Jeśli politycy nie chcą powtórki z populizmów, powinni zabezpieczyć stabilność ekonomiczną swoim wyborcom [komentarz Fejfera]
Badacze zauważyli, że niestabilność ekonomiczna ma wpływ na głosowanie na partie populistyczne. Niepewność obniża również frekwencję wyborczą w grupach ją dotkniętych oraz znacznie obniża zaufanie do partii politycznych.
Od dekad socjologowie i komentatorzy polityczni łączą wzrost poparcia dla partii populistycznych z utratą ekonomicznej stabilności przez różne grupy społeczne. Bardzo ciekawym i świeżym głosem w tej dyskusji jest oparta o twarde dane analiza, którą przeprowadzili badacze Luigi Guiso, Massimo Morelli, Tommaso Sonno i Helios Herrera.
Naukowcy przyjrzeli się temu, w jaki sposób kryzys gospodarczy 2008 roku i późniejsza recesja w wielu krajach rozwiniętych przyczyniła się do wzrostu popularności partii populistycznych w ostatniej dekadzie.
Dlaczego wygrywają populiści?
Banałem będzie stwierdzenie, że procesy gospodarcze w różnym stopniu dotykają różne grupy społeczne. Jeden z najciekawszych ekonomistów ostatnich lat, David Autor zwraca uwagę na przykład, że konkurencja ze strony chińskiego eksportu odbiła się na polaryzacji politycznej w Stanach Zjednoczonych. W hrabstwa, w których – dowodzi Autor – konkurencja ze strony Chin miała wpływ na lokalne rynki pracy częściej rosło poparcie dla skrajnych polityków, czy to z prawej, czy to z lewej strony.
Mało tego, Autor zauważył też, że w dzielnicach, które były pod silnym wpływem konkurencji gospodarczej z Chin (tam, gdzie istniały zakłady produkcyjne konkurujące z produktami z chińskich zakładów) rosła popularność prawicowej i często operującej fake newsami stacji telewizyjnej Fox News.
Globalizacja (podobnie jak robotyzacja) oddziałuje na rewiry rynku pracy, gdzie zatrudnione są głównie osoby o niższych kwalifikacjach i o niższym wykształceniu. Jak dowodzą naukowcy na czele ze wspomnianym Luigim Guiso skutki tych procesów nie dotykały jednak klasy średniej z państw rozwiniętych.
„Globalizacja i automatyzacja tworzą przegranych, ale nie ma wątpliwości, że są również zwycięzcy tego procesu. Globalny handel oznaczał nie tylko likwidację miejsc pracy i niższe płace dla pracowników fizycznych z państw rozwiniętych w firmach dotkniętych zagraniczną konkurencją, ale oznaczał również niższe ceny dóbr i usług. Recesje natomiast nie mają żadnych korzyści. Traci na nich znaczna większość ludzi w całym spektrum elektoratu” – twierdzą w swoim artykule badacze.
O ile więc klasa średnia (rozumiana jako środkowe 50 proc. rozkładu dochodów) nie została dotknięta ani globalizacją, ani robotyzacją (ponieważ wykonywała zawody wymagające wyższego wykształcenia i wyższych kwalifikacji, a te były z definicji bardziej odporne na powyższe procesy), tak mocno odczuła kryzys gospodarczy, który odbił się na ich dochodach i zdolności kredytowej.
Jak twierdzą badacze to właśnie osoby, które często wspierają się kredytami są wyjątkowo wrażliwe na wstrząsy gospodarcze. Te bowiem zmniejszają ich zdolność kredytową oraz możliwość spłat zaległości, przez co nie mogą oni utrzymać konsumpcji na wcześniejszym poziomie. Do tej grupy ludzi zalicza się również część klasy średniej. I to właśnie o ta część klasy średniej, której spod nóg usuwał się stabilny grunt ekonomiczny, poszerzała pulę wyborców partii populistycznych.
Badacze zauważyli, że niestabilność ekonomiczna ma wpływ na głosowanie na partie populistyczne. Niepewność obniża również frekwencję wyborczą w grupach ją dotkniętych oraz znacznie obniża zaufanie do partii politycznych.
Można by wysnuć wniosek, że aby przeciwstawić się populizmom należy chronić pracowników przed niestabilnością ekonomiczną. Problem polega na tym, że kiedy nowy, bardziej populistyczny dyskurs zakorzeni się w sferze publicznej trudno jest go wyplenić. Wielki kryzys gospodarczy już dawno za nami. Ale jego echa w postaci większej popularności polityków skrajnych opcji wciąż są z nami.
Być może na horyzoncie majaczy kolejny kryzys, tym razem będący pochodną popandemicznej inflacji i studzenia gospodarek.
Jeśli politycy państw świata rozwiniętego nie chcą powtórki z populizmów powinni zabezpieczyć stabilność ekonomiczną swoim wyborcom. W przeciwnym wypadku sami zapłacą za swoje zaniechania.
Kamil Fejfer – publicysta piszący o pracy, nierównościach społecznych i gospodarce, autor książek: "Zawód. Opowieści o pracy w Polsce" oraz "O kobiecie pracującej". Obecnie pracuje nad książką na temat przejawów zmiany klimatu w Polsce.
Źródło: informacja własna ngo.pl
Redakcja www.ngo.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy.