Zajrzyj do rodzinnego miasteczka (przecież wcale niekoniecznie pochodzisz z Warszawy, prawda?), zadzwoń do dawno niewidzianej ciotki, którą w 2000 roku zwolniono z zakładów bawełnianych. Zapytaj dziewczyny parzącej kawę w twojej ulubionej sieciówce, ile dostaje za godzinę.
Wchodzimy w nowym rok, w dodatku o pięknej, okrągłej dacie. Wydawałoby się, że w 2019 r. ostatecznie zamknęliśmy podsumowanie transformacji ustrojowej i trzydziestu lat III RP, punktując jej silne i słabe strony. Wydawałoby się, że to, iż dla wielu Polaków ostatnie trzydzieści lat to historia ubożenia i niekoniecznie korzystnych zmian, jest już oczywiste.
Niestety, nadal nie jest. Elity III RP, które moment uwłaszczenia się na majątku państwowym chcą pamiętać jako świadczące o własnej zaradności chwycenie szansy, wciąż przystępują do debaty z poczuciem wyższości. Jak bumerang powraca wiara w to, że obecne pokolenie sześćdziesięciolatków wszystkiego dokonało „samodzielnie”, a jego obecna wysoka pozycja (pod względem finansowym i prestiżowym) jest jedynie odpłatą za spryt i poniesione trudy.
Z wielką przykrością i poczuciem nieadekwatności patrzyłam, jak z okazji tej okrągłej rocznicy fetowany jest Leszek Balcerowicz, ojciec bezlitosnych reform, które miliony pozostawiły za burtą bez liny ratunkowej. Człowiek, dla którego życia ludzkie były (i są!) „kosztem” i „wskaźnikami”, ściska dłonie dziękujących za kiwi, stypendia Erasmusa i wakacje zagraniczne, podczas gdy w zamkniętych PGR-ach i zapomnianych miasteczkach, skąd jego reformy wygnały cały przemysł, nadal, jak żywy wyrzut sumienia, rdzewieją szkielety niegdyś prężnych zakładów i fabryk. Bywa, że trochę to zakłuje, ale polski liberał także wrzuci to w „koszta”. Może czasami doda, że był to koszt „społeczny”.
Z okazji zamknięcia trzech dekad nowej Polski – Polski z walutą wymienialną, paszportami i pomarańczami, za to często bez pracy, infrastruktury i porządnych płac – chciałabym podsumować kilka mitów liberalnego myślenia w naszym polskim wydaniu.
1. Podatki są „złe”, a koszmar liberała to wieść, że miałby odprowadzać wyższe daniny
Za ciągłym nawoływaniem do obniżenia podatków (i kosztów pracy, które w Polsce także są niskie) kryje się, po pierwsze, niewiedza o tym lub wypieranie ze świadomości tego, że państwo funkcjonuje właśnie z podatków – z nich są budowane drogi, szkoły, finansowana służba zdrowia i wszystkie sektory, które nie mogą – i nie powinny musieć – być rentowne. Po drugie, za niechęcią do dzielenia się z innymi skrywa się źle pojęta zapobiegliwość, według której „każdy powinien liczyć na siebie”, a kto czegoś nie ma, temu się ewidentnie nie należy.
2. Jedynie własną pracą człowiek może się wzbogacić
To prowadzi nas do drugiego mitu, zgodnie z którym każdy jest kowalem własnego losu, sprawiedliwość społeczna to szkodliwe bajdurzenie z czasów realnego socjalizmu i jedynie własną pracą człowiek może się wzbogacić. Na fali takiego założenie liberał odrzuca zasadność wszelkich zasiłków i pomocy społecznej, od 500+ po zasiłki dla bezrobotnych (często nawet nie wiedząc, że ten ostatni otrzymują ludzie, którzy przez poprzednie osiemnaście miesięcy przepracowali bez przerw dwanaście, a nie „wieczni bezrobotni”, którymi lubi się straszyć), kwestionuje podnoszenie płacy minimalnej, a na wszelkie uwagi krytyczne ma jedną odpowiedź – przekwalifikować się, wyjechać do większego miasta (najlepiej stolicy), zarobić zagranicą, zacisnąć zęby, nie narzekać, niczego nie oczekiwać od państwa. Polski liberał wciąż jeszcze wierzy w ideę self-made mana w amerykańskim stylu.
3. Usługi publiczne nie działają
Usługi publiczne nie działają, a najgorsza z nich jest polska służba zdrowia, która zupełnie już padłaby na swoją szarą, postkomunistyczną twarz, gdyby nie Jerzy Owsiak. Wszystkie mity polskiego liberalizmu są szkodliwe, ale ten jest przy tym bardzo nieuczciwy w stosunku do ludzi zasuwających za marne grosze w służbie zdrowia od dekad – choćby pielęgniarek. Jest również nieuczciwy w stosunku do samego NFZ, które, jak na mizerne środki, którymi zawiaduje, radzi sobie bardzo dobrze. Zbiórki WOŚP stanowią rokrocznie 1,3-1,6 promila budżetu NFZ.
Charytatywa nie powinna być odpowiedzią na potrzeby polskiej służby zdrowia. Liczby pokazują też wyraźnie, że nią nie jest. Rozwiązaniem powinno być za to podniesienie niskiej składki zdrowotnej i nakładów na NFZ.
4. Prywatne zawsze lepsze od publicznego
Prywatne zawsze lepsze od publicznego. Na fali_ reboundu_ po PRL pokolenie wchodzące w dorosłość w latach 90. uwierzyło, że państwowe znaczy „stare i niewydolne”, a tylko prywatne oznacza nowe, lśniące, pachnące i sprawne. Taką wiarę próbowało też zaszczepić swoim dzieciom, które jednak dostrzegły, że, po pierwsze, w wielu krajach zachodnich, w które Polska jest tak zapatrzona, pewne kluczowe usługi są „za darmo” (czyli finansowane ze zrzutki tych, którzy mogą i powinni się zrzucić), a po drugie – że prywatna edukacja czy służba zdrowia to konstrukty kosztowne i o niekoniecznie wysokiej jakości. W to że, wzorem Ameryki, sprywatyzujemy też straż pożarną, drogi czy każdy środek transportu, wierzą chyba już tylko najzajadlejsi wyznawcy Korwina-Mikkego.
5. Przypływ podnosi wszystkie łodzie
Przypływ podnosi wszystkie łodzie – bądź cicho, pracuj ciężko, a w końcu coś ci skapnie z pańskiego stołu. Komunał ten wygłaszają jednak zazwyczaj ci, którzy nie musieli latami czekać na przypływ, lecz gładko weszli w wygodną sytuację. O konieczności okazywania cierpliwości, gdy latami zarabia się 1600 zł miesięcznie, najchętniej opowiadają zazwyczaj ci, którzy nigdy (albo przez bardzo krótki okres) nie musieli w takich warunkach pracować i żyć. Liberalny mit, mówiący, że nie różnimy się kapitałem dziedziczonym, kulturowym, położeniem geograficznym ani innymi możliwościami, bo „wystarczy chcieć”, niestety nadal trzyma się mocno.
Namawiam cię, liberale – spójrz w 2020 roku w lustro, a potem rozejrzyj się wokół siebie. Nie pędź z pracy do domu, nie otaczaj się tylko podobnymi sobie, czyli tymi, którym „się udało”. Zajrzyj do rodzinnego miasteczka (przecież wcale niekoniecznie pochodzisz z Warszawy, prawda?), zadzwoń do dawno niewidzianej ciotki, którą w 2000 roku zwolniono z zakładów bawełnianych. Zapytaj dziewczyny parzącej kawę w twojej ulubionej sieciówce, ile dostaje za godzinę. Doceń niewidzialną pracę, którą na co dzień wykonuje sąsiadka z czwórką dzieci. I zdaj sobie sprawę ze swojego uprzywilejowanego miejsca w społeczeństwie, na które pracowałeś nie „tylko ty”, ale także polski system edukacyjny, polska służba zdrowia, rodzina i inni podatnicy.
Życzę Ci solidarnego nowego roku.
Magdalena Okraska – etnografka, nauczycielka, działaczka społeczna. Autorka reportażu o konsekwencjach transformacji gospodarczej „Ziemia jałowa”. Zwykła dziewczyna z prowincji. Mieszka w Zawierciu.
Komentuj z nami świat! Czekamy na Wasze opinie i felietony (maks. 4500 znaków plus zdjęcie) przesyłane na adres: redakcja@portal.ngo.pl
Źródło: informacja własna ngo.pl
Redakcja www.ngo.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy.