o pomoc nie tylko w imieniu ciężarnych kobiet, których życie dziś jest zagrożone. To także krzyk rozpaczy w imieniu najmłodszych, tych, którzy już w ostatnich latach przyszli na świat – mimo pandemii, kryzysu klimatycznego i innych okoliczności, które nie sprzyjały szczęśliwej decyzji ich rodziców. Dzieci, które dziś się rodzą, będą stanowiły pokolenie niżu demograficznego otoczone starzejącym się społeczeństwem, na którego utrzymanie – emerytury, leczenie – wszyscy będą się musieli zrzucić. To także w ich imieniu, w tym mojej rocznej córki, zapaliłem dziś świecę w oknie, dołączając do akcji.
Jan Mencwel – aktywista, sekretarz Miasto Jest Nasze, publicysta.
Komentuj z nami świat! Czekamy na Wasze opinie i felietony (maks. 4500 znaków plus zdjęcie) przesyłane na adres: redakcja@portal.ngo.pl
Źródło: własna
Redakcja www.ngo.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy.