Wolność zrzeszania się. Jak o niej (nie) dyskutujemy
Zobaczyć piękno wolności, to zobaczyć jej istotę, bo wtenczas każda szpetota ujawni się jako wszystko, co tę wolność ogranicza. Dyskusja od podszewki – dyskusja, której brak – pozwoliłaby na otwarte podejście do tematu ram prawnych funkcjonowania organizacji pozarządowych w Polsce.
Co mamy na ustach, ale czego nie ma w głowach i w debacie
Czasem myślę o problemie całościowej wizji, a w zasadzie braku, jak mają funkcjonować organizacje w Polsce. Łączę to intensywnie z brakiem powszechnie urealnionych odpowiedzi, co to, i po co, i dlaczego. Oczywiście wszyscy znamy wersje podstawowe odpowiedzi. Demokracja, prawa człowieka, wolności, partycypacja itp.
Jednak wiemy też, jak przypuszczam, że u wielu rozmówców to są pojęcia deklamowane. Nie zaś pojęcia zrozumiane i zinternalizowane z całym bagażem swoich niuansów i niejasności, jak i wpisanej w ich istotę fluktuacji znaczenia względem czasu i przestrzeni ludzkiej, w której są urealniane. By tak było, musielibyśmy być jako społeczność nasyceni nie tylko wiedzą, ale i dyskusjami o istocie tych kluczowych pojęć. Mieć wytworzoną kulturę świadomych obywateli, dla których wolność, jak dla naszych przodków, jest gdy aktywnie (ale i świadomie) bierzemy udział w życiu publicznym, nie jest zaś wolnością od…
Wolność Zrzeszania Się. Mało kto zdaje się być tą wolnością realnie zainteresowany
Tematem sztandarowym dla mnie jest tu wolność zrzeszania się, o której wiele razy miałem okazję wstępnie rozmawiać, a która wbrew intuicji wynikającej z powszechnych dla niej "głasków", nie zajmuje szerszej przestrzeni w naszej środowiskowej debacie. Ba. Do dziś, z racji zawsze dających się przytoczyć i wyjaśnić, nie zajmuje tego miejsca nawet w naszym zespole przy OFOP1.
Czym jest ta wolność, to nie pytanie wyłącznie o to, czy mogę zrzeszać się z innymi, w tym z ukraińskimi uchodźcami, i czy KRS traktuje nas w tym gorzej czy lepiej. Czy faktycznie widzimy kluczowe znaczenie tej wolności dla funkcjonowania organizacji w Polsce? Nie, to również nie to, choć bardzo ważne, jest to pytanie wtórne do pytania o jej rozumienie. Zobaczyć piękno wolności, to zobaczyć jej istotę, bo wtenczas każda szpetota ujawni się jako wszystko, co tę wolność ogranicza. Tymczasem mało kto zdaje się być tą wolnością realnie zainteresowany. Nie ma organizacji specjalizujących się w zrozumieniu i ochronie tej wolności. Zaskakujące, że wiele innych praw i wolności takich NGO-sów się doczekała. Ta, nie.
Czy to sygnał, że tak naprawdę to zrzeszanie się nie jest nam bliskie? Nie zależy nam na nim? Może traktujemy to jako coś, co po prostu jest i musi być, byśmy mogli sięgnąć dalej, po realizację swojego pomysłu. Ale trochę bardziej jak przymus niż zachwyt nad świetnym narzędziem. Nie mi odpowiadać jako prawnikowi, choć podzielę się jeszcze jedynie jednym skojarzeniem. Zaskakująco, jak od tego momentu refleksji blisko mi przeskoczyć do zadumy nad zjawiskiem niskiego kapitału społecznego w Polsce, czy też brakiem kultury respektującej system oparty o sprawiedliwość proceduralną, co ująć można inaczej jako system oparty o kulturę lekceważącą procedury czy zasady wymagające namysłu i postępowania w określony sposób. Choć tu inny paradoks – jednocześnie wszak mamy tendencję do generowania dużej ilości wymagań, obowiązków i zasad, naokoło których uwielbiamy tańczyć chocholi taniec (a przynajmniej można mieć wrażenie, że ceni sobie kultywowanie tego strona publiczna, a godzi się z tym społeczeństwo, w tym jakże bardzo III sektor).
Konferencje, dyskusje i debaty są skupione na znamionach zewnętrznych funkcjonowania organizacji pozarządowych i społeczeństwa obywatelskiego. To jest clou, aby tylko NGO robiły działania i miały na to środki. Tematyka inna pojawia się, ale wraz z oddalaniem się, jak kręgi na wodzie, od głównego obszaru zainteresowania. Jest swoistym sukcesem, że udaje się przemycać czy zwiększać zainteresowanie inną tematyką, jak #prosteNGO. Przy czym znów leitmotiv stanowi tu upraszczanie, a najlepiej likwidowanie obowiązków.
Można rzec, że to ostatnie przecież wpisuje się w wolnościowe podejście. Jednak nie wypływa w dużej mierze ze zrozumienia podstawy – wolności zrzeszania się, wizji całości i systemu, a motywów czystej egoistycznej potrzeby zrzucenia z siebie części jarzma. Nie jest to zła motywacja. Nie o to chodzi. Lecz czy wystarczająca, by budować społeczeństwo obywatelskie i opierać o nie Republikę2?
Debata od podszewki
Na co tak długo i rozwlekle narzekam, ktoś może zadać pytanie, jeśli tu dotarł. Na brak realnej debaty strategicznej o tym obszarze polskiego społeczeństwa i państwa, takiej od podszewki. Z wyraźnym zrozumieniem, czym jest wolność zrzeszania się, w efekcie jak wiele aspektów funkcjonowania organizacji, włączając pożytek publiczny, OPP, dotacje, sprawozdawczość, rozliczanie, podatki i inne – przenika. Przenikając, pozwala postawić to wszystko w innym świetle niż tylko osobistego przekonania, po latach doświadczeń w NGO-sach, że "coś tu nie gra", że czegoś jest za dużo, czegoś za mało, a przede wszystkim, że trudno trzeba się z tym pogodzić, a system zmieniać troszkę, akceptując jednak układ ram prawa NGO w Polsce, jako raz zadany społeczeństwu na amen.
Zrozumienie i wspólny zachwyt nad tym, jak bardzo wolność zrzeszania się przenika wszystkie aspekty funkcjonowania organizacji obywateli i obywatelek, pozwala na to wszystko rzucić inne światło. Oświetlenie pozwalające wydobyć lepiej, co szpetne w systemie aktualnym, wskazujące, co zmienić, pozwalające mówić o tym głośniej i z większym przekonaniem, bo pokazując, jak dzień powszedni polskiej ustawy łączy się z tym, co tak pięknie deklamujemy. Jednak co dla mnie ważniejsze – oświetlenie, które pozwala zrozumieć i zobaczyć, jakie są realne alternatywy, co faktycznie musi być w granicach już nam znanych, a co może być zupełnie inaczej, bo granice wcale nie są tam, gdzie dotąd w wyniku nieświadomości, a może tej zabójczej "bieżączki" dnia powszedniego, byliśmy przekonani, że są.
Z korzyścią dla Republiki
Pro państwowo. Kochając Republikę, nie sposób też zaznaczyć, że takie otwarte, z pełnym oddechem podejście do tematu ram prawnych funkcjonowania organizacji, przeformułowane w ramy prawne realizacji wolności zrzeszania się, jest w mojej ocenie w interesie Republiki. Republika nie istnieje bez silnego społeczeństwa swoich obywateli. Aktywnych. Współpraca i samoorganizacja są tu podstawami. Zdolności oddolnej wspólnej inicjatywy, zadbania o swoje potrzeby, kooperacji – to nie może prowadzić do złych efektów. To jest konieczne dla Republiki. To tak wyświechtane, ale też tak prawdziwie, o ile tylko zgadzamy się, że taki ustrój dla naszego Państwa jest tym, który wybieramy. Bariery i ograniczenia są więc tu wrogiem społeczeństwa i jego Państwa, jeśli naruszają lub choćby niepotrzebnie ograniczają wolność zrzeszania się.
Brak nam poważnej debaty, która by solidnie i dając sobie czas na rozwinięcie, wychodziła z tych założeń, porzucając klienckie podejście do tematyki prawa NGO w Polsce.
1 Zespół OFOP “Proste prawo dla NGO” powstał na wiosnę 2021 r. Pracuje nad uproszczeniem warunków formalno-prawnych, w jakich działają polskie organizacje społeczne. Więcej o zespole na stronie https://ofop.eu/zespol-proste-prawo-dla-ngo/ oraz w serwisie https://proste.ngo/.
Zobacz też film: Czy relacja NGO – administracja publiczna jest rzeczywiście partnerska?
Pierwszy odcinek cyklu rozmów „Trzeci sektor do poprawki?”, Fundacji trzeci.org z Gliwic oraz Ogólnopolskiego Stowarzyszenia art. 22 z Krakowa, w którym Grzegorz Małyniuk i Przemysław Żak konfrontują się jako prawnicy z hasłem partnerstwa organizacji pozarządowych we współpracy finansowej z organami administracji publicznej.
Źródło: informacja własna ngo.pl
Redakcja www.ngo.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy.