Między wsią i miastem jest przepaść w dostępności do usług społecznych. Mieszkający poza aglomeracjami, na przykład osoby z niepełnosprawnościami czy niesamodzielni seniorzy, mają o połowę mniejsze szanse na uzyskanie pomocy. Deinstytucjonalizacja na tych terenach to wyzwanie najbliższych lat. Aktualnie testowane są dwa innowacyjne modele opieki domowej na terenach wiejskich. Może to być pionierskie rozwiązanie także dla całej Unii Europejskiej.
Ośrodek Wspierania Organizacji Pozarządowych z Białegostoku prowadzi innowacyjne projekty wdrażające deinstytunacjonalizację usług społecznych. Na portalu ngo.pl chcemy dzielić się z zainteresowanymi spostrzeżeniami dotyczącymi polskich realiów tego procesu, publikując cyklicznie analityczne teksty. W drugim odcinku, Iwona Zaborowska, prezeska OWOP opowiada o deinstytucjonalizacji na terenach wiejskich i dwóch pilotażowych modelach opieki domowej.
Przeczytaj też: Co z tą deinstytucjonalizacją?
Statystyki nie pozostawiają złudzeń, że wieś ma gorzej pod względem dostępności do lekarza czy pomocy społecznej. Kilka liczb zebranych przez Forum Inicjatyw Rozwojowych dla uświadomienia dysproporcji. Na 10 tys. mieszkańców miasta przypada 6,5 przychodni, na wsi jest to o ponad połowę mniej – dokładnie 2,9. Rocznie, obywatel metropolii korzysta z około 5 porad lekarskich, mieszkaniec wsi tylko z 2,5. Podobnie jest w przypadku aptek.
Cztery powody i wiele stereotypów
Nie będzie za daleko idącym wnioskiem stwierdzenie, że dla wielu osób ze wsi usługi społeczne są po porostu nieosiągalne. Powodów jest wiele.
Po pierwsze: demografia
Tereny wiejskie są słabiej zaludnione, ale mieszka na nich więcej osób w tzw., wieku poprodukcyjnym, potrzebujących pomocy i mniej w produkcyjnym, którzy mogliby ją świadczyć. Zestawianie danych z początku i końca dekady pokazuje jak szybo społeczeństwo się nam starzeje. W 2010 roku emeryci stanowili około 16,8 proc. ludności kraju, a w 2019 roku było to już 21,4 proc (www.efrwp.pl ). Nawet jeśli część tej grupy dobrze sobie radzi i cieszy się samodzielnością, to z biegiem czasu będzie się to zmieniać, i to na niekorzyść.
Po drugie: ekonomia
Wieś jest po prostu biedniejsza, więcej ludzi korzysta tu z pomocy społecznej, dochody są zdecydowanie niższe niż w miastach. W związku z tym nie wszystkich lub nawet nielicznych stać na odpłatne usługi opiekuńcze i medyczne. Nie każdy może sobie nawet pozwolić na wykupienie lekarstw. Dla niektórych finansową barierą jest już dojazd do lekarza.
Po trzecie: geografia
Dla mieszkających na wsi odległości do przychodni i specjalistów są zazwyczaj większe, tym samym zabierają więcej czasu i pieniędzy. Bywa, np., na Podlasiu, że do ośrodka zdrowia trzeba pokonać nawet 100 km. Zabiera to cały dzień i jest bardzo męczące.
Po czwarte: kwestie społeczne
Sieć sąsiedzka na wsi nie jest zbyt gęsta. Wystarczy, że ktoś mieszka na tzw. kolonii i jest w zasadzie pozostawiony sam sobie. Zazwyczaj mieszkają tu obok siebie starsi ludzie, przeważnie zżyci i serdeczni, ale nie mogący świadczyć sobie nawzajem opieki.
Do tego dochodzą stereotypy kulturowe! Podstawa to przekonać mieszkających na wsi ludzi, by wyrazili zgodę na pomoc, że to żadna ujma. Ciągle pokutuje tu uprzedzenie, że proszenie o wsparcie to oznaka słabości, przecież „dajemy sobie radę, jesteśmy silni”. Zwrócenie się do opieki społecznej traktowane jest jak ostateczność. Niektórzy odczuwają też zwykły wstyd, że warunki życia, gdzie przebywa chory są złe, a ubóstwo wyziera z każdego kąta. W domach czasami nie ma bieżącej wody czy toalety, więc jak tu zaprosić lekarza czy opiekunkę do środka? Wstyd ten często maskowany jest hardym: „obcy po chacie nie będzie mi się szwendał”.
Na to nakłada się jeszcze niechęć i niezrozumienie na czym w ogóle polegają usługi społeczne. Wizyta psychologa w domu nadal bywa traktowana jak napiętnowanie. Trzeba pracować tu od podstaw nad zmianą świadomości, na przykład nad tym, że niepełnosprawności, szczególnie psychicznej, nie należy ukrywać, bo to żaden wstyd. Zaniechanie i zaniedbania prowadzą nie tylko do cierpienia chorego, ale też całej rodziny. Wszystkie przekonania i uprzedzania splatają się tu w trudny do rozsupłania węzeł.
Jedna innowacja, która wiele może zmienić
Opieka na terenie wiejskim to więc praca na szczególnie trudnym odcinku. Od lat zajmuje się nią z zaangażowaniem dr Paweł Grabowski z Fundacji Hospicjum Proroka Eliasza, założyciel pierwszego w Polsce wiejskiego hospicjum domowego. To on jest autorem innowacyjnego podejścia do opieki nad osobami starszymi na terenach wiejskich. Na Podlasie przeniósł się w 2010 r. z Warszawy. Zamieszkał w Nowej Woli w gminie Michałowo i szybko zauważył ogromne dysproporcje między wsią i miastem, jeśli chodzi o dostęp do opieki medycznej i socjalnej. Do najbliższego ośrodka tego typu z jego miejscowości było 40 km, znajdował się on w Białymstoku. Dla wielu chorych to był dystans nie do pokonania.
→ Przeczytaj też „Opieka na ostatniej prostej [niepelnosprawni.pl]”
→ Przeczytaj też „Starość: ostatnia droga mniej samotna [wywiad]”
To, co dr Grabowski zrobił dla regionu i dla ludzi z podlaskich wsi, zostało już nagłośnione w wielu reportażach i zasługuje na dziesiątki kolejnych. Doktor kieruje się sercem i empatią, ale jest też człowiekiem myślącym strategicznie. Wypracował nowatorską koncepcję opieki nad ludźmi starszymi, mieszkającymi na wsi. Może to zmienić obraz usług społecznych na tych terenach i je skutecznie zdeinstytucjonalizować. Dlatego Ośrodek Wspierania Organizacji Pozarządowych zaangażował się w jej testowanie i skalowanie.
Innowacja zasadza się na kilku zasadniczych założeniach:
- Jest spersonalizowana, to znaczy odpowiada na zindywidualizowane potrzeby konkretnego człowieka; System instytucjonalny, na którym opiera się NFZ, zakłada, że każdemu pacjentowi należy się taki sam, pełny pakiet usług, niezależnie czy ich wszystkich potrzebuje, czy nie. Natomiast zgodnie z modelem opracowanym przez dr. Garbowskiego wsparcie powinno obejmować to, co danej osobie jest najbardziej potrzebne, czasami więc bardziej będzie to np. pomoc psychologiczna niż medyczna.
- Jest świadczona niezależnie od jednostki chorobowej. NFZ kwalifikuje kogoś do hospicjum lub nie na podstawie 8 jednostek chorobowych. Najpowszechniejszym schorzeniem z tej listy jest nowotwór, pozostałych 7 występuje bardzo rzadko. Tymczasem wiele osób wymagających całodobowej opieki cierpi na dolegliwości nie mieszczące się na krótkiej liście NFZ. To kategoryczne ograniczenie do konkretnych chorób stanowi ogromne utrudnienie. Na przykład tzw. pacjent leżący, ale bez odleżyn i owrzodzeń nie może dostać się do hospicjum NFZ. Niektórzy opiekunowie gorzko to komentują: że muszą zaniedbać dziadka, żeby dostał odleżyn, bo dopiero wtedy uzyska dostęp do usług opiekuńczych i medycznych. W innowacyjnym modelu kryteria kwalifikacji do opieki są dużo bardziej elastyczne. Nie dzieli się ludzi ze względu na typ choroby.
- Daje dostęp do różnych usług, także takich, których nie finansuje NFZ. Proponowana innowacja obejmuje nie tylko usługi lekarza, ale też pielęgniarki, psychologa, terapeuty, rehabilitanta, dietetyka. Może być świadczona kompleksowo, ale można też wybrać z tego koszyka tyko to, co jest potrzebne. Wiele osób ma na przykład problem z karmieniem chorego czy z ustawieniem diety. Natomiast konsultacji dietetyka w ofercie systemowej służby zdrowia się nie przewiduje, podobnie jak niektórych usług rehabilitacyjnych.
- Jest to opieka świadczona w miejscu zamieszkania. Można powiedzieć, że clue tej innowacji. To nie starsza, zniedołężniała osoba ma dojeżdżać do ośrodka, ale mobilni medycy i opiekunowie do niej. Pomoc ma być świadczone w warunkach domowych. Chodzi o to, by jak najdłużej utrzymać pacjenta w dobrej kondycji i przesunąć w czasie moment, kiedy będzie musiał korzystać z całodobowej pomocy z DPS-u czy hospicjum stacjonarnego. Oddanie babci czy dziadka do tej placówki jest zazwyczaj dla bliskich poważną barierą: psychiczną, społeczną, często też finansową. Obserwacja pokazuje, że kiedy chory człowiek przebywa w swoim środowisku domowym, we własnych kątach, u siebie, to czuje się lepiej.
Dwa pilotażowe modele
Swój pomysł dr Grabowski zgłosił do programu Fundacji Stocznia na społeczne innowacje. Ministerstwo Rozwoju Regionalnego z kilkudziesięciu złożonych projektów tylko dwa wybrało do skalowania, tj. właśnie opiekę domową na terenach wiejskich i obiady społeczne. Eksperci dostrzegli, że innowacja dr. Grabowskiego niesie realną nadzieję na zmianę paradygmatu deinstytucjonalizacji usług społecznych i może być wdrażana w całym kraju.
OWOP w partnerstwie z Fundacją Hospicjum Proroka Eliasza i Stowarzyszeniem Centrum Wspierania Aktywności Lokalnej CAL od jesieni 2021 roku w ramach projektu „Skalowanie innowacji społecznej. Opieka domowa na terenach wiejskich” obserwuje, na ile koncepcja ta sprawdza się w warunkach ogólnopolskich, czy ma walor uniwersalny i jakie problemy pojawiają się przy jej wdrażaniu, jakich wymaga modyfikacji. Pilotaż prowadzony jest we współpracy z 21 podmiotami z całej Polski.
Pierwsze wyniki pokazują, że w wielu przypadkach przeceniamy medyczne aspekty, a nie doceniamy tych miękkich usług. Często nie ma potrzeby, by lekarz odwiedzał chorego cztery razy w miesiącu. Wystarczy, że ustali terapię, przepisze leki i skontroluje pacjenta w ustalonym trybie. Natomiast jest ogromne zapotrzebowanie na opiekunki i opiekunów, którzy pomogą w zwykłych życiowych czynnościach, odciążą rodzinę lub nawet tylko dotrzymają towarzystwa.
Dlatego w kolejnym projekcie „Dać to, czego naprawdę potrzeba – To give what is really needed”, testowanym w pięciu gminach na Podlasiu (w Narwi, Narewce, Zabłudowie, Michałowie i Gródku) uzupełnialiśmy model o dodatkowe usługi społeczne, oparte w dużej mierze na pomocy sąsiedzkiej i środowiskowej. Na wsi więzi te ciągle są dość mocne i wydaje się, że ich ciągle niedoceniana siła może stać się podstawą dobrze funkcjonującego w lokalnych uwarunkowanych systemu.
W trakcie testowania innowacji zauważyliśmy też, że w wielu miejscach szwankuje informacja na temat dostępnych usług społecznych. Nawet jeśli one są i bez problemu można się na nie zapisać, to mało kto o tym wie. Potrzebujący nie mają też pojęcia, gdzie i jak szukać informacji. Nawet same instytucje pomocowe, zajęte swoimi zadaniami, nie potrafią pacjentów odpowiednio pokierować. Z naszych analiz wynika, że bywa i tak, iż w jednym powiecie kilka podmiotów realizuje te same usługi, natomiast innych, na które też jest duży popyt, nie ma wcale. Wynika to głównie braku przepływu informacji między placówkami. Wiele ośrodków oferuje na przykład dojazd lekarza do pacjenta w terenie, ale już nie pielęgniarki czy opiekunki. Tymczasem chory potrzebuje tylko podania dożylnie leku i nie potrzeby, by fatygował się lekarz. Uregulowanie tej prostej sprawy uwolni dodatkowe zasoby finansowe (porada lekarska jest droższa) i specjalistyczne (niedobory kadry lekarskiej, szczególnie na prowincji to znana bolączka).
W tym rozszerzonym modelu stworzyliśmy więc stanowisko koordynatora opieki osób zależnych (KOOZ). Ma on być łącznikiem między udzielającymi pomocy, a tymi, którzy jej potrzebują. Jego rolą jest ustalić i poinformować, o jakie świadczenia można się starać w instytucjach, a jakie wsparcie chory może uzyskać w podmiotach prywatnych i społecznych. W razie potrzeby koordynator pomoże opracować plan opieki, przygotuje pacjenta na terapię i zorganizuje wizytę. Dojedzie też do domu podopiecznego, by sprawdzić czy realizowane procedury są wystarczające i czy nie potrzeba mu jeszcze innej pomocy. Aby zawód ten stał się atrakcyjny, należy od początku budować jego prestiż.
Testowane modele nie są konkurencyjne dla instytucjonalnych ośrodków, prowadzonych przez NFZ. Stanowią tylko ich uzupełnienie, mają je odciążyć, żeby było w nich więcej miejsc, dla tych, którzy potrzebują specjalistycznej opieki.
Wiele korzyści
Mimo, że obydwa modele są w fazie pilotażu już można wymienić kilka wymiernych korzyści jakie wniosą do systemu. Jedną z ważniejszych jest zindywidualizowanie usług. Dostosowanie ich do potrzeb kontentego pacjenta jest nie tylko efektywniejsze, ale tańsze niż gwarantowanie mu całego pakietu z NFZ. W trakcie prac terenowych nad rozszerzoną opcją, ujawniła się już specyfika lokalna. W gminie Gródek bardzo ważne jest zapewnienie podopiecznym transportu do placówek medycznych, w Narwi są niedobory opiekunek, w Narewce nacisk trzeba położyć na rehabilitację, w gminie Zabłudów potrzebne są nowe programy dla seniorów.
Korzyści widoczne są także w wymiarze społecznym. Stary człowiek pozostaje w domu, w otoczeniu najbliższych funkcjonuje lepiej i jest szansa, że dłużej będzie samodzielny i w dobrym zdrowiu. Rodzina z kolei, mając fachową pomoc, nie czuje się przemęczona ani pozostawiona sama sobie. Nie ma też dylematu: DPS czy droga opieka. Niektórzy nie mają nawet takiego wyboru. Wśród naszych podopiecznych była kobieta chora na nowotwór, mama piątki dzieci. Nawet sobie nie wyobrażała, że przeniesie się do DPS-u, bo „co dziećmi?”. Zresztą opiekując się nimi czuła się lepiej psychiczne: potrzebna, zajęta, przytulana. Była zdecydowana zostać w domu, bez względu na to jak wpłynie to na jej zdrowie. Opieka domowa jest dla niej optymalnym rozwiązaniem.
Nie do przecenienia jest też wzrost świadomości społecznej, dotyczącej tego, że ludzie obłożnie chorzy nie muszą być skazani na placówki zamknięte, które wielu z nich kojarzą się z „umieralnią”. Kiedy zajęliśmy się tematem okazało się, że w otoczeniu niemal każdego z nas są osoby niesamodzielne, zależne i to czy stworzymy im godne warunki życia zaświadczy o tym, czy jesteśmy prawdziwą, dojrzałą wspólnotą.
Zainteresowanie Komisji Europejskiej tym obszarem pokazuje, że problem dotyczy nie tylko Podlasia czy Polski, ale całej Unii. Kraje zachodnie już widzą, że przeniesienie usług społecznych z instytucji do środowisk lokalnych daje lepsze efekty i jest bardziej ekonomiczne. Między innymi dlatego w nowym okresie programowania (do 2035 roku) polityka społeczna dotyczy wdrażania przede wszystkim takich innowacji, gdzie usługi opiekuńcze mają być realizowane w miejscu zamieszkania.
Testowane modele są na tyle uniwersalne, że mogą być wdrażane w różnych krajach przez podmioty zarówno z sektora społecznego, budżetowego czy prywatnego. Zakodowane w nich holistyczne podejście do pacjenta, łączące usługi medyczne i społeczne, sprawia, że wśród procedur nie zatraci się to co najważniejsze: człowiek, jego godne życie i godne odchodzenie.
Projekt „Skalowanie innowacji społecznej. Opieka domowa na terenach wiejskich” OWOP realizuje w partnerstwie z Fundacją Hospicjum Proroka Eliasza i Stowarzyszeniem Centrum Wspierania Aktywności Lokalnej CAL.
OWOP jest też partnerem w projekcie „Dać to, czego naprawdę potrzeba – To give what is really needed” Fundacji Hospicjum Proroka Eliasza w Michałowie, realizowanym we współpracy z Zarządem Województwa Podlaskiego oraz Instytutem Rozwoju Wsi i Rolnictwa Polskiej Akademii Nauk w Warszawie. Projekt finansowany jest ze środków Europejskiego Funduszu Społecznego.
Iwona Zaborowska – prezeska Ośrodka Wspierania Organizacji Pozarządowych, doradczyni EFS, trenerka i ekspertka w zakresie rozwoju lokalnego i osobistego, edukacji, rynku pracy i definiowania projektów, trenerka II st. Stowarzyszenia Trenerów Organizacji Pozarządowych.
Źródło: Ośrodek Wspierania Organizacji Pozarządowych OWOP