Rolnictwo ekologiczne. Zamiast przemysłowej produkcji jest staranny namysł [wywiad]
– Musimy widzieć, że koszty środowiskowe i społeczne panującego w gospodarce nastawienia na zysk są ogromne. Cieszę się, że wielu młodych ludzi zdaje sobie sprawę z tego, że za wygodne życie i pełne portfele mieszkańców bogatej północy, płacą ubodzy mieszkańcy globalnego południa i środowisko naturalne – mówi Ewa Smuk-Stratenwerth, która wraz ze swoim mężem Peterem prowadzą gospodarstwo ekologiczne z Bio- piekarnią w Grzybowie na Mazowszu a także Stowarzyszenie Ekologiczno-Kulturalnego Ziarno i Ekologiczny Uniwersytet Ludowy.
Mateusz Różański: Czym jest żywność ekologiczna i rolnictwo ekologiczne. Czy jest to w jakiś sposób usystematyzowane prawnie? Istnieje certyfikat potwierdzający ekologiczność danego produktu?
Ewa Smuk-Stratenwerth: Żywność ekologiczna to tak, która powstała w sposób przyjazny środowisku i człowiekowi. Certyfikat rolnictwa ekologicznego jest wydawany na podstawie procesu atestacji. W Polsce jest kilkanaście jednostek przyznających takie certyfikaty, które co roku sprawdzają, czy metody produkcji w konkretnym gospodarstwie są zgodne z kryteriami obowiązującymi w Unii Europejskiej. Rolnicy ekologiczni to ludzie wierzący w ideę rolnictwa współpracującego z przyrodą, a nie dążącego do jej zdominowania.
Przejawia się to w stosunku do gleby, którą postrzegamy nie jako odżywkę służącą do produkcji roślin, ale jako cenny zasób pozwalający uzyskać plony.
Zasób, który trzeba dbać a nie szpikować substancjami chemicznymi. W tej chwili coraz popularniejsze staje się określenie agroekologia. Z powodu dość hojnych dofinansowań wiele gospodarstw ekologicznych rozrasta się i prowadzi bardzo intensywną produkcję. W takich warunkach czasami trudniej jest dbać m.in. o bioróżnorodność. Agroekologia mówi, że ważniejsze od formalnej strony i certyfikatów jest działanie na mniejszą skalę, za to bliżej pierwotnych założeń.
Chciałbym też zapytać o szwajcarskie doświadczenia z rolnictwem ekologicznym.
Peter Stratenwerth: W Szwajcarii korzenie rolnictwa ekologicznego są związane z ideami Rudolfa Steinera. Jego naśladowcy już w latach 30. rozwijali rolnictwo biodynamiczne. Gdy ja na początku lat 80. zetknąłem się z tym ruchem, w Szwajcarii takich rolników było około dwustu. W rolnictwie biodynamicznym główną ideą jest patrzenie na gospodarstwo jako na jeden organizm, wspólnotę ludzi połączonych wykonywaną razem pracą, ale też twórców kultury. Stąd oprócz pracy fizycznej duży nacisk na działalność artystyczną, budowanie społeczności wokół wspólnej idei. Pracowałem przez kilka lat w różnych gospodarstwach tego typu.
Na przykład w takim ośrodku dla osób z niepełnosprawnością intelektualną, który funkcjonował jako ekowioska z własnymi warsztatami, piekarnią.
W międzyczasie zrobiłem też 4 letni kurs dla rolników ekologicznych. Od momentu, gdy pojawiłem się w Polsce, bardzo ważne było dla mnie to, by rolnicy ze sobą współpracowali, by mieli świadomość, że oprócz codziennej pracy jest też misja tworzenia lepszego świata. Dzięki mojej żonie, która jest realistką, udaje się nam się te szczytne idee urzeczywistniać.
Dlaczego właściwie rolnictwo ekologiczne jest lepsze dla planety, dla człowieka?
Ewa: Rolnictwo ekologiczne produkuje żywność bez używania substancji chemicznych: środków ochrony roślin, nawozów syntetycznych, które są typowe dla rolnictwa przemysłowego. Dzięki temu jest lepsze i dla człowieka i dla środowiska. Poza tym rolnictwo ekologiczne bardzo mocno dba o glebę, która na całym globie jest jednym z najbardziej zagrożonych zasobów. Gdyż jej ubywa, a ludzi przybywa. Podstawowym, życiodajnym składnikiem gleby jest próchnica. Powstaje ona przez tysiące, miliony lat, a zniszczyć ją można bardzo szybko. Dlatego rolnik ekologiczny tak ją pielęgnuje, by zachowała żyzność i funkcjonujące w niej życie – miliony mikroorganizmów. Żyzna gleba jest ważnym elementem wyłapywaniu i wiązaniu dwutlenku węgla i zmniejszania jego poziomu w atmosferze. Tak samo ekologiczna hodowla zwierząt. W przeciwieństwie do farm przemysłowych wydzielających ogromne ilości CO2 i metanu.
W rolnictwie ekologicznym zamiast przemysłowej produkcji jest staranny namysł nad tym ile zwierząt i jak może funkcjonować w gospodarstwie.
Dlatego istnieją specjalne zalecenia mówiące, iż na jeden hektar może przypadać jedna sztuka dużego zwierzęcia. Dzięki temu, zamiast emitować redukuję się ilość uwalnianego do atmosfery CO2. Poza tym rolnictwo ekologiczne stara się naśladować naturalny cykl przyrody. Zamiast dominującego w gospodarce modelu ekonomii linearnej – wydobyć surowiec, zrobić z niego produkt i wyrzucić odpad, rolnictwo ekologiczne stara się wracać do cyklu przyrody i w ramach jednego środowiska. W naszym gospodarstwie krowa zjada trawę i siano, a z jej odchody użyźniają łąkę i pola.
Co dokładnie hodujecie i uprawiacie w Waszym gospodarstwie w Grzybowie? Jakie produkty w nim powstają?
Ewa: Nasze gospodarstwo jest prowadzone metodami ekologicznymi już 33 lata. Nasze główne kierunki produkcji to: sery żółte długo dojrzewające, których produkcji mój mąż nauczył się w Szwajcarii w gospodarstwa biodynamicznych, a także chleby, głównie razowe. Produkujemy je ze zboża z naszych pól i ze zboża i mąki z innych gospodarstw ekologicznych. Naszą pasją i specjalizacją jest też edukacja. Od początku prowadzimy warsztaty dla dzieci, a od kilku lat prowadzimy Ekologiczny Uniwersytet Ludowy dla ludzi chcących zostać rolnikami ekologicznymi.
Czym jest Uniwersytet Ludowy?
Ewa: Kolebką Uniwersytetów Ludowych jest Dania. Powstały w połowie XIX wieku i były odpowiedzią na ówczesne wyzwania związana z przemianami społecznymi m.in. końcem poddaństwa chłopów. Ich celem było uczynienie z rolników ważnego elementu rodzącego się właśnie nowoczesnego społeczeństwa Danii. Dlatego oprócz praktycznej wiedzy związanej z rolnictwem przekazywano im treści humanistyczne. Z tych czasów wywodzi się powiedzenie, że duńscy rolnicy produkują najlepsze masło, bo czytają poezję. Twórca idei uniwersytetów ludowych Nikolai Grundtvig chciał też by rolnicy byli odpowiednio reprezentowani w duńskim parlamencie i umieli zabierać głos w swoich sprawach. 30 lat temu odwiedziłam taki Uniwersytet Ludowy w duńskim Silkeborgu. Ta idea zupełnie mnie porwała. Zachwyciła mnie kreatywna forma edukacji – uczenie przez działanie. Grundtvig twierdził, że jeśli trzeba coś zrozumieć, to trzeba to "złapać", czyli poznać praktycznie. Spodobał mi się nacisk na pracę w grupie, na komunikacje, a także partnerstwo nauczycieli i studentów.
W Polsce też była tradycja Uniwersytetów Ludowych, zwłaszcza w okresie międzywojennym. Obecnie jest nawet rządowy program wspierania uniwersytetów ludowych. Istnieje sieć siedmiu takich placówek, do której my też należymy.
Kim są studenci Waszego Uniwersytetu?
Ewa: Mamy dwie grupy odbiorców. Jako stowarzyszenie robimy kursy dla mieszkańców okolicznych wsi. Często osób zagrożonych wykluczeniem. Uczymy ich m.in. rzemiosła, dbania o zdrowie, ale też technologii informacyjnych. Natomiast w naszym Ekologicznym Uniwersytecie Ludowym prowadzimy kursy rolnictwa ekologicznego, których odbiorcami są najczęściej świetnie wykształceni mieszkańcy miast, którzy chcą zmienić swoje życie i zacząć robić coś praktycznego i zostać rolnikami ekologicznymi.
A jak rolnictwo ekologiczne radzi sobie na rynku?
Ewa: W stosunku do tego, co było 30 lat, temu zaszedł pewien postęp. Konsumenci mają coraz większą świadomość tego, co jedzą i skąd to jedzenie pochodzi. Stąd popularność takich inicjatyw jak biobazary, rolnictwo wspomagane społecznie, kooperatywy spożywcze. Coraz więcej osób zdaje sobie też sprawę z tego, jak nasze wybory konsumpcyjne są ważne. Zetknęliśmy się swego czasu z ruchem slow food stworzonym przez Carla Petriniego, który mawiał, że konsument jest współproducentem. Kupując ten, a nie inny produkt w sklepie, wspiera konkretny rodzaj rolnictwa. Na przykład kupuje od lokalnego rolnika, a nie od wielkiej korporacji.
Nas szczególnie interesuje też wymiar ekonomii społecznej, która uwzględnia nie tylko zysk komercyjny, ale też wpływ, jaki mamy na społeczeństwo i świat dookoła nas.
Musimy widzieć, że koszty środowiskowe i społeczne panującego w gospodarce nastawienia na zysk są ogromne. Cieszę się, że wielu młodych ludzi zdaje sobie sprawę z tego, że za wygodne życie i pełne portfele mieszkańców bogatej północy, płacą ubodzy mieszkańcy globalnego południa i środowisko naturalne.
Jak z tą świadomością ekologiczną jest u rolników? Czy tacy rolnicy z "dziada pradziada" interesują się rolnictwem ekologicznym?
Ewa: W tej chwili w Polsce jest ponad 20 tysięcy rolników ekologicznych. Oczywiście największy przyrost ich liczby był po tym, jak wprowadzono dopłaty rolno-środowiskowe. Dalej jednak pojawiają się nowi, w tym także tacy właśnie rolnicy "z dziada pradziada", którzy podejmują świadomą decyzję, by przestawić się na produkcję ekologiczną. Choćby dlatego, że chcą dbać o swoją ziemię i zdrowie swoich rodzin i odbiorców. Bo ekologia to nauka o relacjach, o tym, że wszystko w naturze jest ze sobą powiązane. Dlatego my ekolodzy, bardzo cieszymy się z encykliki Papieża Franciszka pt. Laudato si gdzie słowa "wszystko jest ze sobą powiązane”, powtarzane są jak refren.
Podsumowując, rolnik ekologiczny nie tylko produkuje zdrowe jedzenie, ale tworzy też lepszy świat.
Peter: Jest takie hasło "Działaj lokalnie, myśl globalnie". Nikt nie jest w stanie samodzielnie naprawić świata, ale zaczynając od rzeczy drobnych, można tę zmianę rozpocząć. Również w sobie. Widzimy to choćby po ludziach, którzy przychodzą się do nas uczyć i którzy odnajdują u nas nowy sens życia właśnie w pracy z ziemią, z naturą.
Peter Stratenwerth i Ewa Smuk-Startenwert - pionierzy rolnictwa ekologicznego w Polsce. Od lat prowadzą Stowarzyszenie Ekologiczno-Kulturalne "Ziarno", które krzewi wiedzę na temat przyjaznej naturze produkcji żywności. Pieką też chleb hruby i produkują sery długo dojrzewające. Ich najmłodszym dziełem jest Ekologiczny Uniwersytet Ludowy. Ewa jest członkinią stowarzyszenia Ashoka.
Źródło: informacja własna ngo.pl
Redakcja www.ngo.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy.