Realizacja usług publicznych przez NGO. Łatanie państwowych dziur czy zasada pomocniczości? Zbigniew Wejcman: Współrządzenie i subsydiarność
Czy jednak będziemy subsydiarnie włączeni w procesy planowania i realizacji polityki publicznych? Tak. Ale dopiero wtedy, gdy uda się nam zawalczyć o autentyczne wdrożenie zasad „dobrego rządzenia”, których fundamentem jest pomocniczość.
Debata portalu ngo.pl „Realizacja usług publicznych przez NGO. Łatanie państwowych dziur czy zasada pomocniczości?” toczy się wokół wypowiedzi Borysa Budki, przewodniczącego Platformy Obywatelskiej z wywiadu opublikowanego w „Dzienniku Gazecie Prawnej”, 18-20 grudnia 2020. Borys Budka pytany o pomysł na uzupełnienie luk w budżecie, zaproponował m.in., „przeniesienie części usług publicznych do organizacji pozarządowych i sektora prywatnego, a więc ograniczenie administracji”.
Na pytanie postawione w temacie dyskusji nie ma dobrej odpowiedzi, zależy bowiem, kogo pytamy. Zagadnienie świadczenia usług publicznych przez podmioty niezależne jest mi od wielu lat bliskie. Próbując się do niego ustosunkować, podkreśliłbym znaczenie zasady subsydiarności. U podstaw całego problemu leży bowiem pytanie, na ile uznajemy obywateli za istoty myślące i działające racjonalnie, zdolne do podejmowania decyzji korzystnych dla nich i dla innych, wyzwalające w sobie na co dzień energię, aktywność i zdolność wspierania innych. A na ile nie. Tam, gdzie uznajemy podmiotowość obywateli, tam zasada subsydiarności w sposób naturalny zaczyna regulować relacje różnych instytucji i przedsięwzięć ze sfery publicznej i prywatnej. W Niemczech, jeśli w obiegu prawno-finansowym pojawiają się nowe zadania publiczne, poszukuje się ich wykonawców przede wszystkim wśród organizacji i firm, a dopiero później w jednostkach administracji publicznej.
Nowe zarządzanie
W przytoczonej wypowiedzi Borysa Budki wybija się kwestia konieczności ograniczenia wydatków publicznych, a także niezbędna likwidacja przerostów w administracji. W wywiadzie mowa jest o planach oddawania istotnych funkcji państwa w ręce „organizacji pozarządowych i sektora prywatnego”. Jednak pomocniczość, będąca fundamentalną normą współpracy różnych podmiotów w sferze społeczno-gospodarczej i ustalaniu ich wzajemnych odpowiedzialności wobec obywateli, nie pojawiła się w rozmowie. Jest to zasada znana co najmniej od czasów św. Augustyna, a do tego obecna w polskiej konstytucji, która kieruje takimi właśnie mechanizmami wewnątrz naturalnie zróżnicowanego społeczeństwa.
Czy fakt, że została ona pominięta oznacza to, że plan Budki zakłada zlecanie zadań (i tworzenie narzędzi oraz procedur ułatwiających to) dopóty, dopóki wynik ekonomiczny nie pokaże, że już wystarczy, że to pomogło finansom i gospodarce, że „już dość”?
Zdaję sobie sprawę, że wywiad prasowy rządzi się innymi prawidłami niż praca naukowa – jest tam więcej konkretu i skrótów, a mniej rozważań definicyjnych. Nie zazdroszczę też wysiłków zmierzających do redukcji liczby zatrudnionych w ministerstwach czy innych jednostkach rządowych lub samorządowych (w ogóle, jak to można przeprowadzić?). Mogę jednak bardziej swobodnie podkreślić rolę zasady pomocniczości w planach włączania podmiotów niezależnych w polityki publiczne.
Te problemy przypominają o sięgającym lat 70 autentycznym ożywieniu w relacjach państwo-organizacje obywatelskie, nazwanym wówczas new public management (nowe zarządzanie publiczne). Szczególną rolę ruch ten odegrał w USA, ale również w Wlk. Brytanii czy w Niemczech idea nowego zarządzania publicznego dość szybko spotkała się z bardzo życzliwym przyjęciem. W uproszczeniu chodziło o oferowanie społeczeństwu usług publicznych wystarczająco dobrej jakości (standard) za rozsądną cenę (nieco obniżoną niż dotychczasowa, poprzez oddanie usługi zewnętrznym podmiotom). Administracja przejęła na siebie rolę koordynatora procesu przekazywania zadań, nadzorcy merytorycznego i kontrolera zleceń. Natomiast podmioty społeczne, przyjmując na siebie wszelkie dotychczasowe i nowe zobowiązania wobec świadczeniobiorców, dość gwałtownie profesjonalizowały się w zakresie zarządzania i w prowadzeniu działań merytorycznych.
Nowe zarządzanie publiczne jest modelem bardzo atrakcyjnym, sprawdzonym i skutecznym w kategoriach finansowych. Wciąż więc jest traktowane jako szczytowe osiągnięcie w zakresie relacji państwo – III sektor – społeczeństwo. I to pomimo szeregu oczywistych wad takiego rozwiązania, których najczęściej doświadczamy w mechanizmie konkursowym, gdy wygrywa oferta najtańsza (identycznie, jak przy zamówieniach publicznych).
Nowe zarządzanie, mając u podstaw fundament niezbędnych procedur biurokratycznych, musi być dopełnione poprzez zasady współrządzenia, zawarte w koncepcji good governance (dobre rządzenie). Bez tego elementu takie rozwiązania jak zlecanie zadań publicznych podmiotom prywatnym staje się niejednokrotnie mechanizmem wyłącznie ograniczającym wydatki publiczne na usługi społeczne.
Na szczęście wydaje się, że autentyczne rozwiązania w zakresie współrządzenia dość licznie zakorzeniły się w samorządzie terytorialnym. Dobrą ilustracją może być obowiązkowa konsultacja ogłoszeń konkursowych przez Urząd m.st. Warszawa z organizacjami pozarządowymi. Mechanizm ten znacznie poprawia jakość proponowanych metod i oczekiwanych rezultatów z realizacji zadań publicznych przez zwycięzców konkursów.
Wspólne zarządzanie
W ramach podsumowania, wspomnieć można przysłowie, mówiące, że „każda pliszka swój ogonek chwali”. Dla liderów odpowiedzialnych za finanse publiczne najważniejsze będą konkretne rozwiązania ograniczające wypływ środków budżetowych bez uszczuplenia oferty usług społecznych. Dla podmiotów III sektora kluczowy z kolei będzie dostęp do środków budżetu publicznego zgodny z uproszczonymi procedurami biurokratycznymi, uzyskany nawet kosztem pewnej niezależności. To bowiem pomaga realizować misję i cele statutowe, które dla organizacji pozarządowych są nadrzędne. Obecnie mamy już wdrożony mechanizm rozliczania zadań nie po kosztach, ale zgodnie z rezultatami merytorycznymi. Powoli uda się przejść na rozliczenie ryczałtowe i większość biurokratycznych barier zostanie zniwelowana.
Czy jednak będziemy subsydiarnie włączeni w procesy planowania i realizacji polityki publicznych? Tak. Ale dopiero wtedy, gdy uda się nam zawalczyć o autentyczne wdrożenie zasad dobrego rządzenia. Idea współrządzenia traktuje bowiem subsydiarność jako swój fundament i również od naszej trzeciosektorowej aktywności zależy, na ile będzie ona przeszkodą, a na ile deklarowaną i respektowaną w procesie zarządzania państwem i jednostkami samorządu terytorialnego wartością.
Zbigniew Wejcman – od 1993 r. w Biurze Obsługi Ruchu Inicjatyw Społecznych BORIS wspiera organizacje III sektora jako doradca, animator i trener. Odznaczony Krzyżem Zasługi i tytułem „Zasłużony dla Warszawy”. Obecnie jest również prezesem Sieci SPLOT i członkiem zarządu warszawskiego Centrum Wolontariatu.
Źródło: informacja własna ngo.pl
Redakcja www.ngo.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy.