Co może zwiększyć szanse na likwidacje ubóstwa? Bank Światowy mówi o usługach publicznych, takich jak upowszechnianie edukacji i dostępu do służby zdrowia w najbiedniejszych krajach. Mówi też o konieczności celowanych transferów pieniężnych.
Pandemia koronawirusa do tej pory kosztowała życie 6,5 mln ludzi. Miała również ogromny, negatywny wpływ na gospodarkę. Najbardziej ponurym z jej ekonomicznych następstw było zwiększenie się o 70 milionów liczby osób na świecie żyjących w skrajnym ubóstwie.
Chcąc znaleźć gehennę o podobnej skali, należałoby się cofnąć do lat 40. XX wieku
Według raportu Banku Światowego covid (a później inwazja Rosji na Ukrainę) ograniczyła postępy w redukcji globalnej biedy w skali niespotykanej od końca II wojny światowej. Należy jednak pamiętać, że oficjalne statystyki na temat skali światowego ubóstwa prowadzone są od 1990 roku. Wcześniejsze dane – jak zaznacza instytucja – estymowane są z poziomu PKB poszczególnych krajów.
Według Banku Światowego granicę skrajnego ubóstwa wyznacza dochód na poziomie 2,15 dolara dziennie według parytetu siły nabywczej. Warto wspomnieć, że kryterium to zmieniło się w roku 2017. Od 2011 roku za granicę biedy absolutnej uważało się dochód na poziomie 1,90 dolara dziennie. Wzrost linii ubóstwa wynika z różnicy w wartości dolara między 2011 a 2017 rokiem.
Rzućmy okiem, jak wglądała skala globalnej biedy na przestrzeni lat. W 1990 roku, czyli w momencie rozpoczęcia oficjalnych pomiarów tego zjawiska w najbardziej dojmującym ubóstwie żyło niemal 38 proc. ludzkości. Właśnie taka jej część uzyskiwała dochód mniejszy niż równowartość dzisiejszego 2,15 dolara dziennie według parytetu siły nabywczej.
W 2019 roku było to już „tylko” 8,4 proc. ludności globu. Po uderzeniu pandemii, w 2020 roku odsetek skrajnie ubogich wzrósł do 9,3 proc. Liczba osób biednych wzrosła z niecałych 650 milionów to 720 milionów. Gdyby nie covid, w 2020 byłoby ich 630 milionów.
Jak już wspomniałem, wcześniejsze dane na temat globalnej biedy były szacunkowe i znacznie mniej pewne. Jednak badacze zajmujący się zjawiskiem uważają, że odsetek osób żyjących w skrajnym ubóstwie spadał niemal co roku od 1950 roku. Wtedy skrajnie uboga była większość świata, bo prawie 60 proc. ludności.
Koronawirus przyniósł jednak największe załamanie tego pozytywnego trendu i to największe od czasów II wojny światowej. To nie znaczy, że wcześniej nie występowały kryzysy, które cofały postęp. Były one jednak znacznie mniejsze. Azjatycki kryzys finansowy z 1997 roku zwiększył skalę globalnego ubóstwa o 0,2 pkt proc.
Różnica między covidem a kryzysem końcówki lat 90. polegała na tym, że to drugie zdarzenie miało charakter lokalny. Koronawirus natomiast w kilka tygodni sparaliżował wiele sektorów gospodarki na całym świecie. Rzadko zdarzają się kryzysy o takiej skali. Chcąc znaleźć gehennę o podobnej skali, należałoby się cofnąć do lat 40. XX wieku.
Czy są jakieś dobre wiadomości?
ONZ z kolei kilka tygodni temu informował o spadku uśrednionego globalnie wskaźnika HDI (Human Development Index, Wskaźnik Rozwoju Społecznego). Agreguje on takie podwskaźniki, jak dochód narodowy per capita, liczba lat edukacji i oczekiwana długość życia. W wyniku kryzysu covidowego HDI spadał 2020 i 2021 roku. I były to pierwsze lata spadku tego wskaźnika od momentu rozpoczęcia jego pomiarów, czyli – jak w przypadku globalnego ubóstwa – od roku 1990 roku.
Jeśli spojrzymy na światowe PKB według danych Banku Światowego, w 2020 roku spadło ono o 3,3 proc. To najgłębsza recesja przynajmniej od początku lat 60. Od tego momentu organizacja podaje dane. Wiemy jednak, że po II wojnie światowej do początku lat 60. nie mieliśmy na świecie do czynienia z głęboką recesją. Prawdopodobnie również jeśli chodzi o ten wskaźnik rok 2020 był najgorszy od połowy lat 40. XX wieku. Dla szerszego kontekstu – recesja 2009 roku spowodowana amerykańskim kryzysem finansowym poskutkowała spadkiem globalnego PKB o 1,3 proc.
Pierwszym z 17 celów zrównoważonego rozwoju na 2030 rok ustanowionych przez ONZ w 2015 roku była całkowita likwidacja skrajnego ubóstwa na świecie. Wydaje się, że pandemia koronawirusa ostatecznie uniemożliwiła realizację tego planu.
Zwłaszcza że znaczna część osób skrajnie ubogich żyje w krajach, które mają strukturalne problemy rozwojowe. Bank Światowy informuje, że 60 proc. tej grupy zamieszkuje państwa Afryki Subsaharyjskiej. W liczbach bezwzględnych jest to prawie 390 mln ludzi. Dla porównania, liczba mieszkańców Unii Europejskiej to niecałe 450 mln.
Bank Światowy twierdzi, że aby znacznie zredukować globalne ubóstwo do 2030 roku wzrost gospodarczy w krajach Afryki Subsaharyjskiej do końca dekady powinien wynosić średnio 9 proc. rocznie. Dla porównania: w dekadzie przed covidem wynosił on zaledwie 1,2 proc.
Czy są jakieś dobre wiadomości? I tak, i nie. Z jednej strony liczba osób skrajnie ubogich zaczęła spadać już w 2021 roku. Przez rok obniżyła się o około 30 milionów – z niecałych 720 do 690.
Według „przedwojennych” (ale pocovidowych) szacunków w roku 2022 liczba biednych miała spaść o kolejne 25 milionów. Jednak w wyniku putinowskiej agresji prawdopodobnie spadnie „jedynie” o 5 milionów.
W wyniku nakładających się na siebie szoków – pandemii i wojny w Ukrainie w 2022 roku na świecie jest 685 milionów osób żyjących z dochodem poniżej 2,15 dolara dziennie. Według predykcji z 2019 miało ich być 595 milionów. Różnica, jak nietrudno policzyć, wynosi 90 milionów osób. To jest skala zapaści gospodarczej spowodowanej przez nakładające się na siebie kryzysy – covidowy i wojenny.
Jednak choć trend spadku ubóstwa załamał się w 2020 roku i został w 2022 przyhamowany przez Władimira Putina, to wraca on powoli na dawne tory. Według prognoz Banku Światowego, o ile nie będziemy mieli do czynienia z kolejnymi szokami, powinien w najbliższych latach przyspieszać. W 2030 roku liczba najbiedniejszych na świecie spadnie do 575 mln. W „świecie bez pandemii” byłoby to 550 mln.
Co może zwiększyć szanse na likwidację ubóstwa? Bank Światowy mówi o usługach publicznych, takich jak upowszechnianie edukacji i dostępu do służby zdrowia w najbiedniejszych krajach. Mówi też o konieczności celowanych transferów pieniężnych.
Zaleca więc rozwiązywanie problemu ubóstwa ustawami, ponieważ sam rynek nie poradzi sobie z jednym z najbardziej palących problemów ludzkości.
Kamil Fejfer – publicysta piszący o pracy, nierównościach społecznych i gospodarce, autor książek: „Zawód. Opowieści o pracy w Polsce” oraz „O kobiecie pracującej”. Obecnie pracuje nad książką na temat przejawów zmiany klimatu w Polsce.
Źródło: informacja własna ngo.pl
Redakcja www.ngo.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy.