Wiem, że od aktywistów wymaga się wiele. I jak dużo mają zadań. Ale być może warto zrobić krok do tyłu i zacząć włączać innych. Jak to zrobić? Z pomocą przychodzi nam wspaniała Olga Tokarczuk z opowieścią noblowską o czułym narratorze.
Być może mam pecha, a być może pracuję nie w tej działce, co trzeba (działam w obszarze wspierania osób w kryzysie bezdomności i z doświadczeniem uchodźstwa). Mogę jednak powiedzieć, że w ostatnich latach większość osób, które spotkałem w organizacjach pozarządowych, cechuje wysoki poziom wypalenia i frustracji współpracownikami, wolontariuszami i beneficjentami.
Wypalenie pewnie wynika z poczucia osamotnienia – problemy bezdomnych czy uchodźców nie spotykają się raczej z powszechnym zrozumieniem społeczeństwa. Do tego dochodzi brak funduszy, ale też trudności wynikające z pola, na którym się działa: rzadko efekty są widoczne od razu, a czasem pojawia się dojmujące uczucie, że nasza praca poszła „na marne”, bo osobie w kryzysie bezdomności nie udało się pomóc i umiera, a klient, który złożył wniosek o ochronę międzynarodową jest deportowany do swojego kraju, gdzie czekają go śmierć lub tortury.
Jestem jednak pewien, że wypalenie, brak satysfakcji z pracy i kontaktu ze współpracownikami dotyczy również tych organizacji, które zajmują się sprawami ekologii, edukacji czy aktywizacji osób starszych. Nie chcę jednak o nich pisać, nie znając ich tak dobrze.
Jak radzić sobie w momentach trudnych?
Oprócz polecanej przeze mnie niedawno najnowszej książki znakomitego zespołu psychologów społecznych pt. „Walcz, protestuj, zmieniaj świat” , w ngo.pl pisała o tym Beata Chmiel: „Aktywiści wykonują zadania zlecone przez administrację rządową i samorządową, nie angażując w swoje działania interesariuszy ani beneficjentów zmiany. To oczywiście powoduje swoisty rodzaj alienacji i wywołuje frustrację”.
Autorka wskazała, jak ważna jest mobilizacja emocjonalna sympatyków organizacji, które działają na rzecz danej sprawy. Jest to przecież, pośrednio, sposób na to, aby pozbyć się poczucia osamotnienia i frustracji. Jeśli będziesz miał wokół siebie emocjonalnie zaangażowanych ludzi, współprzeżywających to, co ty przeżywasz w momencie porażki, sukcesu, ale i szarej codzienności – będzie ci łatwiej.
Z pomocą przychodzi nam Olga Tokarczuk
Wiem, że od aktywistów wymaga się wiele. I jak dużo mają zadań. Ale być może warto zrobić krok do tyłu i zacząć włączać innych. Jak to zrobić? Z pomocą przychodzi nam wspaniała Olga Tokarczuk z opowieścią noblowską o czułym narratorze. „Czułość jest spontaniczna i bezinteresowna, wykracza daleko poza empatyczne współodczuwanie. Jest raczej świadomym, choć może trochę melancholijnym, współdzieleniem losu. Czułość jest głębokim przejęciem się drugim bytem, jego kruchością, niepowtarzalnością, jego nieodpornością na cierpienie i działanie czasu. Czułość dostrzega między nami więzi, podobieństwa i tożsamości. Jest tym trybem patrzenia, które ukazuje świat jako żywy, żyjący, powiązany ze sobą, współpracujący, i od siebie współzależny. Literatura jest właśnie zbudowana na czułości wobec każdego innego od nas bytu” – mówiła 7 grudnia 2019 roku w Akademii Szwedzkiej.
Skoro narrator może być czuły, to dlaczego nie mógłby taki być aktywista i aktywistka? Brzmi to nie tyle śmiesznie, co prowokacyjnie. „My tu zmieniamy świat, działamy na rzecz dobra, szyjemy gdzie się da – a ty nam wyskakujesz z czułością” – może ktoś pomyśleć.
I tak, wyskakuję. Czułość jest niezbędna w organizacji, szczególnie jeśli jesteś liderką lub liderem. Ale w Polsce, gdzie w działania organizacji pozarządowych włącza się tak mało osób, każdy z ich pracowników i wolontariuszy jest liderem. Bo każdy z pracowników i wolontariuszy obiera przecież kierunek, który wybrało niewielu.
Jest wiele sposobów, by ćwiczyć się w czułości
Co to znaczy być czułym aktywistą? Przede wszystkim to mieć świadomość tego, czego pragną, boją się lub co lubią inni – nasi klienci, ale również: współpracownicy, wolontariusze, sympatycy. Czułość wymaga od nas, byśmy patrzyli na samych siebie i innych z przejęciem – starali się w naszych działaniach uchwycić to, jakie będą miały nie tylko wymierne efekty, ale jak mogą wpłynąć na uczucia innych. Czy innych cieszy czy krzywdzi to, co robimy? Czy nadmierna szybkość naszych działań, problemy finansowe czy organizacyjne nie wymagają tego, by się zatrzymać i spędzić dziennie 15 minut na wspólnej kawie, rozładowując w ten sposób choć trochę napięcie? W czułości chodzi więc o to, by widzieć nasze działania, w które codziennie wkładamy tyle wysiłku, jako coś, co ma duży wpływ na emocje i sposób myślenia wszystkich zaangażowanych.
Jest wiele sposobów, by ćwiczyć się w czułości. Czasem wystarczy, by zacząć myśleć o naszych działaniach i aktywizmie w tym właśnie kontekście. Mam wrażenie, że dawno tego nie robiliśmy.
Karol Wilczyński – dziennikarz i aktywista. Wraz z żoną prowadzi islamistablog.pl. Działa we Wspólnocie „Hanna” spotykającej się z ubogimi na krakowskich Plantach. Napisał doktorat na temat praktyk duchowych w filozofii greckiej i arabskiej.
Komentuj z nami świat! Czekamy na Wasze opinie i felietony (maks. 4500 znaków plus zdjęcie) przesyłane na adres: redakcja@portal.ngo.pl
Źródło: inf. własna ngo.pl
Redakcja www.ngo.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy.