Katastrofa zawiesza prawa pacjenta, wywalczone przez dekady starań, grożąc powrotem paternalizmu w nowej, technokratycznej odsłonie.
Pandemia okazała się testem wytrzymałości dla ochrony zdrowia i ciężką próbą dla przeciążonych pracą medyków. Także dla pacjentów jest to czas bardzo trudny, gdy wielu doświadcza trudności związanych z dostępem do opieki medycznej, której funkcjonowania nie udało się jak dotąd w pełni przywrócić po zamrożeniu wiosną ubiegłego roku.
W obliczu bezprecedensowego zagrożenia zdrowia publicznego system ochrony zdrowia nastawił się de facto na leczenie jednej choroby - COVID-19. W najtrudniejszych miesiącach jesiennych z trudem obsługiwał nawet tę grupę, a dane dotyczące tzw. nadmiarowych zgonów w roku ubiegłym pokazują, że i na tak ograniczone zadanie nie starczyło zasobów - nie tylko łóżek szpitalnych, gdy karetki z chorymi w ciężkim stanie trzeba było kierować do sąsiednich województw, ale przede wszystkim ludzi, lekarzy, pielęgniarek i ratowników.
Zawieszone prawa pacjenta
Nic dziwnego, że wielu pacjentów nie uzyskało pomocy na czas, albo w obawie przed wielogodzinnym czekaniem nie zgłosiło się w ogóle do szpitala. Chorzy z innymi niż Covid problemami zdrowotnymi opóźniali podjęcie diagnostyki i leczenia, część utraciła jego ciągłość.
W styczniu tego roku wystawiono o trzy tysiące kart DiLO (karta diagnostyki i leczenia onkologicznego, działających jak priorytetowe skierowanie) mniej niż w analogicznym okresie roku poprzedniego.
Na terenach wiejskich zapaść komunikacyjna, związana z ograniczeniem liczby komercyjnych połączeń i unieruchomieniem gimbusów, które w wielu miejscach stanowiły nieformalny łącznik ze światem dla mieszkańców bez samochodów, pogłębiła istniejące wykluczenie komunikacyjne tej grupy pacjentów. Obawa przed powstawaniem ognisk zakażeń prowadzi do ograniczenia wizyt, nie tylko w szpitalach, ale i domach opieki społecznej. Na oddziałach covidowych ludzie umierają w samotności, a bliscy nie mają możliwości ostatniego pożegnania ze względu na rygory sanitarne.
Katastrofa zawiesza prawa pacjenta, wywalczone przez dekady starań, grożąc powrotem paternalizmu w nowej, technokratycznej odsłonie.
Nadzwyczajny stan oczywiście wymaga nadzwyczajnych środków, jednak jego długie trwanie powoduje, że niebezpiecznie łatwo zaczyna się „normalizować” takie odstępstwa, przyjęte jako doraźne rozwiązania w imię wyższej konieczności.
Rodzicom wcześniaków udało się wywalczyć prawo do zaszczepienia przeciw Covid w grupie 0, ale osobom z niepełnosprawnością intelektualną, których ryzyko śmierci z powodu Covid jest trzykrotnie wyższe od przeciętnej – już nie.
Nadchodzący czas będzie więc i dla pacjentów, i reprezentujących ich organizacji trudny. Oprócz kwestii kosztów spłacenia narastającego długu zdrowotnego w postaci zaniedbanych, późno zdiagnozowanych chorób, trzeba będzie wrócić do wielu pytań o prawa pacjenta, także tych, które uznawano za rozstrzygnięte.
Maria Libura – kierowniczka Zakładu Dydaktyki i Symulacji Medycznej Collegium Medicum Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego w Olsztynie, wiceprezeska Polskiego Towarzystwa Komunikacji Medycznej, członek Rady Ekspertów przy Rzeczniku Praw Pacjenta, ekspertka Centrum Analiz Klubu Jagiellońskiego ds. zdrowia, współpracowniczka Nowej Konfederacji.
Komentuj z nami świat! Czekamy na Wasze opinie i felietony (maks. 4500 znaków plus zdjęcie) przesyłane na adres: redakcja@portal.ngo.pl
Źródło: własna
Redakcja www.ngo.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy.