Ośrodek Wspierania Organizacji Pozarządowych z Białegostoku prowadzi innowacyjne projekty wdrażające deinstytucjonalizację usług społecznych. Na portalu ngo.pl chcemy dzielić się z zainteresowanymi spostrzeżeniami dotyczącymi polskich realiów tego procesu, publikując cyklicznie analityczne teksty. Czwarta część dotyczy fenomenu, jakim jest pomoc ukraińskim uchodźcom i uchodźczyniom. Małgorzata Bobryk wyjaśnia, że sytuacja ta wpłynęła także znacząco na relacje państwo – trzeci sektor i jest wyjątkowym przykładem deinstytucjonalizacji, która musiała nastąpić, żeby akcja pomocowa się powiodła.
Pomoc ukraińskim uchodźcom w Polce to bezprecedensowy przykład oddolnej deinstytucjonalizacji. Pokazał on, że organizacje pozarządowe działają systemowo, w razie konieczności zastępując państwo, reagujące z opóźnieniem. Potrafią się zjednoczyć, podzielić zadaniami, zarządzać kryzysem. Po akcji pomocowej z wiosny 2022 rząd i samorządy chętniej przekazują NGO ten „kawałek” jako zadania zlecone. Co, mimo że powinno być normą, jest jednak pewnym novum i docenieniem społeczników.
Pozwala na to ustawa o ekonomii społecznej z 5 sierpnia 2022 roku, która włączyła uchodźców do grup zagrożonych wykluczeniem społecznym. Dokładnie mówi ona o osobach, które uzyskały w RP status uchodźcy lub objęte są ochroną uzupełniającą tzn., że powrót do kraju pochodzenia naraża ich na niebezpieczeństwo (więzienie, tortury, śmierć).
Białystok, jeśli chodzi o przymusowych migrantów, jest miejscem dość szczególnym. Mieszka tu nie tylko duża, licząca około 5 tys. (dane Urzędu Miasta) grupa uchodźców wojennych z Ukrainy, ale też podobnej wielkości, choć trudniejsza do oszacowania, grupa politycznych uciekinierów z sąsiedniej Białorusi. Od lata 2021 r. trwa też kryzys na granicy polsko-białoruskiej, którą do Unii Europejskiej próbują przedostać się ludzie z odległych krajów, głównie Azji i Afryki. Część z nich trafia do ośrodków w Białymstoku.
Pospolite ruszenie wiosną 2022
Regularna, zorganizowana pomoc im wszystkim jest możliwa m.in. dzięki zapisowi w przywołanej ustawie. Od momentu wejścia jej w życie akredytowane ośrodki ekonomii społecznej mogą świadczyć na rzecz uchodźców usługi społeczne polegające m.in. na wsparciu w sprawach bytowych, poszukiwaniu pracy, integracji społecznej, podnoszeniu kompetencji zawodowych, opiece nad dziećmi.
Działania te wpisują się w trwający proces deinstytucjonalizacji. W tym wypadku jednak stała się rzecz bez precedensu. Pomocą ofiarom wojny w Ukrainie, które po lutym 2022 roku przekroczyły granice RP, w pierwszych miesiącach zajęły się podmioty społeczne – formalne i nie, które samoczynnie się zorganizowały, na początku w zasadzie bez zaangażowania czy koordynacji ze strony państwa.
Na naszym białostockim podwórku to było istne pospolite ruszenie. To przykład deinstytucjonalizacji, która na skutek niespodziewanych wydarzeń geopolitycznych wydarzyła się oddolnie i utrwaliła. Pokazała siłę, odpowiedzialność oraz autentyczne, bezinteresowne zaangażowanie organizacji społecznych. Na gorąco pozyskiwały one środki z różnych źródeł, uruchomiały własne zasoby, szukały sojuszników. Ustawa przegłosowana w Sejmie pół roku później, tylko to usankcjonowała.
To, co wydarzyło się wiosną 2022 roku, stanowiło fenomen na skalę światową, ale wbrew powszechniej opinii, działanie aktywistów było systemowe, choć poza strukturami państwa. Wielu społeczników przypomniało sobie też wówczas, na czym polega sens ich pracy, że robią coś dla wspólnego dobra, dla innych, którzy znaleźli się w trudniejszym położeniu. Istotą jest dobrowolność – i jakby banalnie to nie zabrzmiało – chęć szczera. To cała filozofia NGO i trudno sobie wyobrazić, że pomocy Ukraińcom i Ukrainkom w takiej sytuacji można było odmówić, czy w takiej chwili się nie zmobilizować. Pracując od wielu lat w trzecim sektorze, osobiście nie jestem tym wcale zdziwiona, to było naturalne. Nadzwyczajne natomiast było to, że organizacje przejęły dowództwo, bo państwo było opóźnione, a granice przekraczały miliony ludzi.
Miasto zaufało organizacjom
Trzeba oddać sprawiedliwość, że w Białymstoku kierowniczą rolę w tamtym czasie odegrało Centrum Aktywności Społecznej, jednostka miejska, która wzięła na siebie koordynację akcji pomocowej. Stało się ono punktem zbornym, lokalnym hubem, miejscem, do którego można przyjść, ustalić na bieżąco co robimy, przedyskutować pojawiające się problemy, podzielić zadaniami, zmagazynować dary, czy nawet odpocząć chwilkę. Przy czym my, społecznicy, mieliśmy rzadkie poczucie, że jesteśmy traktowani po partnersku, że miasto dało nam zielone światło, mówiąc: „Macie swoje specjalizacje, duże doświadczenie, zdajemy się na was w pewnych kwestiach”. I się nie zawiodło.
Kierowani przez CAS, podzieliliśmy się pracą według umiejętności i wiedzy. Jedne organizacje mają kompetycje językowe, inne prawne, jeszcze inne „ogarniały” tematy związane z osadzaniem przybyszów na rynku pracy. Ten wytworzony na początku spontaniczny podział zadań przyjął się i funkcjonuje sprawnie do dziś. Współpraca między organizacjami nadal trwa, wymieniamy się informacjami, kierujemy do siebie nawzajem potrzebujących. W tym całym zamieszaniu okazało się, na kogo możemy liczyć.
Hub współpracy
Powstała swojego rodzaju koalicja NGO, platforma, która pomaga w Białymstoku uchodźcom. Z czasem dołączyły do niej jednostki publiczne, które wspierają te działania: finansowano, ekspercko, lokalowo itd. Każdy ma swoją rolę: i społecznicy, i instytucje.
Dzięki środkom z UNICEFU organizacje pozarządowe uczą języka polskiego, udzielają pomocy psychologicznej lub prawnej, inne realizują zajęcia i wydarzenia ingerujące. Zadbaliśmy o to, by te działania nie powielały się, ale uzupełniały.
OWOP na przykład prowadzi działania integracyjne, głównie w kontekście rynku pracy, ale nie tylko. Także pokazujemy uchodźcom miasto, zorganizowaliśmy spacery tematyczne z przewodnikiem, na które przyszło bardzo dużo ludzi, piknik sąsiedzki. Jedną z bardziej udanych form integracji są spotkania pt. „People meet people”. Ich zasada jest bardzo prosta, w grupie dobierają się pary – ktoś z Białegostoku i obcokrajowiec, potem siadają razem na półgodzinne pogawędki. Mają one bardzo różny przebieg, niektóre to monologi uchodźców, którzy chcą, a czasami wręcz muszą wyrzucić siebie to, co ich spotkało. Ale często jest to rozmowa na zwykle, codzienne tematy. Pary udzielają sobie kulinarnych parad, opowiadają o tym, jak dzieci radzą sobie w szkole. Nie raz z takiej niezobowiązującej wymiany rodzą się przyjaźnie.
Integracją zajmuje się też Stowarzyszenie Dialog, ale w innym wymiarze. Stworzyło ono zespół asystentów integracyjnych, którzy towarzyszą imigrantom na każdym etapie, czyli np. w razie potrzeby idą z dziećmi do szkoły, umawiają wizytę u lekarza, pomagają załatwić sprawę w banku czy urzędzie. Dialog świadczy też pomoc prawną, bo uchodźcy często przyjeżdżają do Polski bez żadnych dokumentów. Jego „działką” jest też poszukiwanie mieszkań i przydzielanie dodatków do najmu. Niezwykle cenną formę pomocy oferuje Fundacja POLZA, która wprowadziła do białostockich szkół asystentów międzykulturowych dla dzieci obcokrajowców. Dużo animacyjnych wydarzeń robi Klanza (głównie dla dzieci), Fundacja Aktywizacja, Caritas.
Wymieniamy się nawzajem doświadczeniami. Raz w miesiącu Fundacja „Okno na Wschód” organizuje spotkania grup wspierających uchodźców. Omawiamy, co się udało, co się zmieniło, jakie pojawiły się nowe możliwości. W panelach tych uczestniczą przedstawiciele samorządów, np. MOPS czy instytucji rządowych no. Urzędu Pracy, Straży Granicznej, żebyśmy w razie potrzeby mogli odwołać się do opinii ekspertów.
Regularnie spotykamy się też w CAS na narady hubu Spilno, gdzie opracowujemy strategię, wytyczamy kierunki pracy. Na poziomie ogólnokrajowym odbywa się międzysektorowy okrągły stół na rzecz migrantów. Mamy nadzieję, że w nowej perspektywie finansowej pojawi się też możliwość wsparcia migrantów poprzez OWES-y, których celem będzie zapewne reintegracja obcokrajowców, tak, by byli jak najbardziej samodzielni.
Różni uchodźcy, różne potrzeby
Od wybuchu wojny na Ukrainie minęło już prawie półtora roku i pewne formy pomocy już nie są potrzebne. Większość uchodźców udało się zaopatrzyć w podstawowe rzeczy, odzież, leki, mają ustabilizowane sprawy prawno-pobytowe, dzieci weszły do sytemu edukacyjnego, ale to nie znaczy, że nie ma już nic do zrobienia. Pojawiły się nowe problemy, głównie związane z integracją w nowym miejscu, zdrowiem psychicznym (uciekający przyjechali tu z bardzo różnym doświadczeniem straty, wielu z traumą), adaptacją dzieci i młodzieży w nowym, innym kulturowo środowisku.
Usługa społeczna, z której teraz najchętniej korzystają uchodźcy z Ukrainy to nauka języka polskiego. Jest on im niezbędny, by zdobyć pracę – jakąkolwiek. Nie szukają raczej zajęć, które odpowiadają ich wykształceniu czy umiejętnościom, chcą zdobyć środki na życie i przetrwać. Większość z nich funkcjonuje w Polsce w trybie „na walizce”. Nie rozpakowują się do końca, są gotowi w każdej chwili wrócić do siebie. Żyją tu nadzieją, że stanie się to wkrótce. W tej grupie też ciągle panuje duża rotacja.
Jednak w Białymstoku coraz mocniej widoczni są też migranci z Białorusi, którym państwo polskie nie udziela systemowej pomocy, jak obywatelom Ukrainy, a którzy są ofiarami reżymu Łukaszenki i opuścili swój kraj przymusowo, chroniąc siebie i bliskich. Oni też są uchodźcami (choć często nie występują o ten status) i także potrzebują pomocy, ale innej. Przeważnie znają trochę język polski. Chcą podnosić swoje kompetycje w tym obszarze, ale na wyższym poziomie, np. uczyć się słownictwa określonej branży. Myślą o pobycie w Polsce bardziej długofalowo, nie mają raczej nadziei na szybki powrót na Białoruś. Wynajmują mieszkania na dłuższy okres, poszukują kursów, które pomogą im dostosować uzyskane w Białorusi wykształcenie do realiów polskiego rynku pracy. Zależy im na znalezieniu zatrudnienia w wyuczonym zawodzie. Wolą pracę stabilną, pewną, chętniej też zakładają własne biznesy. Potrzebują więc informacji na temat polskiego prawa podatkowego, funkcjonowania ZUS-u, branżowego marketingu.
Między innymi z myślą o nich OWOP organizuje śniadania przedsiębiorcze, na które zapraszamy ekspertów, np. z Urzędu Skarbowego, Polskiej Inspekcji Pracy, z ZUS, radców podatkowych. Jest to sprofilowane doradztwo, rozwiązujemy na nich konkretne problemy. Niektóre szkolenia są tak angażujące i intensywne, że urzędnicy zostają po godzinach.
W ramach zadania zleconego przez ministra ds. społecznych OWOP realizuje też projekt „Gość w dom”. Również dotyczy on wsparcia zawodowego. Zgłaszający się do nas uchodźcy trafiają pod opiekę brokera rynku pracy, który pomaga im znaleźć zatrudnienie, sprawdza jego legalność, pomaga w negocjowaniu stawek. Sytuacja jest trochę odwrócona w stosunku do zwyczajowych procedur. Najpierw szukamy miejsca pracy, potem kierujemy na właściwy kurs, który da uchodźcy czy uchodźczyni umiejętności i resztę niezbędnych instrumentów. Na potrzeby tego projektu zatrudniliśmy w OWOP dwie brokerki pracy. Posługują się językami wschodu (białoruskim, rosyjskim, gruzińskim), ale mówią też po angielsku. Bardzo pomaga to w komunikacji z podopiecznymi, ale też daje uchodźcom poczucie większej pewności, wzbudza zaufanie, zmniejsza stres. Poza tym brokerki rozumieją wschodnie kody kulturowe i obyczajowe. Nie popełniają faux-pas, co się nam, Polakom, zdarza nagminnie.
Czas na ewaluację
Akcja „wszystkie ręce na pokład” z 2022 roku zmieniła znacząco rozkład sił w sektorze społecznym. Wiele gmin przekazało organizacjom pozarządowym część swoich obowiązków dotyczących pomocy uchodźcom, ponieważ NGO-sy się sprawdziły. Pokazały, co umieją robić, że są odpowiedzialne, mają jakość, standardy, działają etycznie i racjonalnie wydają publiczne pieniądze. Zlecanie zadań NGO-som w takiej skali to nowość w relacjach administracja publiczna – trzeci sektor, choć powinno być normą.
Deinstytucjonalizacja w tym obszarze dokonała się, ale na pewno warto już myśleć o ewaluacji udzielanego wsparcia. Po niemal dwóch latach powinniśmy sprawdzić, które działania są niezbędne, a które mogą być drugoplanowe, jakie metody okazały się najskuteczniejsze, żeby je doinwestować.
Mamy poczucie, że pewne formuły pomocy się wyczerpały. Niektórzy uchodźcy żartobliwie narzekają, że pomiędzy jednym warsztatem a drugim, kursem jogi czy gotowania nie mają czasu na pracę. Może woleliby dofinansowanie do kolonii dla dziecka czy ułatwienia w biurokratycznych procedurach. Trzeba ich o to zapytać.
Warto też przeanalizować, jak my widzimy i traktujemy uchodźców jako członków naszej społeczności, jak ewoluują postawy wobec nich. Czy możemy powiedzieć, że są już jej częścią, naszymi nowymi sąsiadami z ulicy?
Małgorzata Bobryk jest koordynatorką wsparcia cudzoziemców w Ośrodku Wspierania Organizacji Pozarządowych, animuje społeczność lokalną, dba o relacje z sąsiadami w mieście, prowadzi doradztwo i szkolenia dla organizacji społecznych.
Źródło: Ośrodek Wspierania Organizacji Pozarządowych z Białegostoku