Organizacje społeczne. Neutralne czy zaangażowane? Piotr Masłowski: Kto stanie w obronie środowiska?
Organizacje infrastrukturalne (w takiej pracowałem i działałem przez lata) przestały spełniać rolę w obszarze budowy społeczeństwa obywatelskiego. Po części ich rękami nakierowano sektor pozarządowy na realizację usług, a zaniedbano kwestie związane z ideami wolności, strukturami trwałej demokracji.
Poczułem potrzebę, żeby do dyskusji na temat postaw organizacji wobec polityki i ich zaangażowania dorzucić kilka groszy z perspektywy lokalnej.
Odpowiadając na pytanie o postawę organizacji, po raz setny w życiu mam ochotę powtórzyć, że pierwszy problem w tej dyskusji, to sama kwestia polityki: przecież w języku angielskim istnieją odrębne słowa policy i politics itd.
Policy to tyle co zasady, osiąganie celów i realizacja strategii, a pod pojęciem politics skrywa się walka o władzę. I gdybyśmy żyli w idealnym świecie, w państwie o wysokich standardach życia obywatelskiego w zasadzie podział byłby banalnie prosty i uzależniony od zainteresowania i woli członków danej organizacji. Jak zauważył jednak Edwin Bendyk, "neutralność organizacji społecznych jest możliwa tylko w idealnym świecie". A nasza rzeczywistość dalece odbiega od jakiegokolwiek znanego mi ideału.
Wszystko ma swoje priorytety...
I cały problem w tym, że organizacje które znam, te, na które patrzę z lokalnego podwórka, nie są zaangażowane w sprawy wykraczające poza ich wąsko rozumianą misję. Kilka lat temu przekroczyłem barierę i zmieniłem świat organizacji na świat polityki.
Jako człowiek ze świata organizacji pozarządowych na szczeblu lokalnym i nie tylko, postanowiłem wystartować w wyborach. Nie spotkało się to ze szczególną aprobatą moich koleżanek i kolegów z organizacji, ale nie wywołało też jakiegoś szerszego poruszenia środowiska. Dzisiaj wcale nie jest lepiej.
Po pierwsze: zaangażowanie polityczne częściej dotyczy aktywistów, którzy nie są zrzeszeni w trwałe i stabilne organizacje pozarządowe. Osoby, które znam jako liderów protestów, to zwykle aktywistki i aktywiści prowadzący działania od zrywu do zrywu, od protestu do protestu. Za wyjątkiem nielicznych nie prowadzą działalności ciągłej, zwłaszcza edukacyjnej. Nie brak tam fantastycznych osób, dla nich jednak takie pojęcia, jak III sektor, to myślowe, puste abstrakty. Jest romantyzm, nie ma pozytywizmu.
Po drugie: organizacje posiadające płatny personel skoncentrowane są na świadczeniu usług i pozyskiwaniu środków na działanie i zatrudnienie. Z jakiegoś niezrozumiałego powodu uważają, że są poza polityką i ich takowe sprawy nie dotyczą.
Liderzy lokalnych organizacji kwestię praw obywateli uznają za mało istotną z punktu widzenia ich priorytetów.
Czy tak będzie nadal, kiedy ustawowo zmienią się formy prawne organizacji i dla przykładu zabroni się działania fundacji? Bo to przecież twór powołany do życia w Polsce na mocy ustawy z 1984 roku, czyli z czasów PRL. Myślicie, że to niemożliwe? Czesi dokonali przymusowego przekształcenia stowarzyszeń obywatelskich (občanské sdružení) na mocy ustawy już kilka lat temu. Nie znam znaczenia politycznego tego ruchu.
Jednak kiedy patrzę na Węgry, to potrafię sobie wiele wyobrazić. Kto stanie w obronie środowiska? I dlaczego miałby to zrobić?
Masa krytyczna
Po trzecie, organizacje infrastrukturalne (w takiej pracowałem i działałem przez lata) przestały spełniać rolę w obszarze budowy społeczeństwa obywatelskiego. Po części ich rękami nakierowano sektor pozarządowy na realizację usług, a zaniedbano kwestie związane z ideami wolności, strukturami trwałej demokracji. Brak systematycznej pracy u podstaw. Z perspektywy urzędu widzę, że powstałe kilka lat temu organizacje nie znają takich fundamentów, jak wiedza o istnieniu programu współpracy. Budowanie integracji środowiska i jakiejś płaszczyzny porozumienia na rzecz wspólnych celów, uczenie dialogu i współpracy stały się niszowe, ponieważ nie tego oczekują kluczowi grantodawcy.
Kiedy pozostaje wybór między etatem w projekcie o ekonomii społecznej, a waleniem głową w mur w postaci powtarzania podstawowych praw i zasad funkcjonowania społeczeństwa obywatelskiego – wybór jest oczywisty. Też wybrałbym pracę.
Być może lepiej jest w Warszawie i kilku największych polskich miastach. To jednak nie tam trzeba budować masę krytyczną, która uczyni naszą rzeczywistość bardziej równą dla obywateli bez względu na ich wyznanie czy preferencje seksualne.
Piszę to z perspektywy Rybnika, miasta, które nie jest małym miasteczkiem, liczy ponad 130 tysięcy mieszkańców, wokół którego w promieniu 30 kilometrów mieszka jakieś 700 tysięcy osób. To nie jest ta najbardziej zaniedbana Polska. Jak jest w tzw. Polsce C?
Piotr Masłowski – zastępca prezydenta Rybnika, przewodniczący Forum Obywateli Rybnika, członek stowarzyszeń DURŚ i CRIS.
Debata "Organizacje społeczne. Neutralne czy zaangażowane?" jest częścią cyklu portalu ngo.pl i Badań Klon/Jawor POD LUPĄ, w którym bierzemy na warsztat wybrane zagadnienie dotyczące życia organizacji społecznych i przyglądamy mu się z różnych stron.
Komentuj z nami świat! Czekamy na Wasze opinie i felietony (maks. 4500 znaków plus zdjęcie) przesyłane na adres: redakcja@portal.ngo.pl.
Źródło: informacja własna ngo.pl
Redakcja www.ngo.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy.