Realizacja usług publicznych przez NGO. Łatanie państwowych dziur czy zasada pomocniczości? Andrzej Mikołajewski: Państwo powinno być gwarantem jakości i równego dostępu do usług
System oparty na logice zysku nie wytrzymuje chwil próby, gdy nagle widoczna gołym okiem staje się potrzeba interwencji państwa, nie jest przygotowany na pełnienie usług również wtedy, gdy nie można na nich zarobić.
Debata portalu ngo.pl „Realizacja usług publicznych przez NGO. Łatanie państwowych dziur czy zasada pomocniczości?” toczy się wokół wypowiedzi Borysa Budki, przewodniczącego Platformy Obywatelskiej z wywiadu opublikowanego w „Dzienniku Gazecie Prawnej”, 18-20 grudnia 2020. Borys Budka pytany o pomysł na uzupełnienie luk w budżecie, zaproponował m.in., „przeniesienie części usług publicznych do organizacji pozarządowych i sektora prywatnego, a więc ograniczenie administracji”.
Jestem wysoce sceptyczny wobec pomysłu programowego przesuwania zadań państwa na organizacje obywatelskie, dla kilku powodów. Część z nich można odnaleźć przy uważnej lekturze samej rozmowy z przewodniczącym Platformy Obywatelskiej w „Dzienniku Gazecie Prawnej”.
To nie jest pomysł na wzmocnienie sektora
Propozycja cięć w „rozbuchanej administracji”, dla której potrzebne jest „przeniesienie części usług publicznych do organizacji pozarządowych i sektora prywatnego”, pada jako odpowiedź na pytanie o to, w jaki sposób uzupełnić braki w budżecie po proponowanym przez PO podniesieniu kwoty wolnej od podatku. Jak argumentuje Borys Budka, będzie to rozwiązanie mniej kosztowne. Nie podniesienie podatków dla najlepiej zarabiających, nie progresywna skala podatkowa, o którą dopytują prowadzący wywiad. Źródłem oszczędności ma być zlecenie tych zadań organizacjom pozarządowym i prywatnym.
To pierwszy z ważnych dla mnie argumentów: przeniesienie usług nie ma służyć wzmocnieniu sektora, a obniżyć koszty państwa.
Partia odwołująca się do obywatelskiego etosu za wartość zdaje się mieć zatem dobrze już rozpoznaną prekaryzację pracy w trzecim sektorze ze stawkami wynagrodzeń wyraźnie niższymi niż w sektorze prywatnym i stabilnością nieporównywalną z tą w sektorze publicznym (źródło danych: „ZaTRUDnienie. Problemy personelu NGO 2020”, raport Stowarzyszenia Klon/Jawor).
Trzeba też zwrócić uwagę na pojawiające się przy tej wypowiedzi wskazanie na biznes, jako drugiego aktora mającego odpowiedzieć na lukę budżetową. To więc właściwie zapowiedź prywatyzacji tych usług, na których można zarobić, i zlecania realizacji organizacjom obywatelskim tych, które są mniej rentowne. Czym się kończy takie myślenie dobrze widać w sytuacji pandemii, gdy z powodu ryzyk związanych z zakażeniem nowym wirusem, faktycznie stanęła prywatna służba zdrowia, kierując osoby z objawami choroby do publicznej, minimalizując w ten sposób własne straty finansowe.
System oparty na logice zysku nie wytrzymuje chwil próby, gdy nagle widoczna gołym okiem staje się potrzeba interwencji państwa, nie jest przygotowany na pełnienie usług również wtedy, gdy nie można na nich zarobić.
Przede wszystkim jednak jest on nieefektywny ekonomicznie – przekazanie realizacji stałych usług wielu podmiotom niweczy pozytywne efekty skali, w konsekwencji windując w górę koszty obsługi i logistyki.
Historycznym przykładem tutaj jest częściowa prywatyzacja systemu emerytalnego, która obok dziury w budżecie państwa przyniosła jedynie wysokie wypłaty właścicielom OFE, przy niższych wypłatach emerytom niż w przypadku ulokowania ich oszczędności na kontach ZUS (który, nota bene, inaczej niż sądzi popularna opinia ma niskie koszty obsługi i naprawdę efektywnie gospodaruje przekazywanymi mu środkami). Oczywiście nikt nie podejrzewa, że to organizacje obywatelskie zaczną teraz gospodarować emeryturami, ale już prowadzenie szpitali czy punktów opieki dla osób starszych lub w trudnej sytuacji moja doświadczona III RP wyobraźnia uniesie. Co w konsekwencji otrzymamy? Patrząc z perspektywy organizacji, które podjęłyby się zadania, na pewno większy udział w życiu swoich społeczności, może większa stabilność dochodów przy dbałości o rachunek ekonomiczny, który łatwo – jak w USA, gdzie część służby zdrowia stoi formalnie na fundacjach – uczyni te organizacje de facto przedsiębiorstwami.
Z perspektywy obywatela jednak będzie to system poszatkowany, jeszcze bardziej nierówny (patrz: edukacja prywatna a publiczna), w którym państwo rezygnuje z bycia gwarantem jakości i równego dostępu do usług.
Nie ma się z czego cieszyć
Wróćmy jeszcze do źródłowego stwierdzenia p. Budki o rozbuchanej administracji. Może stoją za tym konkretne dane i faktycznie mamy tam prawdziwe Bizancjum? Według danych Eurostatu udział wydatków sektora publicznego w Polsce utrzymuje się średnio na poziomie niższym o 5 punktów procentowych od średniej unijnej, spadając od 2010 roku i przyjmując w 2017 roku (ostatnie dane dostępne na ten moment) 41,3% całego PKB. Dla porównania „najwyższą relację wydatków sektora publicznego do PKB notowano we Francji (57% PKB), Finlandii (54%), Belgii i Danii (po 52%; źródło danych: „Maleją wydatki sektora publicznego w stosunku do PKB od 2010 r.”, https://stat.gov.pl/gospodarka-europejska/bloc-4b.html). Naturalnie w ostatnim roku udział wydatków sektora, jeszcze nieznany procentowo, na pewno będzie wyższy ze względu na pomoc publiczną związaną z pandemią – niemniej jest to pomoc doraźna, nie efekt założonego modelu realizacji usług publicznych. W spotkaniu z danymi upada zatem i ten argument.
Konkludując, wydaje mi się, że w propozycji PO w ogóle nie chodzi o organizacje obywatelskie. Chodzi o domyślny dla tej formacji model stosunków społecznych, w których „docenienie ludzi ciężko pracujących, przedsiębiorców i niskie podatki budują siłę nowoczesnej gospodarki”, jak ujął to Borys Budka w wywiadzie.
A że Borys Budka na tym samym oddechu mówi: „jednocześnie państwo musi pomagać najsłabszym. Tworzyć możliwości rozwoju, wyrównywać szanse” bez zmieniania systemu podatkowego, nie dziwne, że szuka gdzieś miłych i naiwnych, którzy wzięliby to zadanie na siebie (smakowitsze kąski zostawiając biznesowi).
Nie cieszmy się więc z tych zapowiedzi, bo ich ewentualna realizacja zapowiada raczej cięższe czasy dla nas wszystkich, obywateli.
Andrzej Mikołajewski - aktywista i przedsiębiorca, członek zespołu Krytyki Politycznej i Dobrej Agencji. Projekuje i wdraża kampanie obywatelskie i fundraisingowe dla organizacji pozarządowych, tworzy strategie zrównoważonego biznesu, raporty pozafinansowe i systemy zarządzania etyką dla przedsiębiorstw prywatnych. Specjalizuje się w zagadnieniach związanych z komunikacją, kulturą organizacyjną i zaangażowaniem społecznym.
Komentuj z nami świat! Czekamy na Wasze opinie i felietony (maks. 4500 znaków plus zdjęcie) przesyłane na adres: redakcja@portal.ngo.pl
Źródło: informacja własna ngo.pl
Redakcja www.ngo.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy.