Magdalena Kocejko: Prawa człowieka mieszkańców DPS to zapomniana sprawa [opinia]
Pandemia się skończy, a pytanie, co dalej z instytucjami pozostanie aktualne. Niewykorzystanie sytuacji do rozpoczęcia działań na rzecz deinstytucjonalizacji byłoby wielkim błędem.
Pandemia koronawirusa uwypukliła wiele problemów, o których organizacje społeczne mówią od dawna. Jednym z nich jest sytuacja w placówkach całodobowych, przede wszystkim w domach pomocy społecznej.
W Polsce w różnego typu placówkach – domach pomocy społecznej, ale też zakładach opiekuńczo- leczniczych czy pielęgnacyjno-opiekuńczych – mieszka nawet 100 tysięcy osób z niepełnosprawnościami. Dokładnych danych niestety nie ma. Możliwe jest policzenie liczby miejsc w takich ośrodkach, trudniej jest stwierdzić, kto je zajmuje. Jak pokazuje ostatni raport NIK, zdarzają się placówki, nad którymi nikt nie sprawuje nadzoru („Informacja o wynikach kontroli. Działania podejmowane przez wojewodów wobec placówek udzielających całodobowej opieki bez wymaganego zezwolenia”).
Codziennością są „molochy” – wielkie instytucje, w których mieszka ponad 100 osób. Od początku pandemii to właśnie mieszkańcy i personel placówek całodobowych są w grupie najbardziej narażonych na zakażenie COVID-19, zachorowanie i śmierć. Według szacunków Polskiego Forum Osób z Niepełnosprawnościami ryzyko zarażenia i śmierci z powodu koronawirusa w tej grupie jest nawet kilkudziesięciokrotnie wyższe niż dla całej populacji (wyliczenia PFON). Jak pokazują doniesienia z Belgii, Francji czy Kanady problem jest międzynarodowy, a Polska nie jest tu wyjątkiem – mieszkańcy różnego typu placówek stanowią nawet jedną trzecią ofiar COVID-19.
„Krytyczna stagnacja”
Nie wszystkich zaskoczyła dramatyczna sytuacja. Organizacje zrzeszające osoby z niepełnosprawnościami i działające na ich rzecz od dawna zwracały uwagę na fakt, że wiele z tych placówek to tykające bomby, a prawa osób w nich mieszkających są łamane. Wzywano do reformy systemu i zagwarantowania osobom z niepełnosprawnościami możliwości niezależnego życia w lokalnych społecznościach.
Polskie organizacje nie były w swoim głosie osamotnione: w 2018 roku Komitet Praw Osób Niepełnosprawnych ONZ określił sytuację w Polsce jako „krytyczną stagnację”.
Następnie wezwał do pilnego zaplanowania i przeprowadzenia deinstytucjonalizacji („Concluding observations on the initial report of Poland”, sygnatura CRPD/C/POL/CO/1).
O tragicznej sytuacji mieszkańców instytucji w całej Europie mówi też od lat Europejskie Forum Osób z Niepełnosprawnościami (EDF) czy Europejska Sieć Niezależnego Życia (ENIL). Zwracają one uwagę, że nawet milion obywateli UE mieszka w różnego typu instytucjach. Głosy te, przynajmniej w Polsce, były jednak słabo słyszalne nawet wewnątrz sektora organizacji społecznych.
Na granicy humanitarnego kryzysu
Nie ulega wątpliwości, że na sytuację w placówkach trzeba zareagować tu i teraz. Od początku pandemii apelują o to zresztą właśnie organizacje społeczne, przede wszystkim te związane ze środowiskiem osób z niepełnosprawnościami.
Polskie Forum Osób z Niepełnosprawnościami jeszcze w kwietniu prosiło o jak najszybsze dostarczenie środków ochrony zarówno dla mieszkańców, jak i personelu. Wśród postulatów organizacji pojawia się także zniesienie wieloetatowości personelu i wprowadzenie możliwości testowania.
W podobnym tonie wypowiada się Europejskie Forum Niepełnosprawności. Zwraca uwagę, że sytuacja jest dramatyczna w wielu krajach Europy. Mieszkańcy placówek nie tylko są wielokrotnie bardziej narażeni na zarażenie, chorobę i nawet śmierć, ale także na porzucenie i zaniedbanie. Znane są też przypadki przemocy, nadużyć i znacznego ograniczenia prawa do prywatności.
Trzeba uczciwie przyznać, że w Polsce rząd zareagował na sytuację. Czy stało by się tak bez nacisków organizacji? Bezpiecznym wydaje się stwierdzenie, że przyspieszyły one reakcję i nadały jej kierunek.
Prawa człowieka to nie tylko opieka. Co zamiast instytucji?
Instytucje – niezależnie od tego, czy prowadzi je państwo, podmiot prywatny czy organizacja społeczna, stały się nieodłącznym elementem polskiego krajobrazu. Wyremontowane za unijne pieniądze, ocieplone i odmalowane nie kują w oczy. Są bezpiecznym, bo stałym i niezależnym od projektowej zmienności elementem systemu wsparcia osób z niepełnosprawnościami i osób starszych. To usypia czujność. Nie zauważamy, że są to miejsca ograniczania i łamania praw, niejednokrotnie także przemocy i nadużyć. Ich funkcjonowanie w takiej formie jest niezgodne z międzynarodowymi konwencjami praw człowieka, w tym przede wszystkim z ratyfikowaną przez Polskę w 2012 roku Konwencją ONZ o prawach osób niepełnosprawnych.
Potrzebna jest deinstytucjonalizacja rozumiana nie tylko jako odchodzenie od instytucji, ale także – a nawet przede wszystkim – jako rozwój usług społecznych w lokalnych społecznościach.
Chodzi tutaj zarówno o usługi skierowane bezpośrednio do osób z niepełnosprawnościami wspierające ich niezależność (asystencja osobista, mieszkania wspomagane), jak i zapewnienie dostępności usług świadczonych wszystkim mieszkańcom niezależnie od stopnia ich sprawności. Rola organizacji społecznych jest tutaj duża: od monitorowania sytuacji w placówkach, przez naciski na władze lokalne i krajowe, aż po aktywny udział w tworzeniu nowych rozwiązań systemowych. Organizacje w naturalny sposób są także jednym z podmiotów świadczących takie usługi, a czy zawsze najlepszym to temat na osobne rozważania.
Potrzeba solidarności
Pandemia się skończy, a pytanie co dalej z instytucjami pozostanie aktualne. Niewykorzystanie sytuacji do rozpoczęcia działań na rzecz deinstytucjonalizacji byłoby wielkim błędem. Przekonanie do tego rządzących to jedno, ale organizacje „niepełnosprawnościowe” nie zrobią tego same: potrzebują sojuszników także wśród innych przedstawicieli sektora.
Środowisko organizacji zrzeszających osoby z niepełnosprawnościami i działających na ich rzecz w swoich apelach o rozpoczęcie reform pozostaje jednak często osamotnione. Prawa osób z niepełnosprawnościami, w tym prawa tych pozostających w instytucjach, umykają z radaru pozostałych organizacji sektora obywatelskiego. Często nawet tych, które na sztandarach mają prawa człowieka.
Kryzys w placówkach wywołany pandemią trochę zmienił postać rzeczy – apel w tej sprawie wystosowała Helsińska Organizacja Praw Człowieka, a list otwarty Polskiego Forum Osób z Niepełnosprawnościami podpisało wiele osób i organizacji niezwiązanych na co dzień z tematem. Nie zmienia to jednak faktu, że o osobach z niepełnosprawnościami myśli i mówi się głównie w kategoriach najsłabszej, wymagającej opieki grupy. W społecznym przekonaniu – także w części sektora organizacji społecznych – w samej idei instytucji, w których mieszkają ludzie nie ma nic złego tak długo, jak długo osoby mieszkające tam mają zapewnioną opiekę.
Umyka fakt, że mieszkańcy instytucji to też, a nawet przede wszystkim obywatele, których prawa i wolności człowieka są codziennie łamane.
Magdalena Kocejko – ewaluatorka i badaczka społeczna, doktorantka w Katedrze Polityki Publicznej Szkoły Głównej Handlowej w Warszawie, współzałożycielka Stowarzyszenia Instytut Niezależnego Życia – pierwszej w Polsce eksperckiej organizacji działającej na rzecz deinstytucjonalizacji. Z sektorem organizacji społecznych związana od ponad 18 lat.
Komentuj z nami świat! Czekamy na Wasze opinie i felietony (maks. 4500 znaków plus zdjęcie) przesyłane na adres: redakcja@portal.ngo.pl
Źródło: informacja własna ngo.pl
Redakcja www.ngo.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy.