Przemysław Piechocki: Ekonomia społeczna może być odpowiedzią na wyzwania stojące przed Polską [wywiad]
Od dwudziestu lat Stowarzyszenie na rzecz Spółdzielni Socjalnych, partner w projekcie SAMO-ES, buduje w Polsce silny fundament ekonomii społecznej. Przemysław Piechocki, prezes stowarzyszenia, opowiada o tym, jak z niewielkiej inicjatywy powstał prężnie działający ekosystem przedsiębiorstw społecznych, zmieniający oblicze wielu polskich miejscowości. Dziś, spoglądając w przyszłość, stowarzyszenie koncentruje się na kolejnych wyzwaniach.
Jędrzej Dudkiewicz: – Stowarzyszenie na rzecz Spółdzielni Socjalnych istnieje od 2003 roku – z czego wynikała potrzeba, by je powołać?
Przemysław Piechocki: – Wolny rynek i transformacja ustrojowa w latach 90. nie były dla wszystkich równie solidarne, postawiły wiele osób i środowisk na skraju wytrzymałości. To właśnie wtedy grupa osób zdecydowała się powołać stowarzyszenie, które w przyszłości będzie współtworzyć polski ekosystem ekonomii społecznej. Ideą była samopomoc i samoorganizacja przy wykorzystaniu narzędzi ekonomii społecznej, w tym przedsiębiorczości społecznej.
Ostatecznie z jednego wtedy podmiotu przez lata powstało ich kilkaset, co pokazało, jak ważne dla społeczności lokalnych są możliwości samoorganizacji i samostanowienia w rozwoju zawodowym. Celem było założenie i pokazanie, początkowo w Poznaniu, a później w województwie wielkopolskim, że możliwe jest zbudowanie infrastruktury, w której mogłyby powstawać i rozwijać się spółdzielnie socjalne. W tamtym czasie myśleliśmy o może dwóch, trzech tego typu podmiotach.
Jakie zmiany zaszły przez lata?
– Ewolucja naszej działalności rozpoczęła się od stowarzyszenia. W 2004 roku, gdy dopuszczono możliwość zakładania spółdzielni socjalnych w oparciu o prawo spółdzielcze i ustawę o promocji zatrudnienia, podjęliśmy decyzję o stworzeniu pierwszych spółdzielni socjalnych. Część powstałych wtedy spółdzielni socjalnych funkcjonuje do dziś.
Okres do 2006 roku pokazał w praktyce, że tego typu działalność jest potrzebna i się sprawdza, bo początkowo decydenci trochę nie wierzyli, że osoby w trudnej sytuacji będą w stanie same się zorganizować. Udało się i w 2006 roku pojawiła się osobna ustawa o spółdzielniach socjalnych.
Przez kolejne trzy lata tworzyliśmy kolejne przedsiębiorstwa społeczne, w różnych branżach – gastronomicznej, bardzo obecnie popularnej ekonomii obiegu zamkniętego, utrzymania czystości i porządku oraz usługowej. Te podmioty zaczęły fajnie funkcjonować, dlatego zaczęły kontaktować się z nami inicjatywy z całej Polski i Europy, były wizyty studyjne w tych początkowo kilkunastu, później kilkudziesięciu przedsiębiorstwach społecznych.
Co wydarzyło się potem?
– W 2009 roku, na bazie wniosków z dotychczasowych doświadczeń, zrobiono nowelizację ustawy i umożliwiono zakładanie spółdzielni socjalnych przez osoby prawne. Dzięki temu nastąpił kolejny rozkwit, bo przedsiębiorstwa społeczne zaczęły zakładać organizacje pozarządowe, samorządy lokalne, etc. W efekcie dziś jesteśmy siecią blisko pięciuset podmiotów, działających w różnych obszarach, realizujących usługi społeczne; jesteśmy ważnym partnerem dla wielu samorządów. Wielkopolska jest zresztą jedynym województwem w Polsce, w którym władze regionu podjęły się zadania współtworzenia spółdzielni socjalnych, a później z sukcesem ich prowadzenia do czasu uzyskania samodzielności.
Cały czas wszystko to się mocno rozwija i nikt już nie kwestionuje, że ekonomia społeczna jest potrzebna i w przyszłości może być wyrazem solidarnej, uczciwej gospodarki opartej na potrzebie tego, by pracowała ona dla wszystkich, a nie tylko wąskiego grona uprzywilejowanych. Walory ekonomii społecznej potwierdzają rekomendacje instytucji UE, a także zeszłoroczna rezolucja ONZ, rekomendująca jej rozwiązania szczególnie w czasach kryzysu. Zostało to potwierdzone wielokrotnie przez wielu naszych partnerów europejskich w czasach kryzysu oraz w Polsce, kiedy wielu potrzebujących uzyskało wsparcie w godzinach próby, podyktowanych kryzysem epidemiologicznym Covid, czy wybuchem wojny w Ukrainie. To przede wszystkim głęboko zakorzenione, oddolne inicjatywy, które tworzą trwałe i lokalne miejsca pracy.
Czym w takim razie obecnie zajmuje się stowarzyszenie?
– Jesteśmy organizacją, która zajmuje się budowaniem ekosystemu z partnerami społecznymi i prywatnymi. Chodzi o to, by przedsiębiorstwa społeczne mogły powstawać i się rozwijać, ale obecnie jesteśmy na etapie tego, żeby były konkurencyjne i innowacyjne na miarę wyzwań naszych czasów – niezwykle dynamicznych, w których ten, kto się zatrzymuje, od razu traci z oczu innych. To znaczy, żeby były zrównoważone energetycznie, przyjazne środowisku, przygotowane na wszystkie wyzwania tego świata – na poziomie powiatowym, regionalnym, krajowym, europejskim. To się udaje, w branży gastronomicznej nasze przedsiębiorstwa społeczne prawie w 95 procentach zamknęły obieg procesu przygotowania posiłków. Chcemy, by w Wielkopolsce ekonomia społeczna na poziomie lokalnym nie miała negatywnego wpływu na środowisko już w 2040 roku, czyli dziesięć lat przed planami UE i rządu RP.
Zajmujemy się również sieciowaniem, nasze współprace nie ograniczają się tylko do Europy. Niedawno naszą formułę Ośrodków Wsparcia Ekonomii Społecznej mieliśmy okazję prezentować szerokiemu gronu przedstawicieli z regionów górniczych i węglowych, w tym np. partnerom z Australii i Stanów Zjednoczonych.
Proszę opowiedzieć więcej o tym, jak wspieracie różnego rodzaju przedsiębiorstwa społeczne i co jest dla was w tym wszystkim kluczowe.
– Jesteśmy w swoim działaniu bardzo elastyczni, dlatego że na podstawie ponad dwudziestu lat doświadczeń wiemy, że mogą do nas przyjść ludzie na różnych etapach swojego życia, różnym poziomie przygotowania, z różnymi pomysłami. Do każdej inicjatywy podchodzimy indywidualnie i wspólnie dopracowujemy plan. Budujemy bliskie, niezwykle serdeczne relacje oparte na zaufaniu, pomagamy i wspieramy tam, gdzie pomoc jest potrzebna i oczekiwana. Szczególnie w tych obszarach, w których trudno jest sobie samemu poradzić.
Są badania, z których wynika, że tylko kilka procent ludzi ma kompetencje i odpowiednie cechy charakteru do tego, by prowadzić własne przedsiębiorstwo. Nie szukamy mglistych nisz, których w istocie nie ma, tylko opieramy się na drzemiącym potencjale, który trzeba odkryć i wydobyć. Najlepsze pomysły, to te oparte na głębokim przekonaniu, że my to zrobimy lepiej, solidarniej, efektywniej.
Jesteśmy od tego, żeby ludzie mogli zająć się dokładnie tym, co potrafią, czyli świadczeniem usług, wytwarzaniem produktów.
Nasze stowarzyszenie weźmie na siebie to, co dookoła, czyli załatwienie formalności prawnych, znalezienie partnerów, przygotowanie dokumentów, biznesplanu, negocjowanie kosztów produkcji, przygotowanie strategii.
Opieramy się na lokalnych potencjałach i potrzebach.
Nie chodzi o to, by ekonomia społeczna była tworzona przez grupę ludzi osamotnioną w swoim zapale, tylko o to, żeby społeczność dookoła wiedziała o tej inicjatywie i wspierała ją. A do tego potrzebne jest tworzenie takich usług, które odpowiadają na faktyczne potrzeby.
Bardzo ważne jest więc dla nas szerokie mapowanie potrzeb i potencjałów – staramy się pokazać, że ekonomia społeczna może być pewnym rozwiązaniem dla wielu ludzi, na przykład dla tych, którzy ze względu na sytuację społeczno-gospodarczą muszą szukać nowych form zatrudnienia. Każdy oczywiście musi sam zdecydować, jaka jest jego droga, my staramy się otwierać nowe obszary i pokazywać różne możliwości.
W zakładce „Innowacyjność” na stronie stowarzyszenia znalazłem bardzo interesujące informacje. Czy mógłby Pan opowiedzieć o jakimś konkretnym projekcie, który pokazuje, jak rozumiecie Państwo innowacyjność w praktyce?
– Przez innowacyjność rozumiemy inne podejście do znanych problemów i wyzwań. Szukamy obszarów, w których ekonomia społeczna może być efektywnym rozwiązaniem długoletniego, skomplikowanego problemu w danym środowisku lokalnym. Przykładowo mamy do czynienia z kryzysem mieszkaniowym, m.in. ludzie nie zawsze są w stanie opłacić czynsze. Zgodnie z naszą rekomendacją w Poznaniu powstała dedykowana spółdzielnia, w której wszystkie osoby mające takie problemy mogą odpracować swoje długi, a jednocześnie dalej się rozwijać.
Mamy wiele innowacyjnych działań związanych z aktywizacją osób z niepełnosprawnościami – w naszych spółdzielniach socjalnych łamiemy stereotypy mówiące, że takie osoby nie są w stanie świadczyć pracy na takim samym poziomie, jak pełnosprawni. Jednocześnie udowadniamy, że jeżeli uda się stworzyć miejsca pracy dla osób z niepełnosprawnościami, to często pracują one dużo lepiej oraz są o wiele bardziej lojalne niż inne grupy społeczne.
Współtworzymy w Polsce ekosystem innowacji społecznych, a aktualnie w partnerstwie z województwem wielkopolskim realizujemy inicjatywę Włącznik 2.0. Przychodzą do nas ludzie, którzy są na różnych etapach rozwijania swoich pomysłów. Naszym zadaniem jest oszlifowanie tych diamentów, przetestowanie i późniejsze wsparcie we wdrożeniu.
Mógłbym opowiedzieć o setkach tego typu inicjatyw, ale zabrakłoby nam miejsca. Najważniejsze, że pomagają one wielu osobom, które są oddalone od rynku pracy. Statystyki mówią, że mamy niskie bezrobocie, tymczasem ono często jest ukryte, bo jest dużo ludzi nieaktywnych zawodowo, którzy mogliby i chcieliby pracować. Brak wsparcia dla tych grup to w rzeczy samej zaniechanie, które może mieć długotrwałe konsekwencje. Staramy się robić wszystko, by dać im jak najwięcej możliwości.
Skoro kilka razy pojawiła się już społeczność lokalna, to w jaki sposób Stowarzyszenie jest w niej zakorzenione, jak na nią wpływa i co jej daje?
– Pracujemy głównie w środowiskach Wielkopolski, ze szczególnym uwzględnieniem Wielkopolski wschodniej, w której prowadzimy Ośrodek Wsparcia Ekonomii Społecznej. Od lat staramy się znajdować tam potencjały, tworzyć nowe możliwości i odpowiadać na pojawiające się wyzwania. Nie chodzi o to, by zmieniać wszystkie tradycyjne miejsca pracy w podmioty ekonomii społecznej, ale o to, żeby wspierać powstawanie takich miejsc pracy tam, gdzie są one faktycznie potrzebne. Zależy nam, żeby jak najwięcej zasobów pozostawało w danej społeczności lokalnej. Jeżeli dane usługi da się wykonać wewnętrznie, to robimy wszystko, aby robiły to mieszkanki i mieszkańcy, a nie podmioty zewnętrzne, niezwiązane z lokalną społecznością.
Ekonomia społeczna oznacza dla nas, że decyzje są podejmowane lokalnie, a nie setki kilometrów dalej. To powrót do fundamentów, gdzie ekonomia w istocie była społeczna – potrzeba nam w mieście piekarza? To zakładamy lokalną piekarnię.
W ten sposób pieniądz krąży w lokalnej gospodarce. Jeżeli inwestuje się w nią złotówkę, to przynosi ona kolejne cztery. A jeżeli otrzymuje się daną usługę z zewnątrz, to nie generuje ona żadnego dalszego pozytywnego wpływu. Tak samo jest z usługami. Nie mówimy nikomu, czego potrzebuje. Zamiast tego rozmawiamy, poznajemy te potrzeby i potem wspólnie staramy się na nie odpowiedzieć.
Jest jakiś ogólny cel, do którego dążycie w ten sposób?
– Naszym marzeniem jest to, żeby kiedyś można było podróżować po Polsce zbudowanej z przedsiębiorstw społecznych i w każdym mieście produkty będą lokalne, np. inna bułka czy inne ciasto. Wyjeżdżając z mojego miejsca zamieszkania, chciałbym poznawać nowe rzeczy, a nie mieć te same produkty w takich samych sklepach. Wydaje mi się, że powoli dochodzi do takiego przesilenia i zaczynamy rozumieć, że to, co lokalne bardzo często jest lepsze, a przede wszystkim nasze, wytworzone lokalną siłą pracy, z lokalnych produktów.
Ekonomia społeczna może odegrać ważną rolę w budowaniu tożsamości lokalnej w oparciu o unikatowe usługi. Mamy już takie doświadczenia – kiedy przyjeżdżają do nas partnerzy z Kopenhagi, bardzo cieszę się, że mogę pójść do przedsiębiorstwa społecznego i kupić lokalne produkty, ręcznie robione przez osoby z niepełnosprawnością torby, których nie dostaną nigdzie indziej na świecie.
W tym kontekście warto wspomnieć o naszym autorskim programie kształcenia młodzieży w zakresie ekonomii społecznej, który stawia na wartości współpracy zamiast rywalizacji. Program jest wdrażany w szkołach poznańskich i konińskich, a potem, mamy nadzieję, że stanie się elementem nauczania we wszystkich placówkach w województwie. W ten sposób kształcimy przyszłe kadry i zachęcamy młode osoby do tego, by chciały zrobić coś dla społeczności lokalnej, zamiast myśleć o wyjeździe.
Jakie są do tej pory największe osiągnięcia stowarzyszenia?
– To przede wszystkim wydajny ekosystem wsparcia, zbudowane relacje i działania na poziomie regionalnym. Wielkopolska marka przedsiębiorczości społecznej jako podmiotów tworzących system wysokiej jakości miejsc pracy. Nasze przedsiębiorstwa społeczne, ich kadry i ich wspaniałe produkty i usługi.
Jeżeli pojawi się pan u nas, będziemy w stanie przejechać się po wschodniej Wielkopolsce i w każdej gminie pokażę przynajmniej jedno, jeśli nie kilka przedsiębiorstw społecznych. Są one ważne lokalnie, życie prowadzących je ludzi zmieniło się na lepsze, a odbiorcy są zadowoleni.
Zarówno produkowane przez te miejsca przedmioty, jak i proponowane usługi są unikalne. Chcemy jeszcze bardziej to rozwijać, by przedsiębiorstwa społeczne mogły odpowiadać na wyzwania dzisiejszego świata, a także komunikować swoje osiągnięcia na przykład w zakresie dbania o środowisko. Nie mają one takiego przebicia, jak duże firmy realizujące ESG. Tyle, że u nich to dodatek, a w przedsiębiorstwach społecznych jedna z podstaw działań.
To brzmi jak wyzwanie – jakie są inne?
– Nieintuicyjny, skomplikowany system prawny koncentrujący się na nakazach i zakazach, obowiązkach i wymaganiach, nie budujący etosu przedsiębiorczości społecznej na miarę naszych czasów. Nie tworzy to wspólnoty. Dobrze, że myślimy o tym, jak poprawić przepisy, ale czasem mam wrażenie, że jest to metoda spod znaku raka – jeden krok do przodu, a potem dwa do tyłu.
Otoczeniem prawnym nie zachęcamy ludzi do tworzenia przedsiębiorstw społecznych. Z jednej strony niby podajemy wędkę, ale z drugiej stawiamy mnóstwo skomplikowanych wymagań.
Wyzwaniem jest również stworzenie takich warunków dla rozwoju przedsiębiorczości społecznej, by była dostępna i zrozumiała dla wszystkich zainteresowanych. Niech każda osoba, która zainteresuje się ekonomią społeczną, ma takie same szanse oraz możliwości i bez zbędnych wymogów biurokratycznych będzie w stanie szybko i sprawnie rozpocząć działalność. Uważam, że wszelkie formalności biurokratyczne powinny zajmować nie więcej niż 10 procent czasu poświęcanego na działalność, a dziś jest to pewnie od 40, do nawet 60 procent. Podobnie zresztą jest w całej Europie, przez co tracimy na konkurencyjności. Rozmawiałem o tym z partnerami z USA, którzy też uważają, że jesteśmy przeregulowani i brak u nas elementarnego zaufania dla przedsiębiorcy czy przedsiębiorcy społecznego.
Mam nadzieję – chociaż to też będzie wyzwanie – że w ramach projektu uda nam się stworzyć silny podmiot, który będzie reprezentować ekonomię społeczną na poziomie regionalnym, krajowym i europejskim, a także budować dobry, przyjazny ekosystem dla przedsiębiorstw społecznych.
Wyzwania stojące przed naszym krajem są bardzo duże, m.in. ze względu na jedno z najszybciej starzejących się społeczeństw, o czym alarmuje w raportach GUS i związanych z tym usług społecznych, nie tylko dla osób starszych, ale może przede wszystkim dla ludzi młodych czy młodych rodzin, które bez poczucia podstawowego bezpieczeństwa społecznego nie będą się decydować na potomstwo, gdzie nie ma równego dostępu do żłobka czy przedszkola. Tak więc ekonomia społeczna to przyszłość modelu państwa, w którym to obywatel jest na pierwszym miejscu, może w tym bardzo pomóc i należy ją jak najmocniej wspierać.
Jednym z największych wyzwań, przed którymi stoimy, jest starzenie się społeczeństwa i wynikający z tego brak odpowiednich usług społecznych. To z kolei wpływa negatywnie na decyzje młodych par dotyczące posiadania dzieci. Ekonomia społeczna, poprzez tworzenie miejsc pracy, świadczenie usług społecznych i promowanie współpracy, może znacząco przyczynić się do rozwiązania tych problemów i stworzenia bardziej przyjaznego środowiska dla wszystkich obywateli. Tym bardziej należy ją jak najmocniej wspierać.
Przemysław Piechocki – od 2003 roku związany z ruchem budowania społecznej gospodarki rynkowej w Polsce, prezes Stowarzyszenia na rzecz Spółdzielni Socjalnych w Poznaniu – organizacji pozarządowej wspierającej przedsiębiorczość społeczną, która stawia sobie za zadanie budowanie trwałej infrastruktury sprzyjającej tworzeniu świadomych i dojrzałych przedsiębiorstw społecznych, w tym spółdzielni socjalnych, na terenie całego kraju.
Autor publikacji, raportów, ekspertyz i innowacyjnych rozwiązań w obszarze ekonomii społecznej.
W latach 2016-2022 wiceprzewodniczący Krajowego Komitetu Rozwoju Ekonomii Społecznej organu pomocniczego Ministerstwa Rodziny i Polityki Społecznej.
O projekcie
Projekt „SAMO-ES. Samoorganizacja przedsiębiorstw społecznych jako odpowiedź na wyzwania społeczne” realizowany jest w partnerstwie, które tworzą Ogólnopolski Związek Rewizyjny Spółdzielni Socjalnych (lider), Fundacja Rozwoju Przedsiębiorczości Społecznej „Być Razem” z Cieszyna, Stowarzyszenie na rzecz Spółdzielni Socjalnych, Stowarzyszenie Klon/Jawor.
ℹ️ Odwiedź nas: www.samo-es.pl.
Projekt „SAMO-ES. Samoorganizacja przedsiębiorstw społecznych jako odpowiedź na wyzwania społeczne” jest współfinansowany ze środków Unii Europejskiej w ramach programu Fundusze Europejskie dla Rozwoju Społecznego 2021-2027.
Źródło: informacja własna ngo.pl